Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟭: walentynkowy poranek

— Hej, Agatha! — Szatynka uniosła głowę, odrywając się na chwilę od podręcznika do obrony przed czarną magią, oprawionego w czarną, skórzaną obwolutę. Z schodów od męskiej części dormitorium schodził właśnie Neville, który z uśmiechem spoglądał na dziewczynę. Często siedzieli w dwójkę w sobotnie i niedzielne poranki, ponieważ z reguły oboje byli rannymi ptaszkami, podczas gdy reszta uczniów wolała wyspać się przez wczesne wstawanie na tygodniu. Wyjątkami była oczywiście drużyna Quidditcha, która jak co roku, o godzinie ósmej trzydzieści rozpoczynała treningi. — Uczysz się na OPCM? — spytał, siadając tuż obok. Zauważył, że na stoliku stoi dzbanek z herbatą, dwie filiżanki, a także kruche ciasteczka, które wyglądały na specjalność tutejszych skrzatów. Chociaż równie dobrze mógł to być przysmak z jej rodzinnego domu, który przysłali jej rodzice.

— Hej. Mam w poniedziałek egzamin u Snape'a, a ja już zaczynam się stresować. Naprawdę nie wiem co ten facet sobie myśli, robiąc nam dwugodzinny egzamin z pięciu lat, tuż przed SUM-ami. Rozumiem, że ucząc się teraz na ten egzamin, zostaniemy zmobilizowani do tego, aby zacząć się uczyć wcześniej do tych drugich, ale dalej to bez sensu. I znając jego, swoją ocenę weźmie za ważniejszą. Czemu on zaczął uczyć OPCM-u akurat w tym roku? Nie mógł poczekać jeszcze z rok? Przecież nie licząc Remusa, my nie mieliśmy dobrych nauczycieli! I teraz nagle musimy wkuć wszystko na raz, masakra! — Złapała za dzbanek, nalewając do obu filiżanek trochę naparu. Zgrabnie postawiła naczynie z powrotem na miejsce, przekładając porcelanę bliżej ich właścicieli. Zamilkła, patrząc to na niego, to na podręcznik. Agatha wiedziała, że paplała całkiem sporo, ale wiedziała, że siedzącemu obok chłopakowi nie przeszkadzało to za bardzo.

— Rozchmurz się, Aga. Ale wiesz, chyba za bardzo się tym przejmujesz, wiesz? Snape owszem, jest surowym nauczycielem. Trzeba mu też przyznać, że jest mega niesprawiedliwy, ale akurat ten jego test jest bardzo pomocny. Jestem pewny, że dasz radę, zwłaszcza, że znasz dużo więcej zaklęć ode mnie — westchnął, a ona zamknęła książkę, opierając głowę o jego ramię. Objął nią nim, pozwalając, aby ułożyła się wygodnie na jego klatce piersiowej. Otworzyła książkę, zabierając się za czytanie, a on z małym uśmiechem owinął sobie jej lok wkoło palca. Uwielbiał jej cudowny uśmiech, a także jej podejście do życia. Była jego kochaną przyjaciółką, na którą w każdej chwili mógł liczyć. — Czemu mówisz do profesora Lupina po imieniu?

— Moja siostra bardzo mocno go kocha, dlatego chcę się przyzwyczajać do jego imienia, bo kiedy Dora się zakocha, to walczy o miłość do ostatniej chwili. My już chyba tak mamy, wiesz? Dlatego idę się spotkać z Ernestem, chcę jakoś spróbować ratować to co pomiędzy nami jest, chociaż to całkiem niewiele. W ogóle, nie powinieneś szukać jakiejś dziewczyny, która poszłaby z tobą dzisiaj do Hogsmeade? — spytała, przeglądając naprędce kartki podręcznika, szukając jakiegoś wybranego działu. Chłopak spojrzał na nią zdziwiony, ale siedząca do niego tyłem dziewczyna nie miała szansy tego zobaczyć. Sięgnęła po kalendarz, otwierając go na odpowiednim tygodniu, pokazując mu palcem sobotę. — Dzisiaj są walentynki.

— A ty? Pewnie idziesz na cały dzień z tym Puchonem, tak? — spytał, a ona przytaknęła cicho. Wspomniany chłopak tworzył z nią związek już niemalże rok, ale ostatnio nie dogadywali się zbyt dobrze. Ernest Macmillan zmienił się, od kiedy przybył na szósty rok w Hogwarcie. Zaczął być arogancki, próżny i zarozumiały, ale nigdy nie wywyższał się w obecności swojej dziewczyny. Ale od kiedy dostał całkiem dobre SUM-y i zapisał się do GD, całkowicie mu odwaliło. Ostateczną kroplą, która przelała czarę, było to, że Agatha dołączyła do drużyny Quidditcha, gdy Freda, George'a i Harry'ego wywalili z drużyny na pierwszym meczu po świętach, zaledwie półtora tygodnia temu. Od tamtej pory nie widzieli się ani razu, poza przypadkowymi spojrzeniami w Wielkiej Sali i na korytarzu. Mimo wszystko, wiedziała, że każdy chłopak, który odważyłby się śmielej z nią porozmawiać, miałby na pieńku z jej chłopakiem. Z kolei Hanna Abbott miała prawo robić do niego maślane oczka, a Aga nie mogła tego w żaden sposób skrytykować. — Ostatnio na spotkaniu GD, zachował się jak skończony debil. Zaczął wyzywać Ginny od idiotek, a później, gdy Ron i Harry zareagowali, wyszedł trzaskając drzwiami. Hanna pobiegła za nim, oboje nie wrócili już do Pokoju Życzeń.

— Ten związek zaczyna się sypać — westchnęła cicho Agatha, a on objął ją mocniej, za co podziękowała mu w duchu. Usłyszeli głosy dochodzące z góry, więc odsunęła się na drugi koniec kanapy. Motywowali to tym, że chcieli uniknąć niepotrzebnych plotek, które mogłyby powodować w ich życiu o wiele więcej nieładu, niż kiedykolwiek mogliby przypuszczać. — Ale mam nadzieję, że dzisiaj pogadamy sobie i wszystko naprawimy. Naprawdę średnio wyobrażam sobie życie bez niego u mojego boku.

Uśmiechnęli się do siebie. Zebrała swoje książki, kierując się do dormitorium dziewczyn. Odwróciła się jeszcze u stóp schodów, puszczając mu pocieszający uśmiech, a później weszła na nie, znikając po chwili za zakrętem. Longbottom patrzył za nią jeszcze przez chwilę, uśmiechając się pod nosem. Naprawdę chciał, aby w jej życiu było dobrze, ale czuł się dziwnie. Z jakiegoś powodu wzmianki od Erneście zawsze sprawiały, że jego ręce pociły się niekontrolowanie, a serce albo zamierało, albo biło z gniewu jak oszalałe. I to przerażało tego szesnastolatka. Że najważniejszy organ w jego ciele zszedł z ścieżki przyjaźni, chcąc kierować się w stronę ramion Agathy Tonks.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro