Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33

Brakuje komentarzy, więc... wiecie co robić :)

- Od czego zaczniemy? - Zapytał Shawn, kiedy usiadł w salonie, aby zebrać informacje jakie mamy. Chłopak był wystraszony i to mało powiedziane! O mało nie sikał w spodnie. Czy wyglądałem aż tak źle? 

- Wyluzuj po pierwsze. - Prychnąłem pod nosem, po czym upiłem łyk soku. - Jak ty mnie śmieszysz... - Odezwałem się po dłuższej chwili, a chłopak spojrzał krzywo swoimi brązowymi tęczówkami.  - Zachowujesz się jak dziecko, które pierwszy raz jest na dywaniku u dyrektora. - Wyjaśniłem nie spiesząc się. Szczerze podobało mi się, kiedy ktoś się mnie bał. Dawało mi to poczucie władzy i wyższości. Jednak nienawidziłem w prost, kiedy facet zachowywał się jak dziewczynka i bał się swojego cienia. Mężczyzna to ma być mężczyzna. Miałem wrażenie, że ona jest bardziej męska od niego, mimo, że jest cholernie pociągająca i gorąca, ale też się stawia, a to tak irytuje, że chcę ją udusić patrząc w jej oczy. 

- To tylko przez zaistniałą sytuację. - Próbował wytłumaczyć. 

- W takim razie weźmy się do pracy. - Rozłożyłem ręce i rozsiadłem wygodnie w fotelu. 

- Są w pobliżu miejsca, w których mogłaby się ukryć, albo zaczerpnąć pomocy? - Pytał, a Tyler marszczył brwi, jakby nad czymś myślał. 

- Do miasta jest dosyć daleko. Około siedmiu kilometrów stąd znajdują się pierwsze budynki mieszkalne, a do centrum miasta jest dobre ponad piętnaście. Nie zdążyłaby dojść w tak krótkim czasie. Musi być jeszcze w tym lesie... - Zamyśliłem się. 

- Nie zabrała żadnego pojazdu, prawda? Ale co wzięła ze sobą? 

- Nie zabrała ubrań, jedzenia, kosmetyków... Wszystkie jej rzeczy, które miała zostały tutaj. - Kiwnąłem blond czupryną, którą zacząłem wiązać w małego koczka, bo wymagała delikatnego podcięcia. 

- Może wzięła coś, gdy nie patrzyliście. Moglibyśmy przeszukać jej rzeczy. - Chłopak zaginionej rzucił pomysłem. Nadawał się na detektywa, nic więcej. 

- Luke może pojedziesz do tego lasu? - Mój przyjaciel oczywiście chciał się mnie pozbyć. Myślę, że bał się o życie lub zdrowie młodego. Przecież mógłbym się wkurzyć i zrobić mu krzywdę. 

- Dlaczego nie pojedziesz ty? 

- Lepiej, żebyś zrobił to ty, bo masz lepsze oko. 

- Może ja? - Głos niemalże chłopca zabrzmiał obok. 

- Może mógłbyś się nie ośmieszać? Nie znasz terenu, a i tak nie uda ci się zwiać. 
- Chciałem pomóc, okey... - Przewrócił oczami. Brawo, czyżby zaczynał się stawiać? Nie wiem, trochę mnie to zadowalało, bo robiło się nudno od kiedy jej nie było. Wszystkie rozmowy wydawały się nudne i bezsensowne. Zupełnie, jakby to ona nadawała 'tego czegoś' do naszego życia. Miałem wrażenie, że przejrzałem na oczy. "Dlaczego zacząłem widzieć tylko jej dobre strony?" - chciało by się powiedzieć. Ale było inaczej. Pamiętałem jak chciałem jej zrobić krzywdę i to wielokrotnie. Jak mnie denerwowało gdy się wymądrzała, wywyższała i nie umiała się zachować. Głupia suka, która przypominała na każdym kroku, że jestem zły.
Oszustka. Oszukała nas wszystkich. Była w stanie udać moją dziewczynę chociaż nie wiem, czy mogę to tak nazwać.
Skusiła mnie, a ja jak każdy facet dałem się złapać.

- Pomożesz jeśli pojedziesz ze mną. - Powiedział Tyler. - Luke zobacz co zginęło. Nie mogła przecież uciec bez niczego.
- Przestań bawić się w szefa. - Spojrzałem na niego wkurzony, ale on tylko przewrócił oczami. - To ja rozdaję tu karty.
- Okey, w porządku. Więc jak to rozplanujesz? Masz zamiar czekać aż ona sama wróci z podkulonym ogonem?

Fakt. Wolałaby zginąć niż wrócić. Albo wróciłaby i tym samym sposobem wkopała nas po raz kolejny. 

- Sami ją znajdziemy. 

- Po co wam ona? Przecież macie to, czego chcieliście. - Wtrącił brunet. 

- Polubiliśmy się. - Ręka w górę kto wyczuł sarkazm... - Ruszajcie w drogę. 

*Shawn* 

Obyśmy szybko znaleźli Julię. Już mam dosyć Hemmings'a. Jest bezlitosny. Człowiek, który nigdy nie zaznał szczęścia ani prawdziwej boleści. Plotki mówią, że zaczął jako głupi nastolatek, którego wszyscy olewali. Chciał zwrócić na siebie uwagę? Mieć reputacje diabła? 

Nudziło mu się, więc zaczął zabijać. Nienawidzę go, jak wszyscy. 

To tylko (i aż) plotki. Wszyscy wiedzą, że jest w tym ziarnko prawdy. Gówniarzowi się nudziło i tyle... 

Wyruszyliśmy po kilku minutach przygotowań. Tyler był bardziej spoko od Luke'a. Nie krzyczał i nie rządził jak on. 

Modliłem się tylko, żeby Julia, która przyniosła mi takie problemy znalazła się jak najszybciej. Byłem na nią okropnie wściekły. Kochałem ją, a prawie zostałem skazany na śmierć. 

Trochę obwiniałem siebie, ale cały czas nie wiedziałem dlaczego do cholery przestała się odzywać. Nie zdradziłem jej. Melissa nie sięga jej do pięt.

Na zewnątrz było dosyć ciepło. Delikatny powiew wiatru targał moje włosy, przymrużyłem przez to oczy i udałem się z porywaczem do lasu. Długa droga mnie męczyła, ale musiałem być wytrzymały.
Mężczyzna włączył radio z najgorszą muzyką jaką kiedykolwiek słyszałem. Spojrzałem na niego, ale on dokładnie pilnował drogi.
- Kochasz ją jeszcze? - Odezwał się w końcu.
Wzruszyłem ramionami i wyjrzałem za szybę. Kochałem ją, ale może teraz stała się potworem.
- Nie da się odkochać w jeden dzień.
- To prawda. Ale z dnia na dzień można znienawidzić.
- Słuchaj Tyler wiem, że jesteś dosyć spoko, ale nie mam ochoty teraz gadać o moim nieudanym związku.
- Nieudany huh? Luke będzie zadowolony...
- Coś ty powiedział?! - Wkurzyłem się i szarpnąłem go za ramię. Samochód gwałtownie skręcił po czym wpadł do cholernego rowu.
To był okropny błąd, bo brunet ujął moją koszulkę i wycelował pięść prosto w nos.
Na chwilę mnie zamroczyło.

- Co z wami jest nie tak do chuja! - Wrzasnął. - Nie chcesz jej, a Luke chce więc w czym problem! Daj żyć...

Trzymałem zakrwawiony nos. Porządnie mi przyłożył.

- Wytrzyj się, bo będziesz odkupował cały samochód. 

Tyler też ma nie równo pod sufitem. Zmienia humorki co chwila. Nie wiem o czym mogę z nim gadać, a o czym nie. Zaczynam go nienawidzić tak samo jak drugiego porywacza.

- Niedługo będziemy na miejscu. Usiądź i łaskawie czekaj na dupie jeszcze dziesięć minut.

Po tym wyszedł i obejrzał maszynę z każdej strony.
- Luke zabije cię jak zauważy te rysy. - Mówił.
Jego twarz nie wyrażała emocji. Tylko nie mógł się doczekać aż dojedziemy na cholerne miejsce.
Stresowałem się, chciałem zrobić wszystko żeby Julie się odnalazła i umyłbym od tego ręce. Wiedziałem, że nie będzie łatwo się od tego odciąć. To jak wychodzenie z basenu. Jak wyjdziesz to i tak przez jakiś czas nadal jesteś mokry...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro