~12~
Pierwsze pięć osób które polubily ostatni rozdział ♡
(Będzie od teraz coś takiego w każdym rozdziale)
Fernmist
Dragonprice12
_wielomian
Danio1336
Pati922
~Luna~
Chwilę przed tym jak woda na opatrunki się zagotowała, Toki zasnęła, więc mogłam na spokojnie opatrzyć jej rany. Były naprawdę paskudne, i mam nadzieję że magia szybko mi wróci żebym mogła je zagoić. Kiedy skończyłam je opatrywać, to zaczęło się już ściemnieć.
- Musimy wystawić warty - powiedziałam - Kto nie jest jeszcze zmęczony?
- Ja nie jestem - odpowiedział Mitashi, więc oddałam mu wartę.
Zanim poszliśmy spać, to przełożyliśmy jeszcze dziewczynę do ciepłego śpiwora Mitashiego. Nie wiadomo dlaczego w rzeczach Toki nie ma ani jej śpiwora ani jej koca, więc musimy sobie radzić z tym co mamy.
Położyłam się do własnego śpiwora, wzięłam Pluszaka Smoka i zaczęłam rozmyślać o wydarzeniach ostatnich dni. Nic od czasu wyruszenia nie poszło zgodnie z planem. Zostaliśmy porwani we śnie, Toki jest w okropnym stanie, a jeszcze jakby nie patrzeć to ona - człowiek bez magii - nas uratowała.
- Sprawdzaj co jakiś czas czy jest jej ciepło, i czy gorączka jej nie rośnie - przestrzegłam brata - Jeżeli coś będzie się działo to mnie obudź
- Jasne - mruknął Mitashi, a ja wróciłam do zasypiania.
~Mitashi~
Po niedługiej chwili Luna i reszta zasnęli, i tylko ja czuwałem nad tym co się dzieje.
Jako że nad morzem dosyć dużo wieje, to niemal co chwilę sprawdzałem czy Toki jest ciepło. Raczej było, więc nie dawałem jej dodatkowych kocy. Gorączka jej nie rosła, więc chyba było w miarę dobrze.
Martwiło mnie tylko, że mogą nas zacząć ścigać czarne elfy. Sam nie obroniłbym czterech osób, a rodzeństwo nie byłoby w stanie w ciągu sekundy wyjść ze śpiworów, i złapać za broń.
Taka sytuacja zakończyłaby się śmiercią przynajmniej jednego z nas. Nie wyłączając możliwości że mogłaby to być Toki.
Spojrzałem na nią i na jej brudne ubrania, i uznałem że rano trzeba byłoby ją przebrać i wyprać te ubrania.
Sięgnąłem do plecaka i wyjąłem z niego bukłak, w którym jakimś cudem zachowała się resztka pitnej wody, którą wypiłem. Zdecydowanie trzeba będzie uzupełnić nasze zasoby.
Usiadłem na ziemi przy dogasającym ogniu, i oglądałem wszystko co się wokół nas dzieje. Taka warta to jednak strasznie nudna rzecz.
Wstałem i podszedłem zobaczyć temperaturę Toki. Może mi się tylko wydawało ale była jakby cieplejsza. Dla pewności wyjąłem z apteczki ciepłomierz, żeby to sprawdzić i włożyłem jej na dłuższą chwilę pod pachę.
Rzeczywiście gorączka skoczyła dziewczynie do 39,8 stopni Słonecznych więc obudziłem Lunę.
- Nie za wiele mogę teraz zrobić. - stwierdziła siostra - Jedynie okłady na czoło, bo magia jeszcze mi nie wróciła.
Luna pokazała mi jak takie okłady robić i wróciła do spania, zaznaczając żebym obudził ją jak wróci magia.
- Zimno mi - mruknęła Toki budząc się
- Nie mam więcej kocy żeby Cię okryć - odpowiedziałem po krótkiej chwili przeszukiwania obozu - A nie mogę Cię przytulić, bo masz złamane żebro.
- Rozumiem - mruknęła dziewczyna i znowu zasnęła.
Czas nieubłaganie mijał, a magia dalej nie wracała. Co chwilę zmieniałem tylko okłady dziewczynie, i miałem nadzieję że się jej polepszy.
Kiedy zaczynało już świtać zacząłem czuć, jak powoli wraca magia. Normalnie nie czuję otaczającej mnie magii, ale teraz chyba po prostu tak niecierpliwie na nią czekałem.
Kiedy zrobiło się zupełnie jasno mogłem już z powrotem swobodnie używać magii.
- Wstawaj, magia wróciła - obudziłem siostrę - A Toki w dalszym ciągu ma gorączkę.
Luna wstała i podeszła do Toki. Jej mina nie zdradzała w jakim stanie jest dziewczyna. Wyglądało to jakby się po prostu zamyśliła, ale wiedziałem że tak po prostu wygląda u nas korzystanie z magii.
- Wyleczyłam jej rany, ale musi jeszcze odpocząć, bo jest osłabiona nocną gorączką.
- Ale nic jej nie będzie?
- Pojutrze będzie zdrowa jak smok - Odetchnąłem na te słowa z ulgą - Twoja kolej żeby iść spać.
- W moim śpiworze śpi Toki.
- Połóż się w moim. Tylko oddaj mi Pluszaka Smoka.
Tak zrobiłem i po chwili już spałem.
~Toki~
Obudziłam się i usiadłam. Obok mnie siedział Mitashi, a ja sama byłam w niebieskim śpiworze, który z tego co pamiętam należał właśnie do niego.
Zdziwiło mnie, że nic mnie już nie boli, a rany na rękach po grze w szachy zniknęły. Została tylko ta krew na ubraniach...
~Mitashi~
- Cześć! Widzę że już wstałaś!
Dziewczyna mi nie odpowiedziała, tylko patrzyła jak w transie na swoje uplamione ubrania.
- Coś się stało? - zapytałem łapiąc ją za ręce.
Toki odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała na mnie przerażonymi, wielkimi oczami.
- Krew - szepnęła
- Boisz się krwi? - zapytałem
Dziewczyna skinęła głową i pojedyńcza łza spłynęła po jej policzku.
- Nie płacz - powiedziałem i ją przytuliłem - Zaraz się umyjesz i przebierzesz, ubrania się wypierze i już nie będzie krwi.
- Chodź kruszyno - powiedziała Luna która słyszała naszą rozmowę - Ty też Mitashi
Luna zrobiła kawałek od naszego pseudo obozu wannę i poleciła mi napełnić ją wodą. Potem kazała mi odejść i ogrodziła wannę razem z dziewczynami ścianą.
~Toki~
Po chwili byłam już czysta i przebrana. Luna sama zaoferowała że wypierze moje ubrania, za co byłam jej bardzo wdzięczna.
Czysta w czytych ubraniach czułam się zdecydowanie lepiej, chociaż nie wiem, czy kiedyś wyrzucę obrazy krwi którą w ostatnich dniach cały czas widziałam z mojej głowy.
- Już w porządku? - zapytał Mitashi, i podszedł mnie przytulić, na co mu pozwoliłam.
- Tak, dziękuję
- Nie musisz się niczego bać kiedy jesteś przy mnie. Jesteś śliczna, inteligentna, pięknie śpiewasz, i warto Cię chronić. Kocham Cię
- Też Cię kocham - powiedziałam zgodnie z prawdą - Znamy się krótko ale już parę razy mnie obroniłeś. Też chciałabym Cię chronić, nawet jeżeli na swój własny sposób.
- Serio? Nie spodziewałem się szczerze wzajemności. Chciałem tylko żebyś wiedziała co do Ciebie czuję.
- Czyli nie chcesz, żebyśmy byli parą? - zapytałam dalej przytulając się do Mitashiego
Staliśmy na tyle daleko od reszty drużyny, że nikt raczej nie słyszał o czym rozmawiamy.
- Nie o to mi chodziło. Bardziej... Zaskoczyłaś mnie
- Czyli teraz jesteśmy parą? - zapytałam
- Na to by wyglądało
_______________
Ah ten cringe
Nie żeby mój jedyny w życiu związek nie wyglądał na tej samej zasadzie:
- Podobasz mi się, będziemy razem?
- Ty mi też więc spoko
- Czyli jesteśmy teraz parą?
- No tak
;-;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro