Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10. Ciotka.

Minęło parę dni od kąt jedno z tych dzieciaków zniszczyło jedyną moją pamiątkę po rodzicach. Całe szczęście doktor Max naprawił medalion i jest jak nienaruszony. Chyba tylko jemu mogę zaufać jeśli chodzi o... To wszystko. Sam nie chce sobie dawać rady. Chyba, że w sprawę wchodzi zemsta. Właśnie spacerowałem po miasteczku mając ze sobą torbę. W niej miałem biszkopty, sok i telefon by aby w razie czego zawiadomić swojego lekarza. W pewnej chwili usiadłem na ławce i podkuliłem do siebie nogi. Dałem brodę na kolana i patrząc w niebo zacząłem wspominać. Mój pierwszy zrobiony latawiec, piknik z mamą na leśnej polanie, a nawet bieganie w deszczu z... Nie pamiętam kim. To ostatnie nie dawało mi spokoju. Nawet nie miałem odwagi o to zapytać doktora. Z zadumy wyrwał mnie kobiecy krzyk. Bardzo znany. Bardzo bardzo mi znany. Z niepewnością odwróciłem się i gwałtownie zbladłem. Zauważyłem siostrę mojego taty, a dokładnie moją ciotkę Raquelle. Nie lubiłem jej od dziecka. Zawsze traktowała się jakby była królową. Starałem się uciec niespostrzeżenie na jej widok.

-Robbie!- Krzyknęła ciotka tym swoim głosem który przyprawiał o dreszcze. Gwałtownie stanąłem czując jak wszystkie koszmary o niej wracają. Już się odwracałem kiedy kobieta uderzyła mnie w twarz. Z otwartej dłoni.- Nie słyszałeś niewdzięczny bachorze jak cie wołam?!- Wydarła się, a ja zacząłem drżeć wiedząc, że nikt mnie nie obroni.- Odpowiadaj!- Wrzasnęła unosząc rękę z zamiarem uderzenia mnie. Zamknąłem oczy oczekując kolejnego uderzenia. Jednak nie poczułem ciosu ani nie słyszałem jak się kobieta zamachuje. Z niepewnością spojrzałem i zauważyłem tego całego Sportacusa czy jak jemu tam. Trzymał rękę ciotki Raquelle patrząc nie zadowolonym spojrzeniem.

-Co pani wyprawia?- Jego ton był taki jak mojego ojca kiedy ciotka mnie biła gdy byłem dzieckiem. Kobieta zaczęła się szarpać wrzeszcząc jednocześnie.

-Puszczaj mnie gamoniu!- Krzyczała na co ja się zacząłem wycofywać. Niestety ta się wyrwała temu mięśniakowi i rzuciła mnie kamieniem którego wzięła nie wiadomo skąd. Trafiła mnie nim prosto w twarz. Musiałem z tego powodu zamknąć oczy. Spojrzałem po kilku chwilach na nią.

-Nienawidzę cie... Słyszysz... S-Suko?! Nienawidzę ciebie jebana szmato! Gdybym chciał to bym cie zabił i rozrzuciłbym twoje ścierwo do morza!- Krzyknąłem wściekły po czym zacząłem biec. Czułem jak adrenalina podskoczyła mi do góry. Starałem się uspokoić. Jednak w pewnej chwili dobiegłem do plaży. Na piasek rzuciłem swoją torbę po czym poszedłem na podest. Nie mogłem się uspokoić mimo brania głębokich oddechów. W pewnej chwili poczułem coś co skapywało mi z nosa. Dotknąłem warg i spojrzałem. Zemdliło mnie na widok krwi. Chciałem wrócić na brzeg lecz... Zrobiło mi się słabo i zemdlałem.

&

Tak, tak moi drodzy. Imię ciotki Robbiego to imię postaci z fandomu o Barbie. Pomyślałam, że najlepiej do tej postaci pasuje te imię. Z resztą. Da się to wręcz zauważyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro