Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

kartka z pamiętnika [1]

Skoro jest to mój shitpost poem book, postanowiłam co jakiś czas udostępnić tu jakiś wpis z mojego pamiętnika. Zgodnie z opisem książki "to nie ma mieć sensu, to ma mnie uwolnić".

Pewnego dnia, coś się zmieniło w mojej głowie. Nie wiem ile mogłam mieć lat. 11? 12? 13? Tak mi się wydaje. Zakiełkowała wtedy niechęć, rozpychając pulchną ziemię, z której wszytko mogło wyrosnąć. Lęk zapukał do drzwi, a ja, nie wiedząc kim jest, naiwnie otworzyłam. Złożyłam się w ofierze wszystkiemu, czego nie chcę. Wymigałam od swych zadań. Wymazałam z tego świata. Do spodów bosych stóp poprzyklejały się kleszcze. Wyssały całą wolę, kiedy dążyłam do celu. Pewnym krokiem... Jak pięknie... Jeśli nie byłoby trudności, nie byłoby tej zadręczonej poezji, która mnie definiuje. Nie byłoby myśli kości. Czyli mnie by nie było. Wygodnie mi tutaj. Tutaj, gdzie jestem. Przed chwilą poczułam taki niesamowity longing. So long of a longing, na myśl, że mogłabym to wszystko stracić. Wiem, że nie pozwolę sobie teraz spieprzyć, chociaż nie wiem, skąd ta wiedza pochodzi. Nie wierzę, że zaszłam tak daleko. Nie wierzę, że piszę teraz tak genialne słowa. Tak po prostu, znikąd. Skąd inąd jak nie znikąd. Te słowa świecą w ciemności. Jak święcone jajka doskonałości. Zimna ziemia ukoi mój policzek i moje oblicze złagodnieje z powrotem. Jestem mądra i mam swój sens. Nie mogę patrzeć na innych, dających z siebie wszystko, bo są... inni. Ode mnie. Bo nie mam ani jednej rzeczy z tego wszystkiego, które oni dają. Jednak dalej jestem zazdrosna, a zazdrość u mnie pachnie jak smutek człowieka, który nigdy już nie uwierzy w siebie. Pokonana. Żadnym orężem przez żadnych rycerzy. Nie mogę się porównywać. Tak, pewnego dnia coś się zmieniło, nieodwracalnie być może, ale sens pozostaje. Znaczenie pozostaje. Pasja pozostała. Kreatywna kreatura wyparła chwasta, którego wpuściła jak korzeń, w burzową noc, zapatrując się w niebo. Wypatrując tam Nieba, może. Niekonsekwentna. I dobra. Zbawienie jest w głowie. Nie w niebieskich Niebiosach owiniętych tak intymnie lnianymi prześcieradłami chmur. W głowie. Wszyscy to wiedzą, a przynajmniej wszyscy powinni. Wszyscy jesteśmy winni. Mamy winy, za które nikt nie odpowie. Nigdy. Mamy liny internetowe, po których chodzimy. Blindfolded. Przepasani emocją. Zakochani w nie tym impulsie, co trzeba. To w pulsie trzeba. Nie ma nieba, które widzimy. Nie ma świata, na którym stoimy. To dobrze. Są tylko mózgi. To dobrze. Kocham te mózgi koło mnie. Kocham tę neuronalną, genialną papkę andronów. Kocham szaleństwo konceptu, że można mieć zasady. Kocham zwidy i koszmary, bo one by sugerowały, że jest jakaś rzeczywistość. Kocham to wszystko.

4.06.2020

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro