𝟭: strawberry muffin
— Kooooocham cię, wiesz? — zaśmiała się, układając jego rękę na swoich ramionach, a później pocałowała go w szczękę, na której widniały już spore ślady zarostu. Emily jednak to nie przeszkadzało. Kochała Syriusza takim, jaki on był i nigdy nie pozwoliłaby sobie na awanturę z powodu tego, jak on wygląda. No chyba, że jakoś strasznie zapuściłby się. Ale od dwóch lat było w porządku, nawet gdyby wliczyć w to wszystkie wybryki, które jej chłopak odwalał z Jamesem. Teraz jednak Potter zaangażował się w związek z Lily i całkiem uroczo im się powodziło. Wprawdzie nie tak jak Emily i Syriuszowi, ale jednak całkiem w porządku — Może pójdziemy do...
— Nie idę do Puddifoot, wybij to sobie z głowy — westchnął cicho i zabrał ramię. Schował dłonie do kieszeni, nieznacznie się garbiąc. Nienawidził w swojej dziewczynie jedynie tego, że nie wiedziała kiedy odpuścić. Zabrał ją do tej herbaciarni raz, na początku ich związku i już nieraz przekonał się, że to był cholernie duży błąd. Teraz przy każdym wspólnym wypadzie do Hogsmeade wyciągała go tam, bo "podają dobrą herbatę, a ich muffinki są nieziemsko pyszne". Był pewien, że ta stara ropucha, właścicielka, dodaje jakieś dziwne rzeczy do tego, przez co są takie uzależniające. Ale nie, mógł tłumaczyć Emily milion razy to, że nie chciał tam pójść, a ona i tak dwa tygodnie później zapominała o tym, znowu wyobrażając sobie jak fajnie mogą spędzić tam czas. A on? On zdecydowanie wolał kupić cztery butelki piwa z Trzech Mioteł i na resztę dnia zaszyć się z chłopakami w Wrzeszczącej Chacie, niż być obsypywany serduszkami, brokatem i innym gównem, którego ciężko się pozbyć. — Może chodźmy do Trzech Mioteł, a później na Chatę? Pewnie Peter i Remus już tam siedzą, mówili, że mogę wpaść.
— Że ty możesz wpaść. O mnie jak zwykle nie było ani słowa. — Przytaknął głową. Wiedział, że w tej chwili kłamstwo jest najbardziej durną rzeczą jaką mógł zrobić, zwłaszcza, że Emily wiedziała jaka jest sytuacja. Chłopaki i Em nie lubili się za bardzo od zawsze. I o ile można powiedzieć, że James ją lubił, tak reszta ledwie tolerowała. Oczywiście Remus udawał bezstronnego, a Peter przesadnie miłego, ale prawda była trochę inna. Ubzdurali sobie, że dziewczyna zabiera im przyjaciela, bo kilka razy wolał w nocy włamać się do dormitorium dziewczyn, zamiast iść z nimi biegać po błoniach jak głupi. A tymczasem było zupełnie na odwrót - to oni odciągali Syriusza od jego miłości, licząc na to, że to tylko chwilowe i się opamięta. Sądził jednak, że po kilku miesiącach dadzą sobie spokój, a oni od dwóch lat konsekwentnie robili to samo. A James - cóż, on ją uwielbiał. W końcu to dzięki niej Lily ostatecznie się do niego przekonała, ale prawdopodobnie gdyby nie ten szczegół, to mogliby się nie znosić. Mieli do tego podstawy. — Dobra, idź do nich. Kupię sobie trochę słodyczy w Miodowym Królestwie i wrócę do zamku. Przypomniałam sobie, że muszę zrobić zaległy esej z numerologii. Zostawiłam sobie to na później, ale skoro i tak nie spędzimy tego dnia razem, to przynajmniej to zrobię — zaśmiała się cicho, a on uśmiechnął się, obejmując ją ramionami. Kochał to, że była taka malutka, wręcz stworzona do tego, aby ją do siebie przytulał. Ucałował ją w głowę, a ona chwilę później zniknęła za drzwiami Miodowego Królestwa.
Kochał ją bardzo mocno, ale i tak nic nie zastąpiłoby mu siedzenia z chłopakami. Nawet nie zauważył kiedy szybkim krokiem zbliżał się do Wrzeszczącej Chaty, a w jego dłoniach dzwoniły butelki wypełnione ulubionym napojem hogwarckiej młodzieży. Sprawnie pokonał ogrodzenie i już po paru chwilach był na rozwalonym piętrze, gdzie na starych, dość poobijanych krzesłach siedziała trójka jego przyjaciół oraz Lily, która opierała się swobodnie o ramię Jamesa.
— A gdzie Emily? — spytała zaskoczona, gdy zaczął rozdawać wszystkim piwo. Wzruszył ramionami, siadając na wolnym od drzazg skrawku podłogi. Podczas ostatniej pełni Remus trochę się zdenerwował i porozwalał o wiele więcej niż zazwyczaj, dlatego meble były w dość tragicznym stanie. — James, mówiłeś, że Syriusz ją weźmie. Jeśli tak to przecież nie mam tu po co siedzieć.
— Mówiła, że ma jakiś esej z numerologii do oddania. Chyba nie oddała w terminie i teraz musi nadrobić. — Ponownie wzruszył ramionami, wypijając cały napój niemalże jednym haustem. Obserwował rudowłosą, która najpierw prychnęła śmiechem, później spoważniała, patrząc prosto na niego, a ostatecznie pokręciła głową z szerokimi oczami. — O co ci znowu chodzi?
— Ona oddaje wszystkie eseje na następnej lekcji, nawet gdy mamy dwa tygodnie czasu na napisanie tego. Serio uwierzyłeś jej w takie głupie kłamstwo? Jesteś idiotą, Syriusz. Idę ją pocieszyć, bo na brodę Merlina, pewnie teraz znowu sobie oczy wypłakuje, bo nie chcesz z nią spędzać czasu — warknęła zdenerwowana Lily, natychmiast wstając. James zrobił to zaraz za nią, bąkając cicho, że odprowadzi ją do zamku, a później wyszli tajnym przejściem, nawet nie otwierając przyniesionego przez Blacka napoju.
Peter usiłował jakoś pocieszyć Syriusza, zaś Remus milczał, zupełnie tak samo jak Black, który postanowił przemyśleć całą sytuację o wiele dokładniej, niż miał to w zwyczaju. Właściwie nie pamiętał już zbyt dokładnie kiedy ostatni raz spędzał czas z Emily. Zawsze coś wyskakiwało, albo to reszta namawiała go na wspólne wyjście bez niej. Faktycznie, był idiotą! Dzisiejsza sytuacja potwierdzała tylko to, że dziewczyna nie chciała wchodzić pomiędzy ich przyjaźń, a wręcz przeciwnie - uznała, że jeśli on nie chce spędzać z nią czasu, to nie będzie mu się narzucać. Chwila, co powiedziała Lily?
— Czy Lily powiedziała dokładnie "znowu sobie oczy wypłakuje"? — spojrzał na Remusa, który w milczeniu przytaknął jego słowom. Syriusz westchnął głęboko, a później przez parę sekund wstrzymał oddech. To wszytko znaczyłoby, że to nie pierwszy raz, gdy ją zranił.
— Emily często płacze. Wieczorami, gdy wydaje jej się, że nikt nie patrzy. — Syriusz popatrzył na Remusa szklistymi oczami. Jak beznadziejnym chłopakiem był, że jego przyjaciel wiedział lepiej kiedy jego dziewczyna najczęściej płacze? Wstał szybko, ruszając w ślad za Jamesem, ale zatrzymał się w pół kroku. Westchnął, ruszając do niej przez Hogsmeade, tym samym przez herbaciarnię pani Puddifoot. Ubłagał tą starą ropuchę, aby zapakowała mu słodkości i herbatę, a później biegiem ruszył do zamku, a zarazem do wieży Gryffindoru.
Wpadł do dormitorium dziewczyn, zastając Emily śpiącą. Westchnął cicho. Zostawił truskawkowy muffin na nocnej szafce i wyszedł. Czuł, że mocno zepsuł te dwa ostatnie lata, ale od teraz postanowił, że wszystko będzie inaczej. Musi. Jeśli jego dziewczyna zechce w ogóle mu wybaczyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro