Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♣ Rozdział trzeci


Krainę spowijał mrok, budząc do życia wiele niebezpiecznych stworzeń. Bramy zamku zamknęły się z głośnym trzaskiem, nie pozwalając, by niebezpieczeństwo zakradło się do środka.

Eilis omal nie wypuściła z dłoni szklanki, gdy pomyślała o tym, że król udał się w podróż o tak późnej porze. Tak bardzo przejął się nowym więźniem, że nie potrafił usiedzieć na miejscu i czym prędzej pognał do Wyroczni. Być może mogłoby to poczekać, gdyby nie fakt, iż Acair i Sima naciskali na niego z każdej strony, pragnąc śmierci ludzkiej istoty. Widziała Zoe na własne oczy i była pewna, że ta sprawa mogła poczekać. Po co narażać się na gniew wygłodniałych wilków, czy też wpaść w sidła ogromnych pająków? W Vol nawet mrówki były wielkości kozy i zagrażały mieszkańcom w nocy, gdy wychodziły na połów. Żywiąc się mięsem, będąc niesamowicie szybkie i zgrane, z niesamowitą łatwością atakowały Volerianów z ukrycia, by pożerać ich żywcem. Dlatego też noc w Vol była bardzo niebezpieczna i mieszkańcy zamykali się w swoich domach, modląc się o to, by przerażające stworzenia nie opuściły lasu i nie dorwały się do ich bydła.

Westchnęła i odłożyła szklankę na marmurowy blat. Szybko schowała resztę ryżowych kulek do drewnianego pojemniczka i poprawiła falbanki na różowej sukience. Chociaż nienawidziła zarówno materiału, jak i koloru sukienki, musiała w niej chodzić. Tak samo, jak pozostałe pracujące u króla kobiety.

Zamierzała nakarmić więźnia. Eilis serce bolało na samo wspomnienie rudowłosej dziewczyny. Jak w tak wychudzonym ciele mogła znajdować się jakakolwiek siła? Gdyby zdjęła z niej te paskudne szmaty, bez wątpienia ujrzałaby wszystkie żebra, wklęsły brzuch i nogi chude jak patyki.

– Udało mi się wrócić przed zamknięciem wrót! – krzyknął w progu uradowany chłopak i rzucił na podłogę martwe ciała królików.

– Ile razy mam powtarzać, żebyś nie rzucał zwierzyny na podłogę? – spytała gniewnie kobieta, na co chłopak podniósł swoją zdobycz z przepraszającą miną. – Podłoga była już myta, a służba ma wolne. Kto ma to teraz posprzątać?

– Przepraszam.

Eilis wzięła do ręki pojemnik z jedzeniem i podała go strażnikowi, zabierając od niego zwierzynę, którą ostrożnie położyła na stole.

– Edanie – wypowiedziała imię chłopaka miękko, uśmiechając się nieznacznie. – Mogę cię prosić, byś zaniósł to nowemu więźniowi?

Chłopak zmarszczył ciemne brwi i otworzył drewniane pudełeczko, wdychając niesamowity zapach jedzenia.

– Od kiedy więzień dostaje trzy ryżowe kulki z mięsem? – spytał oszołomiony, a Eilis zakryła mu pospiesznie usta. Nie chciała, by ktoś się o tym dowiedział, ponieważ mogłaby mieć poważne kłopoty.

– To nie jest zwykły więzień – zaczęła, nachylając się nad strażnikiem. – To człowiek. Dziewczyna z rudymi włosami i mnóstwem piegów na twarzy.

– Jakim cudem jeszcze żyje?!

– Król chce, by żyła. Przynajmniej na razie.

– Absurd!

– Pojechał z Simą i Acairem do Wyroczni, by czegoś się o niej dowiedzieć. Do tego czasu dziewczyna musi pozostać żywa – specjalnie zaakcentowała ostatnie słowo, dając Edanowi do zrozumienia, że nie miał prawa jej skrzywdzić. Doskonale wiedziała, że chłopak był jak w gorącej wodzie kąpany i zawsze najpierw działał, a dopiero potem zastanawiał się nad konsekwencjami swoich czynów. Dlatego też nie raz wpakował się w kłopoty i czekał, aż ktoś go z nich wyciągnie.

– Dobrze. – Zgodził się niezadowolony. – Ale dalej nie rozumiem, dlaczego więzień dostaje tyle jedzenia. Nawet świnia zasługuje na więcej.

– Zrozumiesz, jak ją zobaczysz. Idź już, nim całkowicie wyprowadzisz mnie z równowagi!

Edan nic już nie powiedział. Odszedł szybkim, gniewnym krokiem, boleśnie zaciskając palce na drewnianym pudełeczku. Był tak wściekły, że miał ochotę komuś przywalić. Jak król mógł być na tyle głupi, by pozwolić tej dziewczynie żyć? Przecież w Vol, człowiek nigdy nie powinien się pojawić. Krainę otaczały niewidzialne mury, które przy spotkaniu z ludzką istotą zamieniała ją w proch.

Zszedł po kręconych schodach do lochów i od razu znalazł miejsce chronione przez więziennego stróża. Odkąd złodzieje i zdrajcy byli publicznie wieszani, to miejsce stało się opustoszałe i ciche. Nikt nie chciał zostać złapanym i umrzeć.

Szybkim ruchem otworzył drzwi celi i rzucił w skuloną postać pudełeczkiem.

– Nażryj się, póki możesz, bo już jutro umrzesz – warknął z nienawiścią, a dziewczyna z trudem zaczęła podnosić się z chłodnej podłogi. – Gdyby to ode mnie zależało, twoje serce już dawno byłoby przebite na wylot!

– Już to dziś słyszałam – oznajmiła słabym głosem, nawet na niego nie patrząc.

Edan widział, jak jej chude, wręcz kościste palce dotykają pudełeczka i próbują je otworzyć. Długie, miedziane włosy miała tak tłuste, że nawet nie chciał wiedzieć, kiedy ostatnio dotykały szamponu. To samo tyczyło się brudnej skóry i ubrań, które cuchnęły potem i ziemią.

Chociaż czuł w tej chwili obrzydzenie, podszedł bliżej. Nie wyczuwał zagrożenia i był pewien, że pokonałby dziewczynę jedną ręką, dlatego nie musiał trzymać się od niej z daleka. Gdy zielone, pozbawione życia oczy nieznajomej spojrzały na niego, zrozumiał litość Eilis. Kobieta była bardzo wrażliwa na krzywdę innych. Edan jednak cechował się zbyt surowym charakterem i niezbyt przejął się wychudzonym ciałem człowieka.

– Jak się tu dostałaś? – warknął szorstko, patrząc na rudowłosą z pogardą. – Jeżeli myślisz, że wraz z ludźmi przejmiecie Vol, to się grubo mylisz. Tacy jak wy już kiedyś próbowali. Kąpaliśmy się w kałuży ich krwi.

– Oddałabym wiele, żeby ujrzeć choć jednego żywego człowieka – powiedziała pod nosem, a oczy zaszły jej łzami. – Nawet nie wiesz, ile martwych ciał widziałam w ostatnim czasie. Kobiety, mężczyźni, dzieci... Nikt nie przeżył. Byłam zupełnie sama. Bez picia, jedzenia i dachu nad głową. Po prostu szłam przed siebie i modliłam się, by kogoś po drodze spotkać, a zamiast tego znalazłam się w tym okropnym miejscu. – Nagle wyjęła miecz z jego pasa i wcisnęła mu go do ręki. Edan patrzył na nią oszołomiony, niczego nie rozumiejąc. – Zrób to. Przebij moje serce i uwolnij mnie od tego cierpienia. Proszę.

Cały czas patrzyła mu w oczy. Nie bała się. Ściskała palce na jego dłoni i coraz bardziej przybliżała srebrny miecz do swojego ciała.

Edan czuł, jak na czole pojawiły się krople potu. Gdzie podziała się jego odwaga? Dlaczego nagle stał się kruchy niczym szkło? Przyszedł tutaj z dumnie uniesioną głową i przekonaniem, iż pragnął śmierci tej istoty. Nawet jeśli sam był człowiekiem z pomalowaną na zielono skórą, ona była inna. Zagrażała Vol i mogła sprowadzić na ich spokojną krainę chaos.

W chwili, gdy dziewczyna chciała wbić ostrze w swoje serce, brutalnie ją odepchnął i uderzył w twarz. Na bladym, piegowatym policzku pojawiła się rana, z której spłynęła krew.

Edan wstał i schował miecz, surowym wzrokiem mierząc twarz dziewczyny. Chociaż wyglądał na obojętnego, w środku cały drżał. Dlatego też schował dłonie do kieszeni spodni, by ukryć trzęsące się dłonie.

– To Król zdecyduje, jak i kiedy umrzesz. Ja nie zamierzam dawać ci tego przywileju.

Wyszedł z hukiem, a Zoe oparła się o chłodną ścianę zdruzgotana. Łzy ciurkiem spływały po jej policzkach. Dlaczego ten koszmar nie mógł się już skończyć?

Konie zatrzymały się przed ogromną jaskinią, rżąc przerażone. Dookoła panował całkowity mrok. Tylko księżyc rzucał delikatną poświatę na wychodzące z karocy postacie. Pohukiwanie sów wydawało się tak głośne, jakby siedziały nad ich głowami i próbowały ostrzec przed złem czyhającym w lesie.

Król Otton postawił stopy na trawie i przeciągnął się, głośno ziewając. Podróż niesamowicie go znużyła, przez co marzył o swym wygodnym łożu i przepysznej kolacji z pieczonego królika. Uśmiechnął się rozmarzony i zerknął na wejście do jaskini. Chociaż wiedział, że w środku było bezpiecznie, na zewnątrz w każdej chwili mogli zostać zaatakowani przez nocne stworzenia. Myśl ta przyprawiła go o nieprzyjemne dreszcze. 

– Jakbyśmy nie mogli zaczekać do jutra – burknęła Sima, rozglądając się dookoła.

– Chodźmy. Jestem pewien, że Wyrocznia już na nas czeka – oznajmił Król i powiedział woźnicy, by wszedł do jaskini.

Acair zapalił dwie pochodnie i jedną podarował przyjaciółce. Ruszył jako pierwszy, oświetlając drogę, a Sima pilnowała tyłów. Najważniejsze, by bezpiecznie dotarli do zamku, a to wiązało się z nadzieją, iż po powrocie od Wyroczni, konie i woźnica będą wciąż żywi.

– Razem z Acairem uważamy, że więźniarka powinna umrzeć. Jestem pewna, że Edan również się z nami zgodzi – zaczęła Sima, a król uciszył ją machnięciem ręki.

Ukryła wzburzenie, które zawładnęło jej ciałem. Jak Otton mógł ją tak ignorować? Zawsze liczył się z jej zdaniem, tymczasem w o ogóle jej nie słuchał.

– Poczekajmy z osądem. Zobaczymy, co powie Wyrocznia.

Acair rzucił przyjaciółce porozumiewawcze spojrzenie. Nie było sensu spierać się z władcą. W końcu decyzja należała do niego. Nawet jeśli traktował Simę jak córkę, to wciąż mogła go rozgniewać, a tego woleli uniknąć.

Szli przed siebie, co chwilę potykając się o jakiś kamień czy martwego szczura. Chociaż nikt nie odezwał się słowem, w powietrzu wisiała napięta atmosfera. Nawet Król pogrążył się w swoich myślach, tępo patrząc pod nogi.

Gdy znaleźli się na miejscu, światła pochodni odbijały się w tafli krystalicznej wody. Po chwili w jaskini zrobiło się jasno, a po drugiej stronie wody pojawiła się postać w białej, długiej szacie. Duży kaptur zakrywał łysą głowę Wyroczni. Kobieta spojrzała na nich przerażającymi, czarnymi oczami, które całkowicie pozbawione były białych gałek. Chociaż nie miała ust, jej głos dało się wyraźnie usłyszeć w myślach. Mroził krew w żyłach i wywoływał nieprzyjemne dreszcze.

– Spodziewałam się waszej wizyty.

– Mówiłam już, że Wyrocznia mnie przeraża? – Sima stanęła u boku Acaira. Nie patrzyła na kobietę, ponieważ przypominała jej potwora z koszmaru.

Chłopak, choć niechętnie, musiał się z nią zgodzić.

– Zapewne więc wiesz, co nas tutaj sprowadza – odpowiedział Otton i kucnął przy stawie.

– Dziecko, o które się martwisz, ma na imię Zoe – zaczęła Wyrocznia. Jej słowa mógł usłyszeć tylko Król. – Dlaczego jej jeszcze nie zabiłeś?

– Zastanawiałem się nad tym, ale ogarnęło mnie przeczucie, że popełnię błąd.

Acair i Sima spojrzeli po sobie. Czyżby Wyrocznia nie chciała, by wiedzieli, o czym mówiła Królowi?

Kobieta posłała strażnikom ulotne spojrzenie. Doskonale znała ich myśli i cieszyła się, że nie byli na tyle głupi, by nie zauważyć tak oczywistej rzeczy.

– Żeby się wszystkiego dowiedzieć, musisz rzucić Zoe na pożarcie Virre. Zrób przedstawienie z tego powodu, by każdy Volerian dobrze zapamiętał ten dzień – odpowiedziała Wyrocznia.

– Czego ja się dowiem po śmierci tego dziecka? – krzyknął oszołomiony Król. – Przecież to najokrutniejsza śmierć!

– Albo to zrobisz, albo nie otrzymasz odpowiedzi na swoje pytania. Wybór należy do ciebie.

Wszystkie pochodnie zgasły, a Wyrocznia zniknęła.

Acairowi na szczęście udało się rozpalić ogień. Nie minęła chwila, by mogli ponownie ujrzeć swoje twarze. Otton wyglądał na zmartwionego.

– Co powiedziała Wyrocznia? – Sima stanęła naprzeciw władcy.

– Jutro rzucimy więźnia na pożarcie Virre. Wszyscy muszą to widzieć, dlatego po powrocie ogłoście nowinę Volerianom.

Acair przetarł oczy ze zdumienia. Zgadzał się z tym, że więziona dziewczyna zasługiwała na śmierć, ale to było okrutne. Tylko morderców i gwałcicieli karano w ten sposób. Białe tygrysy rozszarpywały ciało skazańca bardzo powoli, by zadać mu jak najwięcej bólu. Zrywały skórę i łamały kości, zsyłając duszę ofiary do Piekła.

– Czy to nie jest zbyt... brutalne? – spytała Sima, a jej serce napełniło się wyrzutami sumienia.

– Sami chcieliście jej śmierci, więc nie macie prawa się nawet odzywać w tej kwestii! – odparł surowo Otton. – Ruszajmy. Trzeba jeszcze bezpiecznie wrócić do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro