Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~17~

~Toki~

- Co tutaj tak śmierdzi? - zapytał Mitashi, kiedy znaleźliśmy Lunę siedzącą w ogromnej komnacie

- Zwłoki gryfa - powiedziała elfka - już go pogrzebałam, ale tak intensywny smród się będzie unosić jeszcze przez dłuższy czas.

Zaraz za nami do komnaty weszła Eleisa a razem z nią Lorten. W końcu wszyscy byliśmy w komplecie.

- Nie mamy się już czego bać - powiedziała Luna - Ten Gryf był jedynym strażnikiem w lochach i zmarł z głodu. Wnioskując po leżących wokół niego kościach prawdopodobnie zaraz po próbie ucieczki ostatniego więźnia.

Dzięki historii Luny jedynie utwierdziłam się w przekonaniu że jestem autorką tych lochów.

- Czyli jesteśmy tutaj tylko my? - zapytałam żeby się upewnić

- Tak

- W takim razie trzeba iść w stronę wyjścia

- Czyli gdzie? - zapytał Lorten

- Wyjścia są dwa - powiedziałam - dwie pary schodów w dwóch końcach lochów.

- Skąd to wiesz? - zapytała Luna

- Sama wymyśliłam te lochy. Jesteśmy teraz w samym centrum. Nie pamiętam jednak rozmieszczenia cel, więc możemy tylko obstawiać w którą stronę pójdziemy.

- Jeżeli są dwa wyjścia to jest 50% szans że trafimy tam gdzie powinniśmy - powiedział Lorten - Najlepiej zagłosujmy od którego wyjścia zaczniemy.

- W takim razie kto obstawia wyjście pierwsze? - zapytała Luna wskazując zwykłe przejście i wszyscy poza Lortenem podnieśli ręce do góry.

- W takim razie postanowione - podsumowałam

Przeszliśmy przez pięć zwyczajnych cel wybierając tylko otwarte drzwi w nadziei że to czarne elfy które nas tutaj uwięziły nie chciały się bawić w zamykanie za sobą i że zaprowadzi nas to do wyjścia.

Po niedługim czasie doszliśmy do długiego korytarza kończącego się wąskim szybem z którego czuć było wiejące powietrze.

- Nic z tego - powiedział Mitashi po kilku nieudanych próbach zmieszczenia się w środku - Nie dam rady tam polecieć

- Więc musimy zawrócić - powiedziałam

Wróciliśmy do pokoju do którego prowadził korytarz i Mitashi wykopał zamknięte drzwi.

- Powinniśmy od teraz głosować w którą stronę idziemy - powiedziałam - kto wybiera otwarte drzwi?

Rękę podniosły Luna i Eleisa. Ja uważałam że powinniśmy teraz odejść od schematu i pójść zamkniętymi.

- Czyli zamknięte

Nikt się nie kłócił więc Mitashi wykopał drzwi i weszliśmy do pokoju w którym stało kilka żelaznych klatek.

- Byłam już dzisiaj w podobnej celi - burknęła cicho Eleisa pod nosem, nikt jednak nie zwrócił na to uwagi, bo w tym samym momencie Mitashi zagłuszył ją wykopując jedyne w celi drzwi prowadzące dalej.

- Kto głosuje za zamkniętymi drzwiami? - zapytała Luna

Ręce podnieśliśmy ja i Lorten, więc zostaliśmy przegłosowani i poszliśmy otwartymi drzwiami.

Nikt nie chciał iść w głąb korytarza do którego trafiliśmy, więc Mitashi wykopał najbliższe drzwi.

Sprawdziłam z ciekawości, do jakiej sali trafiliśmy - była to cela numer 15. Na ścianach i na suficie znajdowały się w niej świecące runy.

- Potrafisz to przeczytać? - zapytał Lorten prawdopodobnie kierując to do Luny

- Potrzebne by mi były pewne książki, bo nie pamiętam wszystkich run, ale na pewno jest tu coś o królowej Aditi, bo umiem odczytać jej imię.

- Trzeba będzie poprosić o specjalną misję ze zgodą na badanie tych lochów - powiedział Lorten - Ale nie musimy o nich narazie wspominać w raporcie, bo jeszcze ktoś to dostanie za nas.

- Może pójdziemy dalej? - zapytał Mitashi wykopując pierwsze lepsze drzwi, a reszta zapominając o głosowaniu poszła za nim.

Mitashi idący przodem w pewnym momencie zawrócił z jednego korytarza, i powiedział że ten prowadzący prosto jest lepszy. Prowadził on jednak do ślepego zaułku, więc musieliśmy zawrócić.

~Mitashi~

- Może zamkniesz oczy? - zapytałem Toki łapiąc ją za rękę

- Dlaczego?

- Zaufaj mi

Weszliśmy do korytarza w którym po obu stronach ścian nieco szerszego korytarza wisiały łańcuchy z których zwisały elfy i ludzie. Byli w wielu miejscach zranieni, i prawdopodobnie rzucono na nich jakieś okrutne zaklęcie czarnej magii, bo mimo minionego czasu wciąż byli półżywi.

- Co się dzieje? - zapytała Toki, a ja dla pewności zasłoniłem dziewczynie oczy drugą ręką - Daj zobaczyć noo...

- Uwierz mi że nie chcesz

Już mnie przerażał ten widok, a co dopiero by było z Toki wrażliwą na punkcie krwi.

Za korytarzem była cela w której było mnóstwo najprzeróżniejszej broni i narzędzi tortur. Nie pozwalałem Toki patrzeć dopóki nie wyszliśmy z tego do korytarza, w którym znaleźliśmy upragnione schody.

- Już możesz patrzeć - powiedziałem puszczając Toki

- Co tam było? - zapytała mimo wszystko zawracając żeby zobaczyć, ale ją zatrzymałem i przytuliłem.

- Coś czego nie powinnaś widzieć kruszyno. Odpuść sobie proszę.

Pocałowałem ją a ona odwzajemniła ten gest.

~Luna~

Na schodach leżał przewrócony posąg Aaravosa. Przeszliśmy przez niego i poszliśmy do góry

- Zostawcie te czułości i chodźcie może z nami - rzuciłam widząc że brat i Toki zamiast iść za nami to się całują

Gdy mnie usłyszeli od razu przestali i szybko nas dogonili.

- Jestem ciekawy, czy przywłaszczyli sobie naszą broń - powiedział Mitashi

- Nieważne co z nią zrobili musimy ją odzyskać - powiedziałam zdecydowanie

- Znalazłam mapę lochów - powiedziała Toki i wszyscy się odwróciliśmy - Może się przydać jak będziemy je kiedyś badać

- Zrobię kopię którą weźmiemy a oryginał tutaj zostaw - powiedziałam i tak zrobiłam

Szybko skończyłam i poszliśmy dalej. Byliśmy w piwnicy, więc chcieliśmy jak najszybciej wyjść na zewnątrz.

Nie trzeba było długo szukać wyjścia, więc po chwili byliśmy na świeżym powietrzu. Na nasze nieszczęście był środek nocy, co znaczy że czarne elfy nie śpią. Podzieliłam się moimi obawami z resztą drużyny.

- Może zejdziemy zewnętrzną częścią muru? - zapytała Eleisa

- Bylibyśmy wtedy zbyt odsłonięci na wszelkie ataki, więc ta opcja odpada - powiedziała Toki już któryś raz zaskakując mnie swoim intelektem

- To racja, nie polecam schodzić brzegiem mrumru. Yyy... Znaczy muru - powiedział ktoś głosem podobnym do głosu taty

Odwróciłam się szybko, żeby tym razem nikt nas nie pojmał. Szczerze mówiąc zaskoczył mnie widok małego kurdupla stojącego sobie jak gdyby nigdy nic z butelką jakiegoś alkoholu.

- Kim jesteście? - zapytał maluch

- A kim wy jesteście?

~Lucjan~

- Dostarczamy tutaj alkohol - powiedziała dziewczyna w zielonym

- Gdzie on jett? - zapytałem

W końcu dostanę więcej alkoholu i schowam ją przed Romele żeby tym razem go nie wyrzuciła.

- Został na zewnątrz za murami - powiedziała zielona

- To idziemy. Tylko nikt nie może nas zauważyć - powiedziałem

Poprowadziłem dostawców alkoholu drogą gdzie nikt chyba nie miał chyba żadnej warty. Po drodze dwa razy potknąłem się o swoje nogi, raz nie trafiłem w drzwi i wpadłem na ścianę i raz potknąłem się i spadłem ze wszystkich schodów. Na szczęście butelce się nic nie stało, więc nie ma nad czym rozpaczać.

- Mrugaj Mrugaj gwiazdko ma - zacząłem śpiewać po cichu

- Cicho - powiedziała zielona - zaraz wszyscy nas usłyszą

- Nie ma drogi do nieba - odpowiedziałem

- Co?

- No że na niebo nie wejdą po moje piwo

- Jak masz na imię? - zapytała inna dziewczyna

- Lucjan klucjan pan i władca piwa

- Musisz wrócić po butelki do środka Elarion Lucjan - powiedziała zielona - Inaczej nie będziemy mieli w czym ci dać alkoholu

- Mogę wypić go na miejscu

_________________
Ho ho ho czy coś w tym stylu. Mały prezent ode mnie na Mikołaja. Szczerze to sama sie tego nie spodziewałam XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro