Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Coś - 'Dominik i Maja'

Kilka miesiecy potem. 

- To, co Maju? MacDonald i kino? - tata zapytał córki.

- Jasne ojciec - mrugnęła do niego oczkiem. - Aby się przebiorę.

Nastolatka znikła w swoim pokoju. Wyszła z niego ubrana w porwane na kolanach dżinsy, koszulkę z napisem I love death, skórzaną kurtkę i mocne martensy. Ojciec obrzucił ją krytycznym spojrzeniem, ale nic nie powiedział. Od czasu jak jej brat popadł w śpiączkę Maja bardzo się zmieniła. Miała nawet chłopaka, który nosił długie włosy, grał na gitarze w kapeli rockowej i był od niej starszy o trzy lata.

- Dominik też tam będzie? - spytał biorąc kluczyki do ręki. To samo zrobiło jego odbicie w lustrze, znajdującym się w korytarzu.

Maja spojrzała na niego spłoszona. Nerwowo przeczesała dłonią długie, czarne włosy z fioletowymi pasemkami.

- Daj spokój córka - wzruszył ramionami otwierając przed nią drzwi. - Przecież wiadomo, że gdzie ty tam on.

Dziewczyna westchnęła ciężko. Przed ojcem nic nie mogło się ukryć. Pokiwała tylko głową. Jej odbicie w lustrze skrzywiło się ironicznie. Czego zresztą nie zauważyła. Wyszli za drzwi odprowadzani głodnym wzrokiem odbić.

Oczywiście, że Maja spotkała się w kinie z Dominikiem, usiedli koło siebie. Ojciec nawet nie protestował, jego umysł zaprzątało całkiem, co innego. Film też oglądał jakby od niechcenia. Akcja zupełnie go nie interesowała. Myślał raczej o tym jak ma to powiedzieć córce. Gdy po skończonym seansie wyszli z kina było już kompletnie ciemno. Ojciec Mai nerwowo bawił się kluczykami od swojej toyoty.

- Tato, możemy podwieźć Doma do domu? - spytała i zachichotała z własnego doboru słów.

- Nie córcia, nie możemy - odparł kręcąc głową.

- Co? - dziewczynę zatkało. - Dlaczego? Przecież mamy po drodze. Weź się ojciec nie wygłupiaj - poczuła się urażona.

- Wiem kotku, ale dziś nie mogę. Wybacz, tak będzie lepiej. Niech się przejedzie autobusem, przejdzie na piechotę. Młody jest a ruch to zdrowie.

- Pogniotło cię ojciec - rzuciła mu ze złością. - W takim razie ja idę razem z nim - odwróciła się, by podejść do swojego chłopaka.

- Maja zaczekaj! - zawołał za nią, ale dziewczyna nie posłuchała.

Westchnął ciężko. Dlaczego to wszystko musiało być takie trudne? Już od chwili śmierci żony wiedział, że kiedyś za wszystko przyjdzie zapłacić. Nie chciał tylko, aby zginęła jeszcze jedna osoba, która z tym wszystkim nie miała nic wspólnego. To nie miał być czas Dominika. Postanowił, że da młodym jeszcze jedną chwilę a potem niech się dzieje, co chce. To i tak stanie się dziś, przeznaczenia nie da się oszukać.

- Proszę pana - usłyszał głos chłopaka Mai. - Jeśli jest jakiś problem z tym, że nie chce mnie pan zabrać to ja zwrócę za paliwo - zaoferował się.

- To nie o to chodzi Dominiku - pokręcił głową. - Ja po prostu nie mogę...

- Nie chcesz - wcięła się w rozmowę Majka. - Nie lubisz Doma, bo się z nim zadaję mając zaledwie trzynaście lat. Przyznaj się!

- To nie tak Maju... - zaciął się. Jak ma jej powiedzieć, że dziś umrze, zaś Dominik musi żyć.

Nagle to zobaczył. Odbicie swoje i córki w witrynie sklepowej. Odbicia kręciły głową jakby nie podobało im się to, co widziały.

- Dominik idź już. Dam ci kasę na taryfę abyś dojechał do domu- mężczyzna wyciągnął portfel z kieszeni.

- Nie chcę pana pieniędzy - chłopak pokręcił głową. - Majka chyba ma rację, że mnie pan nie lubi. Trudno. Majeczko do jutra - pocałował ją w policzek. - Spotkamy się w naszym miejscu po szkole.

- No dobra - mężczyzna westchnął ciężko, całkowicie pokonany. - Jedziecie ze mną. Zawiozę was do domu.

Spojrzeli na niego zaskoczeni.

- Nie patrzcie się tak na mnie. Chyba mogę zmienić zdanie, aby córka nie uważała mnie za okropnego ojca. Co nie? No jazda dzieciaki, wsiadać!

Klikną alarmem od auta, odblokowując drzwi. Wsiedli z tyłu od razu przypinając się pasami.

-Brr... - wstrząsnęła się Majka. - Ojciec włącz klimę. Zimno jak w psiarni.

Włączył, ale wiedział, że to nic nie da. Pod przednim fotelem krył się mroczny cień. Ruszył z miejsca, spojrzał we wsteczne lusterko patrząc na ostatnie chwile młodych ludzi i dodał gazu. Miejmy to już za sobą, pomyślał wyjeżdżając naprzeciw przeznaczeniu. Pora skończyć to, co zaczęło się kilka lat temu.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro