Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~20~

***rano***

~Luna~

- Spakowałyście się już? - zapytałam dziewczyny wylegujące się na pościelonym łóżku

- Ja jestem spakowana.

- Ja też.

- W takim razie spotykamy się z bagażami na plaży, idę przekazać to też chłopakom.

Ostatecznie gotowi na plaży staliśmy dopiero po ponad dwudziestu minutach. Na pożegnanie wyszło nam kilka pracujących w splocie elfów oraz sam jego opiekun.

- Życzę wam powodzenia. Niechaj gwiazdy świecą nad celem waszej podróży a stworzenia tej ziemi były wam przychylne.

- Dziękujemy z całego serca za gościnę. - odparłam w imieniu naszej niewielkiej drużyny - Wsparcie Strażników Pokoju powinno dotrzeć za niecały tydzień.

- Nie obawiajcie się, do tej pory damy sobie radę. Poza tym nikt nie wie nawet czy czarne elfy rzeczywiście postanowią odwiedzić nasz splot.

- Ostrożności nigdy za wiele. Mam nadzieję że przyjdzie nam się spotkać jeszcze w spokojniejszych czasach.

Zarządziłam oficjalny wymarsz i ruszyliśmy plażą przed siebie. Ustaliliśmy że aż do momentu kiedy dotrzemy do Dalekich Rubieży nie będziemy oddalać się od morza dalej niz na zasięg wzroku. Na razie, póki plaża jest szeroka powoduje to przymus wędrówki piaskiem.

- Siostra, przypomnij mi dlaczego nie możemy zejść z plaży tylko musimy się męczyć na piasku? - zapytał Mitashi

- Żeby się nie zgubić na otwartej przestrzeni gdzie brakuje punktów orientacyjnych.

- Za niedługo brzeg powinien zmieniać się na skalisty, więc nie będziemy iść cały czas piaskiem - dodał Lorten

- Nie bądź taki do przodu bo cię z tyłu zabraknie - odgryzła się mu Eleisa

- Żeby ciebie zaraz nie zabrakło.

- Nie kłóćcie się - spróbowałam uspokoić rodzeństwo co o dziwo od razu mi się udało.

- Dlaczego w ogóle musimy iść na daleki zasięg skoro niczego tam nie ma? - zapytała Toki

- Dobre pytanie, dlaczego tak właściwie musimy tam iść? - dołączyła do pytania Eleisa

- Naszym zadaniem jest sprawdzenie granic, co można zinterpretować jako wędrówkę wzdłuż wybrzeża

- Stracimy w ten sposób dużo czasu - odpowiedziała Toki - jeżeli mamy sprawdzić granice Xadii równie dobrze, a właściwie lepiej jest to zinterpretować jako sprawdzenie strategicznych punktów położonych na granicach, zwłaszcza że wiemy już z czego wynikają skargi miejscowych elfów.

- Normalnie przyznałbym ci rację, ale uważam że rozkazy należy traktować dosłownie.

- Weź siostra, jeśli każdy rozkaz będziesz traktować dosłownie to w końcu wyłysiejesz ze stresu.

- Jestem dowódcą tej misji, podlegacie pod moje decyzje a postanowiłam że potraktuję ten rozkaz dosłownie.

- Jak sobie chcesz - warknęła Eleisa - ja mam zamiar skrócić sobie drogę

- W takim razie ja idę z Eleisa - dodał Mitashi, a po nim dołączyła do nich również Toki.

- Wiesz że mają rację - powiedział Lorten kładąc rękę na moim ramieniu - Powinniśmy przyspieszyć nasza wędrówkę odwiedzając tylko punkty strategiczne.

- W porządku ustalmy razem co robimy dalej.

Usiedliśmy na piasku w kręgu wokół mapy którą wyjęłam z plecaka.

- A więc jesteśmy mniej więcej tutaj - powiedziałam wskazując na plażę poniżej źródła rzeki znajdującej się na północny-wschód od splotu oceanu - Co proponujecie

Po dłużej chwili ciszy głos zabrała Toki pokazując palcem na mapie.

- Mylę że najlepszą drogą będzie dojście brzegiem oceanu aż do ujścia rzeki i pójście wzdłuż jej brzegu do Morza Zatracenia, a następnie pójście wschodnim brzegiem Morza aż do lasu Drakewood, którym dotrzemy do góry Umber Tor

- Nie będzie lepiej i szybciej pójść na wprost do Umber Toru przechodząc przez Daleki Zasięg? - zaoponował Lorten - Droga którą wskazała Toki i tak zakłada nakładanie zbędnej drogi.

- Masz przy sobie kompas żeby wiedzieć przez całą drogę Dalekim Zasięgiem ze idziesz w dobrym kierunku? Gdybyśmy zboczyli zbytnio na wschód lub zachód wyszłoby na to samo co pójście moja trasą, tyle że moja trasa jest bezpieczniejsza niż wędrówka po otwartej powierzchni.

- A jaką to robi różnicę czy będziemy iść osłoną drzew czy otwartą powierzchnią?

- Wyobraź sobie, że mamy wroga w postaci czarnych elfów który w każdej chwili może się nami zaintereso...

- Skończcie tą kłótnie - przerwałam im - Zgadzam się z Toki, pójdziemy wzdłuż rzeki.

- Jak uważasz - powiedział Lorten

- A więc ustalone! - zabrał głos Mitashi - Prowadź siostra.

***pięć dni wcześniej w Elarion***

~Romele~

Wyszłam z komnaty w której odbyła się narada, i skierowałam się w kierunku tej która na czas pobytu w Elarion uznana została za moją. Spieszyłam się żeby zdążyć zanim całkiem wstanie słońce, bo szłam zewnętrznym murem, a zapomniałam zabrać ze sobą płaszcza.

Kątem oka zauważyłam ruch w drzewach poniżej zamku, spojrzałam w tamtą stronę i ku swojemu zdziwieniu zauważyłam kulejącego karła Lucjana.

Nie wiem co mną pokierowało, ale od razu pobiegłam jak najszybciej po płaszcz, a następnie skierowałam się w stronę wyjścia z zamku.

Do Lucjana chowającego się w lichym cieniu drzew dobiegłam dopiero chwilę po wschodzie słońca.

- Co do cholery tutaj robisz?

- Hehe, nie uwierzysz ale uciekły nam elfy.

- Dlaczego nikomu nie powiedziałeś debilu?

- Nie myślałem trzeźwo. Nabrałem się na to że są handlarzami alkoholu.

- Jeszcze raz spróbuj się chociaż zbliżyć do alkoholu to ci nogi z dupy powyrywam i zafunduję przejażdżkę ryjem po betonie.

Lucjan jęknął w sposób który zasugerował spory ból.

- Co ci się stało?

- Kiedy już się zorientowałem że uciekają przed nami, to zacząłem ich gonić i wdałem się w walkę z jednym z nich. Walka mieczem vs walka wręcz, i wyobraź sobie że miecz wygrał.

- Szkoda że jeszcze żyjesz

Elf odsunął rękę którą do tej pory trzymał się za bok odsłaniając brzydką ranę.

- No i czemu się debilu nie wyleczysz?

- Bo nie mam siły geniuszu - odwarknął

- Pokaż mi to - powiedziałam wyjmując z kieszeni magiczną roślinę którą zerwałam poprzedniej nocy w tym samym lesie i pokazałam ją Lucjanowi - Wisisz mi dokładnie taką samą roślinę jasne?

- Ta, mogłabyś sie pospieszyć...

Szturchnęłam karła specjalnie tak żeby zabolała go rana, a następnie zabrałam się za jej leczenie.

Zmiażdżyłam roślinę w rękach i położyłam ją tak, żeby zakryła całą ranę zadaną mieczem.

- Dnuow siht laeh - powiedziałam, i po chwili skóra elfa była jak nowa, a dawne skaleczenie zdradzała tylko zakrwawioną dziura w dawnej koszuli.

~Lucjan~

- A teraz wstawaj i idziemy do Sylvara.

- Co? Nie, dlaczego do niego?

- Opowiesz mu co żeś odpierdolił.

- Nie wystarczy opowiedzieć o tym Diavalowi?

- Nie, przed chwilą na zebraniu na którym nie raczyłeś się pojawić Sylvar kazał nam pilnować wyjść do lochów dopóki nie postanowi co zrobić z elfami. Cholera, gdybyś raczył bardziej interesować się tym co się dzieje co byś kurwa wiedział że to są nasi jebani więźniowie!

- Sory, nie wiedziałem

- Jak kurwa dwa dni temu ich zamknęliśmy! I ciągle ktoś ci o tym mówił!

- Dobra, chodźmy już do tego jebanego Sylvara miejmy to za sobą...
__________________
Tak jak obiecałam, oto dzisiejszy rozdział <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro