Rozdział 7. Ja nie mam przyjaciół.
Spędziłem w szpitalu kilka dni. Opuściłem go. Jednak z kwestii, że doktor Jones obawiał się o moje zdrowie dał mi klucze do swojego mieszkania w Leniuchowie. Przeniósł do niego moje ubrania czy też potrzebne rzeczy na przykład moją maskotkę czy mój ulubiony fioletowy kocyk. Właśnie siedziałem na ławce i patrzyłem na biegające wiewiórki po drzewie. Rzuciłem kilka kawałków orzechów laskowych na ziemie. Rude zwierzaki popatrzyły chwilę po czym zabierając smakołyki zaczęły je jeść. Sam jadłem orzechy z papierowej torebki. Spojrzałem czując coś na swoim ramieniu. Zauważyłem rude futro wiewiórki. Wziąłem kilka orzechów na rękę i przysunąłem ją do zwierzęcia.
-Hej Robbie!- Usłyszałem wołanie jakiejś dziewczyny. Jej krzyk spłoszył wiewiórkę która szybko uciekła. Spojrzałem zaskoczony w kierunku dźwięku lecz jednocześnie byłem wkurzony. Jakby nie wiedziała, że można się cicho przywitać. Podbiegła do mnie dziewczynka. Wszystko co miała na sobie było w kolorze różowym. Buty, sukienkę, rajstopy, a nawet włosy.- Chodź zagrasz z nami w piłkę nożną.- Powiedziała po czym złapała moją dłoń i zaczęła ciągnąć. Nie powiem jej szarpanie zabolało mnie. Zabrałem swoją rękę po czym wstałem z ławki.
-Wybacz ale ja ciebie nie znam. Nie zmuszaj mnie do zabaw.- Powiedziałem przyglądając się jej zdenerwowany.
-Och daj spokój. Jesteśmy przecież przyjaciółmi Robbie.- Powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha. Popatrzyłem na nią poważnie sprawiając u niej zszokowany wyraz twarzy.
-Ja nie mam przyjaciół.- Powiedziałem po czym zacząłem iść do budynku w którym mieszkałem. Idąc patrzyłem na swoje nogi. Nagle coś na mnie wpadło sprawiając, że ja i te coś upadliśmy na ziemie.
-R-Rany Robbie przepraszam nie zdążyłem zahamować.- Powiedziała jakaś osoba. Spojrzałem. Widząc jego zbladłem. Chciał mnie dotknąć lecz szybko się od niego odsunąłem po czym zacząłem uciekać. W czasie biegu kilka razy prawie wywróciłem się. Zaraz po wbiegnięciu do budynku zamknąłem drzwi po których po chwili się zsunąłem. Przyciągnąłem do siebie nogi. Schowałem swoją twarz w kolana zaczynając cicho płakać. Marzyłem by śmierć rodziców była jedynie złym snem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro