Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 60 Wszystko w jak najlepszym porządku


Lizzy zaciskając w dłoni kij bejsbolowy zajrzała do środka. Sala tronowa niczym się nie różniła od tych, które często widywała na obrazach — no w tej może zamieszkała jakaś pieprzona królowa śniegu.

Widząc, że nic się na nią nie rzuca odetchnęła z ulgą powoli wchodząc do pomieszczenia. Przezorny zawsze ubezpieczony, więc dalej ściskała broń w dłoni. Skoro jej ojciec przeżył tyle razy to tylko chuj jeden wie czy zaraz znowu jej skądś nie wyskoczy, a tego wolałaby uniknąć. Przeszła na środek sali i obejrzała się dookoła siebie.

— Raimei?! Mutsuko!?

Myślała, że obie będą gdzieś tutaj w końcu ta maź nie wciągnęła ich do innego wymiaru... Tak? Może powinna poszukać chłopców i im o tym powiedzieć? Tak to by było najrozsądniejsze wyjście. Miała się już zawrócić i iść tam, gdzie planowała. Gdy w pomieszczeniu zaświeciło światło i szybko odwróciła głowę w stronę tronu. Otworzyła szerzej oczy, kiedy światło opadło i zobaczyła całą ósemkę strażników i Mahiru, gdzie była pewna nie powinno go być.

— Lizzy!

— Lizaczek!

Mina rudowłosej z szokowanej zmieniła się w wściekłą i pokonała szybko schody ignorując swojego wampira złapała Osakę za przód kurtki.

— Ja się kurwa o was martwiłam, a wy sobie rodzinne wycieczki urządzacie?!

— Ekhem... wygraliśmy... ekhem — Słysząc głos Mutsuko spojrzała na nią z niedowierzaniem i z powrotem na wampirzyce trzymającą kulę. Pełną kulę.

— Kiedy wy...

— Gnojek jest zamknięty na wieczność! — Hoshi skakał dookoła nich niezbyt się przejmując zniesmaczoną miną Blau, bo przez chwilę się potknął prawie spadając ze schodów — tym razem nie wyjdzie!

— Powinniśmy się stąd jak najszybciej wynosić — Elise poprawiła monokl rozglądając się po pomieszczeniu — jeśli udało nam się zamknąć króla możliwe, że jego świta też została zniszczona.

Niebieskowłosa miała już potwierdzić słowa siostry, kiedy poczuła, jak robi jej się niedobrze i usiadła na ziemi. Dawno nie brała leków od Akiry i teraz to uczucie dawało jej aż za nadto znać. Wcześniej była zbyt skupiona na walce by zwymiotować, ale teraz mało od tego brakowało.

— A ty co tak siadłaś...? Odpoczniesz sobie w domu.

— Wal się Ichita.. Chcesz to zwymiotuje na ciebie...

— Trzeba było się zabezpieczać, a nie mnoż.... — Nie dokończył, bo poczuł na sobie mordercze spojrzenie czarnowłosej. Wszystkiego się spodziewał, ale niezadowolonej Daisaki, bo zwraca się źle do Raimei to już rzadkość.

— To nie jest zabawne... Czuje się jakby przejechał po mnie tramwaj... Mahiru podasz mi ze swojej torby ten obrzydliwy napar...? Akira mówiła, że ci tam wsadziła.

Brązowowłosy uśmiechnął się zaczynając grzebać w przedmiocie słysząc, co jakiś czas głos Blair'a. Cóż wygrali... Ale widać towarzysza w głowie będzie już miał na zawsze. Myślał, że jak pokonają Caesar'a to jego brat także zniknie. Widać nie można mieć wszystkiego.

— Poczekaj aż się urodzi to dopiero będzie zabawnie — Foster zaśmiała się złowieszczo widząc jak kobieta zaczęła się podnosić z ziemi lepiej już wyglądając po naparze. — to nie będzie zwykłe dziecko, a magiczny podlotek! Będziecie z Kuro mieli przesrane!

Po tych słowach wybuchnęła głośnym śmiechem, a o dziwo zawtórowało jej parę Servampów. Żeńskie Lenistwo pokręciło zrezygnowanie głową doskonale wiedząc, że Pani jej siostry ma rację.

— Cóż oby twoje także było takie "magiczne" że wyjdzie ci to bokiem i to jak najszybciej.

Dopiero po chwili do niebieskowłosej dotarło, co powiedziała i przerażona spojrzała w dół. Kula zamigotała różnymi kolorami po czym zgasła, a reszta popatrzyła na zszokowane kobiety, bo Raimei dalej przyglądała się przedmiotowi wyraźnie przerażona wiedząc, co właśnie zrobiła.

— Jesteś pewna Osaka, że nie ma między tobą, a Yodą pokrewieństwa? Jesteście tak samo durni — Mutsuko mimo wszystko starała się zachować powagę, a i tak ciężko jej to szło widząc miny dziewcząt. Usta machinalnie układały się jej w szeroki uśmiech.

— Oszalałaś wampirze?! — Rudowłosa chciała ją złapać kolejny raz za przód kurtki, kiedy między obie wszedł Shirota rozkładając ręce w geście obronnym. Może i by to coś dało, ale Lizzy była tak wściekła, że chciała się rzucić także na nastolatka. Hoshi w ostatniej chwili wyczarował łańcuchy zatrzymując kobietę w miejscu.

Niebieskowłosa westchnęła zrezygnowana i spojrzała na najstarszego brata, który puścił jej oczko. Miała nadzieję, że już nie przyciągnie problemów. Dopiero co wyszła z jednych, a właśnie się wepchała w drugie.

______________________

Kuro z miną cierpiętnika patrzył na słońce, które wyglądało jakby planowało ich wszystkich usmażyć. Zaraz po tym spojrzał w prawo na swoją żonę, która spała oparta o niego na lotnisku. Zresztą nie tylko ona spała, bo reszta strażników robiła to samo.

— Przy dobrym szczęściu niedługo powinien być nasz samolot! — Ucieszony Lawless usiadł naprzeciwko brata patrząc na śpiących osobach — jaka cisza... Co?

— Aż przerażająca... — Reszta osób, która nie spała zostawiła ich z nimi by potem wrócić już typowo na lot.

— Spokojnie naładują im się baterię i znowu będzie afera — Tsurugi zaśmiał się perliście krzyżując za sobą dłonie i opierając się o plastikowe krzesło — zużyli dużo energii by zamknąć ducha z powrotem w kuli.

— A właśnie! — Blondyn zaczął grzebać w kieszeni wyciągając zaraz z niej małą kopertę i podając ją w stronę najstarszego brata — Chared prosił by dać to siostrzyczce. Może jak to przeczyta zrozumie więcej z tego, co się wydarzyło niż ja i Licht.

Niebieskowłosy niepewnie spojrzał na kopertę, ale wreszcie sięgnął po nią chowając do wewnętrznej strony kurtki. Da jej to w momencie, kiedy wszystko się uspokoi. Na razie zmierzają w dobrym kierunku, bo duch nie zdążył zniszczyć, więc nic nie trzeba było sprzątać.

_______________

Mahiru spojrzał z wyrzutem na swojego pierwszego Servampa, który w postaci kotka przysypiał na stole wyraźnie nie mający ochoty pomagać w przygotowaniach do zabawy.

— Kuro dopiero, co została położona czysta serweta...

— A czy ja jestem brudny...? Siedziałem pod prysznicem godzinę na pewno mam czyste łapki.

— Pewnie i nie byłeś sam. Osaka na pewno wyszorowała ci to i owo — Twarz Shiroty zrobiła się czerwona słysząc głos popiołu — jak myślisz Shirota? Reszta się spóźnia może robili to samo, co twoje wampiry?

— Zamknij się Blair — Sleepy Ash w milczeniu obserwował swojego Pana, który robił się coraz bardziej czerwony. Biedny brązowowłosy musiał dalej użerać się z Popiołem i teraz pewnie słyszał dużo ciekawych historii. Nie chciał by być na jego miejscu, ale musiał przyznać jedno... przy czarnowłosym jego Eve zrobił się bardziej rozrywkowy.

Drzwi otworzyły się szerzej przez które wleciał Hugh trzymając z Elise wielką wazę z ponczem. Wampiry zgrabnie położyli ją na stole otrzepując dłonie.

— Niedługo powinna przyjechać Lizzy z Licht'em.

— A właśnie! Patrzcie chłopcy — Mahiru popatrzył z niebieskowłosym w stronę, którą pokazywała Stevens, a dokładniej jej czerwony telefon. Kobieta z prawie, że jadowitym uśmiechem przesuwała zdjęcia i gdy tylko Męskie Lenistwo przyjrzał się dokładniej zobaczył Lawlessa w towarzystwie Inaby w dość dwuznacznej sytuacji.

— Ich też śledziliście...?

— Cóż. Was dwoje jest już razem. Musiałam znaleźć nowy cel do plotek — Czarnowłosa klasnęła w dłonie nie pozbywając swojego brutalnego uśmieszku, przy czym męska Pycha uśmiechnął się rozkładając dłonie. Co by nie powiedzieć Pychy i ich wszędobylstwo wymieszane z ciekawością nigdy się nie zmieni.

— A gdzie jest Raimei panowie? — Hugh poprawił swój monokl, który zjechał mu na twarz i rozejrzał się po osobach w pomieszczeniu.

— Czyta list od Willmonów — Kuro skrzywił się nieznacznie. Nie chciał jej przeszkadzać w tym momencie, bo wiedział jak to ją rozprasza. Zresztą i tak była na niego zła, że tak z tym zwlekał. W końcu od walki minęły trzy miesiące. Miał nadzieję pokazać jej to dopiero po urodzeniu ich dziecka, ale widząc jaka wściekła czasami chodzi Anzu nie radząc sobie z bliźniakami stwierdził, że lepiej będzie dać jej to zanim czekają ich nieprzespane noce i sparingi w pogoni za dzieckiem. Może dziękować Bogu, że będzie miał "jedno" dziecko niż jak tamci dwójkę.

Co zabawniejsze ojcowskich odruchów dostał Tsubaki i czasami potrafił kłócić się z Usami o to jak powinno się dbać o dzieci. Berukia niezbyt się tym przejmował twierdząc, że dzieci same się wychowają. Raz nawet zostawił je z Dudkiem i Servamp chciał je nakarmić tyle wpadł na tak genialny pomysł ze zmiksowaniem hamburgera oraz polaniem go szczyptą krwi.

— Jesteśmy! — Z korytarza już było słychać głos Lizzy i zaraz w pomieszczeniu pojawiły się rude włosy, a w ślad za nią jej Servamp niosący w dłoni siatkę z jak pobrzękiwało alkoholem.

Co słychać po tylu miesiącach u Foster oraz jej wampira? Kobieta po sytuacji z kulą zaczęła bardziej na siebie uważać i z przerażeniem brązowowłosy dowiedział się o nowych środkach antykoncepcji — Licht go nawet pytał, czy coś wie na ten temat, jednak Shirota jak i reszta byli bardzo małomówni. Cała grupa obiecała Lizzy, że to co się stało w zamku zostaje w zamku. O zgrozo Mutsuko także czuła się niepewnie, kiedy wściekłe zielone oczy spojrzały w jej stronę, gdy milczała.

Yuki od dłuższego czasu spotyka się z Lawlessem. Może nie jest to dosadnie powiedziane, ale niebieskowłosa wyglądała jakby wszystko wiedziała. Zwłaszcza ich przekomarzanie przy czerwonej Inabie.

— Zaczynamy imprezę! — Męska Chciwość wskoczył do pomieszczenia podrzucając przekąskami prawie wpadając na Todorokiego. Chłopak odwrócił się zmierzając swojego wampira wściekłym wzrokiem i nim ktokolwiek zareagował Hyde przeleciał przez pół sali lądując w ponczu, który dopiero co przyniosły Pychy.

— A wy widzę dalej zachowujecie się jak plebs — Misono zacmokał zaglądając do sali widząc jak wampir przelatuje i wpada we wcześniej wspomniany napój.

Mahiru westchnął zrezygnowanie widząc kolejne miejsce do sprzątania. Jak oni mają zdążyć jak oni zamiast pomóc robią jeszcze więcej bałaganu?

___________

Raimei siedziała na łóżku oglądając kopertę. Tak bardzo nie chciała wierzyć, że Willmoni zginęli by chronić ich. Na początku zostali zniszczeni, bo grozili ich życiu, ale teraz...? Westchnęła zmęczona. Najgorsze, że była na męża, a tak naprawdę powinna na siebie. Sleepy Ash chciał ją chronić — widziała jak powoli wymykał się z pokoju. Musiała mieć naprawdę przerażoną minę.

— Długo jeszcze się będziesz modlić do tego listu...? — Drgnęła słysząc znajomy głos i spojrzała w stronę wejścia z ogródka widząc w wejściu Mutsuko opartą o ścianę. — wszyscy już są i czekamy tylko na ciebie.

— Zwłaszcza ty co?

— Cóż... Nie mam co kłamać prawda? — Daisaki odbiła się od oparcia i podeszła do łóżka siadając na jego końcu — dalej cię nie trawię, ale jest to już mniej nienawidzące uczucie niż na początku.

Kobieta uśmiechnęła się w jej stronę przez co czarnowłosa zrobiła się lekko czerwona. Zawsze krępowało ją okazywanie uczuć i przy narzeczonym też tak było... Chciałaby chociaż raz go jeszcze zobaczyć. Nawet mała pieprzona chwila...

Osaka obserwowała jak żeńska Melancholia zaciska dłonie na kimonie lekko jakby nie chciała okazywać swojej słabości — jednak ona doskonale wiedziała, co jej doskwiera. Chciała spełnić życzenie do jakiego dążyła Daisaki już od dawien dawna — chociaż nigdy nie mogło być ono możliwe.

— Wiesz, że kula nie może cofnąć śmierci, prawda...?

Czarnowłosa spojrzała na nią zdziwiona widząc jak żeńskie Lenistwo nie zmieniając pozycji dalej się łagodnie uśmiechała. Wyglądała dość... dziwnie. Nawet odnosiła wrażenie, że im bardziej zbliżała się do końca ciąży była bardziej emocjonalna.

— Wiem... Ale nawet chwila iluzji by wystarczyła. Chciałabym wiedzieć czy tam, gdzie jest to jest mu dobrze.

— Osoby, które kochamy zawsze z nami zostają. Nie ważne, gdzie pójdziemy. Co się wydarzy. One będą tam z nami.

— Tak wiem. Bo je pamiętamy... Błagam cię Osaka, każdy zna te śpiewkę.

— Ale on zawsze z tobą jest. Widzieliśmy go z Kuro ty też możesz go zobaczyć.

Żeńska Melancholia chciała coś powiedzieć, ale Raimei już pewniej złapała za kopertę rozrywając ją. Wraz z kartką wypadło z niej coś jeszcze. Małe delikatne piórko, które już kiedyś widzieli. Kobieta wzięła je w rękę odkręcając także list.

"Dzięki za wszystko, zrób z tego dobry użytek Rai!"

— Dzięki...? I tylko tyle...? Zawsze wiedziałam, że oni są popierdoleni — Daisaki westchnęła zrezygnowana. Oczekiwała jakiś wyjaśnień — i na co nam to pióro? Przecież to już do niczego się nie zda. To jest słabsze od mocy ducha.

A więc wiedział. Wiedział, że ona i Kuro byli wtedy w jego czasach jak została zniszczona wioska. Usłyszała cichy mruk swojej mocy i uśmiechnęła się szerzej. Popatrzyła na Mutsuko wyciągając dłoń w jej stronę.

— Spełnię twoje życzenie tylko chwyć moją dłoń.

Czarnowłosa pierw zamrugała wyraźnie zdziwiona nagłą zmianą, a potem spojrzała na jej dłoń nie ufnie.

— Zaufałaś mi już nie raz. Zaufaj i ten.

— Ufałam ci, bo miałam w tym swój interes, a ty jak i reszta naszego rodzeństwa jesteś łatwowierna jak owca.

— Więc pomyśl jeszcze raz, że masz w tym interes i zaufaj owcy.

— Jesteś pojebana... — Kobieta westchnęła, ale widząc ponaglające spojrzenie dziewczyny złapała ją za dłoń. Wampirzyca wolną ręką pokazała by zamknęła oczy i chcąc nie chcąc spełniła jej prośbę.

Była w ciemnym pomieszczeniu, gdzie stał długi stół. Nigdy tego miejsca wcześniej nie widziała.

— Jesteśmy w mojej głowie — Osaka uśmiechnęła się w jej stronę i obok siostry zobaczyła małą białą pacynkę — przyszła! Możesz już wejść!

Szkarłatne oczy otworzyły się szeroko, gdy drzwi z prawej strony zaczęły się rozsuwać z których wyszedł mężczyzna, którego dawno nie widziała. Właściwie niczym się nie różnił od ich ostatniego spotkania nie licząc dużych długich rogów. Zszokowana popatrzyła na siostrę, która bujała się na swoich butach.

— Mówiłam, że on zawsze jest z tobą. A teraz idź do niego. Nie wiem, ile czasu uda mi się utrzymać to miejsce za pomocą tego piórka.

_____________

Kuro obejrzał się do tyłu słysząc jak otwierają się drzwi od pokoju. Do środka weszła pierw Raimei, a za nią Mutsuko wyraźnie zmieniona na twarzy. Kiedy ich spojrzenia się spotkały kobieta ponownie przybrała swój cyniczny uśmiech i ruszyła w stronę swojej grupy, gdzie już słychać było kolejną kłótnie Tsubakiego z Anzu i kibicującego Mikuniego. Chłopak chyba chciał dostać w gębe — ewentualnie obroni go Yoru.

— I....?

— On wiedział Kuro — Nie musiała mówić nic więcej. Servamp odwzajemnił uśmiech doskonale wiedząc, co chciała powiedzieć jego żona.

— Witaj Osaczko! — Niebieskowłosa uniosła wzrok widząc biegnącą w jej stronę Akirę. Kobieta stanęła za wampirami i ich Panem uśmiechając się szeroko.

— Zaraz... Akira od kiedy ty masz czerwone oczy...?

— Od momentu, kiedy zostałam twoją subklasą!

— Słucham?! — W tym momencie krzyknęła nie tylko ona, ale także Mahiru i Sleepy Ash niezbyt pamiętając by kiedykolwiek do tego doszło.

— No chyba nie myślałaś, że pozbywałam się tej krwi, z której robiłam badania, co? — Nim zdążyła coś zrobić została przytulona przez Kuro z jednej, a Shirotą drugiej, bo Faust tak ich ścisnęła — teraz już zawsze będziemy cudowną szaloną rodziną!

Zszokowana kobieta popatrzyła po reszcie widząc jak połowa zaczęła się śmiać po niedowierzaniu, a zaraz zrobiła to kolejna część sali dołączając do tego Sakuye i Shade. Cóż może nie o takiej rodzinie kiedyś marzyła... Ale teraz...

Teraz wie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro