Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39. Będziesz moją przyjaciółką?

Wiadomości od Holly zasypują mój telefon od góry do dołu. Na początku pyta gdzie jestem, co robię, a potem tylko życzy powodzenia z Calumem i pisze jeszcze, że Will się rozkręcił i wymiata.

Chowam telefon z powrotem do torebki i patrzę na Caluma, który wciąż milczy, wpatrzony w drzewa znikające na horyzoncie. Zaraz kompletnie się ściemni. Powinnam coś powiedzieć, czy poczekać, aż on zbierze myśli i zacznie mówić pierwszy?

Zbliżam się o krok, a wyschnięta trawa chrzęści pod moimi stopami. Calum stoi do mnie bokiem, a widok jego zamyślonej twarzy i zamglonych oczu sprawia, że mogłabym tak na niego patrzeć przez następne kilka godzin. Postanawiam się więc nie odzywać, czekając na jakiś ruch z jego strony.

- Wiesz, to trudne - mówi w końcu, ale wciąż wydaje się jakby nieobecny. - Ciężko jest udawać przed wszystkimi. - Milczę i pozwalam mu kontynuować. Nawet jeśli co jakiś czas przerywa, to zdaje się mówić gdzieś w przestrzeń, nie do mnie. - Od chłopaków z zespołu, przez wszystkich, którzy uważają mnie za nie wiadomo kogo, po moją mamę, którą przez cały czas muszę w tym wszystkim wspierać.

Musi być mu cholernie ciężko, a mi jest nawet przez chwilę głupio, że wcześniej go w tym wszystkim nie wspierałam, dopóki nie przypominam sobie, że to on sam ode mnie uciekł.

- Dlatego zwyczajnie stchórzyłem. Czuję się jak gówno, serio, ale przynajmniej mogłem przy niej być przez ten czas.

W końcu uznaję, że to dobry moment, by coś powiedzieć. Niepewnie wyciągam przed siebie rękę i dotykam jego ramienia.

- Dobrze, że pomagasz swojej mamie. Wiem, że ona na pewno też o ciebie dba, ale jest załamana, a ty nie możesz wszystkim obarczać siebie. Potrzebujesz kogoś, kto będzie cię wspierał, tak jak ty ją.

Po tej wypowiedzi biorę głęboki oddech, czując, że nie jestem dobra w pokrzepiających przemowach.

Calum patrzy na mnie z ukosa, a ja jak zwykle nie jestem zdolna odczytać nic z jego wyrazu twarzy.

- Trzęsiesz się z zimna - zauważa.

Brawo, panie spostrzegawczy.

- Chcesz kurtkę?

Tak.

- To nieistotne - mówię. - Nie możesz przed wszystkim uciekać.

Calum przewraca oczami, ściąga kurtkę i podaje mi ją. Nie zarzuca mi jej na ramiona, jak to robią w romantycznych filmach, po prostu wciska ją w moje ręce i mówi dalej. Ale ja mogę patrzeć tylko na jego idealne ramiona, pokryte tatuażami i mięśnie brzucha uwydatnione przez obcisły, biały T-shirt.

- Może uciekałem, przyznaję. Ale to ja cię tu zabrałem, żeby pogadać.

- To ja nalegałam - mówię, wkładając ręce w rękawy kurtki. Jest oczywiście za duża, ale ciepła. No i pachnie Calumem. - I ja do ciebie zadzwoniłam.

- Kiedy postanowiłaś się rozłączyć, oddzwoniłem.

Na chwilę zapada cisza, aż ja przedstawiam pewien zbyt oczywisty fakt:

- Ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Mam rację, nie zaprzeczaj.

- Nie miałem zamiaru.

Stoi teraz do mnie przodem i bada mnie przenikliwym wzrokiem. Przytłoczona tym spojrzeniem, otulam się ciaśniej kurtką.

- Słuchaj, Calum. - Nie wierzę, że to ja znowu odzywam się pierwsza. - Pamiętaj, że zawsze możesz ze mną pogadać... Przytulić się. Wiesz, gdzie mnie szukać. - Tak, powiedziałam "przytulić się", zdarza mi się gadać od rzeczy.

W sumie to strasznie chciałabym go teraz przytulić...

Calum uśmiecha się blado.

- Dziękuję, Madeline, naprawdę. Tylko że...

- Nie możesz tak zamykać się w sobie - przerywam mu, czując, że nie chcę słyszeć reszty zdania. - Musisz od czasu do czasu pogadać z człowiekiem.

Wzdycha, przygryzając poliki od środka. Może poczuł się urażony?

- Nie chcę cię tym wszystkim obarczać...

No jasne, gdzie teraz podziała się jego pewność siebie?

- Twoje zapatrzenie w siebie znika, kiedy ludzie cię nie widzą - zauważam, mierząc go wzrokiem od dołu do góry.

Zaplata ręce na piersi, a mięśnie jego nagich ramion napinają się niebezpiecznie. Kiwa lekko głową, jakby chciał powiedzieć "mów dalej".

Aha, czyli teraz muszę wymyślić ciąg dalszy tej wypowiedzi, tak?

- Parę razy obnażyłeś się przede mną w taki sposób, że teraz za każdym razem, kiedy widzę cię wśród ludzi, mogę zobaczyć to, czego oni nie dostrzegają. Widzę, jak przed nimi udajesz. - Wzdycham. - Przez jakiś czas mieliśmy pewne chwile tylko dla siebie, a wtedy byłeś taki prawdziwy, jak... - Chciałam powiedzieć "jak kiedyś". - Jak nigdy.

Calum chrząka w dziwny sposób, a ja jestem prawie pewna, że zaczynam się rumienić.

- To było...

- Szalone i bez sensu? - znowu mu przerywam, tym razem bojąc się jego reakcji. - Przepraszam.

- Nie, to było cholernie prawdziwe - poprawia mnie Calum. - Powinnaś częściej mówić mi takie rzeczy, bo... - Wzdycha. - Czasem mam wrażenie, że już nie wiem, kim jestem.

- Ja też nie wiem.

Na kolejną długą chwilę zapada cisza. Calum patrzy mi prosto w oczy, ale ja nie umiem wytrzymać tego napięcia, więc spuszczam wzrok na swoje buty.

- Co teraz zamierzasz zrobić? - pytam, przyglądając się wysuszonej trawie. - Masz na głowie szkołę, zespół... Rodziców.

- Przeproszę chłopaków... - Głos Caluma jest lekko zachrypnięty i jakby zduszony. - Powiem, że mam ostatnio ciężki okres, a potem...

- Nie możesz zostawić zespołu, jeśli o to ci chodzi. - W końcu podnoszę wzrok i mogę zobaczyć jego oczy, które wydają się teraz odrobinę bardziej wilgotne.

- Tak sądzisz?

5 Seconds of Summer to dla niego nie tylko pasja i rozrywka, ale również przyjaciele. Jeśli ja mogę widywać go tylko wieczorami, to powinien mieć kogoś bliskiego, kto będzie przy nim przez cały czas.

- Jestem pewna - odpowiadam. - W końcu to twoi przyjaciele.

Nie mam pojęcia, jak i kiedy przestrzeń między nami zmalała do tego stopnia, ale mogę teraz poczuć oddech Caluma na twarzy i ciepło bijące od jego ciała, mimo że ma na sobie jedynie cienki T-shirt. Chłopak patrzy na mnie w sposób, który przywodzi mi na myśl czas, kiedy byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Odpycham od siebie tę myśl, jakby była czymś niebezpiecznym. Nie chcę myśleć o nim w ten sposób.

- Cały czas powtarzasz, że potrzebuję prawdziwego przyjaciela.

- Nie to miałam na myśli...

- Więc może ty będziesz moją przyjaciółką?

Powietrze gęstnieje, a napięcie między nami staje się nie do zniesienia. Nie tego chciałam. Nie chciałam z powrotem Caluma, który już nigdy nie będzie tym moim. A teraz on stoi i patrzy na mnie, w jego słowach kryje się coś, przed czym powinnam uciekać, a ja roztapiam się pod jego spojrzeniem.

- Nie chcę patrzeć codziennie na "lepszą" wersję ciebie, wiedząc, że to nie ty - mówię, odsuwając się o krok.

Coś w sercu tak cholernie mnie boli. Calum wygląda teraz jak małe dziecko porzucone w środku lasu i wiem, że tak właśnie się czuje.

- Nie mówię, że to koniec. - Zdejmuję kurtkę i oddaję mu ją, a on nie protestuje. - Ale masz przyjaciół, którzy akceptują twoje nowe "ja" i niech tak zostanie.

Coś mówi mi, że powinnam się odwrócić i odejść, ale zamiast tego czekam, aż coś powie.

- Masz rację, Madeline. Przepraszam, że byłem dupkiem. I że nie jestem zdolny zadbać o ciebie tak, jak oboje tego chcemy. - Calum zakłada kurtkę, a ton jego głosu mówi mi ciche "do widzenia".

Gratulacje, Madeline, masz, czego chciałaś.

Odwracam się na pięcie i odchodzę w stronę furtki w akompaniamencie chrzęstu suchej trawy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro