Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20. Pierniki.

Nie chce wiedzieć ile minęło od utraty przytomności do obudzenia się. Leżałem w sali gdzie koło mnie siedział doktor Max. Miał na twarzy zmartwienie. Widziałem to doskonale. Gdy przysunąłem do siebie kolana schowałem w nie swoją twarz. Zaciskałem zęby aby nie płakać jak małe dziecko.

-Robbie.- Powiedział mój lekarz siadając koło mnie. Drgnąłem czując jak ten mnie obejmuje.- Posłuchaj... Wiem, że źle tobie z tą całą sytuacją Robbie. Ale... Musisz jakoś żyć dalej. Zrób to dla rodziców i brata. Tegoroczne święta spędzimy razem. Nie będziesz sam. Wymyślimy coś na kolację.- Powiedział mężczyzna obejmując mnie dalej. Cicho mruknąłem na co ten mnie puścił. Pomógł mi się ubrać i odprowadził mnie prosto do wyjścia. Poszedłem prosto do domu swojego lekarza. Zaraz po wejściu zdjąłem zbędne ubrania i położyłem się na kanapie przykrywając się szczelnie kocem przymykając swoje oczy. Nie wiem jak długo tak leżałem z przymkniętymi oczami. Mimo, że nie spałem widziałem w swojej głowie obrazy z przeszłości. Puszczanie latawca z ojcem, pieczenie ciast i ciasteczek z mamą, granie w przeróżne gry z bratem. Przez ten natłok zaczęły mi spływać łzy. Spojrzałem kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Z początku to zignorowałem lecz kiedy po raz drugi ten ktoś zapukał wygramoliłem się z kanapy i poszedłem do drzwi owinięty w koc. Otworzyłem je lekko.

-Hej Robbie. Mogę?- Zapytał się Sportacus trzymając w rękach dwie spore siatki z zakupami. Pokiwałem głową i po chwili wpuściłem go do środka. Gdy wszedł zamknąłem za nim drzwi.- Pomyślałem, że lepiej byś nie był sam więc... Kupiłem trochę rzeczy. Możemy coś ugotować albo upiec. Jeśli oczywiście chcesz.- Powiedział bohater. Nie wiem dlaczego ale... Lubiłem go chodź z drugiej strony nie wiem czemu umysł podpowiadał mi bym przykładowo uderzył go patelnią.

-No możemy.- Powiedziałem niepewnie idąc z nim do kuchni. Sportacus przyniósł zakupy które dał na blat po czym poszedł do przedpokoju. Zacząłem wyjmować z reklamówek to co kupił. Były to przeróżne produkty. Mleko, jajka, cukier... Wszystko co potrzebne aby zrobić ciasto bądź ciastka. Spojrzałem kiedy ten wrócił mając na sobie niebieski fartuszek kucharski i narysowane owoce. Drgnąłem kiedy ten zbliżył się do mnie i przyłożył dłonie do moich policzków, a potem do czoła.

-Jesteś lekko rozpalony. Zrobię ci herbaty z miodem. Możliwe, że to tylko osłabienie. Wiesz... Te wszystkie emocje. One swoje robią i organizm odreagowuje na to.- Powiedział podchodząc do czajnika. Kiedy go złapał podszedł do zlewu, a ja w międzyczasie udałem się do swojego pokoju. Poszperałem trochę po czym zabierając notes poszedłem do kuchni. Na blacie stały dwa kubki. W obu była gorąca herbata.- Herbata leśna z cytryną i miodem.- Powiedział z uśmiechem Sportacus kiedy podszedłem. Położyłem na blacie notes i złapałem za kubek. Podmuchałem po czym wziąłem łyk naparu. Smakował dobrze i momentalnie się rozgrzałem mimo, że łyk nie był duży.- Więc... Co to za notatnik?- Spytał wskazując palcem na notes. Przeniosłem swój wzrok na przedmiot. Podszedłem do wieszaka i zabrałem z niego fartuch.

-To... Notes z przepisami.- Powiedziałem niepewnie zakładając fartuch. Nie wiedziałem czy mówić mu, że to chyba jedna z niewielu rzeczy jakie mam po rodzicach. Złapałem za notatnik i zacząłem wybierać co możemy upiec. Wybrałem świąteczne ciasteczka oraz szarlotkę. Pamiętam to jak mama robiła te ciasto. Zawsze dodawała tajny składnik którym był cynamon. Uśmiechnąłem się w duchu przypominając sobie chwilę kiedy za pomocą pędzelka zrobiłem sobie piegi ze sproszkowanego cynamonu. Zaraz po przygotowaniu potrzebnych składników wzięliśmy się do roboty. Sportacus miał przygotować ciasto na szarlotkę, a ja ciasto na ciasteczka. W międzyczasie puścił jakąś świąteczne piosenki w radiu. W chwili kiedy ciasto na ciasteczka było w lodówce zacząłem szukać cynamonu kiedy Sportacus kroił obrane jabłka do ciasta. Szukałem chyba wszędzie aż w końcu znalazłem to czego szukałem. Stanąłem na palcach kiedy znalazłem na górnej półce opakowanie cynamonu. Złapałem je i podszedłem do ciasta. Kiedy Sportacus spojrzał na mnie zauważyłem, że ciasto było już wręcz gotowe do pieczenia. Lecz brakowało cynamonu. Ostrożnie otworzyłem pojemniczek z cynamonem.

-Co to jest?- Zapytał się zaskoczony widokiem pojemniczka z przyprawą. Zbliżył się lekko i nachylił. Usłyszałem jak ten wącha zawartość pojemnika by dowiedzieć się co to za przyprawa.

-To cynamon.- Powiedziałem po chwili posypując ciasto przyprawą. Zamknęłam pojemnik dopiero w chwili kiedy upewniłem się że wsypałem odpowiednią ilość przyprawy. Gdy chowałem przyprawę do szafki słyszałem jak ten człowiek wkłada ciasto do piekarnika. Po schowaniu do szafki cynamonu odwróciłem się do niego. Jednak zamknąłem oczy momentalnie gdy ten czymś rzucił mi w twarz. Usłyszałem cichy śmiech mężczyzny.

-Śmiesznie wyglądasz z białymi piegami.- Powiedział kiedy otworzyłem oczy. Zauważyłem jak ten po chwili sam siebie obsypał mąką twarz. Zacząłem się śmiać widokiem jak ten miał całą twarz białą od mąki. Kiedy tylko uspokoiłem się oboje zaczęliśmy robić ciasteczka. W międzyczasie oboje spokojnie rozmawialiśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro