Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3 Rozwiązanie, które samo przyszło




Raimei uniosła głowę z nad kanapy słysząc pukanie do drzwi. Jęknęła do siebie w duchu zirytowana. Czy nawet, kiedy dostaje kosza musi jej ktoś zawracać cztery litery? Pukanie nie ustawało, więc chcąc nie chcąc wstała z przedmiotu kierując się w stronę drzwi wejściowych. Stając przy nich złapała zamek, a potem za klamkę otwierając na oścież i pierwsze co rzuciło jej się w oczy to wielki biały cylinder.

— Cześć siostrzyczko przyszedłem cię odwiedzić! — Nie czekając na zaproszenie dosłownie wepchnął się do środka oglądając korytarze.

— Mogę wiedzieć, co cię tu sprowadza Hoshi? — Zamknęła drzwi podążając za bratem w głąb mieszkania.

— Nie mogę mieć chęci cię odwiedzić?

— Owszem możesz, ale nie w sytuacji, kiedy miałeś swoje zadanie i planowałeś powrót za... dwa tygodnie? — Zobaczyła ten sam diabelski uśmieszek jaki wampir zwykle posyłał ludziom, gdy szykowało się coś większego — na litość Boską nie uśmiechaj się tak Yoda, bo mam wrażenie, że mam smoka pod mieszkaniem albo inne cholerstwo.

— Słyszałem o sytuacji z Ichitą — No tak. Powinna sie spodziewać, że to miało inne podłoże i pewnie Layla maczała w tym swoje palce — nie pojawiasz sie w agencji od tygodnia.

— Wzięłam sobie dwutygodniowy urlop — Niebieskowłosa wzruszyła ramionami przechodząc obok niego i kładąc się na kanapę — mam prawo sobie wypocząć.

— I wzięłaś sobie to nagle jak Takuda tak się zachował? — Żeńskie Leniswto spojrzało na niego niezadowolone i Zazdrość poczuł iż stąpa po kruchym lodzie. — oboje wiemy, że to nie jest zwykły urlop zwłaszcza pokazuje to ten pieprznik tutaj i ty w szlafroku.

— Yuki wczoraj urządziła sobie domówkę i...

— Kolejny przykład, że z tobą źle — Zdenerwowana wampirzyca wciągnęła powietrze. Czy on właśnie jej zasugerował, że to iż pozwoliła siostrze urządzić domówkę świadczy o jej złym stanie? Owszem miała w poważaniu, co to za domówka dopóki jej dupy nie zawracali. — Jeśli masz na to ochotę odstrzelę tamtemu złamasowi dupę, a potem truchło rzucimy Pimpkowi. A tak w ogóle kazał cię pozdrowić i byś szybko wyzdrowiała. Chyba myśli, że masz ospę.

Brew Raimei uniosła się do góry. Pimpek był kolczastym smokiem mieszkającym w ogródku czarnowłosego. Servamp spotkał go, kiedyś na jednej z misji. Traf chciał iż obaj są tak samo tępi i wrócił z Hoshim do Tokio, a co ciekawsze okazało się, że smok pije lepiej niż nie jeden alkoholik. Pewnie nikt by nawet nie wiedział, że to smok gdyby chłopak im nie powiedział. Mianowicie Pimpek potrafił przybrać ludzki wygląd i co gorsza był całkiem nie kiepski. Ale wystarczy, że się czasami odezwie i cała magia pryska niczym bańka mydlana.

— Od razu śmiertelną — Usiadła na kanapie łapiąc za pilota by włączyć dalej serial, który męczyła odkąd była na urlopie.

— Ty w ogóle sypiasz siostro? — Czarnowłosy usiadł obok niej wpatrując się w ekran, co jakiś czas rzucając w stronę Osaki niepewne spojrzenie. Sińce, które wiecznie ma pogłębiły się jeszcze bardziej — bo patrząc na ciebie teraz bliżej ci do Pandy niż człowieka.

— To jeszcze znajdę sposób by przytyć i będę dobrą atrakcją w zoo.

Zazdrość zachichotał. Zaczyna ironizować to dobrze. Oparł się o tył kanapy zaczynając bawić się wodą w szklance.

— Chcesz siostrzyczko to ja zostanę twoim chłopakiem, wiesz, że cię bardzo lubię.

Niebieskowłosa pijąca właśnie drinka zakrztusiła się płynem i cały napój, który wypiła wylądował na laptopie. Przerażona spojrzała na wampira.

— Yoda ruchasz wszystko, co się da i na drzewo nie ucieka. Prędzej zostane zakonnicą.

Servamp wzruszył ramionami ubawiony na jej uwagę i za pomocą magii ściągnął płyn z przedmiotu zanim zrobi się zwarcie.

— Skoro tak to daj mi sobie pomóc jako bratu. Poprosiłem Shibaromów by przynieśli tyle pizzy, alkoholu i lodów ile dadzą unieść! Zrobimy sobie piżama party!

Widząc szeroko uśmiechniętego wampira sama odwzajemniła uśmiech, którego nie widać było u niej od tygodnia. Powinna się spodziewać, że po wszystkim, co przeszli będzie chciał jej pomóc. Wyciągnął telefon chcąc zadzwonić po resztę wampirzego rodzeństwa.

— Czemuście tacy upierdliwi?

— Bo jesteśmy rodziną, a rodzina o siebie dba, prawda? — Żeńskie Lenistwo uśmiechnęła się na wzmiankę wampira czując się już o niebo lepiej. Rzeczywiście Lepiej mieć rodzinę. Wampirzą ale zawsze rodzinę.

__________

Kuro wyszedł z pod prysznica wycierając się ręcznikiem, który, gdy tylko założył koszulkę wylądował na jego glowie. Złapał za krótkie spodenki szybko na siebie wsuwając i wyszedł z łazienki, gdzie na korytarzu panowała już prawie, że Egipska ciemność. Mahiru cicho pochrapywał na kanapie przy cicho włączonym telewizorze i Servamp zerknął na zegarek. Było dwadzieścia po dwunastej. Gdzie ta baba sie podziewa?

— Ona chce mnie wykonczyć.. — Od początku nie był przekonany, co do puszczenia wampirzycy samej na spotkanie z siostrą. Właściwie Raimei nigdy nie widziała się z nią sama I zawsze, któreś z nich jej towarzyszyło. Ale dzisiaj oczywiście wymyśliła sobie by lepiej nie narażać Shuhei'a na większe problemy, bo tamten psychol możliwe, że już zajął kamery. By nie widział zbyt dużo osob kręcących się obok Tsubakiego i jego świty. Jasne... TYLE, ŻE TO JĄ WIDZIAŁ W AGENCJI, WIĘC TYM BARDZIEJ BĘDZIE TO PODEJRZANE! Baby są czasami naprawdę tępe..

Usłyszał kręcenie w zamku by zaraz poruszyły sie drzwi otwierając na oścież przez które weszła niebieskowłosa. Nawet nie nazwał by tego wchodzeniem, a skradaniem. Cóż patrząc na godzine jak i fakt, że Shirota dzisiejszego ranka ma egzamin semestralny jest to całkiem zrozumiałe. Gdy tylko przymknęła drzwi i ściągnęła z siebie szalik, buty oraz kurtkę chciała szybko przemknąć korytarzem do pokoju, ale zobaczyła stojącego Servampa.

— I jak rozmowa?

Żeńskie Lenistwo pokazało tylko ręką by poszedł do sypialni. Przewrócił znudzony oczami odwracając się i wchodząc do ich pokoju. No cóż chociaż wie, że wróciła w całości. Rzucił przemoczony ręcznik na krzesło po czym sam usiadł po turecku na łóżku czekając, aż kobieta wejdzie do sypialni. Po paru minutach złapał za konsole leżącą na szafce nocnej i zaczął grać w pierwszą lepszą grę jaka rzuciła się w jego oczy.

Gdy właśnie przechodził kolejny poziom uniósł wzrok jak klamka się ugięła i do środka weszła Osaka, która zanim pojawiła się w pokoju musiała jeszcze wziąć prysznic.

— Zmarzłam na kość. Nienawidzę zimy — Odłożyła ubrania na biurko i przeszła łóżko od razu wpadając pod pościel prawie zresztą zrzucając z lóżka siedzącego wampira. — przepraszam. Za mocno pociągnęłam.

Servamp westchnął odkładając konsole i zaczynając pozbywać się ubran, które zresztą rzucał obok łóżka.

— Kuro, co ty w sumie robisz?

— Rozbieram się nie widać? Tobie zresztą też bym radził podobno wtedy szybciej cię ugrzeje.

— Bardzo zabawne. Boki zrywać. Twoje pomysły są coraz bardziej ambitniejsze bym się rozebrała — Niebieskiewłosy uniósł pościel i wszedł pod kołdre mrucząc przy okazji, że jeśli chciałby ją rozebrać to by sam już to dawno zrobił. Kobieta przewróciła oczami czując jak dalej jest jej zimno w diabły. Zrobiła wreszcie to i czym wspominał jej wampir.

W parę chwil znalazła się z powrotem w łóżku, a zadowolony Servamp ją do siebie przyciągnął.

— Jak rozmowa z Mutsuko?

— Wiesz pierwszą część się nasłuchałam jakie są z nas popieprzone pół mózgi, że pozwalamy rządzić temu cytując ulizanemu konusowi, który pewnie widział wampira przez szybę — Brew Sleepy Asha uniosła się do góry — ale druga część była przyjemniejesza..

— Mutsuko użyła słowa pieprzone pół mózgi?

— Nie. Użyła bardziej wyszukanego słowa, ale ja to bardziej uprościłam — Servamp zaśmiał się pod nosem. Powienien się spodziewać, że ona tak powie. Pewnie nawet nie pamiętała zdania jakiego użyła Żeńska Melancholia — ale wracając do tej drugiej części. Mutsuko twierdzi, że poradzimy sobie bez sprzętu C3 wykorzystując stare księgi z Aleksandrii.

— A czy czasem do znalezienia ich właśnie nie potrzebujemy sprzętu? Przecież to właśnie Tsuyuki znalazł ślad pierwszego z ciał w Aleksandrii.

— Mutsuko przeczytała jedną z ksiąg — Niebieskowłosa przeczesała dłonią włosy — według zapisek nasza siódemka może ich wyczuć. Dzielimy podobną magię.. Bylebyśmy trafiali chociaż na mały ślad, gdzie to ciało przebywa.

— Bo to już będzie problemem — Servamp przekręcił się na plecy rozwalając na poduszce i chowając ręce za głową — te ciała mogą być wszędzie i na razie wiadomo o jednym.

Żeńskie Lenistwo lekko się skrzywiło doskonale rozumiejąc do czego bije Servamp. Nawet, jeśli oni mogą ich wyczuć to przecież nie zrobią tego z drugiej części półkuli. Owszem Daisaki nie jest byle kim i na pewno będzie szukać na swój sposób, ale.. To czas jest ich największym wrogiem w tym momencie. Co zrobią, gdy zaatakuje ich duch kuli? Widzieli jego siłę, a teraz, gdy pojawił się także Touma to zaczyna sie wszystko coraz bardziej komplikować. Leżeli w milczeniu dobre parę minut wpatrując w sufit, kiedy usłyszeli telefon dzwoniący ze strony kobiety. Raimei wyciągnęła lewą dłoń łapiącsprzęt i widząc kto dzwoni uniosła zdziwiona brew.

— Rai kto dzwo... — Kuro nie zdążył do końca zapytać, bo wampirzyca włączyła telefon na głośnik wchodząc przy okazji mu w słowo.

— Czemu dzwonisz do mnie tak późno Toru? — Brew wampira uniosła się do góry słysząc dobrze mu znane imię. No tak powinien pamiętać, że zanim wujek Mahiru wyjechał w kolejną delegacje wysępił numer od Osaki. Nie wiedział, co mu bardziej się nie podobało: Że wziął numer akurat od jego żony czy to, że podał powód monitorowania nastolatka. Shirota był już pełnoletni, a oni doskonale sobie radzili we troje. — Mahiru już śpi.

— Wiem, że jest późno i że on śpi. Dzwonię sprawie skierowanej do ciebie i pewnie Kuro będzie też chciał to wiedzieć — Sleepy Ash słysząc swoje imię bardziej przysunął się w stronę aparatu by lepiej słyszeć — wątpię czy doszło to do was wcześniej, ale The Mother się u mnie pojawiła.

— The... Mother..?

— Zaraz.. A co z kontraktem?! Przecież jesteś w Barcelonie! — Niebieskowłosa zbladła przypominając sobie nie przyjemne skutki rozdzielenia z Shirotą. Nie bez powodu starają się zbytnio z nim nie rozdzielać.

— Właśnie z tym problem. On twierdzi, że Kamyia przerwał ich kontrakt — Oba Servampy spojrzały na siebie z szeroko otwartymi oczami by później zwrócić go z powrotem na telefon — nie chciała zbyt wiele mówić oprócz tego, że pojawił się jego opiekun.

— Twierdzi, że jest wicedyrektorem C3 — Czyżby ten zgniłowłosy gnojek już zaczął niszczyć agencje od środka? — Taishi Touma.. Słysześ o nim?

W słuchawce zapadła cisza, która ani trochę nie spodobała się Servampom.

— Muszę usunąć dane o Mahiru z systemu agencji.

— Raimei już o to poprosiła Akirę.

— Wiesz coś o nim, prawda Toru?

— Był... moim kolegą z klasy — Niebieskowłosa kolejny raz spojrzała na męskie Lenistwo słuchające uważnie każde słowo wychodzące z ust mężczyzny — słyszałem także o jego dojściu do C3, jednak nas dwoje rozeszło się w niezbyt dobrych komitywach. Touma... był bezwględny i szedł po trupach do celu wykorzystując do tego słabsze jednostki. Nie spodziewałem się, że jest wicedyrektorem i wierzcie mi jego poziom siły całkowicie różni się od tego jaki widzieliście do tego czasu.

Czyli jednym słowem. Mamy przejebane.

___________

Elise w towarzystwie Hugh'a przemierzała ulice rozglądając się po mieście. Niskim wampirom, gdy tylko obiło się o uszy na temat Taichi'ego dzisiejszego ranka szukali alternatywy, która zastąpi im C3.

— Wytłumaczysz mi czego my właściwie szukamy? — Męska Pycha niepewne oglądał się do tyłu, gdzie zostawiali już Tokio, a przed nimi rozciągał się las. Nigdy nie zapuszczali się w te tereny, a tym bardziej bez Tetsu.

— Czegoś, co ukoi moje wściekłe sumienie — Brew wampira uniosła się do góry słysząc odpowiedź, która Zresztą niezbyt go zadowoliła, lecz niezbyt martwiło to Stevens.

Żeńska Pycha była przekonana, że coś woła ją do lasu. Wolała wziąć ze sobą samego Hugh'a anieżli miała by ryzykować życie nastolatka. Oni dadzą radę w razie wypadku szy bko zniknąć, a z Sendagaya niezbyt było by możliwe. Tyle czemu do cholery jasnej ciągnie ją to aż tutaj?

Czarnowłosy ściągnął monokl zaczynając go czyścić i w pewnej chwili wpadł w plecy Elise. Cudem nie wypadł mu z dłoni monokl i zdenerwowany potarł obolały nos.

— Czemuś się zatrzymała?

— Hugh... Spójrz.. — Widząc bladą kobietę spojrzał za jej dłonią przed siebie tak samo otwierając oczy. Oni sobie chyba z nich kpią.

Przed wampirami stał wielki budynek, który przypominał wierzowiec. Zabawne. Wierzowiec w środku lasu. Oczy Stevens rejestrowały budynek kawałek po kawałku jakby nie wierzyła własnym oczom. Ignorując nawołwania Hugh'a ruszyła powoli przed siebie wyciągając dłoń, którą zaraz położyła na stali. To naprawdę on. To ten budynek.

— Elise..? — Kobieta drgnęła wyrwana z zadumy i odwróciłagłowę w stronę niskiego Servampa. Uśmiechnęła się szeroko. Mimo, że to miejsce powinno wywierać na niej złe wrażenie poczuła jakby sentyment do tego budynku w którym spędziła rok w wampirzej formie jak i jakiś czas w ludzkiej.

— Chyba właśnie rozwiązanie samo do nas przyszło — Że co? — przed tobą właśnie rozciąga się nasza była siedziba. Siedziba Egao.

Że kurwa jasna co?! W środku lasu?! Żeńska Pycha odciągnęła dłoń i pokazując chłopakowi ręką oblecieli budynek kierując się do wejścia. Pojawiło się wiele podklas z tamtego wymiaru, więc nie powinno ich dziwić pojawienie się także budynku. Agencja wyglądała jakby stała tutaj już naprawdę długo, bo została opatulona białym puchem, ale też gdzie nie gdzie wystawały konary.

— Jak myślisz ile to już tu stoi?

— To miejsce jest napędzane magią Hugh. Może stać rok. Dwa. Nawet mniej, a roślinność obrośnie ją tak jakby ten budunek nie był używany od wieków.

Wreszcie po jakimś czasie znalazła drzwi. Wyciągnęła drobną rączke naciskając dobrze jej znany guzik. Drzwi zawraczały po czym zaczęły się przed nimi otwierać. Pierwsze co zobaczyli to podniszczone korytarze i ruszyli przed siebie wchodząc do środka.

— Nie dziwi cię, że nikt wcześniej nie zgłosił budynku w lesie? — Hugh nie był przekonany do tego jak to wszystko się szybko toczy, a oni są w środku tego całego pierdolnika.

— To jasne, że nikt tego nie zgłosił. Jak mówiłam ci wcześniej budynek jest napędzany magią i widzą go tylko osoby, które wcześniej należały bądź należą do tego miejsca — Czyli powinien czuć się wyróżniony do cholery? — jako, że jesteśmy połączeni magią oręża jak i kontraktu to dlatego go zobaczyłeś. Tobias zrobił to by chronić budynek przed.... Przed nieproszonymi goścmi.

— Którymi aktualnie jesteśmy my..

Elise zachichotała zagłębiając się bardziej w korytarze i dwójce wampirów rzuciły się w oczy uchylone drzwi. Nie powinni sami zapuszczać się do tego miejsca i złamali z dziesięć zasad BHP o których zawsze chrzanił Tsuyuki, więc co im da jakby teraz sie cofnęli? Niepewne weszli do środka widząc dużo rozwalonych kartek oraz stojąch mały szary laptop, który od razu rozpoznali.

— To laptop Angusa.

— Też musiał znaleźć to miejsce — Teraz była już pewna. To miejsce będzie idealne i wystarczy namówić resztę by tutaj przyszli, a uda im się doprowadzić budynek do świetnego stanu — chodź trzeba powiadomić resztę to miejsce będzie najlepszym zastępstwem dla C3.

Gdy tylko chcieli się wycofać usłyszeli kroki. Męska Pycha szybko podleciał do Stevens by w każdej chwili ogłuszyć stworzenie czymkolwiek ono jest. Cień robił sie coraz większy, aż wreszcie oboje zobaczyli wysokiego złotowłosego mężczyznę z mocno niebieskimi oczami, a część ust jak i łuk brwiowy oraz uszy zdobiły kolczyki. Ubrany był w koszulkę na którą miał narzuconą kurtkę motocyklową z ćwiekami, skórzane spodnie i wysokie glany. W ustach chłopaka były trzy odpalone papierosy, a w dłoni trzymał butelkę wódki zresztą już lekko upitą.

— Ludzie kurwa, które z was włączyło ten pierdolony alarm? — Spojrzał przed siebie mrużąc oczy widząc dwa niskie wampiry — nie mam kurwa cukierków smarki nie obchodzę Halloween..

— Pre... Presciue?! — Oczy czarnowłosej otworzyły się szeroko na widok postaci. Wszędzie rozpozna tego smoczego kretyna mieszkającego w ogródku Yody.

__________

Lizzy przekładała naczynia z suszarki do szafek, kiedy usłyszała kroki na schodach. Uniosła wzrok do góry kręcąc z niedowierzaniem głową. Co tam jakieś stado prosiąt przemyka czy co? Nagle w drzwiach stanął Tsurugi uśmiechając się szeroko przez co brew Foster zadrgała. A temu kurwa co?

— I jak poszła chemia?

— Lepiej niż powinna — Czekaj, co? — muszę pędzić Lizzałku, bo Yumiś pewnie umiera z tęsknoty za mną. A pieniążki nie będą wiecznie na mnie czekać.

Pomachał kobiecie i nim sie odezwała wybiegł z domu niczym strzała. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz Kamyia mówił do nich tak zdrobniale. Na pewno to było zanim pojawili się strażnicy. Tak tego była pewna. Usłhszała kolejne kroki, gdzie Marron zbiegała już po schodach.

— Lizzy muszę ci coś powiedzieć — Rudowłosa spojrzała w jej stronę widząc jak dziewczyna niepewnie miętoli skrawek swojej sukienki — z Tsurugim... Jest coś nie tak.

No kurwa to już zdążyła zauważyć, kiedy czarnowłosy otworzył te swoją irytującą gębę. Jak nic była bardziej wkurwiająca niż ta, którą prezentował jeszcze dwa dni temu. Powinna się kogoś naradzić. Tak.. Najlepiej chłopców. Oni na pewno też to zauważyli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro