Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24. On chce czegoś więcej.

Zeszłej nocy zasypianie wydawało się naprawdę trudne.

Dopiero rano odczytuję wiadomości od Holly, które wysyłała mi przez cały poprzedni dzień. "Jak było?", "Całowaliście się?", "Pojechaliście do niego?" i tym podobne teksty zaśmiecają mój telefon. Postanawiam je jednak zignorować.

Idąc korytarzem, przyglądam się pomalowanym na brudny róż paznokciom. Nigdy nie maluję paznokci, a zrobiłam to wczoraj tylko po to, by zająć czymś myśli.

Docieram w końcu pod jedną z sal na pierwszym piętrze. Słyszę swoje imię nieco głośniej, niż zwykle, kiedy Holly napada mnie od tyłu.

- Madeline!

Odwracam się w jej stronę i widzę zaciekawione spojrzenie. Kręcę głową ze zirytowanym westchnięciem. Ramiona dziewczyny opadają, a ona sama przybiera zawiedziony wyraz twarzy.

- Poszło aż tak źle? - pyta.

- Skąd wiesz?

- Pomalowałaś paznokcie - zauważa - Ty nigdy nie malujesz paznokci, Maddy.

Zdziwiona spoglądam na obskubany już lakier.

- W porządku, Sherlocku. - Klepię ją po ramieniu. - Powiedzmy, że było nieco gorzej, niż się spodziewałam.

- Myślałam, że zawsze wyobrażasz sobie najgorsze scenariusze.

Marszczę brwi, zastanawiając się nad tym. Naprawdę jestem taką pesymistką? I jeszcze jedno: naprawdę wyobrażałam sobie szczęśliwe zakończenie? Myślałam, że będę miała co opowiadać przyjaciółce, kiedy ta będzie wypytywać o poprzedni dzień?

Wypluj to, Madeline, wcale tak nie było - wmawiam sobie.

- Opowiadaj.

Prośba Holly sprowadza mnie na ziemię.

- Nie ma co opowiadać. - Wzruszam ramionami.

- Madeline Larousse. - Dziewczyna posyła mi wymowne spojrzenie. - Zawsze jest co opowiadać.

- Według ciebie. - Szczerzę się, jednak wcale nie jest mi do śmiechu.

Holly zawsze ma dobre intencje. Rozumie, że wolałabym zamknąć się w pokoju i tam poużalać się nad sobą, nie dzieląc się z nikim myślami, których najzwyczajniej się wstydzę. Jednocześnie wie, że nic nie pomogłoby mi bardziej, niż rozmowa z przyjaciółką. Jest uparta, zwłaszcza jeśli chodzi o moje dobro, dlatego nie spocznie, póki wszystkiego nie usłyszy.

- Moja droga przyjaciółko, powiedz, czy ja cię kiedyś zawiodłam? - Blondynka udaje oburzenie.

Udaję, że zaczynam się nad tym zastanawiać, chociaż dobrze wiem, iż odpowiedź brzmi "nie".

- Co się wczoraj wydarzyło, Madeline? - naciska.

Wzdycham cicho, wiedząc, że nie dam rady uniknąć tej rozmowy, czy chociażby przełożyć jej na później.

- Chyba po prostu... - Przygryzam polik od środka. - Powiedział za dużo.

- Co? - Holly wybałusza na mnie oczy.

Kręcę głową z naciąganym śmiechem.

- Nie o to chodzi - mówię - Powiedzmy, że przedstawił mi gorszą stronę bycia popularnym.

- Szczegóły. - Dziewczyna przewraca oczami.

- Chyba... Nie chciałby, żeby ktoś to słyszał. - Przygryzam lekko wargę. - Nawet ja. Przypadkiem się przede mną otworzył.

- Madeline. - Holly gromi mnie wzrokiem. - Niemożliwe, że istnieje coś, czego nie chcesz mi powiedzieć.

Teraz to do mnie dociera. Sama w to nie wierzę. Mimo to czuję się odpowiedzialna za tajemnice Caluma. Za jego wrażliwą stronę. Trudno uwierzyć, że w ogóle taką ma.

Nagle rozbrzmiewa dzwonek, wzywający na lekcję.

- Potem pogadamy. - Szczerzę się do przyjaciółki, poprawiając plecak na ramieniu.

Wchodzi za mną do klasy, po raz kolejny powtarzając moje imię. Ignoruję ją i zajmuję swoje miejsce w środkowym rzędzie.

Lekcja się zaczyna, a Holly wciąż wpatruje się we mnie swoim przenikliwym, morderczym wzrokiem. Zagryzam wargę, starając się zignorować i to, jednak zdaję sobie sprawę, że dłużej tak nie wytrzymam, a przecież muszę to w końcu z siebie wyrzucić.

- Powiedział, że... - zaczynam szeptem. Nie patrzę na przyjaciółkę, ale czuję jak poprawia się na krześle i przysuwa bliżej mnie. - Że pragnie szacunku - wypalam.

Przenoszę wzrok na twarz dziewczyny i w końcu mogę zobaczyć jej wysoko uniesione brwi.

- Szacunku? - pyta z niedowierzaniem. - Calum Hood to najbardziej szanowany człowiek w tej szkole. Słyszałaś nauczycieli. Przecież "mają potencjał" - mówi, przedrzeźniając chwalących zespół pracowników szkoły.

- On chce czegoś więcej. - Nachylam się, upewniając, że nie słyszy mnie nikt poza Holly. - Mówił, że chciałby zmądrzeć, ale nie umie.

Blondynka jeszcze bardziej wybłusza na mnie oczy.

- Podobno nie jest idealnym synem, ani przyjacielem, a dziewczyny nie biorą go na poważnie.

- Z tym akurat mogę się zgodzić - wcina się dziewczyna.

Wciągam powietrze nosem i wydycham ustami, wydając przy tym odrobinę zbyt głośne westchnięcie. Twarze kilku uczniów odwracają się w naszą stronę, by po chwili znów oprzeć się na dłoniach i blatach ławek.

- Nie wierzę, że Hood chce się zmienić. - Holly prycha.

Może to dziwne, ale ja chyba w niego wierzę. Chciałbym go wspierać w tym wszystkim, ale oboje się odtrącamy. Boję się, że znowu go stracę. Potrzebuję więcej czasu. Żeby to przemyśleć, opowiedzieć wszystko Holly. Ale teraz stać mnie tylko na kilka cichych słów:

- Ja też nie.

Jakoś chyba dawno mnie tu nie było, za co was, miśki moje, przepraszam. Powracam z może niezbyt ciekawym rozdziałem, ale mogę wam obiecać, że więcej się nudzić nie będziecie ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro