X
Wychodząc z pociągu Error złapał Nightmare'a za rękę prowadząc między tłumem. Oboje szybko wyszli z peronu i rozejrzeli się.
- Teraz pytanie gdzie jest ta siedziba Dream'a... - westchnął glicz szukając miejsca w telefonie.
- Ten znak pisze, że jest niecałe pięć kilometrów stąd - oboje spojrzeli na bilbord.
- Racja... Czeka nas więc spacer - stwierdził, a widząc spojrzenie kolegi dodał - Wydałem ostatnie grosze na ten pociąg, więc zasuwamy - i tak oboje ruszyli czując jak koniec podróży zbliżał się wielkimi krokami.
Po niemal godzinie wędrówki Error dostrzegł ogromną posiadłość ogrodzoną wysokim płotem.
- To chyba tu... - wyszeptał, a Nightmare zbliżył się do dzielącej go przeszkody - Teraz pytanie jak tam wejdziemy... - jednak nim zdołał się zastanowić Nightmare przeszedł przez kraty idąc w stronę domu szybkim krokiem - Ej! Wracaj! - rozglądając się dookoła Error przeklął cicho i zaczął wspinać się po płocie pod czujnym wzrokiem gapiów.
- To prywatna posesja! - krzyczał ktoś - Zawiadomimy policję! - piszczała kobieta, jednak glicz w mig znalazł się po drugiej stronie muru doganiając szybko kolegę.
- Oszalałeś?! - wkurzony złapał jego przedramię - Nie możesz tak po prostu odchodzić! - jednak Nightmare'a go nie słuchał. Zdejmując z głowy kaptur bluzy spojrzał na stojącego na schodach Dream'a.
- Dream... - wyszeptał cicho, a do jego oka podeszły łzy.
- Nightmare... - szkielet o złotych oczach obserwował potwora nie mogąc w to wszystko uwierzyć - Ty... żyjesz..? - panika pojawiła się w jego spojrzeniu dezorientując koszmar.
- Cz-czekaj! To ja bracie! - Nightmare zrobił kilka kroków w przód stając na pierwszych stopniach - N-nie jestem tym czym byłem! - jednak marzyciel w jednej sekundzie przygotował ataki, które niemal przebiły szkieleta. Obroniły go niebieskie linki, które Error stworzył.
- Nie jesteśmy tu po to by walczyć! - warknął glicz - Chcemy porozmawiać! - Dream zacisnął dłonie, jednak wystraszony wzrok brata sprowadził go na ziemię.
- Proszę... bracie... - marzyciel odwrócił wzrok, by następnie zezwolić na wejście dwójce potworom.
W ciszy Dream zaprowadził gości do salonu ani na sekundę nie opuszczając z nich wzroku. Obserwując się bracia nie potrafili rozpocząć rozmowy, więc Error postanowił zabrać pierwszy głos.
- Przyszliśmy prosić cię o pomoc - powiedział pewnie zwracając na siebie uwagę szkieleta.
- Zamierzasz prosić mnie o pomoc? - warknął - Nie sądzisz Nightmare, że przydadzą mi się wyjaśnienia? - szorstki głos marzyciela dziwił dwójkę - Pięć lat temu zostałem powiadomiony o twojej rzekomej śmierci, a teraz nagle wracasz i jeszcze nie próbujesz mnie zabić...
- Z-zabić..? Nigdy bym cię skrzywdził! - wrzasnął Nightmare zbliżając się do brata.
- Łżesz - Dream zbliżył się do niego - Oboje wiemy, że jesteś potworem - Error rozdzielił ich.
- Nightmare nie pamięta tego co działo się przez ostatnie pięć lat - powiedział w końcu, a oczy Dream'a rozszerzyły się.
- Co..?
- Jego umysł... stał się tym przed przemianą... - wyszeptał.
- Nie wierzę. Bo to nie jest możliwe - warknął zaciskając dłonie niemal robiąc sobie samemu rany.
- Ależ jest. To ja Dream... Błagam uwierz mi... - ich wzrok ponownie spotkał się ze sobą, a wcześniej nieprzyjemne spojrzenie marzyciela zmieniło się niemal natychmiast.
- Błagasz..? - zbliżając się do niego delikatnie dotknął jego policzka - Nightmare...
- To ja bracie - raniąc łzy Nightmare przytulił brata, który po krótkiej niepewności odwzajemnił uścisk obserwując stojącą niedaleko w ciszy postać.
Wchodząc do przydzielonego mu pokoju Error zacisnął dłonie. Nie miał pojęcia co zrobić dalej. Nightmare z Dream'em rozmawiali na parterze, a on odszedł nie chcąc nikogo widzieć. Jego kolega był tak szczęśliwy, gdy znów przytulał brata, że sam Error zatęsknił za dotykiem rodziny. Czuł zazdrość, ale i pewną pustkę jak i rozdarcie. Pamiętał to co postanowił z Nightmare'em, jednak teraz nie potrafił rozdzielić braci. Nie chciał, by ten Nightmare zniknął. Mimo niecałych dwóch dni znajomości jego dusza zyskała sentyment do dziecka w ciele jego byłego przyjaciela. Raniło go to. Chciał wypełnić obietnicę daną ukochanemu, jednak to równałoby się ze stratą tego kogo poznał.
- Cholera... - przeklął pod nosem kładąc się na miękkie łóżko. ,,Powinienem wracać do siebie..." pomyślał. Czuł się tu źle. Może pomoże powrócić swojemu szefowi, gdy ten Night znudzi się życiem? To dobry pomysł, prawda?
Nim Error zdążył się zorientować dostrzegł zachodzące słońce. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak ten dzień szybko się skończył.
- Czuję jak bardzo nie chcesz tu być... - usłyszał nagle szept na co odsunął się w bok dostrzegając siedzącego na komodzie Dream'a - Nightmare zasnął... Teraz chce poznać ciebie. Kim jesteś? - marzyciel obserwował potwora.
- Nazywam się Stone... - powiedział bez zająknięcia nie chcąc dopuścić do poznania jego tożsamości. W końcu dalej działa na niego zaklęcie przemiany.
- Rozumiem. Moje imię znasz... Skąd znasz Nightmare'a?
- Poznaliśmy się w lesie... Znalazłem go w drewnianym domku... Był zdezorientowany... - Dream skinął głową.
- Wasze wersje się zgadzają... - wyszeptał i wyjął zza pleców woreczek - To za fatygę za przywiezieniem mojego brata. Słyszałem, że nieźle się wykosztowałeś - glicz sprawnie złapał rzucony przedmiot i otworzył ciekawy dostrzegając grube pliki banknotów - Mam nadzieję, że taka zapłata ci odpowiada.
- Ta...
- Cieszy mnie ten fakt, jednak musimy porozmawiać również o czymś innym - Error podniósł brew - Nie lubię być nieuprzejmy, jednak nie chciałbym byś tu był... Widać, że przy tobie Nightmare nabawił się ogromnego stresu... Chciałbym się nim od teraz zająć - szkielet podniósł się z łóżka.
- Ja także nie zamierzałem tkwić tu zbyt długo... O ile mi pozwolisz tu przenocować jutro z rana odejdę... - Dream uśmiechnął się miło.
- Oczywiście. Nightmare powiedział mi, że gonił was niejaki Reaper - zastanowił się - Ale jego teren tu nie sięga, więc jesteście tu bezpieczni - Error lekko zmarszczył brwi.
- Wiesz kto rządzi tymi terenami..? - spytał, jednak marzyciel jedynie się zastanowił.
- Niezbyt. Te ziemie od zawsze są spokojne, a gdy ktokolwiek próbuje je przejąć nagle jest niszczony. Nikt nie podpisuje się pod ochronę, więc w zasadzie nie ma głównego szefa.
- Rozumiem... - westchnął, a do drzwi doszło ciche pukanie.
- Dream..? - wyszeptała postać.
- Wejdź Swap... - powiedział gospodarz, a szkielet o błękitnych oczach wszedł do pomieszczenia. Brak lewej ręki aż do ramiona rzucił się Error'owi w oczy jako pierwszy. Dopiero potem skupił w jego osobę wzrok - Swap to Stone. Zostanie u nas do jutra... - poinformował go Dream zbliżając się do niego i składając czuły pocałunek na jego ustach, który ten odwzajemnił nieśmiało - Stone... to mój mąż Swap.
- Miło mi... - wyszeptał błękitnooki szkielet po czym odwrócił od niego wzrok - Dream możemy porozmawiać na osobności..? - spytał.
- Oczywiście. I tak skończyliśmy już z Stone'm rozmawiać - wtedy wzrok marzyciela spotkał się z osobą glicza - Chyba, że jeszcze coś chcesz wiedzieć? - ten delikatnie pokręcił głową, a szkielety po pożegnaniu wyszły z jego pokoju dając w końcu rozkoszować się ciszą i przemyśleniom.
Wchodząc do swojej sypialni Dream spojrzał na ukochanego marszcząc brwi.
- Miałeś nie wychodzić z pokoju - warknął zirytowany.
- Nie wytłumaczyłeś czemu... Poza tym kim on był? Czemu tu jest? - błękitnooki zadawał pytania, a marzyciel usiadł na łóżku.
- Przedstawiłem ci go, a przyszedł bo jest dawnym klientem. Był w okolicy, więc stwierdziłem, że porozmawiamy o tym jak mija nam życie.
- Więc dlaczego tu nocuje?
- Bo się zagadaliśmy i spóźnił się na pociąg. Stwierdziłem, że go przenocuję. Masz z tym problem? - zaciskając dłoń szkielet odpowiedział.
- Tak mam... O niczym mi nie mówisz...
- A powinienem? Jeszcze nie tak dawno próbowałeś uciec. Nie ufam ci - Swap posmutniał, a Dream zerknął na jego brakującą rękę - Masz zostać w tym pokoju. A jak zobaczę, że próbujesz znów uciec... - dłoń przejechała po policzku szkieleta - Nie będę taki miły jak ostatnio... - Dream uśmiechnął się tak jak uśmiechał się zawsze. Sympatycznie i cudownie. Nabierał każdego na swą niewinność, jednak nie Swap'a. Już nie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro