1. Książe Tambaronu
Hej wszystkim! Mam nadzieję ze spodoba Ci się ta FanFiction. Nie ma zbyt wielu fanfiksów dla czytelników Zen x Reader, ogólnie ich nie ma na polskim watt, wiec chciałam stworzyć jedną... Mam nadzieję ze spodoba Ci się.
T/I- Twoje Imie
T/N- Twoje Nazwisko
K/W- Kolor Włosów
K/O- Kolor oczu
D/W- Długość włosów
N/A- Notka autora (czyli moja Autorka)
N/N- Pseudonim
U/K- Ulubiony Kolor
2U/K- 2 Ulubiony Kolor
U/J- Ulubione Jedzenie
Pov- Punkt Widzenia
Szłam lasem. To właśnie tu czuję się, naprawdę wolna. Kiedy jestem w lesie opiekuje się ziołami. Wkrótce będzie ciemno, muszę teraz wracać. I z tymi słowami zamknęłam książkę, wzięłam torbę z ziołami i lekarstwami. Kolejny taki sam dzień.
~Prov. Prince Raji's~
-Lustro, to lustro na ścianie...-Powiedziałem kiedy mi przerwano.
-To nie jest lustro, panie-Powiedział mój doradca.
-Eh... Nie obchodzi mnie to. Kto jest najładniejszą dziewczyną na ziemni?- Zapytałem nieświadomy.
-Cóż, jest taka dziewczyna z nie zwykłymi włosami typu U/K. Ma na imię T/I i jest najlepszą zielarką w historii- Powiedział mężczyzna.
-Wiec złap mi ją!- Rozkazałem.
~Pov T/I~
-Witaj panienko.-Powiedziała kobieta uśmiechająca się do mnie.
-Proszę, mów mi T/I- Powiedziałam uśmiechając się do niej.
Miałam już dość bycia taką oficjalną osobą. Przez całe życie uczono mnie aby być oficjalną. Ale nie chce już więcej! Nie chce być już taka oficjalna do wszystkich. Teraz, kiedy o tym myślę, minęły już dwa lata, odkąd uciekłam. Tylko moja mama wiedziała dlaczego uciekłam. Ale i tak nadal mnie szukają. Są oferowane nagrody dla tych, którzy mnie odnajdą. Wysyłam listy stąd, tak do mojej mamy. Wiec wiedziała, że żyję. Gdy przechadzałam się ulicą, szedł samotny żołnierz, wyglądał bardzo poważnie(Jak zawsze no T/I). Kiedy mnie zobaczył, ruszył szybkim krokiem w moją stronę. Wziął siłą mój nadgarstek i zaciągnął do ślepego zaułka. Wyglądał bardzo poważnie, byłam trochę zaskoczona, ale nie przestraszona. Byłam nauczona samoobrony, ale jedynym powodem, dla którego nic nie zrobiłam, jest to, że nie chcę żadnych problemów.
-Ahem... Zostałem wysłany do panienki by poinformować ją, że książę Raj z Tambaronu chce wziąć Cię za swą konkubinę - Powiedział żołnierz.
Moje oczy rozszerzyły się, a w mojej głowie wrzasnęło. Co? CO?! Nie nie nie.
-Przepraszam, ale nie jestem zainteresowana- Powiedziałam chłodno.
-Musisz książę naprawdę zainteresował się twoimi włosami- Powiedział żołnierz wskazując na moje U/K włosy.
-Przepraszam?!- Powiedziałam.
-Musi panienka tu przyjść jutro w południe- Powiedział żołnierz i odszedł.
Za kogo ten książę się uważa?! Nie zostanę przez niego uwieziona! Zbyt ciężko pracowałam, żeby być pod przykrywką. A potem będzie królem rośniesz królestwa T/N! Nie, zamierzam opuścić to miejsce! Pobiegłam do mojego małego mieszkania. Rozejrzałam się. Wzięłam swoją czarną pelerynę i nałożyłam ją. Wzięłam swój miecz z symbolem królestwa i ukryłam go pod peleryną. Potem wzięłam swoją torbę i włożyłam w nią wszystkie moje naprawdę rzadkie zioła z lekarstwami. Nikt nie zabierze mojej własności! Myślałam i biegłam przez las. Zauważyłam dom to podeszłam do niego. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, nie było właścicieli. Westchnęłam i usiadłam przy drzwiach, gdzie zasnęłam.
-Zen zwolnij! Zrobisz sobie krzywdę!- Wrzasną mężczyzna.
-Wszystko będzie dobrze- Powiedział inny głos.
Obudziłam się przez hałas i spojrzałam tam gdzie dobiegały głosy. Za muru wyskoczył chłopak z białymi jak śnieg włosami i oceanicznym spojrzeniu. Gdy mnie ujrzał padł jak długi na ziemię. Popatrzył na mnie, gdy przyszli jego przyjaciele.
-Zen, ile widzisz palców, jak mam na imię?!- Krzyknął mężczyzna.
-Niebiesko~filetowy- Odpowiedział chłopak o imieniu Zen.
-To nie jest zabawne!- Mężczyzna krzyknął.
Roześmiali się. To moja szansa na ucieczkę. Miałam powoli się oddalić od nieznajomych kiedy chłopak.
-Trzymaj!- Powiedział
-Huh?- Miał miecz na mojej szyi.
-Kim jesteś i co tu robisz?!- Zapytał.
-Jestem T/I i właśnie tędy przechodziłam...Poczekaj twoja rana, mogę Ci pomóc jestem zielarką- Powiedziałam
-Trzymaj, skąd ja wiem, że to nie trucizna- Powiedział
-Masz racje nie wiesz. Wiec pozwól że pokażę- Powiedziałam wzięłam miecz i mocno uderzyłam nim o swoją rękę.
-Co?- Powiedział cicho.
Następnie wzięłam jedną dłonią odszukałam odpowiednie lekarstwo w mojej torbie i nałożyłam je na ramie.
-Przykro mi, ale nie mam trucizny- Powiedziałam.
-Cóż, myślę że powinnaś mi pomóc, jesteś odpowiedzialna za moje złe lądowanie- powiedział i podsunął swoją rękę przed moją twarz.
-Jeśli tak mówisz- Powiedziałam, bo nie chciałam z nimi walczyć. Zostałam zaproszona do środka i zajęłam się ramieniem chłopaka.
- Jestem Zen, a ten który zostaje pokonany w szachach, jest Mitsuhide, a tą co go ogrywa jest Kiki.- Powiedział
-Skąd wiesz, skoro nie patrzysz?- Spytał Mitsuhide.
-Po prostu wiem- Odpowiedział Zen.
-Ale dlaczego miałaś, miecz pod peleryną?- Zapytała Kiki
-To do samoobrony- Odpowiedziałam bez zastanowienia i powagą w głosie.
-Dlaczego masz kaptur na twarzy?- Zapytał Mitsuhide.
-To jest...- Nie zdążyłam dokończyć ponieważ ów kaptur został zrzucony z mojej głowy przez Zen'a.
-Masz naprawdę niezwykły kolor włosów- Powiedział patrząc na moje U/K włosy.
-Wychodzę...- Powiedziałam po chwili.
Chodziłam po lesie. Pozwalając powietrzu latać w moich włosach. Byłam taka szczęśliwa, w końcu mam kilku "przyjaciół", mam nadzieję. Wskoczyłam na drzewo i zaczęłam pisać list.
Droga Matko
Witaj dawno się nie widziałyśmy. Zdobyłam chyba dziś 3 nowych przyjaciół. Ale są też złe wieści. Książę Tamberun chciał wziąć mnie za swoją konkubinę, wiec już nie znajduje się w Tambarun. Nie martw się, książę nie będzie moim mężem , a ja jego ukochaną!
Twoja najdroższa córka, T/I T/N.
Kiedy skończyłam, wydałam z siebie dziwny dźwięk, a ptak zaraz się zjawił na moim ramieniu.
-Weź to do królowej, królestwa T/N, nikt nie może tego zobaczyć- Szepnęłam do ptaka a on odleciał z krzykiem.
Zeskoczyłam z drzewa i spostrzegałam że Zen dziwnie na mnie patrzy. Musiał usłyszeć to, co szepnęłam do zwierzęcia.
Ale on jest moim przyjacielem, dowie się wcześniej czy później. Już miałam podejść do niego, kiedy moje włosy zaczepiły się za korę drzewa.
-Emm.. Zen, pomożesz mi? Proszę- Zapytałam.
-Pomogę, ale chcę wiedzieć dlaczego uciekłaś- Odpowiedział.
Powoli wyciągał zaczepione włosy za korę a ja mu odpowiedziałam.
-Książę Tambarun, chce mnie jako swoją konkubinę, z powodu koloru moich włosów- Powiedziałam.
-Co?!- Wykrzyknął zdziwiony chłopak.
Pomógł mi się uwolnić, dużo rozmawialiśmy. Chciał wiedzieć, dlaczego książę był mną zainteresowany, wiedział że to głupio mnie zabierać, tylko z tego powodu. Myślałam tak sami, więc miło było mieć kogoś do rozmowy. Podeszliśmy bliżej domy, kiedy Zen podbiegł do drzwi. Stał tam kisz z czerwonymi błyszczącymi jabłkami. A na nim wisiała wstążka, która należała do mnie. Zen spojrzał na mnie zdezorientowany. Weszliśmy do środka i stwierdziłam że mnie znaleźli. Miałam jedno jabłko w ręku. Ale nie chciałam go jeść. Myślę, ze jest zatrute, są zbyt błyszczące, wiec coś musi na nich być. Miałam właśnie podzielić się swoją teorią, ale Zen wziął moją rękę i ukąsił jabłko. Głupi! Krzyknęłam w myślach. Spojrzałam na schody, aby zobaczyć Mitsuhide i Kiki. Zen podszedł do nich, wygląda jak by miał zaraz runąć na ziemię. Wtedy Zen odwrócił się i powiedział.
-Nie jadłbym tego, gdybym był tobą- Potem stracił przytomność.
-Tak jak myślałam, są zatrute- Powiedziałam. Kiki i Mitsuhide spojrzeli na mnie.
-Czy masz coś, co może mu pomóc?- Spytała Kiki.
-Cicho, daj mi teraz antidotum!- Krzyknęłam smutno.
Kiki oraz Mitsuhide spojrzeli na mnie zdziwieni, ja chuchem głowy wskazałam i drzwi. Stał w nich żołnierz, w dłoni trzymał buteleczkę z antidotum.
-Dam mu je, jeśli pójdziesz ze mną- Powiedział.
-Dobrze- Odparłam i spojrzałam ostatni raz na Zen'a i jego kompanów. Gburowaty człowiek podał im buteleczkę. A mnie zaprowadził do wózka. Westchnęłam i weszłam do środka. Spuściłam wzrok na swoje buty. Nadal miałam swoją torbę oraz miecz ukryty pod peleryną. Nie obchodzi mnie, czy jest księciem, czy nie , mnie nie da się oswoić, tak jak małego tygrysa(nie pytajcie późno to pisze a chaos w głowie autorka). Nawet jeśli utknęłam z nim, nie może mnie zabrać. Nie spocznę dopóki nie znajdę swojego przeznaczenia. Spojrzałam w niebo zobaczyłam ptaka z listem. Wleciał do powozu i wzięłam list. Zwierze usiadło mi na ramieniu.
Droga T/I
Cieszę się, że nie poddasz się, pod pretekstem księcia. Przykro mi, ale twój ojciec znalazł ten list. Jest za równo szczęśliwy, jak i zły. Jest szczęśliwy, ponieważ uciekłaś od tego księcia i jego życia. Ale jest zły, ze nie wróciłaś do domu, tęskni za tobą. Mam nadzieję, ze niedługo wrócisz do domu. Ale masz nie wracać za nim nie będziesz gotowa.
Twoja Matka- Królowa Alya.
Wiec tata wie. CZEKAJ! Wracam teraz do Tamberona że on ma tam teraz przyjęcie z okazji odnalezienia mnie. Pogłaskałam ptaka który siedział mi na ramieniu. Znalazłam ją, kiedy byłam małą dziewczynką. Była i nadal jest posłańcem, miedzy mną a moją matką, za co jestem jej bardzo wdzięczna.
-Daj mi siłę Danya- Powiedziałam, kiedy głaskałam ją po łepku. Wyjrzałam. Byliśmy teraz w Tamberonie. Ludzie, którzy widzieli mnie w powozie, patrzyli na mnie smutno. Wiedzieli, co się dzieje. Nikt tutaj nie lubił obecnego księcia. Niektórzy z nich mówili
-Powodzenia-,-Bądź silna-,-Tak mi przykro-, byli smutni z mojego zachowania, ptaszyna uświadomiła sobie, co się właśnie dzieje czułam jej smutek. Nie chciałam tego, chciałam wolności, czy to tak dużo? Czy jest coś takiego jak wolność na tym świecie?
Żołnierz otworzył mi drzwi. Wyszłam z Dany'ą na ramieniu. Wyglądał na zmieszanego.
-Co to za ptak?- Zapytał
-Nie ma czego się obawiać- Warknęłam z powrotem.
Zabrał mnie do zamku. I zostawił mnie w pokoju. Nieco później wszedł książę. Spojrzał na mnie. Potem na moją przyjaciółkę, potem na włosy oraz pelerynę. Potem uśmiechnął się.
-Nie wierzyłem w to, kiedy usłyszałem ze masz U/K'go koloru włosy- Powiedział, dotykając moich włosów. Danaya spojrzała na niego i obdarzyła go spojrzeniem
-O nie powinieneś tego robić!- Podniosłam rękę i odepchnęłam go, spojrzał na mnie.
-Co?-Spytał.
-Przykro mi, ale powinieneś wiedzieć, co dostajesz- Powiedziałam poważnie.
-Jestem księciem, jak widzisz!- Rykną wściekły.
-I nie obchodzi mnie to- Odezwałam się.
~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję ze pierwszy rozdział, spodoba się wam. Postaram się regularnie wstawiać rozdziały.
To chyba do następnego~
Sofija
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro