Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟮: walentynkowy wieczór

— Coś się stało, że masz taką skwaszoną minę? — spytała po raz kolejny, stojąc na centralnym dziedzińcu Hogsmeade. Chłopak patrzył sennie na Hannę, która wraz z Susan właśnie wychodziły z Miodowego Królestwa. Wymienili uśmiechy, a Tonks sapnęła z wściekłości. Jej chłopak kompletnie ją zlewał po to, aby pouśmiechać się do swojej "koleżanki", jak zawsze nazywał Abbott. Dziewczyna złapała go za przegub ręki, a on wyszarpał się, patrząc na nią z góry.

— Czego chcesz? Spędzamy razem czas, mało ci? — prychnął, a ona spojrzała na niego z niedowierzaniem. Spędzali razem czas od ponad godziny, zamieniając przy tym zaledwie dwa zdania, które ze strony Ernesta były zaledwie niezbyt przyjemnymi pomrukami, które raziły ją w uszy. A to on poprosił o to spotkanie. — Wiesz co, to chyba nie ma sensu.

— Zgadzam się. To spotkanie to totalny niewypał, ale może za tydzień pójdziemy... — zaczęła entuzjastycznie, czując, że musi coś zrobić, bo inaczej straci go i to na zawsze, a do tego nie chciała dopuścić. Miała nadzieję, że na osobności przechorują jeszcze z tydzień, a później wrócą do poprzednich relacji. Uśmiechnęła się łagodnie, gdy złapał ją za ramiona, schylając twarz ku niej. Mina jednak jej zrzedła, gdy zobaczyła jego spojrzenie.

— Dlaczego wcześniej nie zauważyłem, że jesteś taka głupia? Nie chodzi mi o spotkanie. Chodzi mi o nasz związek. Jest bez sensu. Nie będę chodził z małolatą. — Odszedł. Tak po prostu zostawił ją na tym placu, szybkim krokiem kierując się w stronę Abbott i Bones. Pierwszą z nich pocałował w policzek na przywitanie, a Susan przytulił do przepastnej piersi, do której ona tak długo nie była przytulana. Ale dopiero, gdy zszedł jej z oczu, pozwoliła sobie na małe łezki. Wtedy oczywiście napatoczył się Malfoy, jej nieukochany kuzyn, który zaczął się z niej śmiać. Byli w dzieciństwie najlepszymi przyjaciółmi, ale oboje szybko obrali przeciwne strony i z przyjaciół stali się najgorszymi wrogami. Zaczął ją denerwować i naprawdę nie minęło wiele czasu, aż stał dociśnięty do pobliskiej ściany, z różdżką przyłożoną do gardła.

— Zamknij ryj, Malfoy. Gwarantuję ci, że umiem rzucać niewybaczalne, jak na Blacka przystało! — prychnęła głośno, a on spojrzał w jej oczy przestraszony. Jego ukochana niegdyś kuzynka, patrzyła na niego zapłakanymi oczami, w których czaiło się tyle bólu i smutku. Złapał za jej nadgarstek, odciągając różdżkę od jej szyi, a później zamknął ją w szczelnym uścisku. Rozpłakała się w jego ramionach, a on objął ją ciaśniej, pozwalając jej wypłakać się na ile miała ochotę. Kiwnął głową na Crabbe'a i Goyle'a, aby poszli szukać Longbottoma. Nigdy nie sądził, że będzie szukać go kiedykolwiek, a już na pewno nie w sprawie swojej rodziny. Ale jeśli ktoś miał pomóc Tonks, to tylko on.


Dziesięć minut później Gryfon zjawił się, niezbyt zadowolony z stanu rzeczy, ale gdy zobaczył płaczącą Agę, natychmiast oprzytomniał, podchodząc do przyjaciółki. Ta puściła Malfoya, wtulając się tym razem w Neville'a. Uczepiła się jego szyi jak małpka i nie chciała puścić, więc uspokajająco gładzić ją po głowie. Powoli przestawała płakać, a Draco cierpliwie stał przy ścianie, patrząc na parę. Czuł specyficzną radość z tego, że jego mała kuzyneczka odnalazła tak dobrych przyjaciół, chociaż on sam czuł, że dostałby pierdolca, gdyby ktoś się z nim tak cackał. Mieli jednak inne charaktery i mógł zrozumieć potrzebę bliskości, którą żywiła Agatha.

— Powiesz nam co się stało? Nieczęsto widać twoje łzy — spytał łagodnie Nev, odsuwając się nieznacznie i przysuwając białą chusteczkę do czerwonych od płaczu i mrozu policzków. Zaczął delikatnie ścierać łzy przyjaciółki, która krótko opowiedziała o dzisiejszym zdarzeniu. Malfoy marszczył brwi zadziwiony całą sytuacją. Owszem, często widywał Abbott z Macmillanem, nawet przyłapał ich kilka razy na obściskiwaniu się, ale nie wiedział, że Ernest jest chłopakiem jego kuzynki. Gdyby tak było, niezwłocznie poinformowałby ją o przewinieniu jej ukochanego. W myślach wypluł to słowo, patrząc zmartwiony na swoją jedyną, jeszcze bliską jego sercu rodzinę. Wyglądała na bezpieczną w jego ramionach, a on zrezygnowany pokręcił głową.

— Zaopiekuj się nią, Longbottom. Wiem, że jeśli tylko zechcesz, możesz odszukać jej zagubione serce. Nie sądziłem też, że to powiem, ale cholera jasna, witaj w rodzinie. Okej, wyczerpałem listę dobrych uczynków na ten semestr. Teraz trzeba przez kilka miesięcy dręczyć tych głupich Puchonów — westchnął, odbijając się od ściany i kierując się w stronę Świńskiego Łba. Za nim, jak cienie podążyła jego świta, spoglądając jeszcze kilka razy za plecy. Złapała go za dłoń, uśmiechając się do niego nieśmiało.

— Dziękuję, że ze mną jesteś, Nev — mruknęła cicho, całując go w policzek. Cały czas widać było, że płakała przed paroma minutami, ale jej twarz wydawała się o wiele bardziej promienna niż zazwyczaj. Paradoksalnie, czuła się dobrze, że ten związek się skończył. Sądziła, że będzie gorzej.

— Wiem, że chciałaś, aby ten dzień był wyjątkowy do końca, ale co powiesz na kanapę, ciepły koc i jakieś słodycze? — spytał, uśmiechając się do niej niepewnie. Mocniej ścisnęła jego dłoń, podchodząc do niego bliżej. On złapał za brązowy lok, nerwowo nawijając go na zziębnięty od mrozu palec. Nie zwracał jednak uwagi na zimno, przez jej spojrzenie było mu wyjątkowo ciepło.

— Dorzuć gorącą czekoladę i będzie całkiem wyjątkowo — zaśmiała się, ciągnąc go w stronę Hogwartu. Czuła, że w słowach Malfoya jest tym razem całkiem sporo racji i nie mogła doczekać tego wieczornego czasu, który gwarantował, że te walentynki będą naprawdę udane. Nie, to Neville to gwarantował, a ona mogła tylko z zachwytem przyjąć ten prezent. I dać z siebie tyle samo, kierując swoje serce na właściwą ścieżkę. Swoje zagubione serce, które przestawało boleć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro