21. Chodzi tylko o zeszyt.
Następnego dnia dopada mnie dziwnie dobry nastrój. Sama się sobie dziwię, nie mówiąc już o Holly, która na mój widok przybiera taki wyraz twarzy, że wygląda, jakby zobaczyła ducha.
- Co jest? - pytam, zamiast zwykłego "hej".
- Madelile Larousse, czyżbyś przyszła w dobrym humorze do szkoły? - dziwi się, zatrzaskując szafkę - I to jeszcze po wyjątkowo trudnej nocy.
Ma rację. Przez wyznania Caluma wyjątkowo długo nie mogłam zasnąć. Nie wiedziałam, że aż tak po mnie widać, jak bardzo podniecona i ciekawa następnych wydarzeń się czuję, ale Holly zna mnie jak nikt inny. Pewnie wie też, że udało mi się zasnąć dopiero przed czwartą. Założę się, że umie wyczytać to z mojego wyrazu twarzy i sposobu mówienia.
- Calum - mówi Holly, znim jeszcze zdążę cokolwiek powiedzieć.
- Cii - przykładam jej palec do ust i rozglądam się po korytarzu. Na szczęście wszyscy pogrążeni są w głośnych rozmowach, własnych myślach, bądź nieodrobionych zadaniach domowych.
- Wyluzuj - Holly odtrąca moją rękę, poprawia plecak na ramieniu i razem ruszamy w stronę sali - Opowiadaj.
Milczę przez chwilę, a blondynka przygląda mi się z wyczekiwaniem.
- Ziemia do Maddy - macha mi ręką przed twarzą.
- Powiedział mi - wypalam.
- Powiedział... Co?
Wzdycham. Przewracam oczami.
- Mówiłam ci o Luke'u - spoglądam na przyjaciółkę, kiedy ta kiwa głową na potwierdzenie - Coś było nie tak z Calumem, a on powiedział mi dlaczego.
- Więc dlaczego?
Rozlega się dzwonek i wchodzimy do sali. Zajmuję miejsce pod oknem. Za chwilę zacznie się geografia, i dobrze wiem, że pojawi się tu Calum. Z dnia na dzień postrzegam go zupełnie inaczej i boję się, co może wydarzyć się tym razem.
- Nie jestem pewna, czy mogę ci to powiedzieć - szepczę do siedzącej obok przyjaciółki, kiedy pani Shaw wchodzi do sali.
- Nie powiesz mi? - burzy się - Maddy, skarbie, za kogo ty mnie uważasz?
Właśnie teraz przychodzi mi do głowy, że jeśli w jakiś sposób odbudowałabym moją relację z Calumem, Holly mogłaby być zazdrosna. To wydaje się absurdem, zwłaszcza z jej optymistycznym podejściem do życia, ale przeraża mnie fakt, że to może stać się prawdą. To ona pomogła mi się po tym wszystkim pozbierać i karciła za każdym razem, gdy myślałam o Calumie, a teraz ja chcę się z nim pogodzić. To oczywiste, że nigdy nie wymieniłabym jej na nikogo innego, ale...
- Auć - syczę, kiedy Holly szturcha mnie łokciem w żebra.
Rozmasowuję obolałe miejsce, a chwilę później wytrzeszczam oczy i nabieram powietrza ze świstem.
W ławce przede mną ktoś siedzi. Zwykle to miejsce jest puste. A teraz widzę tylko potężne barki, odziane w skórzaną kurtkę w kolorze gorzkiej czekolady i lekko zmierzwione, kruczoczarne włosy.
Cholera.
- Możesz mi to łaskawie wytłumaczyć? - szepcze szybko Holly.
Wzruszam ramionami i kręcę głową. To nie mógł być przypadek. Calum zawsze siedzi po drugiej stronie sali - trzecia ławka w rzędzie pod ścianą, z tego co pamiętam.
Gdy pani Shaw jest w połowie sprawdzania obecności, drzwi sali otwierają się i do środka wchodzi Michael Clifford, nie przepraszając za spóźnienie. Od niechcenia rzuca torbę na ławkę - trzecią w rzędzie pod ścianą - i ze zmarszczonymi brwiami rozgląda się po klasie. Kiedy jego wzrok napotyka Caluma, rzuca mu pytające spojrzenie. Hood tylko wzrusza ramionami, odchyla się na krześle tak, że prawie dotyka plecami naszej ławki, i zaczyna wystukiwać ołówkiem na blacie jakś rytm.
Dopiero teraz uwalniam powoli powietrze z płuc.
W nocy rozmawialiśmy zupełnie swobodnie, ale to wcale nie oznacza, że nie czuję się niezręcznie w jego towarzystwie, kiedy nie stoimy oboje na balkonach.
W głowie kołaczą mi się neprzyjemne teorie, że pewnie usiadł tu, bo coś ode mnie chce, ewentualnie pokłócił się z Cliffordem.
Kiedy pani Shaw każe nam zapisać tamat, moje najgorsze oczekiwania stają się prawdą. Uderza we mnie fala gorąca, kiedy Calum odwraca się w moją stronę z obojętnym wyrazem twarzy.
- Pożyczysz zeszyt? - pyta - Nie mam ostatniego tematu.
Kiwam głową, siląc się na jak największą obojętność, i podaję mu, o co prosił.
Czuję na sobie przytłaczający wzrok Holly. Rzucam jej zrospaczone spojrzenie, a ona nachyla się, by coś mi powiedzieć.
- Nie waż się teraz powiedzieć - szepcze - Że chodzi tylko o zeszyt.
Przewracam oczami. Calum odwraca się i bez słowa oddaje mi zeszyt. Odkładam go na bok ławki, ale Holly natychmiast go z tamtąd zabiera.
- Holland... - wyciągam rękę, by jej go zabrać, przekonana, że jak zwykle wyolbrzymia.
- Znam się na tym, Maddy - chwyta mnie za nadgarstek i przyciska go do mojej piersi.
Zirytowana pozwalam, by robiła, co chce. Zeszyt ląduje przede mną z trzaskiem, otwarty na ostatniej zapisanej stronie. Wytrzeszczam oczy, kiedy widzę kilka słów zapisanych czarnym długopisem, zajmujących pół strony.
PO LEKCJI
PRZED SZKOŁĄ
Przez chwilę mam wrażenie, że zakrztuszę się powietrzem. Na szczęście Holly w porę klepie mnie po plecach, jakby faktycznie coś mi było. Spoglądam na Caluma, który siedzi, jakby nic się nie stało.
- Pójdziesz tam i nie zrobisz z siebie idiotki - Holly zamyka zeszyt przed moją twarzą - Nie każ mi się znowu za ciebie wstydzić.
Rzucam jej zirytowane spojrzenie.
- I nie myśl sobie, że obejdzie się bez wyjaśnień.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro