Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

- Co teraz?
Chłopak zapytał patrząc spod okularów przeciwsłonecznych.
- Nie wiem... Nie mam ochoty na razie z nim gadać. - Poczułam łzy pod powiekami. Dlaczego musiałam być słaba w tych sprawach?
Bolało mnie to tak cholernie mocno.

- Mała nie płacz. - Położył swoją dłoń na moją.
- Nie mogę. - Oparłam głowę na jego klatce piersiowej.
Dobrze, że byliśmy na ławce w parku i miałam lepszy dostęp do Isaac'a. 

Łzy leciały po moich policzkach nie zwracając uwagi na rozkazy mojej ciemnej strony, aby przestały. Nie obchodziło mnie, że obok przechodzili ludzie i dziwnie patrzyli.

- Nie lubię kiedy jesteś smutna. - Potarł moje plecy. - Nie poddawaj się malutka. Nigdy. Gdybyśmy nie walczyli nie mielibyśmy tego co mamy. I chociaż popełniamy błędy, wszyscy, to nie możemy się poddać, bo nas dobiją. 
 - Wiem, ale to trudne...
- Rozumiem... Może zrób coś, żeby o tym zapomnieć?
- Nie wiem co... - Sięgnęłam pamięcią, co mogłam zrobić. - Mam gitarę. Dawno nie grałam, nie wiem, czy jeszcze będę...
- Dasz radę. - Przerwał. - Chodź, pójdziemy po nią.

                              ***
Wzięliśmy z domu instrument i udaliśmy się do pokoju Isaac'a.

Pierwszy raz byłam w jego domu.
Budynek był nawet duży, co wiązało się z tym, że ojczym chłopaka był bardzo bogaty.

Poczułam się nieco dziwnie. Nigdy nie byłam bogata ponad przeciętną. Nie mówię, że klepaliśmy biedę i nie mieliśmy za co kupić chleb, bo wręcz przeciwnie, ale nie miałam kasy aż tyle!

Pokój urządzony był podobne jak pokój każdego innego nastolatka. Zawierał łóżko, biurko, szafę, a w rogu stała malutka kanapa i komoda. Na ścianach plakaty drużyn piłkarskich i zespołów muzycznych. 

- Rozgość się. - Wskazał ręką na pokój, po którym się rozejrzałam.
Na biurku przy oknie stał laptop, na komodzie  zdjęcia z poprzednich wakacji, rodzinne, ale nigdzie nie dojrzałam się zdjęcia ukazującego Isaac'a z dziewczyną.

- Nie masz żadnej pamiątki z Suz?
- Nie. - Powiedział oschle.
- Dlaczego?
- Bo nie mam ochoty patrzeć na moją byłą... - Odrzekł po chwili milczenia.

Wzruszyłam ramionami i usiadłam na podłodze opierając plecy o łóżko.
Wyjęłam instrument i przejechałam po strunach opuszkami palców.
Dawno nie grałam. Jakieś kilka miesięcy. Ostatni raz podczas urodzin Corey'a.
Dźwięki były nieczyste, ale chłopak kazał mi się tym nie przejmować. 

Więc, próbowałam dalej.

Kiedy spędziłam na "graniu" jakąś godzinę, pojedyncze akordy i uderzenia zaczęły się łączyć w całość. Niekontrolowanie zaczęłam nucić pod nosem.

Zamknęłam oczy, a kiedy otworzyłam je znów zobaczyłam notatnik i długopis.

- To jest świetne. Zapisz to. - Uśmiechnął się chłopak.

- Emocje piszą najlepsze teksty...
- To zdecydowanie prawda kochanie.

Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. Próbując zachować kamienną twarz wstał.
- Pewnie chcesz coś pić. Pójdę po wodę...

- Isaac nie uciekaj od problemów i prawdy. - Powiedziałam cicho kiedy już opuścił pokój.

Westchnęłam i zaczęłam notować na kartce papieru.

'Ile dróg trzeba przejść, żeby dostać to, co chcemy?

Ile bólu doświadczymy?

Ile błędów popełnimy?

Ile skarbów zatracimy, 

Tylko po to

Żeby dostać to co chcemy?

Pisałam dalej, a po przyjacielu nie było śladu.
Zniknął we własnym domu?
Miałam chęć go poszukać, jednak nie chciałam natrafić się na kogoś z rodziny.
Z jego matką dogadywałam się dobrze, jednak z ojczymem nawet nie rozmawiałam.

Lubiłam jego biologicznego tatę, ale od kiedy rodzice Isaac'a się rozeszli, straciliśmy kontakt.

Nie, żebym miała coś do partnera jego matki. Po prostu go nie znałam.
Nasza rozmowa ograniczała się do 'dzień dobry' i 'do widzenia'.

Mężczyzna miał swoją firmę, chodził w garniturach, wyglądał na gburowatego starca.
Zawsze byłam ciekawa co pani Monica w nim widziała. To był przecież kolega jej ojca...

Może w takich gustowała, lub może po postu skusiły ją jego pieniądze. Kobieta zawsze potrafiła sobie poradzić. Nie oceniałam jej źle. Próbowałam ją zrozumieć. 

Nie udało jej się z mężczyzną, z którym następnie wzięła rozwód w wieku dwudziestu sześciu lat, przez co została sama z synkiem mającym siedem lat. Przeprowadziła się do rodziców, czyli moich sąsiadów i mieszkała spokojnie, dopóki jej ojciec nie zaczął pracować w firmie Sam'a. 

Wtedy szef zaczął przyjeżdżać nawet do ich domu. Zaproponował Monice pracę, którą przyjęła i tak samo się potoczyło. Wzięli ślub i wyprowadzili się z miasta. 

Wtedy urwał nam się kontakt. Nie często odwiedzali moich sąsiadów, a kiedy to już się stało, ani ja, ani Isaac nie mieliśmy odwagi się odwiedzać. 

- Wróciłem. Przepraszam opiekunka Olivii mnie zatrzymała.

- Jasne, nie ma sprawy. 

Upiłam łyka soku i odwróciłam głowę w jego stronę. Siedział obok mnie na podłodze i ukradkiem na mnie spoglądał. 

- Więc co tam naskrobałaś? - Zapytał kiedy otworzyłam usta. 
- Zapisałam co mi ślina na język naniosła... Beznadziejne. - Pomachałam sobie przed nosem. - Nie jestem już w tym dobra. 

- Pozwól, że ja ocenię. 

Jego twarz skupiła się na kartce. Zaczął marszczyć co chwila brwi i kiwać głową. 

- To jest świetne. - Podkreślił każde słowo. - Byłoby idealnie, gdybyś nie pisała na kolanie i nie płakała przy tym, bo niektóre litery się rozmazują. - Zaśmiał się. 

- Wezmę twoją uwagę do serca. - Zażartowałam. 

- Myślę, że fajnie by było, gdybyś zagrała to na ognisku. 

- Na jakim ognisku? 
- Na tym, które odbędzie się za dwa dni w miejscu, w którym poznałaś moich znajomych. 

- Nic nie mówiłeś...

- Dopiero na to wpadłem. - Uśmiechnął się. 

- Jesteś niemożliwy. - Parsknęłam. 

- Taka moja natura. - Złapał się za serca, na co pokręciłam ze śmiechem głową. 

- Chyba powinnam wracać. Ściemnia się. - Wstałam. 

- Boisz się tatusia? - Zaszydził. 

- Nigdy w życiu. - Wzgardziłam go wzrokiem. - Muszę jeszcze pogadać z Corey'em i Aliyah.

- Więc odwiozę cię.

- Dzięki. 

*** 

Wróciłam do swojego pokoju i padłam na łóżko. Byłam zmęczona dzisiejszymi myślami, które mnie zadręczały przez cały dzień i pawie nieustającym płaczem. 

- Rozerwij się! - Wskazał Corey po rozpoczęciu połączenia. 

- Łatwo ci powiedzieć... Nie mam tutaj nikogo tylko jednego Isaac'a. 

- Wykorzystaj siostrę dla własnych przyjemności. - Zaproponowała Aliyah. 

- Nie ma na myśli lesbijskiego seksu... Ale można zapewnić sobie przyjemność w inny sposób, prawda? - Blondyn się zaśmiał. 

- Jesteś głupi. - Parsknęłam. - Tak poza tym, to dlaczego cały czas kiedy dzwonię jesteście razem? 

- Bo jesteśmy przyjaciółmi? Zawsze byłaś z nami, ale mamusia zmusiła cię do wyjazdu do ojczulka. 

- Nikt mnie nie zmuszał idiotko! 

- Dobrze, dobrze. - Wyszczerzyła się dziewczyna. - Chcę,  żebyś już wróciła. 

- Też tego chcę. Ale czas szybko mija, więc lada chwila będę w domu. 

-  Nie możemy się doczekać. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro