Rozdział 5.
Niall obudził się, kiedy górujące słońce rzucało ostre promienie słoneczne przez zasłonięte rolety do ich sypialni i syknął cicho, kiedy podnosząc się na łokciach poczuł, jak świat zaczynał wirować. Zapłakał sztucznie, opadając delikatnie głową na poduszkę i przymrużył oczy, szukając swojego chłopaka, który jak dobrze pamiętał, leżał obok niego, kiedy zasypiał.
Powrót do domu jak i samo wejście do niego, pamiętał jak przez mgłę. W tamtym momencie nie był do końca trzeźwy, nie mógł powiedzieć, że był świadomy tego, co działo się dookoła, ale cierpiał na pewno mniej niż aktualnie. Cała noc była dosyć chaotyczna - pił wódkę, przegryzając ją paluszkami czy jakimiś ciasteczkami, które Lewis kupił tydzień wcześniej i naprawdę nie dziwiło go to, że były twarde.
Liczył na ciepłe, dobre jedzenie, ale restauracje fastfoodowe były już pozamykane, a wpuszczenie Capaldiego do kuchni równało się z dużymi szkodami, które potęgowały się zwłaszcza w momencie, w którym nie był w stanie normalnie utrzymać butelki w dłoni. Zapewne jego dziewczyna, jak zastanie go zarzyganego w wannie, nie będzie zadowolona i zadzwoni z pretensjami do Horana, który nie chciał wysłuchiwać całego tego lamentu.
Na samą myśl o tym, jak starał się być dobrym przyjacielem i trzymał jego włosy między palcami, kiedy ten nachylał się nad toaletą, przeszły go dreszcze. Niestety to, jako jedne z nielicznych momentów, pamiętał najbardziej, ale zaraz stwierdził, że przynajmniej będzie mógł mu to wypomnieć za jakiś czas, kiedy będzie dla niego niemiły.
— Harreh? — spytał cicho. — Kochanie, jesteś w domu? — dodał zaraz i nie słysząc żadnej odpowiedzi, westchnął ciężko.
Wtulił się w poduszkę, przesiąkniętą jego zapachem i uśmiechnął się mimowolnie, czując przyjemne ciepło w podbrzuszu. Tak bardzo kochał swojego chłopaka i to, jak cholernie mocno wyrozumiały był, że czasami, kiedy naprawdę był pijany, był w stanie podejść do obcego człowieka i opowiedzieć mu o swojej miłości do tego kędzierzawego słodziaka, nie pomijając żadnego momentu, w którym okazał mu cholerne wsparcie.
Harry był najlepszą rzeczą, która spotkała Nialla w całym jego dziewiętnastoletnim życiu i miał nadzieję, że będzie tak już zawsze.
Horan leżał dosyć długo, po prostu miarowo oddychając i ignorując suchość w ustach, bo wiedział, że nigdzie naokoło wody nie miał i żeby się napić musiałby wstać i iść do kuchni. Prawdopodobnie skończyłoby się to jeszcze większym cierpieniem i postanowił poczekać na powrót Stylesa, który zapewne postanowił wyjść na zakupy.
Blondyn nie mylił się, bo już dwadzieścia kolejnych minut później, usłyszał przekręcanie klucza i wesoły głos Harry'ego, który rozmawiał z kimś przez telefon. Niebieskooki odetchnął i uchylił powieki, unosząc lekko głowę do góry, aby zarejestrować wzrokiem zielonookiego, odkładającego torby na blat.
— Muszę kończyć, Gemms. Mój mały alkon w końcu się obudził — roześmiał się, zauważając wpatrującego się w niego Irlandczyka, który na te słowa wywrócił oczami. Jak śmiał robić mu siarę przed jego przyszłą rodziną?!
— Raz mi się zdarzyło, okej? To wina Lewisa, on mnie rozpija za każdym razem, jak jest sam w domu, bo Suzie wychodzi gdzieś na miasto — wymamrotał, podnosząc się do siadu i opierając plecami o ramę łóżka.
— Nie tłumacz się tutaj bezbronnym Lewisem. Doskonale pamiętam, co było na jego urodzinach i kto tu kogo rozpijał — uśmiechnął się do blondyna — Okej, odezwę się później. Może nawet w weekend wpadniemy z Ni — wrócił do rozmowy przez telefon — Będę go pilnował, tak, siostrzyczko — pokręcił głową — Do zobaczenia, ja ciebie też.
— Powinienem być zazdrosny? — uniósł brew, kiedy chłopak rozłączył się i odłożył telefon na blat — Swojej siostrze częściej wyznajesz miłość niż mi.
— Staram się być miły — parsknął, wchodząc do pomieszczenia i zaraz ułożył się na łóżku obok Nialla, który uśmiechnął się delikatnie — Jak się czujesz?
— Bardzo chujowo. Chcę mi się pić i boli mnie głowa — odpowiedział, a kędzierzawy odchylił się do tyłu, łapiąc za butelkę wody, której wcześniej Horan nie zauważył. Uchylił usta, będąc złym na siebie, że umierał z odwodnienia ponad pół godziny, a woda stała tuż obok niego! Wystarczyło się rozejrzeć albo pomacać powietrze naokoło łóżka.
— Zadbałem o ciebie, kotku. Wiedziałem, że będziesz zdychał — podał mu napój i pozwolił, aby ten oparł się policzkiem o jego brzuszek. Wplątał zaraz palce w jego jasne włosy i zaczął go głaskać, uśmiechając się.
Niall zrobił dwa duże łyżki i od razu poczuł się lepiej, ignorując fakt, że woda miała dla niego jakiś taki dziwny smak. Ale zawsze tak było po grubszej imprezie i nie wiedział, z czego to wynikało.
— Jak było z tym barmanem? Trochę głupio, że wam przerwałem — wymamrotał, wtulając się w ciało ukochanego zaraz po odstawieniu butelki koło łóżka.
— Był naprawdę miły. Ale był też w szoku, kiedy powiedziałem mu o naszym związku, ale przyjął to bardzo dobrze. Życzył nam szczęście i wytrwałości, co było naprawdę słodkie, wiesz? — uśmiechnął się pod nosem. — Powiedziałem ci już, że nic się nie stało i dla mnie jesteś najważniejszy, racja? To tylko seks — wzruszył ramionami.
— Jesteś przeuroczy, kochanie — uniósł głowę do góry, aby pocałować go w odkryty kawałek skóry.
— Zrobiłby tak każdy na moim miejscu, nie uważasz? — parsknął, cmokając go w czoło. — Zrobię zaraz jakiś obiad i podam ci tabletki, żebyś doszedł do siebie, co?
— Byłbym ci bardzo wdzięczny. Chociaż Lewis i tak ma najgorzej z naszej dwójki.
— Nie wiem, dlaczego ja w ogóle liczyłem, że wrócisz w normalnym stanie do domu, a Lewis od razu położy cię spać — roześmiał się — Chyba mięśnie Liama przyćmiły mi rozsądne myślenie.
— Ale obiecuję, że już więcej nie dam mu się namówić! — zapewnił pewnym głosem — Kilka chwil dobrej zabawy i śmiechu nie są warte zarzyganej wanny i bolącej głowy przez cały dzień.
— Nawet nie chcę pytać, ile musieliście wypić, żeby zarzygać wannę i... to nie ty rzygałeś, racja? — uniósł brew.
— Nie miałbym serca robić tego Suzie, która będzie musiała teraz to sprzątać — parsknął cicho, przymykając oczy, które były naprawdę zmęczone i mimo kilu godzin snu, potrzebowały jeszcze więcej regeneracji.
— Biedna kobieta — skomentował cicho Harry — Okej, zbieram się do kuchni, myszko, a ty odpoczywaj.
— Jeśli dasz mi buziaka to na pewno szybciej wstanę na nogi — wymamrotał, uśmiechając się delikatnie.
Styles wywrócił oczami, nachylając się i łapiąc palcami jego podbródek, który uniósł do góry i złączył ich usta w krótkim pocałunku. Tylko tych ust mógł dotykać i szczerze mówiąc, żadnych innych by nie chciał.
— Kocham cię nawet w momentach, w których psujesz mi seks na blacie — szepnął, całując go jeszcze raz i podniósł się z łóżka, pozwalając Niallowi rozłożyć się na całej jego przestrzeni.
— Jestem dla ciebie numerem jeden, kochanie. Zapomniałeś już? — uchylił powiekę, odprowadzając ukochanego do pomieszczenia obok. — Hej Harry... — mruknął jeszcze, musząc zadać to pytanie. — Nie całowaliście się, racja?
— Nigdy bym tego nie zrobił. Przecież znasz mnie, Niall — zmarszczył brwi.
— Chciałem się tylko upewnić. To nie tak, że ci nie ufam, ale... nie zaszkodzi spytać, racja?
Zielonooki westchnął cicho i skinął głową, bo Niallowi czasami zdarzało się zadać to pytanie, przez co Harry wątpił w jego zaufanie do niego. Ale jego samego czasami też korciło, aby spytać, czy jego jednonocna przygoda nie posunęła się zbyt daleko, lecz jeśli by tak było, to chłopak powiedziałby mu o tym od razu, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro