Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

KRÓLESTWO WE MGLE

– Długo masz zamiar tak stać? – zapytał z rękami opartymi na biodrach. Jego niebieskie oczy pociemniały, jakby postanowiły połączyć się z dezaprobatą, którą odczuwał odkąd przestąpiliśmy granicę królestwa.

– Jesteś nieśmiertelny, Rafaelu. – Posłałem mu spojrzenie spod byka. – Pół godziny cię nie zbawi.

Zakręcił się w miejscu jak niezadowolone ze smaku lizaka dziecko.

– To, że moje życie nigdy się nie skończy nie oznacza, że chcę je marnować na nędzne poszukiwania naszego równie nędznego ojca. Pogódź się z tym, że nas porzucił. I choć już, bo ta mgła bardzo puszy mi włosy.

Mimowolnie przewróciłem oczami.

– PUSZY CI WŁOSY? – powtórzyłem powoli, niemal wypluwając kolejne sylaby.

W odpowiedzi otrzymałem parsknięcie znudzenia.

– Wiesz, że bez jego amuletu nie zdejmiemy klątwy. Poza tym nie porzucił nas, Rafaelu. On się dla nas poświęcił – kontynuowałem twardo.

– Zbytek łaski. – Rafael wzruszył ramionami i obejrzał lśniące paznokcie. – Lepszy marny ojciec i król niż martwy ojciec i król. On zaliczył podium w obu konkurencjach. Wiedział na co się piszę, wiedział czym ryzykuje, a i tak wyruszył.

Czułem, że coś się we mnie gotuje, jak palce same zaciskają się w pięść.

– Jak możesz tak mówić?! Dobrze wiesz, że chciał...

– Chciał ratować nasze królestwo – przerwał mi głośniej, wyrzucając dłonie w górę. – Szkoda tylko, że pozbawił je króla i na zawsze okrył tą okropną mgłą! W ogólne nie myślał o swoich poddanych ani o nas – rzekł oschle, próbując strzepać mgłę z odzienia.

– Wiedział, że sobie poradzimy.

– Że ty sobie poradzisz, Nicolasie. To ciebie miał na myśli, mówiąc, że zaprowadzisz pokój w Mglistym Królestwie. Mnie co najwyżej miał na doczepkę. – Wydął usta w grymasie.

– Nie wygaduj głupstw. Obaj wiemy, że powiedział to do mnie tylko dlatego, że nie chciał, byś pobrudził sobie ręce. Władza przysługuje nam po połowie. To ty zawsze byłeś jego ulubieńcem – wyrzuciłem, a metaliczny posmak zalał wnętrza moich ust. Ugryzłem się w język.

– Karma wraca – zadrwił, a jego oczy wypełniły się łzami. Wziął głęboki oddech, jakby chciał coś powiedzieć, lecz odwrócił się, by po chwili ruszyć w stronę Mglistego Królestwa. Po zaledwie kilku sekundach jego prosta, smukła sylwetka zniknęła w mlecznej gęstwinie.

Uciekł jak zawsze.

– Wybacz mi ojcze. Kiedyś go przekonam. Kiedyś znajdziemy twoje ciało – wyszeptałem.

– Idź za nim – odpowiedział mi głos niesiony przez mgłę. Głos mojego ojca. Po chwili usłyszałem krzyk Rafela. Wydobyłem zza pasa mój złoty miecz i podbiegłem, ile sił w stronę, z której dobiegał dźwięk.

Po zaledwie kilku sekundach ujrzałem białe jak śnieg, skulone nad ziemią ciało Rafaela. Szlochał. Mój młodszy braciszek szlochał.

– Co się dzieje? – zapytałem, próbując opanować drżenie dłoni. Jednocześnie rozglądałem się za napastnikiem.

– Znalazłem czego szukałeś – odrzekł i podniósł się z ziemi. Oczy miał przekrwione, brwi ściągnięte w jedną linię. W rękach ściskał mały, srebrny przedmiot. Amulet należący do naszego ojca.

Spojrzałem na ziemię, gdzie dostrzegłem zwęglony szkielet pokryty kawałkami materiału. Pomiędzy połamanymi żebrami połyskiwał czarny miecz, którym przybito ciało ojca do ziemi. Nogi ugięły się pod ciężarem mojego ciała, serce załomotało jak nadworny dzwon Mglistego Królestwa. Królestwa, które tej nocy pochowa swojego króla. Padłem na kolana, słowa ugrzęzły mi w gardle. Z szeroko otwartymi oczami zerkałem co chwilę na ciało ojca i na Rafaela.

– Mówiłem, lepszy marny niż martwy – rzekł sucho Rafael. Po chwili założył amulet ojca na szyję. Mgła opadła jak na zawołanie, przyjmując z szacunkiem swego nowego władcę, następcę tronu. Klątwa Mglistego Królestwa została zdjęta.


🌹Tekst powstał w ramach akcji "pisarski dzień" na serwerze "#pisarskiWattpad"🌹

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro