36. Potrzebujemy basisty!
Luke znika za drzwiami redakcji szkolnej gazetki. Jest na tyle wkurzony, że kiedy usiłuje nimi trzasnąć, te tylko odbijają się od framugi i pozostają lekko uchylone.
"Wygrałam" - myślę.
Opieram się o ścianę obok, udając, że z zainteresowaniem czytam z tablicy korkowej, co ma do powiedzenia samorząd uczniowski. Ktoś to kiedyś w ogóle czytał tylko i wyłącznie z czystej ciekawości?
- Gdzie jest Hood, do cholery? - dobiega mnie głos Hemmingsa.
- Nie ma go. - To chyba Irwin.
Wstrzymuję oddech, kiedy ktoś przechodzi obok mnie. Mam wrażenie, że robię coś bardzo złego i wszyscy obserwują mnie, czekając, aż popełnię jakiś błąd. A przecież ja tylko przysłuchuję się niewinnej rozmowie kolegów ze szkoły.
- Potrzebujemy basisty! - Luke brzmi, jakby mieli zagrać koncert dla co najmniej dwudziestotysięcznej publiczności. - Kurwa, co on sobie w ogóle myśli?
- Uspokój się, Luke. - Wnioskuję, że trzeci głos należy do Michaela Clifforda. - Graliśmy kiedyś "She Looks So Perfect" w wersji country, pamiętasz?
- Nie wygłupiaj się, Michael. - Hemmings wzdycha z irytacją. - Przecież...
- Nie jesteśmy punkrockowym zespołem, jeśli o to ci chodzi. - Ashton śmieje się krótko, a Clifford wtóruje mu głośnym prychnięciem.
Luke milczy jeszcze przez chwilę, ale potem dobiegają mnie szybkie, mocne kroki. Panikuję, chociaż miałam zachowywać się naturalnie. Naciskam klamkę pierwszych lepszych drzwi, wątpiąc w to, że będą otwarte. A jednak - drzwi ustępują, a ja wpadam do sali biologicznej, zatrzaskując je za sobą. Po chwili żałuję, że nie zostałam przyłapana na podłuchiwaniu. Okazuje się, że biologii można uczyć się także w sposób praktyczny, co Holly i Gareth demonstrują właśnie na jednej z ławek. Dziewczyna siedzi na blacie, oplatając go nogami w pasie. Na dźwięk zamykających się drzwi Gareth odskakuje do tyłu, a Holly prawie spada na ziemie.
Całe szczęście, że mają na sobie ubrania.
- Cholera - wymyka mi się. - Przepraszam.
Gdyby zabicie kogoś wzrokiem było możliwe, Holly z pewnością by to zrobiła, a ja byłabym już martwa.
- My... - zaczyna Gareth.
- Jasne. - Śmieję się nerwowo. - Nie przeszkadzajcie sobie.
Oboje rzucają sobie zawstydzone spojrzenia, kiedy ja naciskam klamkę i otwieram drzwi. Hemmings akurat zmierza w przeciwną stronę korytarza, czerwony na twarzy i jeszcze bardziej wkurzony, niż przedtem. Szybko cofam się, zamykam drzwi i opieram się o nie plecami.
- Nie macie chyba nic przeciwko, żebym tu jeszcze chwilę posiedziała, co?
***
Kiedy wracam na "salę balową", jest tam zdecydowanie więcej ludzi, a Will znudzony opiera głowę na ręce. Kiedy mnie zauważa, natychmiast się prostuje.
- Przepraszam. - Odchrząkuję, siadając obok niego.
- Nic ciekawego się jeszcze nie wydarzyło. - Chłopak wzrusza ramionami i wraca do swojej poprzedniej pozycji.
Wtedy na salę wchodzi rozwścieczony Luke Hemmings, a zaraz za nim Holly i Gareth. Stoją przez chwilę w wejściu, szukając nas wzrokiem i ruszają w naszą stronę, kiedy Will macha do nich od niechcenia.
- A temu co się stało? - Holly siada obok mnie, przyglądając się Luke'owi, który znowu rozmawia z coraz bardziej przerażonym gościem od kabelków.
Nikt nie spodziewa się odpowiedzi, dlatego wszystkie trzy zdziwione twarze odwracają się w moją stronę, kiedy mówię znudzonym tonem:
- Nie mają basisty.
Holly po chwili przybiera wyraz twarzy, mówiący, że domyśla się, o co chodzi.
- Może Will za niego zagra - proponuje Gareth, wychylając się zza swojej partnerki.
Tym razem ja i Holly patrzymy ze zdumieniem na chłopaka, który w jednej chwili wygląda na bardziej przerażonego, niż koleś, z którym rozmawia właśnie Hemmings.
- Umiesz grać? - pytam.
- Na gitarze, ale...
- Zamień się z jednym z nich - proponuje Gareth. - Możesz zagrać na zwykłej gitarze.
- Przecież oni nawet nie wiedzą, kim jestem - mówi cicho. - Nie, to zły pomysł. - Kręci głową.
- Ale wiedzą, kim ja jestem. - Gareth uśmiecha się szeroko, w sposób, który przekonałby Caluma Hooda do założenia tiulowej spódniczki. Ale Will jest już na to odporny.
- Nie wygłupiaj się. - Przewraca oczami.
Wymieniamy z Holly porozumiewawcze spojrzenia.
- Powinieneś zagrać - mówię zdecydowanie.
- Porozmawiaj z nimi - przekonuje Holly.
- Jesteście wszyscy zdrowo popieprzeni. - Will patrzy na nas, jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem, a jednocześnie sprawia wrażenie mocno przestraszonego.
- To naprawdę dobry pomysł - mówi Holly, a ja i Gareth ochoczo kiwamy głowami.
- Tylko spróbujcie mnie w to wciągnąć. - Ta groźba nie brzmi zbyt przerażająco w ustach Willa. - Idę po coś do picia. - Odsuwa krzesło i wstaje. - Madeline, przynieść ci coś? - Wzrok, który na mnie kieruje, mówi, jak bardzo chce uniknąć tego tematu.
- Tak. - Wzruszam ramionami. - Cokolwiek.
Kiedy chłopak oddala się w stronę "bufetu", Holly od razu podnosi się z miejsca.
- Gdzie idziesz? - pytam.
- Pogadać z nim.
Nigdy nie widziałam jej tak podekscytowanej na myśl o rozmowie z Luke'iem Hemmingsem. Gareth nie mówi nic, kiwa tylko głową, również wstaje i rusza za Holly w stronę rozwścieczonego chłopaka, który zmierza właśnie z powrotem do wyjścia. Uśmiecham się pod nosem, widząc, jak odwraca się w ich stronę, unosząc wysoko brwi. Holly zaczyna entuzjastycznie gestykulować, a Gareth potakuje jej, co jakiś czas wtrącając swoje uwagi.
Odwracam się gwałtownie, kiedy na stole przede mną ląduje plastikowy kubek wypełniony fantą.
- Gdzie oni... O chuj.
Will zastyga w bezruchu, siedząc na krześle w wyjątkowo nienaturalnie wyprostowanej pozycji.
I wtedy mnie olśniewa. Jeśli Holly i Gareth powiedzą Luke'owi, iż to ode mnie dowiedzieli się o tym, że ich basista nie przyszedł, wyjdzie na jaw, że ich podsłuchiwałam.
- O chuj - powtarzam.
- Czemu ich nie zatrzymałaś? - pyta Will takim tonem głosu, że gdybym teraz stała, nogi na pewno by się pode mną ugięły. Dlatego pozostaję w pozycji siedzącej.
- To dla ciebie dobra szansa, prawda? - Posyłam mu pokrzepiający uśmiech.
- W tej szkole na pewno jest o wiele więcej gitarzystów lepszych ode mnie. - Chłopak wzdycha, upijając połowę swojej fanty jednym łykiem.
Wzruszam ramionami.
- Nie słyszałam jak grasz, ale według Garetha całkiem nieźle.
- Według Garetha całkiem nieźle robię też naleśniki, a ostatnim razem zalałem mlekiem pół kuchni.
- Może Gareth nie umie robić naleśników.
- Jest w tym beznadziejny.
W tym momencie czyjeś ręce opierają się z hukiem o stół, a ja i Will podskakujemy, gwałtownie odwracając głowy w stronę wysokiego blondyna, który zamiast na mojego partnera, patrzy na mnie w sposób odbierający mi mowę.
- Co wiesz? - pyta i tylko ja domyślam się, że nie chodzi mu o zespół, a o samego Caluma.
- Wyszła do łazienki - tłumaczy Will, sam zaskoczony tym, że w ogóle się odezwał. Chwilę później Luke przenosi na niego swój wzrok, a on zaczyna tego żałować.
- Umiesz grać. - Hemmings mierzy go badawczym spojrzeniem, najwyraźniej ignorując fakt, że w pobliżu sali, w której ich podsłuchałam, nie ma żadnej łazienki.
- To chyba nieporozumienie...
- Umie, i to jak! - Gareth mruga do Willa, chcąc dodać mu otuchy. Ten jednak morduje brata spojrzeniem, którego mogłaby mu pozazdrościć sama Holland Shelley.
- Dasz radę nauczyć się prostych riffów w dwadzieścia minut? - Blondyn unosi jedną brew.
- Ja...
- Jasne, że da radę - wcina się ponownie brat Willa.
- Chodź ze mną. - Luke, nie czekając na odpowiedź, odwraca się na pięcie i rusza w stronę wyjścia z sali.
- Przysięgam, że cię za to zabiję - mówi Will do brata, zanim rusza za Hemmingsem.
- Jeszcze mi podziękujesz. - Gareth rozsiada się wygodnie na krześle, dopijając jego fantę.
- Jesteśmy genialni - wzdycha Holly.
Robi mi się żal Willa, kiedy widzę, jak patrzy na mnie przez ramię, wzrokiem mówiącym "zabierz mnie stąd", zanim wychodzi z sali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro