Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8 Pić trzeba umieć




Raimei biegła przez korytarz w towarzystwie Mutsuko. Kobieta była niczym typowy huragan niszcząc wszystko na swojej drodze. Nie ważne czy to był wampir, troll czy rusałka. Osaka najczęściej stała z boku narzekając, że nie są tutaj by dokonywać samosądu — zwłaszcza, że część tych stworzeń sama posadziła nie chcąc ich od razu zabijać.

— Naucz się wreszcie jednej zasady Osaka. Zabij.. — Daisaki stanęła akurat centralnie pod ogrem i oczy kobiety otworzyły się szeroko, gdy zobaczyła jak stworzenie opuszcza broń. Czarnowłosa niezbyt się tym przyjmując po prostu stała by po chwili stworzenie padło martwe na ziemię przebite chmarą katan, a Mutsuko stała cały czas w tej samej pozycji — albo zostań zabita.

Niebieskowłosa przełknęła nerwowo ślinę patrząc na leżące truchło. Nie tak wyobrażała sobie ich obopólną współpracę. Żeńska Melancholia podeszła do metalowych drzwi wpatrując się w nie niczym ciele w wymalowane wrota. Jakiś czas temu rozdzielili się z chłopcami i Inabą idąc w część, gdzie prądu już jakiś czas nie było, bo coś musiało przegryźć kable.

— Długo masz zamiar tam sterczeć? — Żeńskie Lenistwo drgnęło słysząc głos czarnowłosej — magia tego skretyniałego smoka nie będzie w tobie siedzieć wiecznie.

Co by nie powiedzieć wampirzyca ma rację. Presciue uprzedzał o limicie czasowym i muszą się go trzymać inaczej może się to różnie skończyć. Posłusznie podeszła do drzwi. Żadna z nich nie była pewna co zastanie za drzwiami, ale nie miały wyjścia. Nie czekając na nic więcej Daisaki wyciągnęła przed siebie dłoń i czarny dym formułując się w pieść wywarzył drzwi, a obie siostry mogły wejść w ciszy do pomieszczenia.

— Biuro Shuhei'a nie ma szczęścia do drzwi..

— Zamiast zrzędzić daj trochę światła — Raimei otworzyła dłoń i zaraz zaczęły w niej tańczyć iskierki powoli łącząc się w kulkę, a kobiety mogły obejrzeć podniszczone miejsce szukając swojego celu.

— Witam drogie panie — Obie zamarły słysząc za sobą głos by zaraz niebieskowłosa szybko się odwróciła oświetlając kąt na jaki nie zwróciły wchodząc tutaj uwagi.

Taichi siedział na kręconym krześle wpatrując się w wampirzyce uśmiechając się szeroko. Chociaż ten uśmiech powodował bardziej dreszcze na ich plecach. Super znalazły go i co dalej?

___________

Hoshi stał za częścią zniszczonej ściany słysząc jak o kawałek budynku uderza salwa z broni. Nie zapowiadało się to ani trochę dobrze. Owszem wiedział, że może mieć z tym problemy, ale atakowanie kogoś nie chcąc mu zrobić krzywdy to inna działka. On nawet nie planując potrafił kogoś uszkodzić! Dotknął się po zakrwawionej marynarce wpatrując w wielką dziurę po kuli. Piekło jak diabli, co oznaczało tylko iż Kamyia ma dostęp do Willmonowskich kul.

— Śmiało wyłaź miśku! — Podskoczył słysząc głośne nawoływanie Tsurugiego — chyba nie każesz mi tak długo czekać!

— Zabawne. Normalnie to nawet moje imię ci przez usta nie przychodzi, a tu takie deklaracje? — Czarnowłosy odwrócił się do tyłu widząc siedzącego wampira na przewróconej rurze. W porównaniu do lidera wygłodniałych psów Servamp wyglądał żałośnie. Marynarka jak i koszula były całe porozdzierane i umorusane w krwi, zaś cylinder miał na sobie ślady kul — więc o to jestem.

Usta chłopaka wygięły się w grymasie i wycelował swoją giwerą w siedzącego Yodę. Servamp wcale się już nie przyjmując rozłożył dłonie czekając na strzał. W sumie takim sposobem zyskał sporo czasu dla Lizzy, a skoro Raimei zawsze twierdziła, iż wampir jest dzieckiem szczęścia postanowił temu zaufać. Ta nierówna walka i tak już za długo trwała, a dodając do tego wcześniejsza to jego zapas energii zwyczajnie się wyczerpał. W momencie, gdy Kamyia naciskał spust nagle się wyjebał wypuszczając broń. A nabój świsnął obok Servampa rozcinając mu policzek i uderzając w tylną ścianę. Cóż Osaka miała rację. Jest on dzieckiem szczęścia.

— Tsurugi?! — Zeskoczył ze swojego miejsca przebiegając kawałek dzielący go od chłopaka przy okazji ślizgając się na wodzie, którą wytworzył z własnej magii — nic ci nie je...

— Oczywiście kretynie! Skąd to debilne py... — Tsurugi poderwał się do klęczek by spojrzeć na Yodę i zamilkł w pół zdania widząc w jakim stanie jest. Zaraz po tym obejrzał się dookoła na marnie wyglądające pomieszczenie. — co tu się stało?

— Nareszcie żeś się obudził — Hoshi wypuścił zmęczony powietrze i opadł na tyłek prosto w wodę by zaraz się cały położyć — bo nie wiem ile bym jeszcze wytrzymał sponiewierania zanim rozbiłbym ci ten twój ryj.

Ryj..? Zaraz...

— Gdzie Hachiko? O matko.. GDZIE ELŻBIETA?! — Servamp podparł się łokciami obserwując z głupim uśmieszkiem dalej zszokowanego chłopaka — i gdzie twój kieł?! Jezus Maria ty krwawisz!

Patrzcie państwo na końcu się przejął nawet mną. Wampir wzruszył kolejny raz ramionami i wtedy do czarnowłosego dotarło. Rzucił jeszcze raz szybko spojrzeniem po sali.

— To ja, prawda?

— Oj przestań zadawać miliony pytań znając odpowiedź — Yoda chciał się przeciągnąć, ale ból dalej mu na to nie pozwalał. Nagle włączył się alarm i obaj spojrzeli w górę — cholercia. Chyba Lizzy też miała problem.

Lizzy?! Chłopak nerwowo przełknął ślinę zdając sobie sprawę, że ostatnią rzeczą jaką pamięta było odprowadzenie Toumy do pokoju. Już miał się odezwać do wampira, kiedy walnęły drzwi i obaj mężczyźni otworzyli szerzej oczy widząc stwora, który ledwo przeciskał się przez mebel. Może gdyby Hoshi był w lepszej kondycji to dałby radę zatrzymać orka, ale teraz..

— Czy jak powiem w nogi nie zabrzmi to głupio?

Stwór ryknął wyraźnie zdenerwowany i chłopcy poderwali się z ziemi, a Zazdrość mimo upierdliwego rażenia w klatce przywołał swój oręż strzelając w sufit i żyrandol spadł na potwora. Później niewiele się nawet zastanawiając złapał Tsurugiego za rękę ciągnąc w stronę drugiego wyjścia.

__________________

Raimei uchyliła głowę by nad nią przeleciała wiązka światła uderzając w ścianę korytarza. To nie zapowiada się ani trochę dobrze! Od początku ją dziwiła taka mała ilość stworzeń w tym miejscu, a teraz wreszcie zrozumiała. Ten zgniłowłosy człowiek wydzielał z siebie taką ilość magicznej energii iż nawet one nie chciały mu wchodzić po prostu w drogę. Osaka zbyt długo stała w jednym miejscu i łańcuch obwiązał się wokół jej nogi by kobieta zaraz wylądowała na ziemi uderzając głową o kamienną posadzkę.

— Spodziewałem się po Lenistwie i Melancholii czegoś więcej. Zwłaszcza, że sporo się o was nasłuchałem — Mutsuko obejrzała mężczyznę od stóp nerwowo marszcząc brwi. Z tym człowiekiem było coś nie tak. Różnił się od wszystkich dupków z którymi wcześniej współpracowała. Zaczynając od Willmonów po Fostera. Tyle tutaj sytuacja całkowicie się zmienia, bo... Nie może całkowicie na namierzyć jego duszy. Co to jest do cholery?! Touma odwrócił się w stronę czarnowłosej — Czyżbyś miała ze mną jakiś problem..?

— Co jest z twoją duszą nie tak..?

Co? Niebieskowłosa mimo bólu głowy i dzwonienia w uszach spojrzała na Taichiego, którego usta na wzmiankę Żeńskiej Melancholii od razu rozszerzyły się jakby wampirzyca powiedziała dobry żart.

— Słyszałem o twojej specjalności. Więc postanowiłem trochę utrudnić tobie sprawę — Zacisnął mocniej dłoń przez co łańcuch na nodze żeńskiego lenistwa zrobił to samo i po sali rozniósł się gruchot łamanej kości, a wampirzyca zacisnęła kły na wardze by nie wrzasnąć. No gnojek złamał jej nogę! — Więc zaczarowałem swoją własną duszę Dzięki czemu ciężko ci będzie ją zlokalizować. Nie regenerujecie się zbyt szybko czyż nie..?

Mężczyzna nie zdążył zrobić korku, kiedy koło niego wyskoczyła katana i jedynie co mu się cudem udało to zatrzymać ją łańcuchem przez co musiał wypuścić z uścisku młodszą z sióstr.

— Mam jedną zasadę. Ja moje rodzeństwo mogę łamać, zabijać i niszczyć im psychikę — Mutsuko naparła mocniej na Touma, który odrobinę przejechał na butach. A niebieskowłosa obserwowała to z ziemi z lekko uniesioną brwią starając się zignorować ból nogi. — ale żaden dureń nie będzie tego robił za mnie!

To nawet by było urocze jakby zmieniła trochę początek.. Daisaki wolną lewą rękę odsunęła by skumulować w niej swoją magię i zamachnęła się uderzając dyrektora prosto w brzuch. Zgniłowłosy upadł łapiąc się za swój brzuch wykasłowując krew ze śliną.

— I tak o to kończą aroganckie gnojki — Wampirzyca uniosła katanę chcąc przeciąć mężczyźnie głowę tym samy całkowicie skupiając się tylko na tym celu i takim sposobem nie przejrzała reszty planu Taichi'ego. Człowiek uśmiechnął się pod nosem i łańcuch wystrzelił trafiając prosto w twarz kobietę. — Szlag!

Czarnowłosa odskoczyła kawałek trzymając się za krwawiące oko. Co za kutas. Wybił jej prawe oko! Touma szybko wyciągnął broń celując w Melancholię, która dalej próbowała opanować widzenie na jedno oko przy okazji chcąc zatamować krwawienie po drugiej stronie twarzy. Raimei widząc jak Zgniłowłosy przygotowuje się do strzału przywołała swój oręż odbijając się zdrową nogą od ziemi chcąc zatrzymać mężczyznę od wystrzelenia naboju.

Touma naciskał już spust jak wampirzyca zamachnęła się miotłą i to był jej błąd. Taichi złapał łańcuchem jej łokieć przyciągając do siebie i celując bronią.

— Jeden mniej — Daisaki słysząc strzał spojrzała przed siebie blednąc. Czy ta baba oszalała?!

Gdy światło opadło zniesmaczony dyrektor skrzywił się widząc wampirzycę odrobinę nad ziemią z wyciągniętą także lewą dłonią przed siebie z której buchały lekkie błyskawice. Musiała się ochronić magią z drugiej dłoni. Sprytnie.

— Czemu ty zawsze głupia rzucasz się z motyką na słońce?! — Czarnowłosa teleportowała się nad zmęczonym już człowiekiem kolejny raz chcąc go trafić, ale on zablokował jej pieść łańcuchem.

— Robię dokładnie takie głupoty jak ty i chronię kurwa rodzinę.!

— A czy ja kiedykolwiek prosiłam cię o jakąkolwiek pomoc?!

Taichi cofnął się kawałek obserwując obie kobiety. Ledwo stały każda z nich jest uszkodzona, a on dalej stoi bez zbytniego szwanku i jeszcze się kłócą. Jakim sposobem te kobiety dalej żyją?!

— Nie musisz mnie prosić bym ci pomogła i dobrze o tym wiesz — Żeńska Melancholia zacisnęła wargi czując jak jej policzki robią się czerwone. To krępujące jak oni są dla niej mili po tym wszystkim co się wydarzyło.

— Oj przymknij Osaka — Spojrzała do tyłu nie widząc już dyrektora. Nerwowo rozejrzała się po pomieszczeniu i w tym czasie niebieskowłosa zdążyła do niej dolecieć zaraz siadając na czterech literach. Moc Presciuta powoli zaczynała słabnąć i czuła to po przez zniknięcie oręża — zniknął..?

— Musiał uciec.. — I w sumie dobrze zrobił bo cholera wie ile czasu dałyby radę go atakować. Raimei spojrzała na siostrę lekko się skrzywiając widząc zranioną twarz, więc zaczęła grzebać w kieszenie wyciągając opaskę z wcześniejszego opatrunku oraz wacik — masz powinno wytrzymać dopóki się nie zregenerujesz.

— Czy to nie twoja opaska z ręki? — Widząc jak dziewczyna wzrusza ramionami westchnęła i spojrzała zaraz na wacik — zaraz... Wacik w pandy?!

— Innego nie mam — Słysząc odpowiedź Mutsuko zacmokała. Lepsze to niż nic. Zawiązała sobie opatrunek na twarzy po czym wyciągnęła dłoń do zdziwionej Osaki — co ty w sumie robisz?

— Nie zanosi się na to byś mogła chodzić, a o lataniu o własnych siłach nawet nie wspomnę. Więc pomogę ci iść — Daisaki mówiła to na jednym wdechu przez co musiało to być dla niej naprawdę ciężkie by to powiedzieć — ruszaj się nie mamy na to całego dnia, a no i nie myśl, że ci podziękuje za wcześniejszy ratunek, bo bym sobie sama poradziła.

Jasne. Żeńskie Lenistwo uśmiechnęła się z wdzięcznością, a Mutsuko odwróciła zawstydzony wzrok czując jak pieką ja policzki. Nawet w najśmielszych snach nie spodziewała się, że do tego dojdzie.

________________

Mahiru nerwowo podrapał się po głowie rozglądając po zniszczonym korytarzu. Mieli jak na nich dość sporo szczęścia, bo stworzenia jakie trafili nie były zbytnio niebezpieczne, lecz osobiście wolałby już wyjść z tego kompleksu.

— Drodzy państwo po prawej mamy chujnie — Znudzona i zrezygnowana Yuki pokazała na stertę ciał po prawo z którą musieli się uporać by później pokazać na lewo, gdzie leżała kolejna ich część — po lewej chujnia i nie uwierzycie, ale na wprost też mamy chujnie.

— Nie odnosisz wrażenia Kuro, że im bardziej Yuki dorasta zaczyna swoją ironią jak i językiem przypominać Raimei?

— Cóż... Genów nie oszukasz — Servamp wzruszył ramionami także patrząc na idącą z przodu blondynkę — ale bardziej bym obstawiał na wpływ Lizzy. Wyobraźmy sobie, co by było jakby to Rai była jej Servampem.

Zapadła chwilowa cisza i obu chłopców przeszedł dreszcz na to wyobrażenie. To by był bardzo destrukcyjny duet. Nie ma co. Wampirzyca nagle się zatrzymała spoglądając w prawo, co także uczynili chłopcy. Shirota przeczuwając kolejne nieposkromione stworzenie przyzwał swój oręż zaciskając go mocno w dłoni. Od sytuacji, kiedy złączył się z popiołem sam zauważył duże zmiany nie tylko w swoim ciele, ale także zachowaniu. To co najbardziej go przerażało nastolatka iż jego chęć ochrony odrobinę się przekształciła. Teraz nie miał zbytnich oporów by zabić zbyt upierdliwe stworzenie, które z chęcią zrobiło by sobie z niego obiad.

Wyciągnął lewą dłoń w stronę zrezygnowanowanego Sleepy Asha, który już czuł kolejne nadwyrężanie kręgosłupa na co całkowicie nie miał ochoty. Jakie naszło zdziwienie całego trio, gdy przed nosem Inaby pojawiła się giwera na której końcu stał Yumikage.

— Och... To wy.. — Cholera wiedziała czy mówił to bardziej do nich, czy do siebie, ale zaraz blondyn odwrócił głowę do tyłu nie opuszczając broni — to Mahiru i Servampy! Możecie wyjść.

Brew niebieskowłosego unosiła się coraz wyżej widząc wychodzące osoby, gdzie każde z nich nie wyglądało najlepiej.

— Opuść idioto już te broń z jej nosa.. — Brwi Lizzy nerwowo zadrżały, a mężczyzna dopiero teraz zdał sobie sprawę ze swojej głupoty. Opuścił broń, a Foster złapała spojrzenie zdziwionego Shiroty — nie patrz tak na nas Mahiru, gdy otworzyłam więzienia byliśmy na jednym z niższych pięter. Cud, że w ogóle żyjemy.

Nastolatek przełknął ślinę. Słyszał kiedyś od Kamyi, że na każdym z pięter trzyma się niebezpiecznych osobników, a im niżej tym gorzej.

— Spotkaliście Tsurugiego?

— Nie. Walczy z Hoshim — Blondynka słysząc o swoim bracie zapowietrzyła się. Przecież Hoshi jest jak Raimei! Prędzej da się zabić niż skrzywdzi czarnowłosego. Zwłaszcza, że już go zna z tej naprawdę łagodnej strony. — próbujemy się do nich dostać, ale sami widzicie. A co wy tutaj robicie?

— Zobaczyliśmy w agencji zwiększoną ilość magii. Raimei i Mutsuko szukają Toumy — Oczy Tsuyukiego otwierały się coraz szerzej słysząc znudzony głos Lenistwa. Daisaki w agencji, a on mówi to tak spokojnie?! — Presciute ma zająć się magicznymi stworzeniami o ile da radę powstrzymać te dziką rebelię. A my..

— Zaraz.. Kim jest Presciute? — Junichirou popatrzył na każdego z osobna. Nie znał tego człowieka. Rudowłosa poprawiła niesforny kosym i obejrzała swojego towarzysza od góry do dołu.

— No smokiem debilu. Kuro kurwa jak to Presciute tutaj jest? To on wytrzeźwiał?

— Powiedzmy, że Raimei bardzo szybko ustawiła go do pionu — Yuki zachichotała nerwowo przypominając sobie jak wampirzyca użyła dziwnego gwizdka i smok jak na zawołanie pojawił się wśród nich.

______________

Hoshi biegł z czarnowłosym przez rozwaloną agencję starając się unikać magicznych stworzeń ze względu na stan wampira. Servamp ledwo nadawał się do chodzenia i tylko cud sprawiał, że dalej daje radę poruszać się w swojej ludzkiej formie. Wpadli do pomieszczenia treningowego i Tsurugi zaczął barykadować drzwi.

— Jakim sposobem, że do ciężkiej cholery zostały otwarte więzienia?!

— Jakby to powiedzieć Lizzy miała nacisnąć guzik w razie kłopotów — Niski wampir zaśmiał się nerwowo pocierając po zakrwawionym czole — tyle zapomniałem jej dodać, że to od więzień, bo wtedy na pewno by tego nie użyła.

— Czy ty jesteś pierdolnięty?! — Przecież to otwierało wszystkie więzienia! Owszem podczas drogi tutaj dowiedział się o Toumie jak i o tym, co oni tutaj robią. Ale wypuszczać te stwory?! — pomyślałeś przez chwilę, że to my ich wsadziliśmy?! Przecież pierw zeżrą nas!

Yoda mruknął tylko do siebie coś pod nosem i wywalił się plecami na podłogę. Musi trochę odpocząć. Tak. Zregeneruje się i wszystko naprawi.

— Daj mi chwile bym do siebie doszedł i posprzątam.

Brew Kamyi uniosła się do góry i westchnął zdenerwowany. Jaka chwila.. Przecież czarnowłosy wygląda naprawdę źle i mu by się przydała ingerencja Layli. Odszedł od drzwi i przysiadł się do Zazdrości siadając po turecku.

— Bardzo uszkodziłem Raimei..?

— Nic szczególnego. Trochę do niej postrzelałeś jak do kaczki — Słysząc głos czarnowłosego chłopak jeszcze bardziej się nachmurzył. Wiecznie przynosi problemy — ej Tsurugi nie przejmuj się tak. kończyny odrastają serio.

— Nie rób z siebie głupszego niż jesteś dobra? — Wampir podźwignął się do pozycji siedzącej obserwując z zainteresowaniem chłopaka. Zaraz po tym odrobinę przechylił głowę wyglądając przy tym niczym szczeniak. On naprawdę się nie przejął się tym, że prawie mu zastrzelił siostrę!? — zamiast mi przywalić, co wcześniej byś zrobił teraz sobie spokojnie siedzisz i stwierdzasz, że wszystko jest w porządku? !

— A co mi da, że dam ci po gębie skoro nawet sam nic nie pamiętasz? Za pranie mózgu to ja się nie znęcam. Zresztą.. Shade prawie cię sprała — Słysząc imię wampirzycy po plecach Kamyi przeleciał dreszcz przypominając sobie psychodeliczne spojrzenie kobiety. Musiał mieć naprawdę szczęście, że jest w jednym kawałku — pewnie gdyby Sakuya nie był taką ciapą i nie dałby ci uciec mógłbyś oberwać, ale...

— Dobra daj już sobie spokój — Czarnowłosy jest tak samo chujowym pocieszaczem jak Kuro, więc chyba jakby we dwójkę mieli kogoś pocieszyć to już by było wiadomo skąd tylu samobójców. — jak tylko stąd wyjdziemy zniknę wam z oczu. Może zajmę się czymś normalnym.

Brew Yody uniosła się do góry. A temu, co odpierdliło? Owszem mówił mu po drodze, że zerwał kontrakt z The Mother i własny pies nie mógł patrzeć na jego ryj, ale to przecież nie była jego wina. Servamp przysunął się bliżej Kamyi zaczynając go stukać po głowie.

— Yoda, co ty odpierdalasz..?

— Tak jak myślałem. Głuchy dźwięk. Wszystkie komórki poszły w pizdu — Co..? Kamyia zrobił się czerwony widząc jak Zazdrość jest blisko niego. — Sprawdzam na jakim stopniu głupoty jesteś — Servamp nachylił się i Tsurugi pierwszy raz się mu przyjrzał widząc szramę idąca przez jego oko — potrzebujemy cię inaczej bym nie dawał z siebie robić worka treningowego.

Patrząc na dwuznaczność aktualniej pozycji brzmiało to naprawdę dziwnie. Prawie jak jakieś gejostwo. W drzwi zaczęło coś skrobać i uderzać, a Servamp zacmokał niezadowolony. Zawsze coś musi przeszkadzać. No cóż. Czas posprzątać.

— Zresztą nie jesteś taki zły jak od początku myślałem — Hoshi uśmiechnął się szeroko odsuwając i dopiero teraz mężczyzna zaczął oddychać. To było zdecydowanie za blisko. Wampir wstał podchodząc do zabunkrowanych drzwi.

— Hoshi.. — Servamp odwrócił się w jego stronę patrząc pytająco.

— Dziękuje.

— W sumie nie masz za co. Ale... Następnym razem się tak nie zapowietrzaj. Wiem, że ci się podobam — Yoda wysłał mu buziaczka, a czerwony Kaymia podskoczył na swoimi miejscu mając wrażenie, że zaraz płonące policzki wypalą mu twarz.

— Nie dokładaj sobie! Ty mały, bezczelny i perwersyjny wa...

W tej samej chwili walnęły kolejny raz drzwi wywalając meble, a Hoshi zdążył się tylko uchylić jak biurko przeleciało mu nad głową. Kamyia niestety nie miał tyle szczęścia i klamka od mebla uderzyła go w twarz.

— Ile razy kurwa można pukać... — Presciute przeszedł przez pomieszczenie zapalając czwartego papierosa w buzi zrzucając z siebie resztki jakiegoś stworzenia. Mimo bólu szczęka Tsurugiego prawie uderzyła o ziemię widząc blondwłosego chłopaka. A raczej jego rękę. Widząc, że lider wygłodniałych psów w ciszy go obserwuje spojrzał na niskiego wampira — przez ciebie musiałem się nagimnastykować, bo Osaka by mnie zżarła.

— Użyła gwizdka co miśku?

— Ta. Powiem ci straszna kobieta. Mam wrażenie, że im starsza tym straszniejsza jest — Servamp zachichotał zaś czarnowłosy patrzył na dwójkę osób w ciszy — do tego te stworzenia wcale nie chcą sobie pomóc i by się tutaj dostać wyrżnąłem większą część w pień. Nie lubię na kacu zabijać..

— Chociaż potrafisz ich trafić — Czarnowłosy odwrócił głowę w stronę siedzącego mężczyzny i pokazał do tyłu palcem — tego się bać nie musisz. On jest po naszej stronie. To Pimpek.

— Presciute. Nigdy się nie nauczysz — Smok zbytnio się nie przyjmując wyciągnął puszkę otwierając ją szybko pijąc.

— Nie zwracaj na to uwagi. On nawet po pijanemu jest prawie jak trzeźwy.

Oczy Kamyi otwierały się coraz szerzej. Gdzie on kurwa wylądował?!

____________

Reszta grupy szła przez korytarze oglądając zniszczenia. No cóż ktokolwiek szedł tędy mógł robić za dobrego rodzaju kosiarkę. Wszystko wycięte w pień. Dosłownie.

— To obrzydliwe — Yuki skrzywiła się widząc wiszącą głowę orka na jednym z reflektorów z pustym oczodołem. Była bliska wymiotów jak zobaczyła, że oko wisiało sobie na nerwie zwisając z oczodołu. Wrzasnęła zamieniając się w jeża chowając w kurtce zdziwionego Kuro — rzygnę. Jak Boga kocham rzygnę!

— Tylko nie w moją kurtkę, bo Raimei mi na pewno tego nie upierze..

— Miej jaja Inaba, bo mi tylko wstyd przynosisz — Lizzy przewróciła znudzona oczami czując jak przychodzi ją lekki dreszcz na widok jeża — i wyłaź z pod kurtki Kuro inaczej powiem Lawlessowi, że obmacujesz swojego szwagra.

— Jesteś potworem!

— Nie bez powodu nazywam się Foster.

Shuhei ignorując kobiety podszedł do windy stukając w metal. Ku jego zadowoleniu usłyszał echo i odwrócił się do reszty.

— Mamy Szczęście. Winda spadła, więc po drabinie powinniśmy się spokojnie dostać na górę — Zebrani popatrzyli po sobie. Przecież agencja jest głęboko pod ziemią i mają tyle wspinać się po drabinie?!

— A co z Yodą?

— Zostawimy tutaj dziewczyny?

— Pojebało cię do reszty brązowowłosy debilu, że wespnę się po tej drabinie? Co ja kurwa strażak jestem?

— O tego niskiego debila nie ma co się martwić. Głupi mają szczęście i na pewno żyje. A my lepiej wynośmy się stad zanim napadną nas kolejne stworzenia. — Tsuyuki poprawił okulary słysząc niezadowolone prychnięcia — co do Raimei. Jest z nią Mutsuko, więc na pewno będzie cała.

— Ruszajcie, że ten tyłek!

— Nie jestem jego facetem pijaczy smoczysynu!

Wszyscy odwrócili głowy widząc wychodząca z cienia trojkę. Hoshi jak i Tsurugi wyglądali jakby przeszli przez tor przeszkód, za to Presciute będący znowu w swoim pijackim upojeniu opierał się o czarnowłosego stukając go raz po raz puszką.

— Wiesz ja nic do waszego związku nie mam. Nawet go błogosławię — Co drugie słowo czkał, a biedny czerwony Kamyia próbował się uwolnić z jego macek. No cóż chociaż wrócił do swojego dawnego ja — ale pamiętaj nie robię za smoka pociągowego na waszym ślubie.

Czyżby ominęło ich coś podczas tej całej szopki? Mahiru chciał się już odezwać, gdy z drugiego korytarza wyszła dwójka wcześniej wspomnianych wampirzyc. Brwi wszystkich uniosły się do góry widząc Daisaki przytrzymującą Osakę, ale chyba najdziwniejszy z tego wszystkiego był opatrunek w pandy na oku kobiety. Czarnowłosa uniosła głowę widząc wszystkich.

— Więc widzę wszyscy w komplecie.

Zadowolony Hoshi ignorując resztę przeleciał do ósmej siostry patrząc na pierwszą, co także zrobił Kuro. Stając prawie, że blisko żeńskiej Melancholii.

— Jak dobrze, że nic wam nie je...

— Słyszałem, że napiłaś się krwi Pimpusia! Dobrze wyglądasz siostrzyczko! — No cóż chyba nikt oprócz Yody nie miał takiego zdania, bo kobieta była blada jak śmierć — ja przy pierwszej akcji się zrzygałem.

W tej samej chwili kobieta zwymiotowała pierw krwią po czym, gdyby nie szybka reakcja Mutsuko wylądowałaby we własnych wymiotach mdlejąc.

— A no i właśnie zemdlałem — Shirota złapał ssie za głowę nie spodziewając się takiego obrotu sytuacji. Zaś pijany blondyn zachichotał.

— Mówiłem, że alkohol ma różny wpływ na wampiry i pić trzeba umieć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro