Rozdział 15
Przyszłego dnia oczywiście musiałam wykorzystać to, co poradził mi Tyler.
Kiedy Luke wszedł do piwnicy, spuściłam głowę. Nic nie mówiłam, nie uśmiechałam się szyderczo i udawałam skruchę, lub strach. Sama nie wiem o to miało być. Wiem, że byłam dumna ze swojego talentu aktorskiego.
Musiałam zrobić wszystko, żeby wydostać się z tego pomieszczenia. Nie myłam się od kiedy mnie tu zamknął, miałam ranę na czole, tłuste włosy, śmierdziałam i zaczęłam czuć się dziko w tych ciemnościach. Byłam w stanie zrobić wszystko.
- Jesteś dziwnie spokojna.
- Chciałam cię przeprosić. - Wychrypiałam.
- Żartujesz sobie? - Prychnął. Podniosłam na niego wzrok i ze łzami w oczach wpatrywałam się w jego tęczówki, których nie widziałam dobrze, bo było przecież ciemno.
- Nie żartuję, przepraszam. - Wypuściłam łzy z oczu. - Chciałabym, żebyś mnie wyprowadził z tej piwnicy.
- Nie poniosłaś kary za wczorajsze krzyki.
- Myślisz, że trzeba mnie karać bardziej? Nie widzisz jak ja wyglądam? Jestem wrakiem człowieka.
- Właściwie, to nie widzę jak wyglądasz, bo nie ma tu światła. - Zaśmiał się. Teraz to chciałam zrzucić tą całą maskę i uderzyć go czymś mocnym.
- Proszę.- Szepnęłam cicho.
- Zobaczymy, a teraz pokarz mi rękę. - Zbliżył się i wyjął coś z kieszeni spodni. Wiadomo co.
Nie chciałam się zgodzić, ale sam sobie poradził. Wbił igłę w moje przedramię. Patrzyliśmy sobie w oczy. Wylewałam właśnie rzekę łez. On nie ma serca.
- Dlaczego? - Zaszlochałam i pociągnęłam nosem.
Znów to samo. Jeśli powtórzą się te same halucynacje, to chyba na prawdę zwariuję.
Znów nawiedziło mnie to uczucie, które sprawiało, że zapominam o wszystkim i czuję się wolna. Nawiedziła mnie ochota do śmiania się, ogólnie miałam dobry humor. Wspaniałe uczucie, jakby wznosiło mnie w chmury.
Widziałam różne stwory, na szczęście nie były złe. Chciałam się z nimi bawić jak małe dziecko. Opuściło mnie człowieczeństwo, byłam na łące, gdzie rozmawiałam z jednorożcami i zjadałam kolorowe owoce z drzew. Byłam tak beztroska, lecz kiedy po kilku godzinach narkotyk przestawał działać, spotkały mnie te same skutki uboczne co poprzednim razem. Kompletna suchość w gardle i ból głowy.
Uczucie, które mnie spotykało, zaczynało podobać mi się coraz bardziej, ale skutki już nie koniecznie.
Sytuacja się powtarzała. Przyszedł Luke, dał butelkę wody, którą wypiłam, popatrzył na mnie z wejścia i wyszedł.
Opadłam bez sił. Znów musiałam na coś czekać. Sama nie wiedziałam na co. Myślałam, że mnie wypuści, ale nie.
Byłam tak wkurzona, że się nie udało! Nafaszerował mnie tylko narkotykiem i zostawił. Nienawidziłam, kiedy cokolwiek szło nie po mojej myśli!
I nienawidziłam mężczyzn, którzy mnie skrzywdzili. Jeśli tylko stąd wyjdę, dosypię im czegoś do jedzenia, żeby umierali w cierpieniu. Nie obchodziło mnie żadne prawo. Chciałam, żeby tylko ponieśli karę za swoje czyny.
To 'nic nie robienie' już mnie nudziło. Byłam ciekawa co u moich znajomych. Zapewne mnie szukali, ale co dwójka nastolatków może zrobić?
Ciekawe co u Isaac'a. Czy zauważył, że w ogóle mnie nie ma? Albo czy się przejął. No bo ktoś musiał zobaczyć, że nie ma mnie prawie od miesiąca!
Drzwi otworzyły się i w środku zjawił się blondyn.
- Wychodzisz.
Zerwałam się z miejsca i wybiegłam do drzwi. Byłam słaba przez prawie brak jedzenia i wody oraz narkotyki oczywiście.
Zaprowadził mnie do domu, w którym byłam ostatnio. Przyjrzałam się bardziej. Budynek ogromny, ale stary i zaniedbany. Wokół drzewa, tworzące gąszcz, więc nie widziałam co znajdowało się poza posesją.
- Faktycznie nie wyglądasz za dobrze. Nie wiesz, że trzeba dbać o wygląd? - Zakpił.
- Gdybyś mnie nie porywał, albo chociaż nie zamykał w tej piwnicy, nie miałabym z tym żadnego problemu.
Popchał mnie z dużą siłą, przez co upadłam. Podparłam się na łokciach i patrzyłam na niego z nienawiścią.
Poczochrane włosy nie myte od tygodnia opadły na brudną twarz.
- Zawsze możesz tam wrócić. - Pokazał palcem.
Westchnęłam i wstałam.
Złapał mnie pod łokieć, jak prawie znów opadłam z braku sił.
Niesamowite, że wytrzymałam tam przez tydzień. Gdzie było zimno, ciemno i obleśnie.
Pierwsze co zrobiłam po wejściu do domu, to poszłam do łazienki. Chciałam ogarnąć mój wygląd. Prysznic był moim wielkim marzeniem.
- Tyler, zanieś jej ręcznik i rzeczy. - Słyszałam zanim zamknęłam za sobą drzwi.
Stanęłam przed dużym lustrem. Byłam wychudzona i brudna. W oczach zebrały się łzy. Jak mogłam dopuścić, żeby tak mną się bawili?
Zawsze to ja się bawiłam innymi. Teraz zawiodłam się sama na sobie.
Zdjęłam ubrania, weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Tego było mi potrzeba.
Kiedy zmywałam z siebie ten bród, to jakbym zostawiała tamte emocje, uczucie przegrania i bycie słabym. Miałam zacząć od początku.
Rozkoszowałam się chwilą, ale do środka wparował brunet ze złożonymi ubraniami i rzeczami do pielęgnacji.
- Wybacz. - Otworzył szeroko oczy. Nawet nie odwrócił wzroku.
Jaki idiota, czy on nie widział nigdy nagiej kobiety?!
- Dziękuję za rzeczy, ale czy mógłbyś zostawić mnie samą? - Mówiłam nieśmiale, nawet nie próbując się zakrywać.
- Tak, tak, już idę.
Pokręciłam głową i wróciłam do poprzedniej czynności. Musiałam umyć się męskim mydłem, bo nie wpadło mi do głowy wcześniej, żeby naciągnąć ich na takie podstawowe produkty.
Nie miałam perfum i niedługo pasowałoby zrobić pranie, bo większość moich ubrań, których i tak nie było dużo było brudnych.
Założyłam spodnie i bluzkę. Mokre włosy zostawiłam rozczesane i rozpuszczone.
Musiałam zrobić coś z twarzą, która kompletnie była biała i wyniszczona.
Na czole miałam dużą bliznę, która nie dodawała mi uroku ani trochę.
Użyłam tylko trochę pudru i tuszu do rzęs.
W końcu musiałam wplątać moją ucieczkę w przyszłe wydarzenia, ale nawet nie wiedziałam jak się za to zabrać.
Wyszłam cała gotowa. Na co? Nie wiem sama.
- Taką lepiej cię widzieć. - Zaśmiał się Tyler.
Hehe tak, bardzo śmieszne...
- Też tak uważam.
- Jesteś głodna?
- Nawet nie wiesz jak.
- Więc ugotuj coś. Wszystko jest w kuchni.
Luke zjawił się obok. No oczywiście nie mogłoby obejść się bez niego.
Ciekawe kochanie czy macie też jakąś trutkę w tej super kuchni.
Z cwanym uśmieszkiem pokierowałam się do wspomnianego pomieszczenia.
- Cudnie. - Prychnęłam.
Zaczęłam robić naleśniki. Najprostsze i czym prędzej zje to coś, tym szybciej poczuje skutki uboczne mojego gotowania.
- Kto zostawia pełne strzykawki w kuchni. - Mruknęłam pod nosem. - Kochany, nie jedz za dużo tych naleśników, bo przedawkujesz. - Szeptałam i zawartość wszystkich strzykawek dodałam do ciasta naleśnikowego.
Było ich tam dużo. Obawiałam się, czy go nie zabiję, nie byłam przecież mordercą.
Wtedy nie...
----------------------
Dzień doberek, lub wieczorek :D
Nie zapomnijcie zostawić komentarza i gwiazdki :*
Podziękujcie za moją pracę 😂😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro