Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XI

Budząc się rano Error pierwsze co dostrzegł to swoją dłoń wtulającą się w poduszkę. Dziwne dla niego było nie posiadanie snu. Niepewnie podniósł się czując jak magia przemiany zniknęła. Każdy zobaczy go takiego jakim jest naprawdę. 
- Cholera by to wszystko... - warknął i wstał na własne nogi ubierając się. Musi się stąd wynosić jak najszybciej. Najlepiej niezauważony. 
Biorąc pieniądze od Dream'a schował je do kieszeni i wziął swoje rzeczy wychodząc na balkon. Mógł zaryzykować i teleportować się przed bramę, jednak byłoby to zbyt ryzykowne. Ktoś mógłby go zobaczyć. Zerkając w dół spojrzał na budynek. Dałby radę przejść po gzymsie, który otaczał budynek. W jego planie było przeskoczenie potem na balkon niżej. Ryzyko było także spore, ale za włamanie dostałby mniejszą karę niż za używanie magii. Po chwili namysłu wykonał swój plan w oka mgnieniu znajdując się na balkonie. Już miał zeskoczyć w krzaki na dole, gdy kątem oka zerknął na szybę. W tym samym, jednak momencie ktoś pojawił się przy nim uderzając w głowę, przez co ten stracił przytomność.

Budząc się po jakimś czasie Nightmare zamrugał niepewnie rozglądając się po szarym i ciemnym pomieszczeniu.
- D-dream..? - wyszeptał niepewnie, a światło zapaliło się. Ubrana na czarno-złoto postać weszła do pomieszczenia uśmiechając się szeroko.
- Po tylu latach... - siadając naprzeciwko przywiązanego szkieleta ten patrzył na niego z obłąkaniem - W końcu cię mam... 
- Kim jesteś..? - próbując nie okazać strachu Nightmare wyprostował się, jednak zaledwie po wypowiedzeniu tych słów osoba wstała i kopnęła krzesło z potworem, przez co ten się przewrócił.
- Żartujesz sobie ze mnie prawda?! Dream mówił, że jest coś z tobą nie tak... Ale, żeby nie pamiętać tych którym zniszczyłeś życie..? To żałosne - w jego dłoni pojawił się nóż, którym rozciął maź potwora, przez co ten wrzasnął głośno - Reaper dużo musiał wydać, by Dream stworzył nam bronie przeciw tobie... - dźgając potwora śmiał się - To tak przyjemne! - żółte oko zabłysnęło, a macka niemal przebiła jego głowę, była jednak za słaba - Żałosne.. 
- C-co ja ci zrobiłem?! - szukając odpowiedzi Nightmare naraził się na kolejną falę bólu. 
- Czyli dalej podtrzymujesz się tego, że mnie nie pamiętasz..? Jaka szkoda... jako twój były sojusznik naprawdę zasłużyłem na zapamiętanie... - słysząc te słowa szkielet się zdziwił. W końcu nie było o nim żadnych zdjęć czy filmików - Powiedz... mówi ci coś imię Bill? - wtedy wzrok Nightmare'a stał się zamglony, a widok nie z jego perspektywy zaćmił go. Widział dokładnie podające sobie dłonie. Walkę. Swoje zwycięstwo. 
- Byłeś pierwszym przyjacielem Nightmare'a... - wyszeptał cicho, a kolejne rozcięcie wywołało wrzask.
- Nie nazywaj mnie tak... Przyjaciele nie odbierają sobie magii... - warknął wściekły Bill podnosząc się - Niestety i tak nie mogę cię zabić. Reaper chce cię żywego... - westchnął - Ale bez nogi dasz radę. Poza tym jak tylko ta trutka przestanie działać odnowisz ją - zachichotał rozpoczynając kolejną falę tortur pod czujnym wzrokiem Dream'a. 
Trzymając telefon marzyciel zaciskał dłoń.
- Spłaciłem dług... Nightmare jest wasz - powiedział do komórki odchodząc, by brat przypadkiem go nie wyczuł.
- Dobrze. Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć - Reaper uśmiechnął się szeroko obracając się na krześle radośnie - Ale co do długu. Spłacisz go dopiero jak Night będzie u mnie - dodał, a drzwi od jego gabinetu uchyliły się delikatnie, a niewielki szkielet wszedł do środka zamykając je za sobą.
- Jeśli spróbujesz mnie oszukać wiesz jak to się skończy... - warknął Dream.
- Wiem, wiem - dostrzegając nieproszonego gościa Reaper lekko zmarszczył brwi - Co tu robisz Goth? - spytał nieprzyjemnie.
- Chciałem cię odwiedzić tato! - delikatny uśmiech szkielecika niezbyt obchodził boga śmierci.
- Ugh... Podejdź do mnie - rozkazał, a chłopiec zrobił to - Przywitaj się z wujkiem Dream'em.
- Dz-dzień dobry wujku Dream... - zawstydzony Goth zakrył swoją twarz.
- Czyż dzieci nie są słodkie? - Reaper zachichotał, a wściekły Dream rozłączył się - Rozłączył się. Chyba cię nie polubił - wzruszył ramionami - Gdzie twoja matka? - spytał.
- Pewnie mnie szuka... - wyszeptał szkielecik.
- Więc się ukryj. Tylko tak, by cię nie znalazł - dziecko skinęło szczęśliwe głową i podbiegło do szafy w pomieszczeniu i schowało się - Głupi bachor... - syknął do siebie Reaper, a drzwi otworzyły się z hukiem - I kto się zjawił... - dostrzegając swojego męża uśmiechnął się. Ubrany w swój codzienny strój potwór wyglądał codziennie lepiej i lepiej w oczach śmierci. 
- Gdzie on jest? - Geno zacisnął dłonie zbliżając się do potwora.
- Myślisz, że mnie to obchodzi? - pojawiając się przed ukochanym Reaper objął jego talię - Ale skoro już tu jesteś~ 
- Zostaw mnie... - Geno próbował się odsunąć, ale usta szkieleta znalazły się na jego. Tkwili w romantycznej scenerii przez chwilę. Do czasu aż Geno nie nadepnął męża odskakując - Jesteś obrzydliwy... - wycierając usta szkielet zaciskał dłonie.
- Ah tak? Czyli zapomniałeś już jak o ciebie dbałem przez te lata? - warknął Reaper, ale ukochany nie zdołał dłużeć go słuchać.
- Dbałeś?! Jesteś niczym innym niż potworem! Gdybym tylko wiedział jakim psycholem jesteś nigdy bym za ciebie nie wyszedł! - śmierć patrzyła na Geno z lekkim uśmiechem - Żałuje, że kiedykolwiek cię poznałem! - wściekły szkielet opuścił pomieszczenie nim mąż w jakikolwiek sposób go ukarze. 
- Słyszałeś to Goth..? - przybierając smutny ton głosu Reaper zbliżył się do szafy uchylając drzwiczki. Widok zapłakanego syna niezbyt go przejął. Nigdy go nawet nie lubił.
- D-dlaczego tata mówił o tobie takie rzeczy..? N-nigdy nikogo nie skrzywdziłeś... - łkał, a znudzony Reaper wziął go na ręce. 
- Twój ojciec traktuje mnie tak od wielu lat, wiesz... - zapatrzony w niego szkielecik wtulił się w jego szatę.
- A-ale... dlaczego..? Przecież tata jest miły... z-zawsze mi śpiewa do snu... albo czyta bajkę... N-nigdy nie podnosi na mnie głosu... - słuchając tych słów Reaper czuł zazdrość. W końcu to mu Geno śpiewał, gdy spotykali się na początku tego wszystkiego.
- Geno chce cię zmanipulować... 
- Ale... co to znaczy..? 
- To znaczy, że chce byś mnie nienawidził... Byś zawsze stanął po jego stronie. Byś robił wszystko co ci powie - wytłumaczył mu siadając na fotelu i otaczając Goth'a udawaną troską.
- Ale... ja cię nie nienawidzę tato... I tata nigdy nie mówił o tobie źle... - zdziwiony ostatnim zdaniem Reaper odwrócił wzrok próbując nie wybuchnąć śmiechem. W jego mniemaniu Geno był kimś głupim. Nie ostrzegać własnego dziecka przed nim? To głupie. Naiwne.
- Ale widziałeś co miało tu miejsce... Geno żałował, że mnie poznał... a gdyby mnie nie poznał... Nie byłoby...
- Mnie... - łzy spłynęły po policzkach Goth'a - A-ale... to wszystko kłamstwo..? O tym, że tata mnie kocha..? 
- Przykro mi Goth... ale mnie też oszukał... Czasami mnie nawet uderza... - szkielecik zadrżał.
- T-to straszne! Nie wierzę, że tata zrobiłby coś takiego! 
- A czy kiedykolwiek widziałeś jak się uśmiecha? - Goth złapał się za czaszkę łkając, a Reaper uśmiechnął zaczynając pocieszać swe jedyne dziecko, które w jego mniemaniu zniszczyło jego życie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro