Rozdział 22.
Powiedzenie, że w głowie Nialla panował chaos byłoby niedopowiedzeniem roku. Wszystkie myśli przekrzykiwały się wzajemnie - jedne broniły i tłumaczyły Harry'ego, a drugie, te nieco głośniejsze, dołowały blondyna, sugerując, że dał się poniżyć i coś takiego nie powinno mieć miejsca, nawet jeśli jego ukochany nie potrafił wytrzymać namiętnej atmosfery, między nim a jego kochankiem. Powód do kłótni był zwyczajnie głupi, bo to właśnie przez taką rzecz Horan wypłakiwał sobie oczy, idąc prosto przed siebie, nie mając nawet żadnego celu. Nie wiedział, do kogo mógłby pójść, bo Lewis ze startu odpadał przez to, że on w swoim związku aktualnie również kolorowo nie miał. Niall nie chciał dołować go jeszcze swoimi problemami, które nijak miały się do tych, które tamten przeżywał.
Niebieskooki po kilku minutach szybkiego spaceru postanowił przysiąść na ławce, aby odetchnąć i trochę się uspokoić. Wziął dwa głębokie wdechy i przetarł swoją twarz, aby doprowadzić się do porządku. Byle jakiego, ale jednak. Tuptając nerwowo nogą, wyciągnął telefon i zaczął przeglądać swoje kontakty z myślą, kto byłby najodpowiedniejszy do rozmowy w tej chwili. Kiedy jego palec spotkał się z numerem Zayna, niemal automatycznie poczuł się lepiej - no tak.
Ale czy blondyn chciał ponownie prosić go o pomoc? Miał wrażenie, że już i tak zbyt dużo mu się narzucał i po ostatnim incydencie powinien ograniczyć jego wpływ na swój związek, bo Harry'emu się to nie podobało. Ale zaraz, chwila, pieprzyć Harry'ego w tym momencie. To kolejny raz on zawinił, no i właśnie... czy Niall chciał ponownie słuchać tego, że zasługuje na kogoś lepszego? Skoro w momencie kłótni ze swoim chłopakiem to właśnie te słowa przebijały się najgłośniej w jego głowie.
Horan tkwił w swoim wewnętrznym konflikcie przez dłuższą chwilę, jednak finalnie odważył się zadzwonić do bruneta, wycierając oczy rękawem. Zacisnął usta, kiedy automatyczna sekretarka poinformowała go o zostawieniu wiadomości. Nie zniechęciło go to, gdyż wykręcił jego numer jeszcze dwa, a nawet trzy razy i kiedy kolejny raz spotkał się z brakiem odpowiedzi, wstał, ruszając pod mieszkanie tatuatora. Teraz już nie było odwrotu, tak postanowił - że to właśnie z Zaynem chce porozmawiać na temat jego kłótni z Harrym. Czy pójście bez zapowiedzi do jego domu było głupie i lekko myślne? Owszem, było. Czy będzie miało to swoje konsekwencje? Zapewne tak. Ale czy teraz miało to jakieś znaczenie? Nie bardzo.
Blondyn czuł się pogubiony, nie wiedział, na czym teraz będzie stał, bo mimo wszystko kochał swojego chłopaka, ale ten zranił go już kolejny raz i jeszcze powiedział mu tyle niemiłych słów. To on był tym, który najbardziej nalegał na cały całokształt ich związku, to on najlepiej się w nim odnajdywał i Niall początkowo naprawdę na to nie narzekał, ale teraz miał wrażenie, jakby oddalali się od siebie i bał się, że zaraz zostanie na lodzie, bo Harry stwierdzi, że wolałby, aby na jego miejscu był Liam.
Skoro posunęli się już do tego momentu, że seks odbierał im trzeźwe myślenie i pozwalali sobie na zostawianie malinek, to kolejnym krokiem może być pocałunek, który oznaczałby definitywny koniec. Koniec Nialla i Harry'ego. Blondyn nie chciał tego przeżywać, nie chciał stracić ukochanego, kochał go.
Z każdym kolejnym metrem, czuł ponownie napływające łzy do jego oczu. Jedyne, co chciał w tym momencie zrobić to przytulić się i naprawdę liczył na to, że Zayn będzie w domu i wpuści go do środka, zrobi mu herbatkę i otuli kocem, aby mógł w spokoju wypłakać każdą swoją frustrującą myśl, a na koniec na poprawę humoru pobawić się z pieskiem. To nieco poprawiło mu humor, zwłaszcza, że już pod pod odpowiednim adresem.
Przetarł jeszcze raz na szybko rękawem swoje oczy, a następnie zadzwonił dzwonkiem. Niemal od razu włączyła się syrena, zwana szczekaniem Apsika i po kilkunastu sekundach drzwi otworzyły się. Jednak zamiast Zayna, stał w nich szatyn, którego Niall miał wrażenie, że już widział. Zmierzył go wzrokiem, przygryzając wnętrze policzka na widok jego nagiej klatki piersiowej, pokrytej kilkoma tatuażami. Dresy adidasa ledwo trzymały się na jego biodrach, które zakrywały, wystające, białe bokserki. Blondyn poczuł się jak intruz, a wszystkie jego poprzednie myśli magicznie zniknęły. Po wyrazie twarzy nieznajomego wiedział, że w czymś przerwał.
— W czymś pomóc? — spytał niebieskooki, unosząc lekko brew do góry. Oparł się o framugę, zakładając ręce na klatce piersiowej. — Przyszedłeś do Zayna? — dopytał, kiedy zauważył, że blondyn nie potrafił wykrztusić z siebie żadnego słowa.
— Nie — odpowiedział w końcu, kręcąc głową. — Chyba pomyliłem mieszkania, przepraszam — uśmiechnął się delikatnie, odwracając na pięcie i w przeciągu sekundy zniknął z pola widzenia szatyna, który jedynie podrapał się po karku, wracając do środka.
Niall kręcił sam do siebie głową, idąc tak szybko jak było to tylko możliwe. Czuł dziwny ścisk w żołądku, na samą myśl, w czym mógł im przeszkodzić. Cholera, mógł siedzieć na tyłku na ławce, a nie naprzykrzać się innym ludziom! Teraz czuł jeszcze więcej emocji, które były mu naprawdę zbędne.
— Ja pierdole — szepnął sam do siebie, czując nieprzyjemne mrowienie w klatce piersiowej. Niemożliwe, żeby coś takiego go zabolało, bo przecież jego i Zayna nic nie łączyło, mógł spotykać się z kim chciał i robić co chciał, więc dlaczego... to bolało? To nie bolało! Po prostu Niall żył przez krótki czas z nadzieją, że to brunet będzie tym, u którego zazna chwili spokoju i poradzi się na temat jego związku z Harrym. To wszystkie te nagromadzone emocje plotły mu figle w umyśle. Było to niezwykle dziwne i blondyn nie chciał tego odczuwać.
Nagle poczuł wibracje w kieszeni i przez chwilę liczył, że kiedy spojrzy na wyświetlacz to pojawi się imię Harry'ego (albo Zayna), jednak był to tylko Shawn. A może aż Shawn.
— Cześć, Nialler, co robisz? — spytał melodyjnym głosem.
— Cóż... spaceruję, chyba — odparł słabym głosem, śmiejąc się gorzko pod koniec.
— Coś się stało? — mruknął po dłuższej chwili ciszy na łączach.
— Po prostu... pokłóciłem się z Harrym. Ale to nic — wzruszył lekko ramionami, zwalniając nieco kroku. — Miałbyś... coś przeciwko, gdybym przyszedł na chwilę? Nie wiem, co mam ze sobą zrobić — wyznał, czując się niezwykle żenująco.
— Jasne, zapraszam. Moje drzwi są dla ciebie zawsze otwarte, Niall — oznajmił i po krótkim pożegnaniu się zakończyli połączenie.
Czy to naprawdę Shawn będzie tym, któremu Horan będzie płakał w ramię i użalał się ze swoich spraw miłosnych? Nie bardzo mu się to widziało, ale w obecnej sytuacji nie miał innego wyjścia. Chciał po prostu z kimś porozmawiać, chciał, aby ktoś go wysłuchał i przygarnął pod swój dach, aby nie chodził bez celu po mieście.
• • •
ja to kiedyś skończę, mówię wam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro