~9~
~Toki~
- Jeżeli macie jakieś kosztowności, to lepiej dla Was żebyście oddali je po dobroci - powiedział jeden z porywaczy, ale żadne z nas się nie odezwało, co widocznie zfrustrowało elfa stojącego tuż przed Mitashim.
- Jestem Valgard - powiedział drugi z elfów wyglądający na wiecznie spokojnego nudziarza - A to jest mój wspólnik Biorn. Obiecuję że nic wam nie zrobię, chociaż nie mogę ręczyć za mojego... - Valgard zamilkł jakby szukając odpowiedniego słowa - ...przyjaciela.
Powiedział to z takim przekąsem jakby sam nie był pewien czy wybrał odpowiednie słowo, albo jakby w ogóle nie uważał że są przyjaciółmi.
- Oddajcie nam kosztowności to nie stanie się wam krzywda.
Znowu zapadła taka sama cisza.
- Nic nie mamy - powiedziała w końcu Luna
- Tak? Sprawdźmy zatem
Valgard rozkazał elfowi stojącemu obok mnie podnieść mnie i zaczął przeszukiwać, obmacując przy tym różne części mojego ciała.
Dlaczego ja? Już jeden mnie boleśnie kopnął tak, że nie wiem czy mi nie połamał jakiś żeber, a teraz mnie bezczelnie obmacują.
Zatrzymał się przy broszce którą miałam na pasku. Spróbował ją zdjąć, ale jego wysiłki spełzły na marne.
- Nie da się ich odpiąć - powiedziała Luna - Chroni je magia zwalniana po śmierci.
- Podaj mi nóż - powiedział elf do Biorna
- To na nic - uprzedziła go Luna - Przy każdym rodzaju śmierci spinka się inaczej odpina. Jeżeli ją po prostu zabijesz to rozsypie się w proch.
- Dalej chcesz ten nóż? - zapytał Biorn
- Zastanów się idioto
Wewnętrznie odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej narazie mnie nie zabiją.
- Odłóż ją - powiedział Valgard i oprawca rzucił mną bezlitośnie na ziemię.
- Zabierzcie ich wszystkich do celi - dodał Biorn i oboje dowódcy wyszli z pomieszczenia
Elfy które oddelegowano do zabrania nas do 'celi' nie były delikatne. Niejednokrotnie uderzyłam którąś częścią ciała w ścianę czy nie mogłam przez chwilę oddychać przez bardzo niewygodne ułożenie ciała.
- Możecie z nią delikatniej? - nie wytrzymał w końcu Mitashi
- Poobijane dziewczyny są ładniejsze - odpowiedział niosący mnie elf, i nic się nie zmieniło.
W końcu bezlitośnie wrzucili nas do celi i zamknęli drzwi. Oczywiście nadal byliśmy związani więc nie było nawet dużej możliwości ruchu. Tak jak mnie rzucili tak musiałam leżeć.
Poobijana, ledwo mogąc oddychać na zimnej podłodze leżałam przez dłuższy okres czasu.
Najgorsze jednak było to, że mimo wszystko zachowałam przytomność, a przez ból nie mogłam zasnąć.
- Udało się - usłyszałam głos należący chyba do Lortena
- Co się udało? - zapytała Luna
- Przeciąłem sznur
- Super, nasze też przetniesz? - zapytał Mitashi
- Już przecinam - powiedział elf sztywniak
- To nie jest dobry pomysł - resztą siły wychrypiałam - Lepiej poluźnij je tylko na tyle, żebyśmy mogli sami uciec jak nas stąd zabiorą.
- Toki ma rację - poparła mnie Luna - Jeżeli nagle wszystkich rozwiążesz, to zostaniemy związani ponownie bez szansy na ucieczkę.
~Mitashi~
Siedziałem w miarę wygodnie przodem do Lortena więc widziałem co robi.
- To poluzuję więzy, ale do tego muszę je najpierw rozwiązać.
Najpierw oczywiście rozwiązał swoją ukochaną Lune, która pomogła mu rozwiązać mnie i Eleisę.
Gdy tylko odzyskałem swobodę podszedłem zmartwiony do Toki.
- Wszystko w porządku? - zapytałem
W końcu dziewczyna została najbardziej poobijana.
- Nic mi nie będzie - wychrypiała obolałym głosem
- Zaraz Cię rozwiążemy
Luna rozwiązała Toki, i razem delikatnie obróciliśmy ją na plecy. Bolało mnie patrzenie jak się przy tym krzywi z bólu.
- Dam radę, nic mi nie będzie - wychrypiała dalej skrzywiona
- Dasz radę chodzić? - zapytała Luna
- Nie wiem, trzeba sprawdzić
Dziewczyna wyciągnęła do nas ręce i pomogliśmy wstać, a ta przeszła się kulejąc po pokoju.
- Dam radę, chociaż z bieganiem będzie ciężko
- To trochę słabo. - stwierdziła Luna - Jeżeli jeszcze trochę Cię poobijają, to może przerwać naszą misję.
- Możecie mnie zostawić
- Nie ma mowy - powiedziałem - jeśli będzie trzeba, to Cię będę niósł na rękach.
- Narazie nawet nie wiemy jak się stąd wydostać.
- Mam pomysł - powiedziała Toki - Ale to czy się uda zależy od okoliczności.
~Toki~
Opowiedziałam swój plan, a Luna go zaakceptowała. Po chwili leżałam już znowu związana na podłodze, zresztą jak wszyscy.
Nie mam pojęcia jak długo czekaliśmy aż znowu ktoś po nas przyjdzie, ale wzięli nas równie bezceremonialnie co poprzednie dwa razy.
Znowu byłam obijana o wszystkie ściany. Przynajmniej o tyle dobrze, że narazie wszystko idzie zgodnie z planem.
Elfy rzuciły nas z powrotem na podłogę przed Valgardem i Biornem, a ja zaczęłam udawać nieprzytomną.
~Luna~
- Będziecie naszymi zabawkami - powiedział Valgard - Czarna dziewczyna i żółtowłosy chłopak moimi
- Moimi będzie zielonowłosa i niebieski chłopak - powiedział Biorn
- A obita idzie do szefa - zakończyli równocześnie
- Jak ma iść jeżeli jest nieprzytomna? - zapytałam po raz kolejny w trakcie pobytu tutaj ignorując swojego wewnętrznego tchórza
Valgard podszedł do Toki i obejrzał ją, po czym nawrzeszczał na elfa który ją niósł, że miała być tylko obita, a nie nieprzytomna, i że to w jego interesie, żeby odzyskała przytomność.
- Weźcie moich i za mną - powiedział do dwóch innych elfów którzy podnieśli nas z podłogi i poszli w jakiś korytarz za Valgardem.
Weszliśmy do jakiegoś przestronnego, dobrze oświetlonego pomieszczenia w którym Valgard usiadł na wielkim krześle na samym środku niczym król na swoim tronie.
- Tutaj ja jestem królem i będziecie robić to, czego sobie zażyczę.
Elfy które nas do tej pory niosły posadziły nas na ziemi przodem do 'króla'
- Będziecie moimi służącymi. Broni nie macie, a z magii nie skorzystacie, więc nie macie innego wyboru. Chyba że wolicie się kisić na zawsze w celi.
- Już wolę zdechnąć z głodu niż któremu z was służyć - powiedział Lorten jak zwykle wierny tylko swoim przekonaniom
- A Ty dziewczynko?
- Nie będę służyć ani Tobie ani żadnemu innemu czarnemu elfowi
- Doskonale, już się bałem że będę musiał Was nakarmić...
Rzeczywiście zaburczało mi w brzuchu, i przypomniałam sobie, że ostatnie co jadłam, to były księżycowe niespodzianki.
- Jedzeniem nas nie kupisz - powiedział Lorten, mimo że prawdopodobnie był tak samo głodny jak ja
- Zabrać ich z powrotem do celi - powiedział Valgard i elfy zabrały nas tam, gdzie byliśmy uwięzieni poprzednio
~Mitashi~
Elfy podniosły mnie i Eleisę, i zabrały nas za nerwowym elfem, którego imienia nie pamiętam. Chyba zaczynało się na B, ale nie jestem pewien.
Bren, Brion, Biorn? Jakoś tak...
- Tutaj mieszkam - powiedział elf - Będziecie moimi sługami.
- Nie masz wystarczająco sług?
- Nie zozśmieszaj mnie... To są moi wojownicy, a nie śmiecie służący do zabawy. Od tego mam Was.
Chyba-Biorn usiadł na wielkim krześle i spojrzał na nas.
- I tak stąd nie uciekniecie. Co zrobicie?
- Mus to mus - mruknęła Eleisa i chyba się z nią zgadzam
Nie mamy nic innego do roboty dopóki Toki nie wypełni swojego zadania, więc nie mamy nic lepszego do roboty.
- Niech Ci będzie - powiedziałem
Elfy rozwiązały nam więzy i wzięliśmy się do roboty.
Chyba-Biorn mówił nam dokładnie co i jak mamy robić, ale nie była to przyjemna robota. W dodatku co chwilę denerwował się że robimy coś źle.
Przynajmniej z pięćdziesiąt razy tylko podczas czyszczenia mu stóp miałem ochotę zmienić decyzję, i jednak mu nie służyć, ale czułem że nie mam wielkiego wyboru.
Po dłuższym czasie zostały nam ciasno związane ręce, i już tym razem na własnych nogach wróciliśmy do celi.
Leżeli tam już Luna i Lorten cali związani bez możliwości ruchu.
- Jak wam poszło? - zapytałem
- Nie zgodziliśmy się służyć Valgardowi, i nie dostaniemy jedzenia.
- My też nie dostaliśmy - mruknęła Eleisa
- Toki jeszcze nie wróciła? - zapytałem
- Jeszcze nie. Trochę mnie to niepokoi.
Usiedliśmy pod ścianą, a po chwili jakiś elf przyniósł dwa talerze z suchym chlebem i dwie szklanki wody.
- Jak mamy to zjeść? - zapytałem - Ze związanymi rękami?
- Wymyśl coś - burknął elf i wyszedł z celi
Chwilę później Lorten i Luna rozwiązali się i razem zjedliśmy dwa chleby tak, że każdy był trochę najedzony.
Po skończonym posiłku siostra i Lorten się związali, i położyli tak jak leżeli.
- Póki mamy czas to opowiem wam o czarnych elfach - powiedziała Luna.
Trochę czasu na to stracimy...
________________
Miałam zamiar wrzucić w sobotę, ale chyba trochę zaspałam XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro