Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36. Potrzebujemy basisty!

Luke znika za drzwiami redakcji szkolnej gazetki. Jest na tyle wkurzony, że kiedy usiłuje nimi trzasnąć, te tylko odbijają się od framugi i pozostają lekko uchylone.

"Wygrałam" - myślę.

Opieram się o ścianę obok, udając, że z zainteresowaniem czytam z tablicy korkowej, co ma do powiedzenia samorząd uczniowski. Ktoś to kiedyś w ogóle czytał tylko i wyłącznie z czystej ciekawości?

- Gdzie jest Hood, do cholery? - dobiega mnie głos Hemmingsa.

- Nie ma go. - To chyba Irwin.

Wstrzymuję oddech, kiedy ktoś przechodzi obok mnie. Mam wrażenie, że robię coś bardzo złego i wszyscy obserwują mnie, czekając, aż popełnię jakiś błąd. A przecież ja tylko przysłuchuję się niewinnej rozmowie kolegów ze szkoły.

- Potrzebujemy basisty! - Luke brzmi, jakby mieli zagrać koncert dla co najmniej dwudziestotysięcznej publiczności. - Kurwa, co on sobie w ogóle myśli?

- Uspokój się, Luke. - Wnioskuję, że trzeci głos należy do Michaela Clifforda. - Graliśmy kiedyś "She Looks So Perfect" w wersji country, pamiętasz?

- Nie wygłupiaj się, Michael. - Hemmings wzdycha z irytacją. - Przecież...

- Nie jesteśmy punkrockowym zespołem, jeśli o to ci chodzi. - Ashton śmieje się krótko, a Clifford wtóruje mu głośnym prychnięciem.

Luke milczy jeszcze przez chwilę, ale potem dobiegają mnie szybkie, mocne kroki. Panikuję, chociaż miałam zachowywać się naturalnie. Naciskam klamkę pierwszych lepszych drzwi, wątpiąc w to, że będą otwarte. A jednak - drzwi ustępują, a ja wpadam do sali biologicznej, zatrzaskując je za sobą. Po chwili żałuję, że nie zostałam przyłapana na podłuchiwaniu. Okazuje się, że biologii można uczyć się także w sposób praktyczny, co Holly i Gareth demonstrują właśnie na jednej z ławek. Dziewczyna siedzi na blacie, oplatając go nogami w pasie. Na dźwięk zamykających się drzwi Gareth odskakuje do tyłu, a Holly prawie spada na ziemie.

Całe szczęście, że mają na sobie ubrania.

- Cholera - wymyka mi się. - Przepraszam.

Gdyby zabicie kogoś wzrokiem było możliwe, Holly z pewnością by to zrobiła, a ja byłabym już martwa.

- My... - zaczyna Gareth.

- Jasne. - Śmieję się nerwowo. - Nie przeszkadzajcie sobie.

Oboje rzucają sobie zawstydzone spojrzenia, kiedy ja naciskam klamkę i otwieram drzwi. Hemmings akurat zmierza w przeciwną stronę korytarza, czerwony na twarzy i jeszcze bardziej wkurzony, niż przedtem. Szybko cofam się, zamykam drzwi i opieram się o nie plecami.

- Nie macie chyba nic przeciwko, żebym tu jeszcze chwilę posiedziała, co?

***

Kiedy wracam na "salę balową", jest tam zdecydowanie więcej ludzi, a Will znudzony opiera głowę na ręce. Kiedy mnie zauważa, natychmiast się prostuje.

- Przepraszam. - Odchrząkuję, siadając obok niego.

- Nic ciekawego się jeszcze nie wydarzyło. - Chłopak wzrusza ramionami i wraca do swojej poprzedniej pozycji.

Wtedy na salę wchodzi rozwścieczony Luke Hemmings, a zaraz za nim Holly i Gareth. Stoją przez chwilę w wejściu, szukając nas wzrokiem i ruszają w naszą stronę, kiedy Will macha do nich od niechcenia.

- A temu co się stało? - Holly siada obok mnie, przyglądając się Luke'owi, który znowu rozmawia z coraz bardziej przerażonym gościem od kabelków.

Nikt nie spodziewa się odpowiedzi, dlatego wszystkie trzy zdziwione twarze odwracają się w moją stronę, kiedy mówię znudzonym tonem:

- Nie mają basisty.

Holly po chwili przybiera wyraz twarzy, mówiący, że domyśla się, o co chodzi.

- Może Will za niego zagra - proponuje Gareth, wychylając się zza swojej partnerki.

Tym razem ja i Holly patrzymy ze zdumieniem na chłopaka, który w jednej chwili wygląda na bardziej przerażonego, niż koleś, z którym rozmawia właśnie Hemmings.

- Umiesz grać? - pytam.

- Na gitarze, ale...

- Zamień się z jednym z nich - proponuje Gareth. - Możesz zagrać na zwykłej gitarze.

- Przecież oni nawet nie wiedzą, kim jestem - mówi cicho. - Nie, to zły pomysł. - Kręci głową.

- Ale wiedzą, kim ja jestem. - Gareth uśmiecha się szeroko, w sposób, który przekonałby Caluma Hooda do założenia tiulowej spódniczki. Ale Will jest już na to odporny.

- Nie wygłupiaj się. - Przewraca oczami.

Wymieniamy z Holly porozumiewawcze spojrzenia.

- Powinieneś zagrać - mówię zdecydowanie.

- Porozmawiaj z nimi - przekonuje Holly.

- Jesteście wszyscy zdrowo popieprzeni. - Will patrzy na nas, jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem, a jednocześnie sprawia wrażenie mocno przestraszonego.

- To naprawdę dobry pomysł - mówi Holly, a ja i Gareth ochoczo kiwamy głowami.

- Tylko spróbujcie mnie w to wciągnąć. - Ta groźba nie brzmi zbyt przerażająco w ustach Willa. - Idę po coś do picia. - Odsuwa krzesło i wstaje. - Madeline, przynieść ci coś? - Wzrok, który na mnie kieruje, mówi, jak bardzo chce uniknąć tego tematu.

- Tak. - Wzruszam ramionami. - Cokolwiek.

Kiedy chłopak oddala się w stronę "bufetu", Holly od razu podnosi się z miejsca.

- Gdzie idziesz? - pytam.

- Pogadać z nim.

Nigdy nie widziałam jej tak podekscytowanej na myśl o rozmowie z Luke'iem Hemmingsem. Gareth nie mówi nic, kiwa tylko głową, również wstaje i rusza za Holly w stronę rozwścieczonego chłopaka, który zmierza właśnie z powrotem do wyjścia. Uśmiecham się pod nosem, widząc, jak odwraca się w ich stronę, unosząc wysoko brwi. Holly zaczyna entuzjastycznie gestykulować, a Gareth potakuje jej, co jakiś czas wtrącając swoje uwagi.

Odwracam się gwałtownie, kiedy na stole przede mną ląduje plastikowy kubek wypełniony fantą.

- Gdzie oni... O chuj.

Will zastyga w bezruchu, siedząc na krześle w wyjątkowo nienaturalnie wyprostowanej pozycji.

I wtedy mnie olśniewa. Jeśli Holly i Gareth powiedzą Luke'owi, iż to ode mnie dowiedzieli się o tym, że ich basista nie przyszedł, wyjdzie na jaw, że ich podsłuchiwałam.

- O chuj - powtarzam.

- Czemu ich nie zatrzymałaś? - pyta Will takim tonem głosu, że gdybym teraz stała, nogi na pewno by się pode mną ugięły. Dlatego pozostaję w pozycji siedzącej.

- To dla ciebie dobra szansa, prawda? - Posyłam mu pokrzepiający uśmiech.

- W tej szkole na pewno jest o wiele więcej gitarzystów lepszych ode mnie. - Chłopak wzdycha, upijając połowę swojej fanty jednym łykiem.

Wzruszam ramionami.

- Nie słyszałam jak grasz, ale według Garetha całkiem nieźle.

- Według Garetha całkiem nieźle robię też naleśniki, a ostatnim razem zalałem mlekiem pół kuchni.

- Może Gareth nie umie robić naleśników.

- Jest w tym beznadziejny.

W tym momencie czyjeś ręce opierają się z hukiem o stół, a ja i Will podskakujemy, gwałtownie odwracając głowy w stronę wysokiego blondyna, który zamiast na mojego partnera, patrzy na mnie w sposób odbierający mi mowę.

- Co wiesz? - pyta i tylko ja domyślam się, że nie chodzi mu o zespół, a o samego Caluma.

- Wyszła do łazienki - tłumaczy Will, sam zaskoczony tym, że w ogóle się odezwał. Chwilę później Luke przenosi na niego swój wzrok, a on zaczyna tego żałować.

- Umiesz grać. - Hemmings mierzy go badawczym spojrzeniem, najwyraźniej ignorując fakt, że w pobliżu sali, w której ich podsłuchałam, nie ma żadnej łazienki.

- To chyba nieporozumienie...

- Umie, i to jak! - Gareth mruga do Willa, chcąc dodać mu otuchy. Ten jednak morduje brata spojrzeniem, którego mogłaby mu pozazdrościć sama Holland Shelley.

- Dasz radę nauczyć się prostych riffów w dwadzieścia minut? - Blondyn unosi jedną brew.

- Ja...

- Jasne, że da radę - wcina się ponownie brat Willa.

- Chodź ze mną. - Luke, nie czekając na odpowiedź, odwraca się na pięcie i rusza w stronę wyjścia z sali.

- Przysięgam, że cię za to zabiję - mówi Will do brata, zanim rusza za Hemmingsem.

- Jeszcze mi podziękujesz. - Gareth rozsiada się wygodnie na krześle, dopijając jego fantę.

- Jesteśmy genialni - wzdycha Holly.

Robi mi się żal Willa, kiedy widzę, jak patrzy na mnie przez ramię, wzrokiem mówiącym "zabierz mnie stąd", zanim wychodzi z sali.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro