Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

*Luke*
Patrzyłem na Julie, która czytała nudną książkę od Tylera.

Od czasu, kiedy prawie ją zabiłem, nie gadaliśmy  ze sobą. Unikaliśmy się w każdy możliwy sposób. 

Jakimś cudem, Tyler zapanował wtedy nad sytuacją. Udało mu się ją odratować. 

Byłem wtedy  tam zdenerwowany, a jeszcze ona, która weszła do pokoju z tym wkurzającym, zwycięskim uśmieszkiem, chociaż wiedziała, że jest przegrana. Jeszcze te jej głos, który było słychać dosłownie wszędzie, bo była wszędzie. Od niej nie da się uwolnić! 

Pierwszy raz widziałem ją, jak była w takim stanie, jeszcze to, kiedy mnie poprosiła, żebym ją puścił i wspomnienie o przyjaciółce... Nigdy nie była taka posłuszna, jak teraz. Przyznam, że już nawet mnie nudziło, kiedy nie odzywała się słowem tyle czasu. 

Wciąż nie wymyśliłem co z tą sprawą. Musieliśmy się spieszyć, ale słabo nam to szło...

*Isaac

W starej willi Hemmingsów, nie zastaliśmy nikogo. Minęło pieprzone trzy dni,  a my znów nie mamy żadnego śladu. W szopie przy na posiadłości porywacza, znaleźliśmy butelki po wodzie, materac, sznury... Coś, czego nie ma w każdej innej szopie. I jeszcze ta krew na ścianach pomieszczeń. 

Włamaliśmy się do willi. W łazience znalazłem ubrania, damskie. Byłem pewny, że tu byli i deptaliśmy im po piętach, ale znów uciekli. Nie rozumiałem, dlaczego, jeśli chcieli zemsty. 

Usiadłem w fotelu i pociągnąłem się za końcówki włosów. 

- Nie ma na prawdę nic? Najmniejszego szczegółu? - Zapytałem Lydię. 

- Na razie nie, ale Corey, Aliyah i Shawn przeszukują jeszcze dom. 

- Jest nas za mało. Na pewno mają przewagę liczebną. Nawet jeśli dowiemy się gdzie są, to nie zaczniemy akcji, bo jesteśmy spisani na straty. 
- Ale uratujemy Julie. Choćby nie wiem co.

- Patrzcie co znalazłem. - Przyszedł Corey. W rękach trzymał puste strzykawki.
- Luke ćpa? - Spojrzałem na Lydię.
- Na ostatniej akcji czasem był bardziej pobudzony. Możliwe, że bierze.
- Po pierwsze o jakie akcje chodzi? A po drugie, znalazłem to w pokoju w którym zapewne nocowała Julie.
- Wyjaśnimy ci to w wolnym czasie... - Zacząłem. To trudny temat. - Myślisz, że mogli jej to podawać?

- Czytałam o tym. To rozpuszczone tabletki w kilku kroplach wody. Ma się po nich halucynacje. - Wtrąciła Aliyah.
- Ale po co mieliby dawać to świństwo dziewczynie, którą porwali? - Shawn stanął obok blondyna.

- Może chcieli dowiedzieć się o nas jakiś informacji. - Przeraziła się rudowłosa.
- Cholera. Swoją drogą, Julie nic nie wiedziała...
- Nie wiem o co chodzi i gdyby nie zagrożenie, wszystko bym teraz rzucił, bo mam wrażenie, że nic tak na prawdę o was nie wiemy. - Machnął rękami Corey.

Rozumiałem, że się denerwował. Mieliśmy chore sytuacje, o których oni nie wiedzieli. Tak na prawdę, nie wiedzieli w co ich wplątałem. Na jakie niebezpieczeństwo mieliby się szykować.

- Muszę wam coś wytłumaczyć.
- No! To już wiemy.
- Jestem gangsterem.

Ten moment, który wyobrażałem sobie przez długi czas. Zamurowało ich.

- J-jak to? Takim jak z filmów? Zabijasz, okradasz, bijesz... PORYWASZ?! Boże, Julie jest z jakimiś zabójcami, prawda?! - Panikowała przyjaciółka.

- Aliyah, słońce, proszę posłuchaj. - Złapałem ją za dłoń. - Nie porywam i nie okradam, okey?
- Ale zabijasz. - Zaczęła głęboko oddychać.
- Nie robię tego niewinnym... Nie zostawiłem za sobą dużo trupów. Ale zostawiłem jednego - najważniejszego. Była to siostra Luke'a. Nie chciałem jej zabić, ale wybiegła niespodziewanie. Jej brat obiecał się zemścić. Myślę, że to właśnie nastąpiło.

- Więc, mogą zabić moją przyjaciółkę, bez żadnych skrupułów?! - Pisnęła i zaczęła okropnie płakać.
- Obiecuję, że do tego nie dojdzie. - Przytuliłem ją mocno.

- Jeśli jej się coś stanie, to nie daruję ci tego rozumiesz! - Krzyknął Shawn. - To twoja wina!

- Wiem, ale obiecuję, nawet tobie, że odzyskamy ją.

Trwała grobowa cisza, która została przerwana przez moją współpracownicę.

- No i wydało się. Na prawdę mi przykro, ale jesteście w to wplątani. Będziecie nam dalej pomagać?

- No oczywiście. - Pociągnęła nosem druga dziewczyna. - To moja przyjaciółka.

Corey tylko pokiwał głową.

- Na zewnątrz zauważyłam ślady samochodu. Wiemy, w którą stronę pojechali. - Mówił przez zaciśnięte zęby chłopak Julie.

- To nam bardzo pomoże. - Spojrzała na niego Lydia. - Może uda mi się przejrzeć monitoring.
- Byłoby świetnie. - Odetchnąłem. Chociaż nie staliśmy w miejscu.

*Julie*
Od jakiegoś czasu stawiam sobie pewne pytanie.
Co będzie ze mną dalej?
Przeżyłam, kiedy pogodziłam się ze śmiercią, aby znów być dla nich zabawką, na której mogli się wyżywać?
Ten los mi się nie podobał. Na dodatek jestem coraz dalej domu i trudno planować ucieczkę. Nie wiem kompletnie nic, co mogłoby mi pomóc.

Tyler wszedł do salonu, za nim skierował się Luke. Nie podniosłam na nich wzroku. Wciąż oglądałam nudny kanał w telewizji.

- Jutro chcielibyśmy cię gdzieś zabrać.- Zaczął Tyler.
- Tak, żeby ci wynagrodzić to, że byłaś o krok od śmierci.
- Po prostu mnie wypuść. - Powiedziałam do Tylera.
- Nie możemy, dopóki nie skończymy zemsty.
- Więc po co mnie ratowałeś?! Już dawno byłabym martwa i byłoby po sprawie! - Wrzasnęłam.

Zostałam uderzona w policzek przez blondyna.

- Mówiłem już, żebyś nie krzyczała na mnie?
- Ta zemsta nie polega na zabiciu ciebie.
- Nie wiem do czego jestem wam potrzebna, jeśli nie chcecie mnie zabić.
- Wróć. Ja chcę cię zabić, ale ten oto mój przyjaciel zgrywa bohatera i oczywiście mi na to nie pozwala. - Znów odezwał się Luke.

Ty zgnij w piekle bondi!

- Jeśli już cię porwaliśmy, to nie wypuścimy, bo to nie miałoby sensu.
Sprawy trochę się skomplikowały, bo mieliśmy porwać cię wiele wcześniej...
- Ale poradziłaś sobie z Tyler'em. - Prychnał drugi.

- Gdybym wtedy cię zabrał, Isaac by zaczął akcję od razu. A tak, musieliśmy czekać ponad tydzień, żeby wziął sprawy w swoje ręce.

- Tydzień z tobą to piekło. - Szepnął do ucha Lukey.

- Zawsze możesz mnie zabić, jeśli Tyler nie patrzy. - Cmoknęłam. 

- Nie jesteś już taka silna skarbie? 

- Wręcz przeciwnie. Jestem tak silna, że jestem w stanie ci się postawić, bo najwięcej co możesz mi dać to śmierć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro