Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Pierwszy dzień ciągnął się niemiłosiernie długo. Nie przeprosiłam Elizabeth. Kiedy tylko schodziłam na dół, lub po prostu ją mijałam, ona uciekała wzrokiem i najszybciej jak było możliwe wychodziła z pomieszczenia.
Myślałam wtedy, że nie będę się błaźnić przed obcą kobietą i bez udawanej skruchy, z głową w górze wracałam do siebie. To znaczy, do pokoju, w którym tym czasowo mieszkałam, bo chociaż ojciec mówił, żebym czuła się jak u siebie, ja nie miałam najmniejszego zamiaru.

Kiedy po sprzeczce z Allison o wolną łazienkę, w końcu ubrałam krótkie spodenki i zwykłą koszulkę, zeszłam do kuchni na śniadanie.
Mężczyzna wyszedł już do pracy, więc byłam tylko z przyszłą macochą i 'siostrą'.
W kieszeni ściskałam komórkę, czekając na wiadomość od Shawna i moich przyjaciół.

- Pomóc ci? - Zapytałam Elizabeth, która właśnie nalewała herbatę do kubków.
- Nie. Dziękuje, możesz już usiąść. Dam sobie radę. - Ze sztucznym uśmiechem patrzyła kontem oka.

Zrobiłam więc tak, jak kazała podparłam głowę o dłoń. W dzisiejszych planach miałam skontaktowanie się z Isaac'iem i prawdopodobnie spotkać się z nim. Chciałam zrobić to jak najszybciej, ale za każdym razem, gdy miałam napisać, serce uderzało mi mocniej i czułam lekki stres. Bałam się jak zareaguje.

Zaczęłyśmy jeść, gdy Allison pojawiła się na dole i usiadła naprzeciw mnie.

- Boisz się zwrócić mi uwagę? - Zapytałam Elizabeth, widząc jej krzywą minę, kiedy wyjęłam telefon i wystukiwałam odpowiedź.
- Nie. Dlaczego? - Zapytała drżącym głosem.
- Widzę, że trafia cię szlag. - Wzruszyłam ramionami. - A mimo to, nic nie mówisz...
- Po prostu, nie mam ochoty wszczynać awantur. - Pokiwała głową.
- Jasne. - Prychnęłam. - Nie musisz mnie się obawiać. Nie wiem, co opowiedział ci ojciec, że drżysz na mój widok, ale spokojnie, nic ci nie zrobię. Przynajmniej na początku. - Szepnęłam, a kobieta na te słowa zacisnęła szczękę i próbowała się uśmiechać. - A żeby nie kusić losu, postaram się, żebyśmy nie spędzały za dużo czasu razem. - Zaśmiałam się i odeszłam od stołu.

W połowie drogi do pokoju, w końcu postanowiłam się przełamać i zadzwonić do mojego starego przyjaciela.

- Julie! - Przywitał mnie głos Isaac'a, na co mimowolnie na moje usta wpełznął uśmiech.
- Isaac, dobrze cię słyszeć. - Odpowiedziałam. - Stęskniłam się.
- Ja również! - Mówił wesołym głosem. Chyba się ucieszył, że zadzwoniłam. - Co u ciebie?
- Wszystko w porządku. Jestem u ojca.
- O rany, poważnie? To nie daleko ode mnie! Musimy się koniecznie spotkać.
- Właśnie o tym myślałam. - Zaśmiałam się i stanęłam przy półce, aby wypakować moje książki. Nie zrobiłam tego wieczorem, bo byłam zbyt zmęczona.

- Mogę po ciebie przyjechać. Wiem gdzie to jest, bo mijam jego dom w  drodze do szkoły.
- Byłoby świetnie! To czekam. - Pożegnałam się i schowałam komórkę.

***

Zanim skończyłam moją wcześniejszą czynność, usłyszałam klakson. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam samochód, w którym siedział chłopak.
Wybiegłam z pokoju, nie biorąc nic innego, tylko komórkę. Nie żegnając się z macochą, opuściłam dom.

Mój przyjaciel wyszedł z auta i stanął obok niego, rozkładając ramiona. Bez chwili namysłu rzuciłam się na jego szyję i mocno go przytuliłam.
Był taki, jakiego zapamiętałam. Prawie nic się nie zmienił, ale wydoroślał, przez to nie wyglądał jak dzieciak. Zaciągałam się mocnym zapachem jego perfum, a on zaciskał ręce na moich biodrach. Trwaliśmy w uścisku kilka chwil, a po oderwaniu się od siebie, spojrzał mi w oczy.
- Jesteś jeszcze śliczniejsza, niż rok temu.
- Jesteś jeszcze głupszy, niż rok temu. - Zaśmiałam się, a on poszedł w moje ślady. - Dlaczego nie przyjechałeś na święta i ferie zimowe? Miałeś przyjechać jak tylko będziesz miał wolne.
- Wiem, przepraszam, ale miałem dużo na głowie.
- Nie ważne. - Machnęłam ręką. - Ważne, że przez równe dwa miesiące będę cię męczyć. - Puściłam mu oczko.
- Świetnie, nie mogę się doczekać.

                             ***

Isaac zaproponował mi poznanie jego znajomych, więc zgodziłam się bez problemu. Chłopak zaprowadził nas nad brzeg morza. Tam, pod drzewem, na suchym piasku siedziało dwie osoby. Podnieśli na nas wzrok i szeroko się uśmiechnęli.
- Cześć Julie. - Wyciągnął do mnie rękę jeden z chłopaków.
- Cześć...
- Daryl. - Dokończył za mnie.

Daryl  to chłopak, nieco wyższy ode mnie, o ciemnej karnacji, czarnych włosach i brązowych oczach.

- Ja jestem Chris. - Przedstawił się drugi.
Tym razem był to blondyn, wyższy nawet od Isaac'a, o zielonych oczach.
- Wiecie jak mam na imię...?
- Isaac dużo o tobie mówił. - Puścił mi oczko Chris.
- Nie masz żadnej przyjaciółki? - Spojrzałam na przyjaciela.
- Mam ciebie. - Zaśmiał się. - Ale Daryl ma dziewczynę, która czasem spędza z nami czas. - Zaczął kręcić klucze na palcu.
- Świetnie. - Klasnęłam w dłonie. - Kiedy ją poznam?
- Jeśli chcesz, to możesz nawet zaraz. - Wzruszył ramionami nowo poznany chłopak.

***

Wyczekując przyjazdu dziewczyny, rysowałam na piasku i odpisywałam Corey'owi. Ciągle pytał co u mnie. Nie wiem, czy się martwił czy po prostu był ciekawy.
Shawn mi nie odpisał, ale zapewne był zajęty.

Czymś.

Kimś.

Cokolwiek...

- Hej. - Usłyszałam miły głos, należący do kobiety.
Od razu podniosłam się z miejsca i spojrzałam na jej twarz.

W oczy od razu wpadały rudawe włosy i zielone oczy. Była nieco wyższa ode mnie, ale nie dużo. Miała delikatny makijaż, podkreślający jej urodę.

Boże dlaczego nie dałeś mi takich ust...

- Cześć. Jestem Julie.
- Lydia. - Uścisnęła moja dłoń. - Chciałaś mnie poznać...
- Tak. - Zaśmiałam się nerwowo. Głupio musiało to wyglądać... - Nie miałam ochoty spędzić wakacji tylko z grupką chłopaków.

Ale wymówka...

- Świetnie. I tak nie miałam planów.

- Mam nadzieję, że się dogadamy. 

- Ja też. - Zaśmiała się. - A więc opowiadaj, skąd jesteś? - Zaczęła temat, a dalsza rozmowa potoczyła się sama. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro