Pierwszy Pocałunek
Mike Wheeler:
Słysząc charakterystyczny dźwięk dzwonka, szybko poderwałaś się z ławki, spakowałaś książki do plecaka i wyszłaś z klasy za grupą innych uczniów. Czekałaś na tą chwilę cały dzień, aż opuścisz to miejsce. Miałaś dość na dzisiejszy dzień szkoły i chciałaś jak najszybciej znaleźć się w domu. Jednak na początku musiałaś znaleźć swojego chłopaka, mieliście dziś razem wracać.
Szukanie go szło ci opornie. Były ogromne tłumy na korytarzach, musiałaś przeciskać się między ludźmi. Na twoje nieszczęście już raz dostałaś z łokcia w brzuch. Postanowiłaś zmienić taktykę i również przepychać się siłowo. Nie dawałaś rady jednak każdemu. Widząc daleko przed sobą Mike'a krzyknęłaś:
- Mike!
Ciemno włosy usłyszał cię i pomachał w odpowiedzi. Przyspieszyłaś. Kiedy już byłaś w miarę blisko ktoś niespodziewanie cię popchnął. Automatycznie straciłaś równowagę i poleciałaś do przodu. Mike w porę cię złapał. Byłaś wtulona w jego klatkę piersiową, bałaś się otworzyć oczy.
- ( imię ), już dobrze, trzymam cię.
Otworzyłaś oczy i od razu zrobiłaś się cała czerwona. Otóż ogarnęłaś właśnie w jakiej sytuacji się znajdujesz. Już wiedziałaś, że osobnik, który śmiał cię popchnąć będzie miał przewalone. Słysząc śmiech chłopaka odwróciłaś się w jego stronę. Nagle poczułaś jak Mike złączył wasze usta w namiętnym pocałunku. Przez zaskoczenie chwile minęło nim oddałaś pieszczotę. Świetnie całował, aż byłaś ciekawa gdzie się tego nauczył. Zapytasz go o to później. Na wasze szczęście nikt nie zwrócił na was uwagi.
Will Byers:
Razem z chłopakiem wybrałaś się do lasu na bieganie. Oboje postanowiliście codziennie biegać, by poprawić swoją kondycję. Biegliście truchtem, Will był lekko przed tobą. Twoją uwagę przykuły pięknie wyglądające drzewa. Od małego kolor jesiennych liści cię urzekał.
Tak samo było i teraz, zamiast patrzeć pod nogi rozglądałaś się. I to był twój błąd. Nie zauważyłaś wystającego korzenia, o którego chwilę później się potknęłaś. Poleciałaś przed siebie wprost na chłopaka, który również nie był przygotowany na upadek. Oboje przewróciliście się. Przerażona zamknęłaś oczy. Jakie było twoje wielkie zdziwienie jak wylądowałaś na czymś miękkim. Usłyszałaś jęk bólu Byersa. Szybko się poderwałaś i krzyknęłaś:
- Will czy wszystko dobrze? Coś cię boli? Mów! - dosłownie skakałaś nad nim.
- Wszystko dobrze..
- Na pewno?
- No może będzie lepiej jak mnie pocałujesz tu- mówiąc wskazał na swój policzek.
Bez wahania zrobiłaś to z bananem na ustach.
- A teraz tu - powiedział ciszej wskazując na swoje usta.
Zalała cię fala gorąca. Od kiedy Will był taki chętny? Nachyliłaś się nad nim i złączyłaś wasze usta. Chciałaś już się oderwać, ale chłopak przytrzymał cię przy sobie i pogłębił pocałunek. Całowaliście się póki nie zabrakło wam powietrza.
- Kocham cię, Will - wyszeptałaś mu na ucho
- Ja ciebie też, ( imię)
Wstaliście po czym szybko wróciliście do domu, niestety zbierało się na deszcz. Przez to zdarzenie bardzo polubiłaś bieganie w lesie.
Lucas Sinclair:
Razem z Lucasem założyliście się kto więcej zbierze grzybów. Mieliście godzinę, po upływie tego czasu mieliście się spotkać w umówionym przez was miejscu. Oboje patrzyliście na zegarek i odliczaliście.
- Start! - krzyknęliście oboje i wbiegliście w las.
Miałaś przewagę, od małego razem z dziadkami zbierałaś grzyby. Można byłoby rzec, że jesteś już w tym wprawiona. Doskonale rozpoznajesz gatunki grzybów i no oczywiście masz sokole oko, którego każdy mógłby ci pozazdrościć. Bardzo wciągnęłaś się w zbieranie, że nie kontrolowałaś czasu. Dopiero dzwonek oznaczający koniec czasu wybudził cię z transu. Szybko zaprzestałaś czynności i pobiegłaś w umówione przez was miejsce. Miejsce było przepiękne, była to mała polanka otoczona ładnymi jesiennymi drzewami, mało tego koło niej znajdował się mały staw, i właśnie przy nim mieliście się spotkać. Widząc w oddali swojego chłopaka krzyknęłaś:
- Już jestem!
- No wreszcie - Lucas tylko przewrócił oczami.
- Dobra czas zoba..- nie dokończyłaś zdania.
Spojrzałaś na koszyk starszego. Był przynajmniej dwa razy większy od twojego i cały był zapełniony, za to twój był mniejszy i grzyby zajmowały tylko połowę miejsca.
- Jakim cudem? - wykrzyknęłaś
- Stoisz przed zawodowcem, piękna - mówiąc to posłał ci swój wredny uśmieszek i cmoknął ustami. Dobrze wiedział, że cię to zdenerwuje. - Chyba należy mi się jakaś nagroda za wygraną?
- Chyba zaraz wrzucę cię do tego cholernego stawu
- Bardziej rozważałem całusa, ja wygrałem więc ja ustalam zasady.
Westchnęłaś z bezsilności, podeszłaś do niego zarzucając mu ręce na szyje i całując jego miękkie wargi. Kiedy chciałaś się odsunąć chłopak ci na to nie pozwolił, pogłębiając pocałunek. Kiedy się od siebie oderwaliście powiedziałaś z krzywym uśmiechem:
- Ale i tak wrzucę cię do wody..
- To nie był żart? - zrobił przerażoną minę.
Dustin Henderson:
Dustin wpadł na pomysł, żeby zaprosić cię na piknik, taki romantyczny piknik. Nie mieliście ostatnio za dużo czasu dla siebie. Co prawda widywaliście się w szkole, ale to nie to samo jak spotkanie we dwójkę. Bez wahania się zgodziłaś. Zdziwiło cię to, że chłopak chce sam wszystko przygotować. Oczywiście zaproponowałaś mu pomóc, ale on od razu odmówił.
Umówiliście się na górce na obrzeżach lasu. Jak najszybciej ogarnęłaś się, gotowa wsiadłaś na rower i pojechałaś w umówione miejsce. Zostawiłaś rower przy wzgórzu i podeszłaś by na szczycie ujrzeć swojego chłopaka.
- Hej Dustin!
- O ( imię ), już jesteś?
Ucieszona podeszłaś do niego i mocno go przytuliłaś. Wszystko było już gotowe. Koc rozłożony a na nim po rozstawiane różne opakowania z jedzeniem.
- No widzę bardzo się postarałeś - w podzięce ucałowałaś go delikatnie w policzek na co cały się zaczerwienił.
Od razu zabraliście się za jedzenie. Jak się okazało mama chłopaka we wszystkim pomogła, jednak to on wszystko zaplanował. W pewnym momencie Dustin objął cię ramieniem wokół talii.
- ( imię)? - mruknął
- Tak, Dustin?
Obejrzałaś się na niego i spotkałaś się z jego troskliwym spojrzeniem. Zarumieniona spuściłaś wzrok.
- Mogę? - spytał i odgarnął twoje włosy za ucho
Wiedząc o co mu chodzi, lekko kiwnęłaś głową na znak zgody. Po chwili poczułaś coś ciepłego na swoich ustach. Od razu oddałaś pocałunek. Chłopak na dodatek wciągnął cię na swoje kolana aby mieć cię bliżej.
- Kocham cię, ( imię)
- Ja ciebie też - odpowiedziałaś cicho
Jedenastka:
Zostałaś poproszona przez nauczycielkę o przyniesienie książek od ( przedmiot) z biblioteki do klasy. Od razu się zgodziłaś, przecież głupio by było odmówić prawda? Oczywiście twoja dziewczyna podsłuchała całą rozmowę i zaoferowała ci swoją pomoc.
Żegnając się z panią od bibliotek dźwignęłaś książki i ruszyłaś ku schodom prowadzącym do innych klas. Schody były strome, dlatego też zaczęłaś powoli schodzić.
- Tylko uważaj - ostrzegła cię Nastka
Zamiast skupić się na drodze skupiłaś się na dziewczynie. Twoja stopa ześlizgnęła się z jednego stopnia a ty zaczęłaś lecieć w dół wypuszczając z rąk wszystkie książki. Jedenastka próbowała cię złapać, jednak nie spodziewała się siły z jaką będziesz spadać. Straciła równowagę i obie upadłyście na ziemie, to znaczy ty na dziewczynę.
- Nastka żyjesz?
- Tak - dziewczyna posłała ci swój uśmiech, który zawsze cię rozbrajał.
- Dziękuję za uratowanie i na pewno nic ci nie jest?
W odpowiedzi poczułaś jej ciepłe usta na swoich. Nieśmiało oddałaś pocałunek. Całowałyście się póki nie zabrakło wam powietrza. Oderwałyście się od siebie po czym spojrzałyście sobie głęboko w oczy. Waszą chwilę przerwała poddenerwowana nauczycielka. Nie zwracając uwagi w jakim momencie was znalazła, powiedziała:
- Naprawdę potrzebuję tych książek, pozbierajcie je.
Max Mayfield:
Siedziałaś sama w domu. Nudziłaś się. Nie miałaś co robić, całą pracę domową odrobiłaś, w tygodniu nie miałaś mieć żadnych kartkówek ani sprawdzianów, a w telewizji też nic nie leciało. Rozłożyłaś się na kanapie, założyłaś ręce za głowę i przymknęłaś oczy.
- Ale nudy - mruknęłaś sama do siebie
- Może nie aż takie - rozległ się obok ciebie czyiś głos.
W mgnieniu oka poderwałaś się i krzyknęłaś przestraszona.
- No i czego krzyczysz? - spytała Max przekręcając oczami
- Przestraszyłaś mnie! Czy mogłabyś już tak nie robić? - spytałaś
- No nie wiem - odpowiedziała dziwnie się do ciebie szczerząc.
Dziewczyna podeszła do ciebie. Nadal na jej twarzy widniał ten dziwny i podejrzany uśmieszek. Ruda znajdowała się bardzo blisko ciebie, na co trochę się zarumieniłaś i odwróciłaś wzrok. Nawet nie zauważyłaś jak Max bezustannie spogląda na twoje usta. Nie mogąc się już powstrzymać wpiła się w twoje usta. Niechcący uchyliłaś wargi, co ona od razu wykorzystała. Oderwaliście się od siebie, kiedy zabrakło wam powietrza. Ugięły się pod tobą nogi więc chwyciłaś się dziewczyny.
- Czy wszystko dobrze? - spytała
Ty tylko pokiwałaś głową. Nadal byłaś w niemałym szoku. Po twarzy Max można było wywnioskować, że jest z siebie bardzo zadowolona.
Nancy Wheeler :
Przechadzałyście się po boisku szkolnym. Była długa przerwa a wy już zjadłyście swoje śniadanie, więc postanowiłyście wyjść na świeże powietrze. Barb miała zaraz do was dołączyć. Korzystając z tego, że jesteście jeszcze same zaczęłyście rozmawiać o swoich sprawach i ogólnie o związku. Szczerze mówiąc do tej pory nie mogłaś uwierzyć, że jesteś z Nancy, tak z tą Nancy Wheeler. Rozmawiając nie zwracałyście uwagi na resztę świata.
- Uwaga! - usłyszałaś krzyk.
Jednak nim zarejestrowałaś o co chodzi coś uderzyło w twoją twarz. Zachwiałaś się i runęłaś jak długa na ziemię. Świat przed twoimi oczami lekko się zamazywał, musiałaś nieźle dostać. Słyszałaś koło siebie jakieś głosy, a przede wszystkim wściekły głos swojej dziewczyny. Nie skupiałaś się jednak na tym, cieszyłaś się, że obraz przed twoimi oczami wraca do normy.
- ( imię), czy wszystko dobrze? - spytał Steve, który jakimś cudem znalazł się obok ciebie
- Spadaj Steve, jak się czujesz ( imię)? - ukucnęła przy tobie Nancy.
- Nie najgorzej, ale chyba nabiłam sobie guza - odparłaś po chwili pocierając obolałe czoło.
Wheeler nachyliła się i delikatnie ucałowała bolące miejsce. Myślałaś, że na tym zakończy jednak zrobiła coś czego się nie spodziewałaś. Bez zapowiedzi pocałowała cię delikatnie w usta, na co od razu oddałaś pocałunek. Było to bardzo przyjemne dlatego też przyciągnęłaś ją bardziej do siebie. Waszą piękną chwilę oczywiście ktoś musiał przerwać.
- Nie przy ludziach! - krzyknął oburzony Steve.
Steve Harrington:
Siedziałaś na trybunach w hali sportowej i oglądałaś grę w piłkę ręczną. W jednej z drużyn grał twój chłopak, niejaki Steve Harrington. Super mu szło, na tle reszty zawodników był zwinny i sprytny. Jednak jeden z licealistów z przeciwnej drużyny utrudniał mu życie. Jak można się domyśleć był to Billy. Ciągle podstawiał nogę bądź popychał Harringtona. Co najgorsze trener tego nie widział.
Niestety mecz skończył się wygraną przeciwnej drużyny. Widziałaś jak Steve nie pocieszony podaje rękę przeciwnikom. Odwróciłaś się do plecaka by schować swój zeszyt. Twoją uwagę przykuły krzyki. Na środku sali stał wściekły Steve a po drugiej stronie Billy. Widać było, że ten drugi śmieje się z twojego chłopaka. Wściekła weszłaś po między nich.
- Billy ogarnij się - warknęłaś
- No Harrington, nawet masz ochroniarza? Sam nie możesz sobie dać rady.
Steve przepchnął się obok ciebie i zamachnął się. W ostatniej chwili złapałaś jego rękę.
- Nie Steve, nie rób tego.
Cudem odciągnęłaś go i poszliście razem do szatni. Starszy usiadł zmarnowany na ławce i schował twarz w dłoniach. Widząc jego stan przysiadłaś się do niego.
- Nic się nie martw, Billy to dupek
- Nie o to chodzi, znowu z nim przegrałem
- Steve, on gra nie czysto! Według mnie świetnie sobie dziś poradziłeś!
Spojrzał na ciebie po czym się lekko uśmiechnął
- Dziękuję ( imię ), ty mi zawsze pomagasz.
Odwzajemniłaś uśmiech po czym chwyciłaś dłońmi jego twarz i niepewnie musnęłaś jego usta swoimi. Starszy mruknął z zadowolenia i pogłębił pocałunek przyciągając cię do siebie. Oderwaliście się od siebie z braku powietrza.
- Ty zawsze będziesz dla mnie najlepszy, Steve - wyszeptałaś
Jonathan Byers:
Umówiłaś się z chłopakiem po lekcjach. Miał ci wytłumaczyć temat z matematyki, a były nim ciągi. Naprawdę nie przepadałaś za tym przedmiotem, zawsze sprawiał ci nie małe problemy.
Siedzieliście już ponad 2 godziny nad jednym z zadań. Byers próbował dotrzeć do ciebie ale twoje myśli zaprzątało coś innego. Przez cały czas wyglądałaś przez okno, w poszukiwaniu nawet sama nie wiesz czego.
- ( imię), słuchasz mnie? - w pewnym momencie usłyszałaś głos obok siebie.
- Tak, tak
- To co powiedziałem?
Na to pytanie już nie odpowiedziałaś.
- No o yyyy no wiesz no - zaczęłaś się plątać
- ( imię), o co chodzi?
I tu nie wtrzymałaś. Zaczęłaś gadać mu jak to bardzo nienawidzisz matematyki i że nie jest ci ona potrzebna do życia. Dosłownie zrobiłaś mu wykład. Zawalałaś go setkami argumentów. Krótko mówiąc nie mogłaś przestać. Nagle poczułaś usta chłopaka na swoich. Byłaś bardzo zaskoczona, jednak zaraz oddałaś pocałunek. Kiedy zabrakło wam powietrza oderwaliście się od siebie. Czerwona odwróciłaś wzrok i cicho spytałaś:
- Czy zrobiłeś to aby mnie uciszyć?
- Tak, ale nie tylko - odpowiedział z uśmiechem.
- To dlaczego?
- Bo cię kocham, ( imię).
Zapadła chwila ciszy. Bardzo cieszyłaś się, że masz taką cudowną osobę przy sobie.
- Czy możemy wrócić do zadania? - spytał
- T-tak - zająknęłaś się nadal cała czerwona
Jim Hopper:
Weszłaś na posterunek. Wszystkie pary oczu zwróciły się w twoją stronę. Byłaś mile widziana, dlatego też co chwila ktoś się z tobą witał. Była to zasługa jednego komendanta do, którego właśnie zmierzałaś.
- Hopper? - zajrzałaś do jego gabinetu.
Widok jaki ujrzałaś nieco cię rozczulił. Starszy siedział przy biurku, głowę miał opartą na ręce i spał. Spał kamiennym snem, nawet nie usłyszał kiedy do niego podeszłaś.
- Jim - szepnęłaś i zdjęłaś z jego głowy kapelusz.
Policjant mruknął coś pod nosem, jednak dalej się nie obudził. Na jego nieszczęście nie należałaś do osób cierpliwych.
- Hopper, obudź się! - powiedziałaś już trochę głośniej, jednak to też nic nie dało.
Zaczęłaś zastanawiać się jakby go tu obudzić. Wpadł ci do głowy pewien nieczysty pomysł. Spojrzałaś na swojego chłopaka, potem twój wzrok zjechał na jego usta. Jeszcze raz spojrzałaś na niego czy aby na pewno się nie przebudził. Przybliżyłaś się do niego i chwyciłaś jego twarz w obie ręce. Mogłaś się założyć, że w tej chwili wyglądałaś jak pomidor. Zbliżyłaś się jeszcze bardziej i złożyłaś na jego ustach delikatny pocałunek. Myśląc, że nie odwzajemni pocałunku chciałaś się odsunąć, jednak nie było ci to dane. Komendant złapał cię za kark i przyciągnął do siebie pogłębiając pocałunek. Byłaś zszokowana ale po chwili oddałaś pieszczotę. Kiedy zabrakło wam powietrza oderwaliście się od siebie.
- Cieszę się, że już się obudziłeś - mruknęłaś cała czerwona
- Takie pobudki to ja mogę mieć codziennie - wyszczerzył się zadowolony\
Joyce Byers:
Razem z Joyce siedziałaś przed telewizorem i oglądałaś film. Postanowiłyście zrobić sobie wieczór filmowy. Jonathana i Willa nie było w domu, poszli zbierać cukierki, w końcu był Halloween. Po skończeniu jednego filmu zaczęłyście zastanawiać się nad drugim.
- To jaki horror w końcu oglądamy?
- Ty wybierz, ja pójdę po przekąski.
Tak też zrobiłaś. W sekundę znalazłaś się w kuchni i zabrałaś popcorn i picie. Oczywiście, że nie zapomniałaś o kwaśnych żelkach, twoich ulubionych.
- To jak wybrałaś już coś? - spytałaś wchodząc do salonu
- Sama nie wiem może tą znaną zakonnice?
- Czemu nie
Położyłaś miski na stole i przysiadłaś się do kobiety. Film się zaczął. Oglądałaś z wielkim zainteresowaniem, w końcu byłaś ogromną fanką horrorów. Niektóre filmy znałaś tak dobrze, że nawet czasem mówiłaś w tym samym czasie tekst co bohater. Zrobiło się troszkę chłodno, więc sięgnęłaś po koc leżący obok i przykryłaś was.
- Dzięki - szepnęła Joyce i lekko się do ciebie przytuliła.
Ty nie odpowiadając ponownie wciągnęłaś się w seans. Nagle poczułaś oddech kobiety na policzku i odruchowo obróciłaś się w jej stronę. Nim się zorientowałaś wasze usta zetknęły się. Zdziwiona otworzyłaś szeroko oczy, sama Byers była zszokowana zaistniałą sytuacją. Całe czerwone odsunęłyście się od siebie.
- ( imię ), to w cale nie tak, ja naprawdę nie chciałam, to znaczy chciałam pocałować cię w policzek.
Nic nie mówiąc ponownie zbliżyłaś się do starszej i połączyłaś wasze usta w namiętnym pocałunku. Nie chciałaś szybko zakończyć takiej chwili...
Billy Hargrove:
Kiedy związałaś się z Billym brałaś pod uwagę, że miał on dużo fanek. Myślałaś, że wiesz na co się piszesz, jednak niektóre dziewczyny przerosły twoje oczekiwania. Dopiero co przekonałaś się jaki uciążliwe potrafiły być jego wielbicielki. Ty byłaś osobą nieśmiałą, a one pewne siebie, co chwila podbijały do twojego chłopaka.
Pewnego dnia uśmiechnięta wychodziłaś ze szkoły. Umówiłaś się z Billym jak zawsze na parkingu. Już w oddali go widziałaś stojącego przy swoim samochodzie. Jednak, gdy ujrzałaś rozmawiające z nim dziewczyny twój uśmiech automatycznie zszedł ci z twarzy. Widziałaś jaki uśmiech im posyłał. Zawiedziona poszłaś w zupełnie inną stronę. Postanowiłaś wrócić do domu na pieszo, w końcu każdemu przyda się spacer, prawda?
Nie zwracałaś uwagi na jadące obok ciebie samochody. Miałaś dosłownie wszystko gdzieś. Cała ta sytuacja popsuła ci humor. Podskoczyłaś słysząc jak ktoś zatrąbił obok ciebie. Wiedząc kto to od razu przyspieszyłaś kroku.
-( imię), zaczekaj! Gdzie idziesz!
Nie odpowiadając mu ruszyłaś dalej. Nawet nie zwróciłaś uwagi jak samochód za tobą zatrzymał się a kierowca wysiadł. Nagle poczułaś silne ręce oplatające cię w talii a po chwili zostałaś przerzucona przez ramię.
- Billy! Zostaw mnie! - krzyczałaś i biłaś go pięściami po plecach, ale ten nic sobie z tego nie robił. Usiadł za kierownicą a ciebie usadził sobie na kolanach.
- Czy teraz mi powiesz o co chodzi?
Wściekła zaczęłaś nagadywać na jego wielbicielki. Mówiłaś jak to bardzo cię one denerwują.
- Przecież masz swoją dziewczynę, czy to im nie wystarcza? - zakończyłaś
- Jesteś tylko moja, w dupie miej inne dziewczyny
- Ale.. - miałaś już coś powiedzieć kiedy miękkie usta chłopaka ci przeszkodziły.
Billy mocno przywarł do twoich ust. Ledwo nadążałaś z oddawaniem pocałunków. Świetnie całował, dla ciebie ta chwila mogła trwać wiecznie. Kiedy skończyliście wymruczał:
- Nie ma żadnych ale
Usadził cię delikatnie na miejscu pasażera i ruszyliście z piskiem opon.
Robin Buckley:
Był lany poniedziałek a co za tym idzie miałaś już w głowie świetny plan. Oczywiście obmyśliłaś ten plan z Dustinem i Stevem, oboje bardzo chcieli ci pomóc. Specjalnie wyszłaś ze szkoły szybciej by od razu pokierować się do kawiarni w galerii handlowej, gdzie pracowała twoja dziewczyna. Na szczęście byłaś przed nią.
- Dobra Dustin ty stój przy drzwiach, patrz czy Robin nie nadchodzi, za to ty Steve idziesz ze mną napełnić te wiadra - mówiąc to wskazałaś na 2 wiadra stojące obok ciebie.
Tak też zrobiliście. Po 10 minutach zawołał Dustin:
- Nadchodzi!
Jak najszybciej schowałaś się za ścianą.
- No hej chłopcy, widzieliście ( imię )? Miała tu być
- Yyy z tego co mi się wydaje to się spóźni - odpowiedział Steve po czym lekko tupnął nogą.
To był znak. Wybiegłaś zza ściany i wylałaś całą zawartość wiadra na dziewczynę, jakby tego było mało zaraz sięgnęłaś po drugie.
- Udało się! - wykrzyknęłaś uradowana przybijając piątki z chłopakami.
Już miałaś się odwrócić do do starszej, kiedy ktoś nagle przyparł cię do ściany. Była to twoja zmoczona dziewczyna...wściekła dziewczyna... Przełknęłaś głośno ślinę patrząc lekko przestraszona na Robin, która zbliżyła się do ciebie
- Co chcesz zro...
Nie dane ci było dokończyć, gdyż złączyła wasze usta w namiętnym pocałunku. Po chwili szoku, zaczęłaś oddawać pocałunki. Po chwili odsunęłyście się od siebie a ty pogładziłaś swoją dziewczynę po policzku.
- Nie jesteś zła? - spytałaś
- Co ty - zaśmiała się
Spojrzałyście na chłopaków. Steve zakrywał oczy Dustinowi mrucząc pod nosem, że to nie widoki dla dzieci.
Aaaa kolejny rozdział za mną, kolejne 3150 słów! Mam nadzieję, że rozdział nie najgorszy. Niestety teraz nie będą często się pojawiać, w końcu jestem w klasie maturalnej. Dużo nauki mam. A jak tam u was? Dużo komentujcie jak wam się podoba rozdział i przede wszystkim jak tam u was?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro