Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13. Brat.

Kiedy się obudziłem było wcześnie rano. Pielęgniarka akurat zmieniała mi kroplówkę. Widząc to jak się obudziłem zawołała lekarza. Zrobił ze mną wywiad po czym za jego pozwoleniem mogłem zjeść posiłek. Spojrzałem na swoją torbę leżącą na szafce. Kiedy zjadłem wszystko wziąłem ją i zacząłem grzebać w niej. Nagle poczułem jakąś kartkę. Wyjąłem ją. To było zdjęcie. Przyjrzałem się mu. Mimo, że było lekko poniszczone domyśliłem się kto jest na zdjęciu. Miałem wtedy pięć lat ale... Nie kojarzyłem osoby koło mnie. Odwróciłem fotografie i zauważyłem jakiś napis.

-Piąte urodziny Robbiego kiedy Glannie wyszedł na przepustkę z więzienia.- Przeczytałem napis. Zauważyłem jakiś numer. Wchodziłem pilot od łóżka i wcisnąłem dzwonek. Po kilku chwilach przyszła pielęgniarka.

-Coś się stało?- Zapytała kobieta podchodząc do mnie.

-Mogę dostać telefon? Muszę gdzieś zadzwonić.- Powiedziałem patrząc na kobietę. Ta skinęła głową i poinformowała mnie, że zaraz mi przyniesie. Usiadłem wygodniej na łóżku zaczynając czekać. Kiedy kobieta przyszła podała mi telefon. Podziękowałem biorąc go do ręki. Kobieta sprawdzała moje parametry, a kiedy wyszła zacząłem wpisywać numer. Następnie włączyłem by połączyć. Czekałem aż ktoś odbierze telefon.

-Dyrektor więzienia słucham.- Powiedział jakiś męski głos. Musiał być to starszy człowiek. Tak uważałem przez jego głos.

-Emm... Dzień dobry. Chciałbym zadać pytanie o... Rany nie wiem od czego zacząć.- Powiedziałem spoglądając przez okno widząc jak dzieciarnia się bawi na boisku.

-Spokojnie niech pan powie o co chodzi. Zapewne o któregoś z naszych więźniów.- Powiedział mężczyzna.

-Nie wiem czy chodzi o więźnia. Przed chwilą znalazłem fotografię z urodzin. Z tyłu był ten numer i został wspomniany jakiś Glannie. Wie pan kto to?- Zapytałem się lecz usłyszałem ciszę. Zaniepokoiło mnie to.- Halo?- Zapytałem się spoglądając na ścianę na przeciwko mnie.

-Wiem o kogo panu chodzi. Glannie Zgniłek. Syn Rebecci i Rudolpha Zgniłków. Brat Robbiego Zgniłka. Zgadłem?- Byłem w szoku po słowach tego człowieka. Ten cały Glannie to był mój... Brat? Nie wiedziałem, że miałem brata. Może wiedziałem ale przez śmierć rodziców wyparłem się go. Sam już nie wiem.

-Nie wiem chyba tak. Chodź moje i moich rodziców imiona i nazwisko się zgadzają. Czy ja... Czy ja mógłbym z nim porozmawiać?- Zapytałem się licząc na kilka minut rozmowy z... Bratem.

-Bardzo mi przykro ale... Pański brat panie Zgniłek został rok temu zamordowany. Więzienie pokryło koszty pogrzebu. Nadal mamy jego rzeczy. Mogę wysłać kogoś aby panu je przywiózł.- Czułem jak łzy wracają do moich oczu.

-T-Tak... Byłbym... B-Byłbym wdzięczny.- Powiedziałem z trudem. Z większym trudem przekazałem adres aby następnie się rozłączyć i położyć na łóżku. Odłożyłem telefon na szafkę. Słysząc jak ktoś wchodzi do sali wytarłem pośpiesznie łzy i spojrzałem. Max parzył na mnie znanym mi spojrzeniem. Patrzył tak na mnie po upewnieniu się, że mam białaczkę. Patrzył się tak gdy byłem bliski śmierci. Położyłem się po raz kolejny. Zakryłem się kocem zaciskając oczy mimo, że pod powiekami było bardzo dużo łez.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro