28. Chciałem cię rozluźnić.
Pamiętam, jak chwytając moją rękę powiedział, że lubi przychodzić do mnie wieczorem. Że w końcu może odpocząć, złapać oddech. Albo jak przyznał, że lubi zapach mojej skóry. Prychnęłam wtedy z rozbawieniem i powiedziałam, że pachnę, jak każdy. Albo kiedy wyznał, że myślał o tym, że nie ma pojęcia, jak nazwać naszą dziwną relację.
"Nie wiem" - powiedziałam, cicho się śmiejąc.
Zamyślona wpadam na coś dużego i twardego, ubranego w czerwoną koszulę i skórzaną kurtkę. Nie muszę patrzeć w górę, by poznać po tym Luke'a Hemmingsa. Krzywię się, widząc jego wkurzający uśmieszek.
- Chyba tylko ty nie wpadasz na mnie specjalnie - mówi, puszczając do mnie oczko.
Przewracam oczami i usiłuję go wyminąć, jednak ręka blondyna ląduje na mojej klatce piersiowej, nie pozwalając mi iść dalej. Rzucam mu zirytowane spojrzenie. Naprawdę musi to robić na środku szkolnego korytarza?
- Spisałaś się - mówi zadowolony, odwracając mnie w swoją stronę.
- Co?
W pierwszym momencie nie wiem, o czym mówi. Zakładam ręce i czekam na jakiś znak. Po chwili jednak dochodzi do mnie, co miał na myśli.
- Och. Nie, to nie tak.
- Niby nic się nie zmieniło, ale Hood napisał ostatnio piosenkę. - Chłopak mierzy mnie wzrokiem, kopiując moją pozę z założonymi na piersi rękami i biodrem wygiętym w jedną stronę.
- Gratulacje - rzucam od niechcenia. - Mogę już iść?
Stukam stopą w podłogę, ostentacyjnie wyrażając moje zniecierpliwienie. Holly pewnie czeka już na mnie przed szkołą.
- Przekonałaś go do czegoś? - nie odpuszcza Hemmings.
- Nie.
- Wyciągnęłaś coś od niego?
Wbijam w niego ostre spojrzenie, zaciskając usta w wąską linię.
- Nie - kłamię.
Luke unosi jedną brew. Nie jest przyzwyczajony do tego, by ktokolwiek mu czegoś odmawiał.
- Przepraszam, spieszę się - z tymi słowami odwracam się na pięcie i z uśmiechem zadowolenia ruszam w stronę wyjścia. Oczami wyobraźni widzę, jak blondyn poprawia swoją skórzaną kurtkę, unosi podbródek i rusza korytarzem w przeciwną stronę, nie tracąc swojej pewności siebie.
- Trzydzieści siedem sekund spóźnienia. - Holly ostentacyjnie spogląda na zegarek, kiedy wpadam na nią przed szkołą. - Za kogo ty mnie uważasz? Nie będę wiecznie na ciebie czekać.
- Zamknij się, Shelley. - Poprawiam plecak na ramieniu i wymijając przyjaciółkę, ruszam w stronę domu.
- Madeline. - Po chwili dogania mnie i mogę już czuć jej ramię przy swoim. - Znowu Hood?
Kręcę głową. Wiem, że nie muszę nic mówić. Przed Holly nic się nie ukryje.
- Hemmings. Wiedziałam. Rozmawiałaś z nim.
Nie jestem już nawet zaskoczona.
- Dupek - burczę.
- Zdecydowanie - potwierdza dziewczyna. Właśnie dlatego jest moją przyjaciółką. - Co tym razem?
***
- Podobno napisałeś piosenkę.
Nie kryję rozbawienia, kiedy Calum unosi brwi tak wysoko, że zastanawiam się, jak to w ogóle możliwe.
- Skąd wiesz? - pyta, zamykając za sobą okno.
Gryzę się w język, by nie powiedzieć za dużo.
- Wieści szybko się rozchodzą - rzucam, zasuwając zasłony.
Na szczęście tym razem jestem przygotowana - mam na sobie szare dresy i różowy T-shirt z podobizną Świnki Peppy. No tak, mogłam to przemyśleć. Wytykam Calumowi język, kiedy ten parska z rozbawieniem na widok mojej koszulki.
- Ty nie lepszy. - Zakładam ręce na piersi i wskazuję głową na jego zielony T-shirt ze Scooby Doo.
- Scooby Doo jest zawsze na czasie. - Unosi dumnie podbródek. - W przeciwieństwie do Świnki Peppy.
- Zamknij się już i opowiedz o tej swojej piosence - fukam, siadając na łóżku. Wciskam dłonie pod uda i przypatruję się, jak Calum siada obok mnie. Nogi ma rozstawione szeroko, łokcie oparte na udach, a dłonie splecione. Nasze ramiona się stykają, ale już się do tego przyzwyczaiłam.
- Co mam ci opowiedzieć? - Prycha.
- Jak się nazywa?
Waha się przez chwilę, po czym mówi:
- Będziemy ją grać na balu.
Rzucam mu zdziwione spojrzenie.
- Jakim balu? - pytam.
Calum śmieje się cicho. Nie podoba mi się sposób, w jaki kręci głową. Patrzę na niego urażona.
- Balu, który odbędzie się za dwa tygodnie - mówi, jakby to było oczywiste.
Wzdycham z rezygnacją. Nie podoba mi się pomysł balu. Holly na pewno znajdzie sobie kogoś do pary, będzie z nim tańczyć i zamieni ze mną tylko dwa słówka, w czasie, kiedy on pójdzie po coś do picia, a ja będę skazana na uczestniczenie w corocznym spotkaniu klubu singielek.
- Nie lubisz bali? - Dlaczego Calum wciąż się śmieje?
- Jakoś niezbyt mam ochotę na udawanie, że smakuje mi kompot pani Gareth.
- Jasne, tłumacz się - parska. - Po prostu nie masz z kim iść. Albo nie umiesz tańczyć.
- Nie wygłupiaj się. - Szturcham go łokciem w żebra. - Mam ciekawsze rzeczy do roboty.
Ale Calum już stoi nade mną, ciągnąc mnie za rękę. Udaje mi się wyrwać z jego uścisku, ale on nie daje się prosić. Szarpie mnie tak mocno, że w jednej chwili zrywam się z łóżka, a w następnej ląduję na jego klatce piersiowej, drżącej ze śmiechu. Łapie mnie za łokcie, żebym nie upadła.
- Idziemy w dobrym kierunku. - Patrzy na mnie z góry, a ja muszę zadrzeć głowę, by wytknąć do niego język.
- Nie śmiej się.
- Nie śmieję się.
Czasem zastanawiam się, ile Calum pokaże mi jeszcze twarzy. Teraz mam wrażenie, że ktoś go podmienił. To nie jest Calum Hood, którego znam, ani żadne z jego obliczy, z którymi miałam do czynienia.
Po chwili stoję już na własnych nogach, ale moje ręce wciąż spoczywają na jego klatce piersiowej, w miejscu dużego napisu "Scooby Doo".
- Nie będę z tobą tańczyć. - Unoszę wysoko brwi, dając mu do zrozumienia, że nie żartuję.
- Ja z tobą też nie - prycha.
Zażenowanie i dezorientacja uderzają mnie w tym samym czasie.
- To co to było? - pytam.
Calum wzrusza ramionami, a na jego twarz wpływa łobuzerski uśmieszek.
- Chciałem cię rozluźnić.
Chciał mnie rozluźnić. Aha. Nie jestem pewna, co kryje się pod tymi słowami, więc tylko unoszę pytająco jedną brew, na co Calum ponownie wzrusza ramionami.
- Czasem mam ochotę tak solidnie ci przypierdolić - wyznaję, szczerząc się.
Chłopak wygląda, jakby chciał powiedzieć "nie ty jedna", ale zamiast tego mówi:
- Chyba musisz się już położyć.
No to tak, dwie sprawy:
1. Chciałam się pochwalić nową okładką ;)
2. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ASHTON ❤❤❤❤
Nasz tatuś ma już 24 lata <3 Tak szybko dorasta ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro