Rozdział 36
- Macie ładny pokój, ładniejszy niż mój. - Usiadłam na podwójne łóżko. Suzanne miała blond włosy do ramion, lekko falowane. Wąskie, brązowe oczy biegały rozbiegane po każdym szczególe mojego ciała.
- Może zapalisz? - Podał mi paczkę papierosów Sean.
- Nie palę... Podróżuję, papierosy to nie najlepsze wyjście w tym przypadku. Dbam o zdrowie. - Dodałam, gdy spojrzał dziwnie.
- Ale ja wyjdę. - Usprawiedliwił się, zapalił papierosa i wyszedł z pokoju.
- Jeszcze się nie rozpakowaliście. - Stwierdziłam bardziej niż spytałam.
- Taa, przyjechaliśmy wieczorem i nie było czasu.
- Jeśli macie wyjechać za dwa dni, to nie warto. - Wzruszyłam ramionami.
- Racja, ale muszę pokazać ci śliczną sukienkę, którą dostałam od Seana na rocznicę naszego związku.
- Jesteście ze sobą od roku?
- W zasadzie... tak, bo zdradzałam z nim mojego byłego chłopaka. - Zachichotała. - Przez dobre trzy miesiące, ale on był tak zabiegany, że niczego nie zauważył.
- Nieźle.. Pokazuj już tą sukienkę, jestem bardzo ciekawa.
Zaczęła wyjmować po kolei swoje ubrania z błękitnej walizki, aż w końcu wyjęła to, czego szukała.
- Piękna... Przymierzaj, chcę cię w tym zobaczyć!
- Zaraz wracam. - Zniknęła w łazience, a ja rozejrzałam się po każdym kącie.
Złapałam po cichu koszulkę z dna walizki i wcisnęłam ją za pasek spodni. Przy szafie zobaczyłam też ładowarkę do telefonu, więc sprawdziłam, czy wejście się zgadza. Będzie działało! Zabrałam i włożyłam w stanik.
- Emm Suzanne... Muszę odebrać komórkę. Zaraz wrócę. - Powiedziałam do drzwi i wybiegłam czym prędzej.
Złożyłam skradzione rzeczy do mojego pokoju, głęboko pod poduszkę i wróciłam do dziewczyny.
- Jeszcze piękniej! - Zachwyciłam się.
- Julia zróbmy sobie pamiątkowe zdjęcie! Chciałabym cię zapamiętać po wakacjach.
Zrobiłyśmy sobie szybkie selfie, nawet z Seanem, kiedy wrócił i śmierdział dymem papierosowym. Miło spędziliśmy czas w trójkę, ale wróciłam do siebie, gdy zobaczyłam zachód słońca. Obiecałam, że wpadnę jutro...
Podłączyłam telefon do prądu. Położyłam się do łóżka i nierozsądnie włączyłam internet. chciałam sprawdzić media społecznościowe, z których znikłam na dwa miesiące. Szybko zaczęłam przeglądać Facebooka. Nie było żadnych zdjęć od Aliyah i Corey'a, ale za to dostałam wiele wiadomości od nich. Były wysłane zaraz po porwaniu, prawie wszystkie były o tym, żebym się odezwała czy jestem cała. Pomyślałam, że fajnie byłoby być z nimi, zobaczyć i pogadać. Nie mogłam się z nimi skontaktować, gdyż sprawa z Hemmingsem nie była jeszcze wyjaśniona i oczywiście wiadomo gdzie najpierw zacząłby mnie poszukiwać. Naraziłabym ich na jeszcze większe niebezpieczeństwo.
Wciąż miałam przed oczami ich widok, przestraszonych, z bronią za paskiem... Nie odstępowała mnie tęsknota.
Wyświetliłam od nich wiadomości i wyłączyłam internet, kiedy jedno z nich zaczęło być dostępne. Wtuliłam głowę w starą poduszkę i ułożyłam wygodnie ciało. Po zamknięciu oka usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Pomyślałam, że to Suzanne. Czyżby zorientowała się, że ją okradłam?
Bezszelestnie podeszłam i przyłożyłam ucho do drewna. Udało mi się podsłuchać cichą rozmowę mężczyzn. Musiałam wytęrzyć słuch, żeby zrozumieć cokolwiek i zaraz się przeraziłam. Włosy stanęły mi dęba i było trudno przełknąć gulę w gardle.
To jakieś żarty! Jak porywacze mnie tu znaleźli?!
Zaczęłam wyjątkowo panikować, ale po szybkim i głębokim wdechu zaczęłam myśleć. Wzięłam ukradzione przedmioty i komórkę, po czym wyjrzałam przez okno. Widziałam ich auto. Siedział w nim Shawn. Pukanie nie ustępowało. Co za niespodzianka. Co Shawn robi w ich samochodzie? To było nienormalne, chyba nikt nie potrafiłby tego logicznie rozwiązać.
- Może śpi?
- To niech się obudzi. - Słyszałam, bo mówili o wiele głośniej. Czyżby chcieli, żebym ich poznała?
Otworzyłam okno i wyskoczyłam przez nie o mal nie łamiąc sobie nogi. Rozejrzałam się w koło, ale nie spotkałam nikogo, kto mógłby mi zaszkodzić. Pobiegłam najszybciej jak umiałam do samochodu. Myślałam, że Shawn zaraz umrze ze zdezorientowania! Z resztą ze mną nie było lepiej.
- Julia!
- Zamknij się! - Wrzasnęłam. - Ratuję nam dupę... - Największym szczęściem było zostawienie przez porywaczy kluczyków z Shawn'em. Na pewno kierował Luke, bo on nigdy nie brał ich ze sobą. Nawet nie zamykał auta, gdy wychodził na zakupy. Jakim cudem jeszcze nikt go nie okradł...
Dałam gazu i nawet nie oglądałam się za siebie. Musiałam uciec sama, czy nie, ale musiałam. Cieszyłam się wolnością zaledwie przez kilka dni. Kolejna ucieczka...
- Znajdą nas... - Panikował mój chłopak. Tak bardzo tęskniłam, szkoda, że spotykamy się w takich warunkach...
- Znam ich trochę dłużej niż ty. - Prychnęłam. - Jesteś teraz z nimi? - Dało się wyczuć nutkę pretensji w moim głosie.
- Nie, zabrali mnie ze sobą jako zakładnika. Chyba... -Mówił szybko, że trudno było go zrozumieć.
- Aliyah i Corey są cali? - przełknęłam ogromną gulę w gardle. Denerwowałam się, bo to mogło zaważyć na moim życiu.
- Tak... Wrócili do domu, tak myślę. Gdzie w ogóle uciekamy?
- Do tego dupka, który nas w to wciągnął. - Warknęłam jeszcze bardziej dodając gazu.
- Żartujesz?! Chcesz jechać do Isaac'a? Znajdą nas.
- Nie mamy wyjścia. - Pokręciłam głową. - Nie możemy się bronić sami. Nie mamy czym... Dostaniemy broń, zbierzemy się w grupę i będziemy mogli coś poradzić.
- Zabijesz ich? - Spojrzał wystraszony.
- Shawn...
- Stałaś się potworem, tak jak oni. - Był zawiedziony. - Gdzie się podziała Julia, która jest delikatna, uczy się i żartuje?
- Gdybym taka była, już dawno bym zginęła jasne?! Leżałabym w ziemi, a ty nigdy nie dowiedziałbyś się co się stało.
- Zostawiłaś swoich przyjaciół i zwiałaś...
- Wiedziałam, że dacie sobie radę. Przestań wytykać moje błędy. Jeśli chcesz, możesz wysiąść.
- Mam nadzieję, że jesteś dobra w układaniu planów.
- Jestem dobra w uciekaniu...
------------------------Poproszę o dużą ilość gwiazdek i komentarzy bo jestem tak zmęczona, że tylko to potrafi mi pomóc. Możecie napisać jakiego zakończenia się spodziewacie ;*
Wesołych świąt <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro