Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19.

Zgodnie z ustaleniami po szybkim i lekkim śniadaniu, Niall i Harry udali się do galerii, w której szwędali się po różnych sklepach przez kilka godzin. Często tak robili, a zwłaszcza w czasach przed swoim związkiem i o ile oglądanie wystaw z ubraniami było czymś nużącym, tak przyglądanie się cukierkom lub różnym produktom sprowadzanym z Azji było ich ulubionym zajęciem. Horan faworyzował jednak sklepy, które oferowały różne udogodnienia do domu, jak na przykład koce czy wielkie lustra, które miał marzenie, powiesić naprzeciwko łóżka.

Oglądanie tego, na co nie było ich stać, dopóki nie zaczną pracować, rozluźniło atmosferę między nimi. Farbowany blondyn czuł się, jak w momencie, w którym jego i zielonookiego łączyła jedynie przyjaźń, kiedy ich jedynym zmartwieniem było wspólne wyjście po szkole i ewentualnie oceny w szkole, a nie czy któryś z nich nie pocałował przypadkiem innego mężczyzny podczas niezobowiązującego pieprzenia. Wchodzenie do każdego pomieszczenia na piętrze pozwoliło obydwóm poczuć się beztrosko, jakby cała ta nieprzyjemna sytuacja nigdy nie miała miejsca.

— Jak dostanę kieszonkowe przysięgam, że kupię ten worek żelków w kształcie dinozaurów. Nie powstrzymasz mnie — roześmiał się Styles, kiedy przepuszczał swojego chłopaka w drzwiach włoskiej resturacji, do której przychodzili na swoje pierwsze randki, chociaż wszystkim naokoło wmawiali, że to jedynie przyjacielskie spotkania takie jak inne. Ale nikt nie był ślepy ani głupi.

— Wiesz, ile to ma cukru? — pokręcił głową blondyn, zajmując stolik przy ścianie. Styles usiadł naprzeciwko niego.

— Myślę, że nie więcej niż ja mam go w sobie aktualnie — podłożył dłoń pod swój podbródek, uśmiechając się uroczo.

— Sugerujesz teraz, że jesteś słodki? — uniósł brew, dziękując kelnerce, która przyniosła im karty.

— To żadna sugestia, a fakty — oburzył się, nachylając nad stolikiem i pstrykając go w nos. — Powinienem obrazić się za tak krzywdzące słowa — dodał jeszcze, zanim nie skupił swojego wzroku na sekcji z jedzeniem.

Po pięciu minutach zgodnie wybrali, że zjedzą makaron i wypiją lemoniadę na pół, gdyż nie chcieli przesadzać z szastaniem pieniędzmi. Tak, Harry wydał wczoraj pół swojego kieszonkowego, które dostał od rodziców na alkohol i wejście do klubu, ale było mu szkoda na dwie lemoniady, bo wszystko to wychodziło cholernie drogo.

Niall i on mieli o tyle dobrze, że rodzina Horana płaciła im za wynajem mieszkania, a Stylesowie dokładali się do jedzenia i jeszcze dzięki temu zostawało nastolatkom na własne przyjemności, takie jak alkohol i klub, ale o tym żadna z mam nie musiała wiedzieć. Przecież wtedy każdy ich wydatek byłby dokładnie sprawdzany.

— Naprawdę jeszcze raz przepraszam, Niall — westchnął kędzierzawy, łapiąc swojego chłopaka za dłoń, którą ten miał na stoliku. — Jest mi nadal cholernie głupio i... tak sobie pomyślałem, że może jednak zdejmiemy ten zakaz? — zaproponował niepewnie, spoglądając w niebieskie oczy, które ukazywały zdziwienie. — Wiesz, chodzi mi o to, że... cały czas świrowałem, że Shawn może się do ciebie dobrać, a ty ulegniesz jego gadce i ładnej buzi i jeśli to tak ma wyglądać, że kłócimy się i nie ufamy sobie wzajemnie to lepiej już wrócić do tego, co było, racja? Wcześniej nie było takiego problemu...

Niall zacisnął wargi w cienką linię, myśląc nad słowami Harry'ego. Z jednej strony miał rację, ale z drugiej znowu rozpoczną się częste wypady do klubów, a jego ukochany będzie poświęcał mu mniej uwagi, skupiając się na seksie z nieznajomymi. Oczywiście to nie tak, że go zaniedbywał, chodziło o to, że w ostatnim czasie, kiedy mieli tylko siebie, poświęcał mu mnóstwo uwagi, adorował każdy skrawek jego ciała i potrafił robić to nawet dwa razy w ciągu dnia, co było zarówno męczące jak i również miłą odskocznią od tego, co działo się w ich związku.

— Jasne — zgodził się, kiwając głową. — Jeśli uważasz, że to dobre rozwiązanie to możemy wrócić do tego, co było.

— Chcę uniknąć sytuacji takich, jak ta co miała miejsce wczoraj — wyjaśnił, głaszcząc kciukiem jego delikatną skórę. — Ale wiesz, że cię kocham, racja? — uśmiechnął się.

— Nie śmiałem zapomnieć — zapewnił, nachylając się i skradając buziaka z jego ust. — Nie pogniewasz się, jak zadam ci pytanie?

— Nie, oczywiście, że nie. Pytaj śmiało — zachęcił.

— Chcesz znieść to, bo spotkałeś się znowu z Liamem? — spytał, a Harry widząc jak ten niemal wpatruje się w jego duszę swoimi niebieskimi oczami, przełknął gulę w gardle. Niestety wzmianka barmana (jak i zapewne również imienia Louisa, gdyby tylko Niall je znał) powodowała w nim wyrzuty sumienia, bo w końcu okłamywał swojego chłopaka. I był najgorszym śmieciem, ale robił to dla dobra ich związku.

— Nie, dlaczego tak myślisz? — roześmiał się nerwowo. — Chociaż... poniekąd tak — dodał zaraz, widząc niepewność na twarzy blondyna — Otworzył mi oczy na wiele spraw, wiesz, rozmawiałem z nim o nas. O naszej kłótni i sprawie z Shawnem i pomógł mi dojść do pewnych wniosków.

Cóż, dojść mu nie pomógł, ale na pewno dał mu do zrozumienia, że chciałby znowu być przez niego pieprzony, ale Niall zapewne nie chciał słuchać o jego brudnych fantazjach seksualnych. Nie w tym momencie.

— Okej, w porządku — odpowiedział, zmieniając zaraz temat ich rozmowy na nieco weselszy.

Kilka minut później kelnerka postawiła przed nimi ich zamówienia. To sprawiło, że znacznie się ożywili, bo byli cholernie głodni. W końcu było późne popołudnie, a oni byli jedynie na płatkach z mlekiem, które zjedli niedługo po obudzeniu.

— Pójdę po jeszcze jedną słomkę, bo strasznie ją ślinisz — parsknął niebieskooki, podnosząc się ze swojego miejsca i ruszając do lady, gdzie wyciągnął wspomnianą wcześniej rzecz. Odwróciwszy się, przelotnie spojrzał na ogródek, na którym również siedzieli ludzie i kiedy jego spojrzenie zatrzymało się na znajomej sylwetce miał ochotę po prostu się roześmiać. Los definitywnie mu sprzyjał, ale tylko poniekąd.

Zayn, cały i zdrowy po porannej wyprawie, siedział z nosem w karcie naprzeciwko szatyna ubranego w czarną koszulkę bez rękawków. Obydwaj byli w zasadzie podobnie ubani, różnili się jedynie kolorami i tym, że jego towarzysz miał założone okulary. Rozmawiali ze sobą, ale nie uśmiechali się, w zasadzie ich wyrazy twarzy były poważne, ale może po prostu nie rozmawiali o niczym, co byłoby zabawne, aby wyglądali na radosnych. Niemniej jednak zmartwiło to nieco Nialla, tak samo jak myśl, która nie mogła rozszyfrować tego, czy było to zwykłe przyjacielskie spotkanie czy randka.

Horan otrząsnął się po kilku sekundach i aby nie zachowywać się dłużej jak creep, powolnym krokiem ruszył do stolika, nie odrywając spojrzenia od mężczyzn, siedzących na dworze. Blondyn chciał porozmawiać z Zaynem i liczył, że otrzyma od losu taką szansę.

Jedząc makaron, nie mógł skupić się na niczym innym, jak tylko na tym, aby dobrze wykorzystać moment. Nie chciał przepraszać go przez wiadomość, chciał zrobić to w cztery oczy, aby ten mógł zobaczyć, że Niallowi było naprawdę przykro.

I kiedy zauważył tatuatora, wchodzącego do lokalu i kierującego się w stronę łazienek, poczuł się, jakby wygrał na loterii. Wymanifestował sobie idealną okazję.

— Idę do łazienki, zaraz wrócę — rzucił tylko i nie marnując czasu podniósł się ze swojego miejsca i nie czekając na żadną odpowiedź ruszył do pomieszczenia, znajdującego się na końcu lokalu.

Stanął przy drzwiach, opierając się o ścianę i modlił się, aby nikomu nie przyszło do głowy, aby również załatwić swoje potrzeby, akurat w tej chwili. Czuł się zestresowany, miał wrażenie, że pocą mu się dłonie, ale to nic dziwnego, kiedy nie wiedział nawet, jak ubrać swoją wypowiedź w słowa i czy Zayn zechce go w ogóle wysłuchać.

Powiedzenie, że brunet był zaskoczony, widząc naprzeciwko siebie blondwłosego nastolatka, byłoby sporym niedomówieniem. Z wrażenia cofnął się dwa kroki, wchodząc ponownie wgłąb łazienki i zanim zdążył jakkolwiek zareagować i odezwać się, Niall wykorzystał sytuację i wepchnął go do środka, zamykając za nimi drzwi.

— Zajmę ci tylko chwilę — zapewnił, trzymając dłoń na klamce, aby nikt nie wszedł. Nie chciał marnować czasu na zamykanie ich na klucz. — Wiem, że przyszedłeś z kimś i nie chcę psuć waszej randki.

— To nie randka — odpowiedział od razu, unosząc lekko kącik ust. Prawdę mówiąc, Zayn nie był zły na Nialla, był wściekły na tego pizdokleszcza, zwanego Harrym, który nie potrafił we właściwy sposób potraktować kogoś, kto kochał go bardziej niż powinien. I to wyprowadzało bruneta z równowagi, już samo wspomnienie sytuacji z klubu powodowało w nim wewnętrzne gotowanie. — Na randki zabieram jedynie wyjątkowe osoby, a Louis nie jest wyjątkowy — wyjaśnił w dziwny sposób, podkreślając imię drugiego mężczyzny. Ale Niall nie znalazł w tym drugiego dna, po prostu uznał, że słuch mu szwankował.

— Nieważne — pokręcił głową, nie wiedząc, czy powinien cieszyć się z jego słów. To nie była jego sprawa — Chciałem cię przeprosić za to, co się stało. Nie powinienem był cię wypraszać po tym, co dla mnie zrobiłeś. Naprawdę bardzo dziękuję ci za to, że zostałeś przy mnie i nie pozwoliłeś mi zwariować — uniósł lekko kąciki ust do góry, opierając się plecami o drzwi. — Jesteś... naprawdę dobrym człowiekiem i jest mi głupio przez to, co wydarzyło się rano. Rozumiem, jeśli jesteś na mnie zły, ale... chciałem, żebyś wiedział, że naprawdę żałuję.

— Niall, nie jestem zły — zapewnił, łapiąc go za ramiona, przez co ten podniósł wzrok do góry i spojrzał w ciemne oczy, które naprawdę nie wyrażały żadnych negatywnych emocji. — Jedyną osobą, którą możemy o to obwiniać to twój chłopak, a nie ty. Zrobiłeś, co uważałeś za słuszne i rozumiem twój wybór, w końcu to twój chłopak, a my znamy się... nie znamy się — roześmiał się brunet, co pozwoliło Horanowi na rozluźnienie się.

Jego ramiona przestały być spięte, co wyczuł Zayn pod opuszkami swoich palców. Było mu żal blondyna, który tkwił w tak popieprzonym związku.

— Naprawdę przepraszam. Jeśli ci to jakoś wynagrodzi poranny spacer to wiedz, że nie mogłem zasnąć ze świadomością, że nie wiem, czy jesteś już w domu — przyznał, na co ciemne oczy błysnęły radośnie, a jedna z jego dłoni przeniosła się na farbowane kosmyki.

— Jesteś uroczy — mruknął, głaszcząc go, a Niall gdyby chciał wyjść na idiotę to pozwoliłby swojej szczęce opaść. Cóż, nie spodziewał się tego ruchu ze strony bruneta i tym bardziej po sobie, że w żaden sposób nie będzie mu to przeszkadzać. Zwłaszcza, kiedy zrobił krok do przodu i Niall mógł wyczuć jego mocne perfumy jeszcze wyraźniej i jako osoba, która miała słabość do zapachów, ledwo utrzymywał się na prostych nogach. — Pogodziliście się?

— Tak — odpowiedział niewyraźnie, odchrząkując, aby brzmieć pewniej.

Zayn skinął głową i odsunął się od blondyna, zwiększając między nimi dystans. Podszedł do umywalki, o którą oparł się biodrami, zakładając ramiona na klatce piersiowej.

— Wiem, że nie mam prawa się wypowiadać, Niall, ale Harry to chodząca red flaga. Szlag mnie trafia, kiedy widzę jak cię traktuje, jak się do ciebie zwraca i co robi, aby zrobić ci na złość — pokręcił głową, patrząc na Horana, który zmarszczył czoło. — Wierzysz w to, że wczoraj nikt go nie przeleciał? — spytał — Bo ja nie. Nie ufam mu, a nawet go nie znam i wszystko to wydaje mi się takie śliskie między wami.

— Zayn, to mój chłopak — wtrącił. — Ufam mu, kocha mnie i nie zrobiłby tego.

— Gdyby cię kochał to nie zostawiałby cię w klubie na pastwę losy, gdyby cię kochał to nie pozwoliłby na to, żeby ktokolwiek poza nim cię dotykał — westchnął ciężko. — Nie rozumiem waszego toku myślenia i nie chcę go zrozumieć, naprawdę. O ukochaną osobę się dba, a nie wymyka się do klubów, sypia z innymi, robi to wszystko, co robicie wy. Podoba ci się taki styl życia, naprawdę? Czujesz potrzebę zmieniania partnerów co kilka dni, zwiększania szansy na zdobycie nowego zwierzątka w swoim organizmie, zwanego chorobą weneryczną? — jego ton był już nieco ostrzejszy, ale nie krzyczał. Czuł irytację.

Niall przygryzł dolną wargę, spuszczając wzrok na swoje buty. Ludzie nie rozumieli, że mimo tego, co robili w łóżku z innymi, to naprawdę się kochali. Dlaczego Harry miałby go nie kochać?

— Ja... nie mam tak silnej potrzeby jak Hazz — przyznał szczerze i to chyba była pierwsza osoba, której powiedział to, co trzymał głęboko w sobie. — Racja, korzystałem z tego, ale było to udogodnienie na urozmaicenie nocy, jeśli miałbym przestać to bez mrugnięcia zrobiłbym to, bo Harry jest dla mnie wystarczający. Myślę, że on też by to zrobił, gdybym go o to poprosił.

— Naprawdę tak myślisz? — parsknął, wpatrując się w ścianę. — To cudowne, że tak mu ufasz — jego ton głosu wcale nie wskazywał na to, że faktycznie cieszył się z wyznania, jakie usłyszał — Wierzysz w każde jego słowa.

— Na tym chyba polega zaufanie w związku, prawda? — mruknął.

— Tak, Niall — zgodził się po krótkiej chwili ciszy. — Ale... tak między nami, zasługujesz na kogoś lepszego — dodał, odpychając się od umywalki i podchodząc do blondyna, który przeniósł na niego swoje spojrzenie. — Kogoś, kto dbałby o ciebie i nie traktowałby cię tak... tak jak robi to Harry — wzruszył ramionami.

— Znasz go od tej najgorszej strony — próbował bronić Stylesa.

— Z żadnej innej nie chcę go poznawać — uśmiechnął się delikatnie, składając delikatny pocałunek na czole niebieskookiego — Zastanów się, czy naprawdę chcesz tkwić w relacji, która prędzej czy później cię zniszczy — i wykorzystując chwilowe zaćmienie umysłu Horana, odsunął jego dłoń od klamki i uchylił drzwi, przez które wyszedł i jak gdyby nigdy nic wrócił do Louisa, który niecierpliwił się już przy stole.

A Niall, cóż... miał jeszcze większy mętlik w głowie niż przez ostatnie kilka godzin. 

•  •  •

halo, czy możecie mi polecić jakiegoś słodkiego zialla? bo męczę znowu ten ship, ale brakuje mi jakiegoś uroczego ff...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro