Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Przyszłego dnia oczywiście musiałam wykorzystać to, co poradził mi Tyler.

Kiedy Luke wszedł do piwnicy, spuściłam głowę. Nic nie mówiłam, nie uśmiechałam się szyderczo i udawałam skruchę, lub strach. Sama nie wiem o to miało być. Wiem, że byłam dumna ze swojego talentu aktorskiego.

Musiałam zrobić wszystko, żeby wydostać się z tego pomieszczenia. Nie myłam się od kiedy mnie tu zamknął, miałam ranę na czole, tłuste włosy, śmierdziałam i zaczęłam czuć się dziko w tych ciemnościach. Byłam w stanie zrobić wszystko.

- Jesteś dziwnie spokojna.

- Chciałam cię przeprosić. - Wychrypiałam.

- Żartujesz sobie? - Prychnął. Podniosłam na niego wzrok i ze łzami w oczach wpatrywałam się w jego tęczówki, których nie widziałam dobrze, bo było przecież ciemno.

- Nie żartuję, przepraszam. - Wypuściłam łzy z oczu. - Chciałabym, żebyś mnie wyprowadził z tej piwnicy.

- Nie poniosłaś kary za wczorajsze krzyki.

- Myślisz, że trzeba mnie karać bardziej? Nie widzisz jak ja wyglądam? Jestem wrakiem człowieka.

- Właściwie, to nie widzę jak wyglądasz, bo nie ma tu światła. - Zaśmiał się. Teraz to chciałam zrzucić tą całą maskę i uderzyć go czymś mocnym.

- Proszę.- Szepnęłam cicho.

- Zobaczymy, a teraz pokarz mi rękę. - Zbliżył się i wyjął coś z kieszeni spodni. Wiadomo co.

Nie chciałam się zgodzić, ale sam sobie poradził. Wbił igłę w moje przedramię. Patrzyliśmy sobie w oczy. Wylewałam właśnie rzekę łez. On nie ma serca.

- Dlaczego? - Zaszlochałam i pociągnęłam nosem.

Znów to samo. Jeśli powtórzą się te same halucynacje, to chyba na prawdę zwariuję.

Znów nawiedziło mnie to uczucie, które sprawiało, że zapominam o wszystkim i czuję się wolna. Nawiedziła mnie ochota do śmiania się, ogólnie miałam dobry humor. Wspaniałe uczucie, jakby wznosiło mnie w chmury.

Widziałam różne stwory, na szczęście nie były złe. Chciałam się z nimi bawić jak małe dziecko. Opuściło mnie człowieczeństwo, byłam na łące, gdzie rozmawiałam z jednorożcami i zjadałam kolorowe owoce z drzew. Byłam tak beztroska, lecz kiedy po kilku godzinach narkotyk przestawał działać, spotkały mnie te same skutki uboczne co poprzednim razem. Kompletna suchość w gardle i ból głowy.

Uczucie, które mnie spotykało, zaczynało podobać mi się coraz bardziej, ale skutki już nie koniecznie.

Sytuacja się powtarzała. Przyszedł Luke, dał butelkę wody, którą wypiłam, popatrzył na mnie z wejścia i wyszedł.

Opadłam bez sił. Znów musiałam na coś czekać. Sama nie wiedziałam na co. Myślałam, że mnie wypuści, ale nie.
Byłam tak wkurzona, że się nie udało! Nafaszerował mnie tylko narkotykiem i zostawił. Nienawidziłam, kiedy cokolwiek szło nie po mojej myśli!
I nienawidziłam mężczyzn, którzy mnie skrzywdzili. Jeśli tylko stąd wyjdę, dosypię im czegoś do jedzenia, żeby umierali w cierpieniu. Nie obchodziło mnie żadne prawo. Chciałam, żeby tylko ponieśli karę za swoje czyny.

To 'nic nie robienie' już mnie nudziło. Byłam ciekawa co u moich znajomych. Zapewne mnie szukali, ale co dwójka nastolatków może zrobić?
Ciekawe co u Isaac'a. Czy zauważył, że w ogóle mnie nie ma? Albo czy się przejął. No bo ktoś musiał zobaczyć, że nie ma mnie prawie od miesiąca!

Drzwi otworzyły się i w środku zjawił się blondyn.
- Wychodzisz.

Zerwałam się z miejsca i wybiegłam do drzwi. Byłam słaba przez prawie brak jedzenia i wody oraz narkotyki oczywiście.

Zaprowadził mnie do domu, w którym byłam ostatnio. Przyjrzałam się bardziej. Budynek ogromny, ale stary i zaniedbany. Wokół drzewa, tworzące gąszcz, więc nie widziałam co znajdowało się poza posesją.

- Faktycznie nie wyglądasz za dobrze. Nie wiesz, że trzeba dbać o wygląd? - Zakpił.
- Gdybyś mnie nie porywał, albo chociaż nie zamykał w tej piwnicy, nie miałabym z tym żadnego problemu.

Popchał mnie z dużą siłą, przez co upadłam. Podparłam się na łokciach i patrzyłam na niego z nienawiścią.
Poczochrane włosy nie myte od tygodnia opadły na brudną twarz.
- Zawsze możesz tam wrócić. - Pokazał palcem.

Westchnęłam i wstałam.

Złapał mnie pod łokieć, jak prawie znów opadłam z braku sił.

Niesamowite, że wytrzymałam tam przez tydzień. Gdzie było zimno, ciemno i obleśnie.

Pierwsze co zrobiłam po wejściu do domu, to poszłam do łazienki. Chciałam ogarnąć mój wygląd. Prysznic był moim wielkim marzeniem.

- Tyler, zanieś jej ręcznik i rzeczy. - Słyszałam zanim zamknęłam za sobą drzwi.
Stanęłam przed dużym lustrem. Byłam wychudzona i brudna. W oczach zebrały się łzy. Jak mogłam dopuścić, żeby tak mną się bawili?
Zawsze to ja się bawiłam innymi. Teraz zawiodłam się sama na sobie.

Zdjęłam ubrania, weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Tego było mi potrzeba.
Kiedy zmywałam z siebie ten bród, to jakbym zostawiała tamte emocje, uczucie przegrania i bycie słabym. Miałam zacząć od początku.
Rozkoszowałam się chwilą, ale do środka wparował brunet ze złożonymi ubraniami i rzeczami do pielęgnacji.

- Wybacz. - Otworzył szeroko oczy. Nawet nie odwrócił wzroku.

Jaki idiota, czy on nie widział nigdy nagiej kobiety?!

- Dziękuję za rzeczy, ale czy mógłbyś zostawić mnie samą? - Mówiłam nieśmiale, nawet nie próbując się zakrywać.
- Tak, tak, już idę.

Pokręciłam głową i wróciłam do poprzedniej czynności. Musiałam umyć się męskim mydłem, bo nie wpadło mi do głowy wcześniej, żeby naciągnąć ich na takie podstawowe produkty.

Nie miałam perfum i niedługo pasowałoby zrobić pranie, bo większość moich ubrań, których i tak nie było dużo było brudnych.

Założyłam spodnie i bluzkę. Mokre włosy zostawiłam rozczesane i rozpuszczone.

Musiałam zrobić coś z twarzą, która kompletnie była biała i wyniszczona.
Na czole miałam dużą bliznę, która nie dodawała mi uroku ani trochę.
Użyłam tylko trochę pudru i tuszu do rzęs.
W końcu musiałam wplątać moją ucieczkę w przyszłe wydarzenia, ale nawet nie wiedziałam jak się za to zabrać.

Wyszłam cała gotowa. Na co? Nie wiem sama.

- Taką lepiej cię widzieć. - Zaśmiał się Tyler.

Hehe tak, bardzo śmieszne...

- Też tak uważam.
- Jesteś głodna?
- Nawet nie wiesz jak.
- Więc ugotuj coś. Wszystko jest w kuchni.

Luke zjawił się obok. No oczywiście nie mogłoby obejść się bez niego.

Ciekawe kochanie czy macie też jakąś trutkę w tej super kuchni.

Z cwanym uśmieszkiem pokierowałam się do wspomnianego pomieszczenia.

- Cudnie. - Prychnęłam.

Zaczęłam robić naleśniki. Najprostsze i czym prędzej zje to coś, tym szybciej poczuje skutki uboczne mojego gotowania.

- Kto zostawia pełne strzykawki w kuchni. - Mruknęłam pod nosem. - Kochany, nie jedz za dużo tych naleśników, bo przedawkujesz. - Szeptałam i zawartość wszystkich strzykawek dodałam do ciasta naleśnikowego.
Było ich tam dużo. Obawiałam się, czy go nie zabiję, nie byłam przecież mordercą.

Wtedy nie...


----------------------
Dzień doberek, lub wieczorek :D
Nie zapomnijcie zostawić komentarza i gwiazdki :*

Podziękujcie za moją pracę 😂😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro