Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~18~

~Toki~

- Spieprzamy stąd - powiedziałam na ucho Lunie która stała najbliżej mnie

- Co? Spieprzamy?

- W sensie uciekamy. Bierzcie plecaki i spadamy stąd.

- Jak chcesz to zrobić?

- Zajmę Lucjana a Wy pójdziecie do lasu jakby nigdy nic

- Znowu chcesz żebyśmy Cię zostawili? Już niejeden raz nas uratowałaś, pozwól teraz komuś innemu.

- Spokojnie, mam pomysł jak rozwiązać to tak żeby wyjść cało, główka pracuje.

- Jesteś pewna?

- Tak

- Ale jak Ci się nie uda to masz dać jakiś znak to wyślę Mitashiego żeby Cię ratował.

- Zgoda.

Drużyna poszła do lasu z naszymi rzeczami jak gdyby nigdy nic i zostałam sama z Lucjanem.

- Gdzie oni idą? - zapytał czarny elf

Cholera. Nic nie wymyśliłam i tylko wpakowałam się jak gówno do kibla.

- Ee... Nasze piwo jest specjalne i no... Nie możesz widzieć jak je Ee... wyciągam z ee... no... ukrycia, bo będzie niesmaczne wtedy i... no... musisz wejść do środka zamku na chwilę.

- Spoko

Szczerze to nie spodziewałam się że zadziała, ale na moje szczęście elf był albo porządnie najebany albo był debilem więc poszedł do zamku.

- Tylko nie podglądaj! - krzyknęłam jak znikał za drzwiami

- Dobra!

Odczekałam chwilę i najciszej jak tylko potrafiłam odeszłam w stronę lasu gdzie zniknęli moi przyjaciele

- Ej, gdzie idziesz? - usłyszałam będąc już tuż przy krawędzi drzew i odwróciłam się na krótką chwilę, wystarczająco długą żeby zobaczyć idącego w moją stronę pijanego czarnucha

Cholera

Zanim pomyślałam co robię i sensownie odpowiedzieć spanikowałam i pobiegłam przed siebie najszybciej jak tylko potrafiłam wołając przy tym cokolwiek co mi przyszło do głowy, żeby reszta drużyny mnie usłyszała. Miałam tylko przy tym szczerą nadzieję że nie zaalarmuję tym elfów na zamku.

I mimo że w tym świecie miałam znacznie lepszą kondycję niż w prawdziwym, to dalej byłam znacznie wolniejsza od elfów więc po niedługiej chwili Lucjan znalazł się jedynie kilka kroków za mną.

Nie chcę nawet wiedzieć jak by się to dla mnie skończyło, gdyby nie Mitashi, który znalazł się zaraz przede mną z wyjętym z nikąd mieczem. Przebiegłam obok niego i jeszcze dalej ani na chwilę się nie zatrzymując, robiąc mu pole do popisu przy zatrzymywaniu elfa.

Co prawda nie wiem przed kim w tym momencie miałby się popisywać, bo krótką chwilę później dogoniłam resztę drużyny i razem pobiegliśmy w kierunku wskazanym przez Lunę.

Obiegliśmy cały zamek ani na chwilę nie wychodząc z lasu. Potykaliśmy się o korzenie drzew a gałęzie krzaków raniły nas boleśnie po rękach, ale opuszczenie nawet tak lichego schronienia dawanego nam przez liście bujnych koron drzew groziło zauważeniem przez czarne elfy. A to skończyłoby się prawdopodobnie gorzej niż kilka skaleczeń i siniaków.

Zatrzymaliśmy się dopiero na skraju lasu tuż koło rzeki, powyżej miejsca cumowania tajemniczego statku, który prawdopodobnie należy do elfów. Umówiliśmy się na to miejsce jako miejsce spotkań jeszcze przez wejściem do Elarion więc nie zdziwiło nas kiedy spotkaliśmy tam już czekającego na nas Mitashiego. W końcu z miejsca w którym walczył z elfem miał do tego punktu znacznie bliżej niż my biegnący naokoło.

- Na pytania będzie czas potem - uprzedziła nas wszystkich Luna - teraz trzeba stąd uciekać.

- Najlepiej będzie iść wzdłuż brzegu pod prąd rzeki żeby zmylić pościg - powiedziałam - W naszym świecie takie metody mogą wydać się oczywiste ale w tym Uniwersum jeszcze o nich nie słyszałam.

- A co później?

- Wyjdziemy już po drugiej stronie zaraz przed morzem... i pójdziemy w kierunku gór...

- Powinniśmy jeszcze zobaczyć sytuację w splocie oceanu - powiedziała Luna - naszym zadaniem jest zbadanie sytuacji przy brzegu

- Rozsądniej według mnie będzie wysłać strzałę z ostrzeżeniem przez zagrożeniem do właściciela splotu, i napisać to w raporcie do dowództwa. Sami nie damy rady przeciw czarnym elfom, potrzebne będzie tu wsparcie poza tym drogę do splotu...

- Dobra, dobra już rozumiem. Zrobimy po twojemu

Poczułam się doceniona. Rzadko kiedy moje pomysły czy propozycje w moim świecie były doceniane, a tutaj czuję się całkiem jak specjalny strateg drużyny.

- Chociaż z drugiej strony uważam że rozsądniej będzie udać się do splotu osobiście. Będziemy iść pod osłoną lasu więc jest duża szansa że nie zostaniemy zauważeni, a wizyta w splocie jest naszym obowiązkiem. Później będziemy mieć lepsze warunki do podróży w kolejne miejsca które powinniśmy sprawdzić.

- W lesie jest ciemniej niż na otwartej przestrzeni jaka jest przy morzu, więc czarni mają tam nad nami przewagę - zauważył Lorten

- Wątpię żeby zapuszczali się do lasu. -powiedziała Luna - Zaczynając od tego że bez jego znajomości którą my zdobywamy w szkole łatwo się w nim zgubić kończąc na tym że możemy zastawić na nich zasadzkę jest to dla nich gorsza opcja niż dla nas. Ciemność jest tu dla nich jedyną przewagą a nieodcięta od arkanu słońca mogę im ją odebrać.

- To co w końcu robimy? - zapytał Mitashi

- Idziemy do splotu.

~Mitashi~

Obudziłem się na polanie na której zatrzymaliśmy się na postój po całej nocy uciekania jak najdalej od Elarion. Toki jako jedyna już nie spała tylko siedziała na przewróconym pniu i czesała włosy grzebieniem.

- Jak ci się spało słonko? - zapytałem wychodząc z naszego obecnie wspólnego śpiwora

- Nie mogłam zasnąć

- Dlaczego?

- Nieistotne.

- Nie chcesz mi powiedzieć?

- Wolę o tym zapomnieć.

- Rozumiem. Jadłaś już coś?

- Jeszcze nie, czekałam aż wszyscy wstaną.

- Przygotuję coś ciepłego

- Lepiej nie, dym z ogniska pokaże gdzie jesteśmy.

- Racja. To zrobię kanapki.

Podczas kiedy ja robiłem kanapki inni dalej spali. Obudziłem ich razem z Toki dopiero kiedy jedzenie było już gotowe.

- Na pewno nie chcesz powiedzieć? - zapytałem jeszcze raz Toki w trakcie posiłku

- Nie przypominaj mi o tym proszę - odpowiedziała i wróciła do jedzenia

Po jedzeniu szybko spakowaliśmy rzeczy, wysłaliśmy strzałą szybki raport o tym co spotkało nas w Elarion pomijając szczegóły dotyczące lochów i ruszyliśmy dalej. Luna powiedziała że przy naszym obecnym tempie w nocy wyjdziemy z lasu i tam się zatrzymamy na odpoczynek.
_

_____________
Hej, to znowu ja autorka. Pomyślałam że dam wam zdjęcie fragmentu mapy Xadii w którym dzieje się teraźniejsza akcja. Pewnie nie jest to 1:1 jak mapa oryginalna bo sama ją rysowałam, ale jest to mapa której używam przy pisaniu tej książki więc proszę bardzo oto ona :)

Kolejne rozdziały już w przygotowaniu :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro