Rozdział 4 Prawdziwy cel Toumy
Touma siedząc w byłym biurze Shuhei'a przeszukiwał cały komputer w poszukiwaniu danych na temat tego z czym mierzyły się Eve oraz ich Servampy. Nie mógł przyznać się szefostwu, że zainteresowała go sytuacja z Tokio — w końcu z tego oddziału nigdy nie wyszła pełna historia o Willmonach. Czy Tsuyuki chciał to chronić, czy też nie to jego na pewno nie oszuka. Zwłaszcza, że o uszy zielonowłosego obiła się ucieczka tego stworzenia jak i to, że zginął ten rudowłosy naukowiec.
— Czemu te komputery są do cholery jasnej puste? — Owszem były dane i różnych wampirach, ale dalej nie znalazł tego po co naprawdę się tutaj przy karaskał. Czyżby ktoś przejrzał jego zamiary?
Próbował podpytać swojego wychowanka stosując na nim nawet hipnozę, ale chłopak jakby się wyparł tamtych wspomnień i jedyne co mu się udało to wrócić jego zachowaniem do poprzedniego wcielenia. Lepsze to niż ten poukładany baran. Pierwszy raz nie poznawał Kamyi — najgorsze w tym wszystkim było to, że jego dwóch kolegów po fachu także zauważyło jego dziwne zachowanie.
— Kamyia! —Nie minęło nawet parę sekund, a czarna czupryna wyjrzała zza framugi wpatrując się w mężczyznę. — jesteś pewien, że nic nie wiesz na temat tego przeklętego ducha? Gdzie chociaż ostatni raz był widziany?
Chłopak podrapał się po głowie wyraźnie nad czymś zastanawiając, ale im bardziej próbował tym trudniej mu było sobie cokolwiek przypomnieć oprócz jednej rzeczy.
— Osaka współpracuje z Daisaki — Brew Taichi'ego uniosła się do góry słuchając Tsurugiego. Na co mu kurwa taka odpowiedz? Co go interesują strażnicy w tym momencie? — Mutsuko pewnie już wie, gdzie przebywa duch, ale jej nawet bym nie próbował upolować. Lecz... Na pewno Melancholia podzieliła się z żeńskim Lenistwem swoimi spostrzeżeniami.
Mężczyzna oparł się o oparcie krzesła pocierając brodę. Ten dzieciak ma rację i czarnowłosej na pewno nie złapią, a prędzej by ich zżarła zanim wyciągnęli by po nią łapy. Ale Osaka.. Uniósł wzrok na stojącego lidera wygłodniałych psów. Tamten dzieciak na pewno nie pozwoli Lenistwom zabić Kamyi. To jest pewne. Usta Toumy rozciągnęły się szeroko.
— Przyprowadź do mnie Osakę — Chłopak kiwnął głową odwracając się już w stronę wyjścia — ale pamiętaj ma być żywa.
Kamyia wybiegł niczym strzała z pomieszczenia mijając po drodze Tinker. Kobieta prawie wywaliła się o swoje nogi jak czarnowłosy koło niej przebiegał. Miała szczęście, że nie zauważył jak stała pod biurem. Może zbyt dużo nie usłyszała, ale.. musi jak najszybciej dodzwonić się do Mahiru.
Taichi odwrócił swój wzrok na pusty komputer. Te czystki na pewno są robotą tego przeklętego brązowowłosego okularnika. Wybierze się do niego osobiście i zaciągnie gnojka do C3. Z tej dwójki na pewno coś wyciągnie. Dostanie tego ducha choćby miał przewrócić do góry nogami cały magiczny półświatek.
___________________
Lizzy wpadła niczym prawdziwa bomba do mieszkania brązowowłosego widząc jego matkę w korytarzu, która trzymała małego Takuto. Chłopczyk pomrugał parę razy zdziwiony tak nagłym pojawieniem się rudowłosej jak i jego babka. Yuki niepewnie wyglądała zza pleców swojej Pani wyczuwając jakąś drakę. Właściwie odkąd wróciła z pracy rano zauważyła, że w Foster się gotuje i spokojnie na jej czole zrobiłaby jajka sadzone. W sumie.. Zjadłaby takie jajka.
— Junichirou złamany chuju! — Korytarzem kolejny raz zatrzęsło, aż sąsiedzi zaczęli wyglądać ze swoich mieszkań chcąc zobaczyć, kto robi taki raban — dlaczego mnie nie poinformowałeś, że ta zgniłowłosa kurwa wróciła do naszego oddziału?!
— Ciocia Lizzy!
Brązowa czupryna wyłoniła się z salonu rozpinając swój strój roboczy widząc czerwoną Lizzy, której twarz prawie zlewała się z rudym kolorem jej włosów. Nerwowo przełknął ślinę doskonale wiedząc o czym mówi. Był pewien, że słysząc o zakazie pojawiania się wampirów chcąc chronić Yuki nie postawi swojej stopy w agencji. Jak bardzo się kurwa mylił. Kobieta zauważając go ruszyła w jego stronę, a jej włosy rozwiewało w każdą możliwą część jakby to był istny ogień piekielny. Blondynka zamknęła drzwi od mieszkania chcąc uniknąć ciekawski spojrzeń sąsiadów i pokazała starszej kobiecie by wycofała się w bezpieczne miejsce, co także uczyniła zanim posłała synowi zniesmaczone spojrzenie.
— Dz... Dzień dobry Foster...
— Dla kogo dobry dla tego dobry — Zmrużyła oczy jak wściekła kuna po czym usłyszała sztuczny kaszel i podążyła za nim wzrokiem widząc blondyna — powinnam się spodziewać, iż nadejdzie moment, że przerzucicie się na swoją płeć. Mam nadzieję, że macie transparent i następny marsz jest wasz..
— Przestań pierdolić głupoty Foster, bo twoja była miłość właśnie rozpierdala wszystko, co było budowane od lat — Yumikage skrzyżował dłonie mrużąc tak samo wściekle wzrok nie chcąc jej ustąpić. Kiedyś nawet ludzie myśleli, że ta dwójka będzie idealną parą, jednak było im nie po drodze.
Lizzy warknęła wymijając Kurumamori i usiadła przy stole wpatrując się w blondyna. W ślad za nią wleciała po cichu Yuki zajmując miejsce obok. Nie wiedziała, co tak naprawdę się dzieje, lecz nie miała odwagi pytać o to swojej Pani.
— To ma coś wspólnego z zachowaniem Tsurugiego, prawda?
Jak tylko brązowowłosy podszedł do stołu zadrżał, więc nie tylko oni to zobaczyli. Całkiem zapomniał, że Kamyia miał udzielać korepetycji młodej Foster.
— Nic się nie stało Marron?
— Nie, bo cudem nie przyznała się do bycia wampirem.. — Miała z rana plan porozmawiać z Tsurugim zanim znajdzie chłopców. Czarnowłosa była przerażona, gdy jej opowiadała o tym jak podejrzanie zachowywał się Tsurugi. Mało tego mówił o polowaniu na wampiry zupełnie tak jakby wcześniej nie był z nimi na stopie koleżeńskiej. Pierwszy raz dziewczyna bała się cokolwiek odezwać — zaraz... Czy to Elżbieta?!
Każdy spojrzał na wielkiego psa śpiącego na kanapie.
— No co..? Kamyia zachowuje się aktualnie jak psychol. Nawet pies nie chciał z nim siedzieć — Yumikage wzruszył ramionami. Dopiero dwa dni rządził się ten przeklęty Touma, a zdążył przewrócić ich życie do góry nogami — zdecydowaliśmy, że na razie zostanie z Junem. Dopóki stary Tsurugi nie wróci.
— Zaraz... Sugerujecie, że Tai znowu miesza w jego życiu?
— No chyba nie sądzisz, że nagle ni z dupy zerwał kontrakt z TheMother jak i nie pamięta własnego psa?
— Zerwał kontrakt z siostrzyczką?! — Inaba poderwała się z miejsca patrząc z niedowierzaniem na chłopców. Dlaczego one o niczym nie wiedzą?!
— Jest coś gorszego — Junichirou nerwowo potarł okulary kolejny raz wystukując numer na telefonie — nie wiem, co ten Toma mu zrobił, ale znowu chorze interesuje się Osaką. Próbowałem się dodzwonić do Mahiru i jego Servampów, ale żadne nie odbiera.
— Mahiru ma teraz tydzień egzaminów i dzisiaj miał mieć zebranie w szkole — Chciwość spojrzała na zegarek na ścianie — możliwe, że zebranie dalej trwa.
— Trzeba się tam dostać jak najszybciej. Tinker napisała, że Tsurugi wyleciał niczym strzała z agencji.
— Ta.. Osaka.. Jakie szczęście od Boga, że trafił mi się ten kolczaty wampir. Chociaż nie przeciąga problemów niczym magnez.
______________
Mahiru wyszedł z budynku wciągając w płuca świeże powietrze. Nareszcie po całym dniu siedzenia w szkole jak i słuchania głupot na radzie szkolnej może odetchnąć. Od paru dni nie pojawiali się w agencji z powodu zakazu i nawet dla dobra dwójki Servampów wolał by wampiry siedziały w domu.
— Myślisz, że zdążymy jeszcze zahaczyć o ten sklep na rogu zanim pójdziemy do baru Shunty? — Raimei nie widząc ludzi w okolicy wyskoczyła z plecaka od razu przybierając swoją wampirzą formę, co także zrobił Kuro. Musiała się rozprostować po spędzeniu całego dnia w plecaku. Do tego właściwie przez cały ten czas jej mąż wsuwał chipsy. Mogła sobie tylko wyobrażać miny ludzi, kiedy słyszeli ciche chrupanie z plecaka. Odkąd dostała sms'a od Elise czekała ma spotkanie w barze, gdzie mówiła, że ma dla nich niespodziankę. Co ciekawsze napisała nie tylko do nich, ale także do reszty rodzeństwa włącznie z Mutsuko.
— Chcesz mu kupić proszki na uspokojenie, żeby nie padł na zawał jak zobaczy Daisaki w progu?
— Pierw by musiała ona przyjść Kuro — Wampirzyca wzruszyła ramionami doskonale znając możliwości najstarszej z rodzeństwa. Oprócz ich ostatniej rozmowy kobieta nie dawała oznak życia, więc pewnie chciała wszystko rozwiązać na własną rękę. Im bardziej przyglądała się zachowaniu czarnowłosej i porównując ją z Laylą to coraz mniej podobieństwa w nich znajdowała.
— Hej widzicie to..? — Oba wampiry słysząc pytanie swojego Pana spojrzały przed siebie widząc cień stojący przy bramie od wyjścia ze szkoły. Każde z nich zmrużyło oczy chcąc się przyjrzeć stojącej postaci w śniegu, która ewidentnie musiała na nich czekać.
— Ileż można na was czekać..?
Oczy całej trójki otworzyły się szeroko poznając głos Kamyi, który brzmiał odrobinę inaczej niż jak się ostatni raz widzieli. No właśnie, kiedy oni się ostatni raz spotkali? Czy czasem niebieskowłosa nie widziała go podczas spotkania Taichiego?
— Tsurugi..?
Postać wyszła z cienia i wreszcie mogli się przyjrzeć chłopakowi, który przyglądał im się z tym dziwnym uśmiechem, którego nie widzieli od dobrych paru lat. Żeńskie Lenistwo widząc jego wyraz twarzy machinalnie cofnęło się do tyłu.
— Jak to na nas czeka.. — Shirota nie zdążył dokończyć, kiedy dwudziestoośmiolatek pojawił się przed zdziwionym chłopakiem.
— Powiedz, że jestem twoim skarbem — Co kurwa? Osaka chciała zrobić krok do przodu widząc jak przed nastolatkiem pojawiła się scena na której stał mężczyzna. Co ten Kamyia do cholery jasnej odpierdala?! I przez chwilę cała trójka widziała małego chłopca, co całkowicie ich zdezorientowało — nie zostawiaj mnie samego!
Scena zniknęła i Raimei otworzyła szerzej oczy widząc, że Sleepy Ash stał przed Mahiru osłaniając go przed tym czymś cokolwiek to było. Ręka, która złapała w pewnej chwili niebieskowłosego puściła go by na szyi Servampa pojawiła się obroża. Nim, którekolwiek z nich zareagowało z przedmiotu wyleciała kolejna linia łapiąc Shirotę za nogę przez co obaj chłopcy wylądowali na ziemi.
— Dwóch załatwionych.. Teraz polujemy na coś większego.. — Odwróciły głowę w stronę żeńskiego Lenistwa i niebieskowłosa przełknęła ślinę. Coś tu było kurwa bardzo nie tak. Czarnowłosy z zadowoleniem wyciągnął dłoń za siebie by zza pleców wyciągnąć długą broń celując w Raimei. On se kurwa z niej jaja robi?!
— Co tak stoisz głupio babo!? Wiej do cholery! — Osaka jakby dopiero słysząc krzyk Kuro ocknęła się z letargu albo że jedna z kul przeleciała jej tuż obok twarzy. Jedno z dwóch. Odwróciła się szybko na butach ruszając przed siebie przeskakując przez płot.
Kamyia popatrzył jeszcze na Eve i jednego z jego Servampów próbujących się wydostać z pułapki. Usta mężczyzny rozszerzyły się szeroko po czym pobiegł śladami drugiego z wampirów.
— Czy teraz właśnie mogę powiedzieć, że mogliśmy zaszyć się w jakimś uroczym domku na wzgórzu?
— Kuro... to nie jest czas na twoje głupie żarty..
— Żarty żartami, a ja miałem już nadzieję, że ona przestała przyciągać problemy..
~~*~~
Żeńskie Lenistwo wbiegło do parku, co jakiś czas ślizgając się na jakiś przemarzniętych częściach ziemi. Właśnie dlatego nienawidziła zimy. Wszędzie mokro kurwa ślisko i zimno. Zatrzymała się opierając na kolanach i nerwowo rozglądając po drodze. Musi po kogoś zadzwonić, bo bez Shiroty i Kuro może co najwyżej rozkwasić mu nos. Wyciągnęła komórkę z kieszeni chcąc szybko wystukać numer, jednak usłyszała strzał, a telefon wyleciał jej z ręki. Znaczy z tego, co po niej zostało. Odwróciła szybko głowę widząc celującego w jej stronę czarnowłosego.
— Odstrzeliłeś mi dwa palce baranie... — Złapała się za odstrzeloną część ciała dziękując niebiosom, że jest wampirem. Normalnie nie mogła by liczyć na takie przyjemności jak odrastające palce u prawej dłoni.
Zaraz po tym kolejne kule poleciały w jej stronę trafiając w drzewa za wampirzycą jak i ziemię, a następna z kul drasnęła ją w policzek za który od razu się złapała.
— Co jest z tobą Kamyia do cholery?! Nie pamiętasz mnie czy jak!?
Widząc, że to nic nie daje ruszyła w jego stronę pod nosem przeklinając zły dzień. Pojawiła się przy czarnowłosym chcąc go uderzyć w brzuch, ale zablokował uderzenie przejeżdżając na butach kawałek po ziemi. Uśmiechnął się w jej stronę niczym małe dziecko łapiąc za nogę ściągając do siebie i w tej samej chwili dziewczyna nie mając innego pomysłu złapała go za jego nogę pociągając. Nawet jakby Kamyia chciał nie dałby rady się utrzymać i poleciał z hukiem na ziemię puszczając wampirzycę. A, że Osaka to pechowy wampir to lider wygłodniałych psów upadając nacisnął na spust trafiając kobietę trzema kulami w brzuch.
— Nienawidzę poniedziałków... — Raimei zczołgała się z niego wykasłując krew. Jeden z najgorszych dni jej życia. Kto by miał tak pieprzone szczęście by w ciągu jednego dnia w małym odstępie czasu mieć odstrzelone palce, przestrzelony brzuch i rozwaloną gębę? Tsubaki miał racje. Powinna zagrać w tego jebanego totolotka. Zaraz po tym zamarła czując lufę przy głowie i widząc cień Tsurugiego celujący do niej. O kurwa... jednak może być gorzej. Zaraz ten kretyn odstrzeli jej łeb!
— Skoro już się poganialiśmy to mam do ciebie pewną sprawę Osaka — Beztroski ton jakim to mówił od razu przypominał jej historię z gonitwy, gdzie o mało jej nie dorwali parę lat temu — Tai'chan jest bardzo niezadowolony, bo nie mógł nic znaleźć na komputerach w sprawie ducha kuli, wiesz? A ty masz wszystkie wiadomości, prawda?
Że, co? Skąd Touma wie o duchu..? Lub inaczej skąd wie, że ona je ma? O brak danych mogłaby posądzić Akirę, której w tym momencie była naprawdę wdzięczna. Kobieta wzięła sobie do serca usunięcie wszystkich danych — mimo, że postawiła ją aktualnie w bardzo chujowej sytuacji.
— Wiem czy nie wiem, co za różnica Kamyia — Osobiście miała ochotę już by albo jej przestrzelił ten łeb zakańczając obolały dzień albo puścił ją wolno do domu. Wszystko ją bolało, czuła się sponiewierana przez życie i dotąd nie wie, czy Kuro i Mahiru udało się uwolnić z pod wpływu tej dziwnej magii. Od początku czuła, że ten zgniłowłosy oberwaniec coś planował. Na pewno nagle nie zainteresował by go ten oddział z powodu wampirów. Zwłaszcza, że gorsze rzeczy się tu działy — i tak się tym nie podzielę, więc łaskawie odstrzel mi ten łeb. Albo puść mnie do domu. Krwawię gorzej niż zarzynana świnia i do tego jest mi zimno od śniegu..
— Ech Tai'chan mówił, że mogą być takie problemy. No to bardzo mi przykro. Będę cię musiał ze sobą zabrać do agencji — CO?! Ona nigdzie nie chce iść. Gdzie są chłopcy do cholery?! — ale zanim to zrobię lepiej cię znieczulę. Wolę byś mi się nie wierzgała po drodze.
Czarnowłosy chciał zrobić ruch, jednak jego ciało było niczym z kamienia i stał z dalej wyciągniętą bronią. Co się dzieje? Nerwowo zaczął błądzić oczami po drodze nikogo nie widząc by wreszcie po jakimś czasie zarejestrować postać w puchowej kurtce wyraźnie zniesmaczoną.
— Zawsze twierdziłam, że w C3 pracują same dupki — Niebieskowłosa słysząc znajomy głos uniosła głowę wpatrując się w Shade obok której stał wyraźnie zdziwiony całą sytuacją Sakuya. Podklasy nie pojawiły się dzisiaj w szkole, więc wampirzyca myślała iż poszły na wagary. A widząc scenerię w jakiej wszyscy się znaleźli to chyba się nie myliła. — Sakuya ściągnij go z niej, bo moja magia nie jest wieczna jak moja cierpliwość.
____________
Pychy zatrzymały się w umówionym miejscu widząc całą grupę stojącą z niezbyt mrawymi minami. Zadzwonili do nich jak już wampiry siedziały w barze. Co ciekawe z numeru Kurumamori'ego.
— I znaleźliście ją?
Servampy pokręciły głową i zirytowany Kuro kopnął kamyk leżący obok niego trafiając w szkolne okno. Przecież nie mogli rozpłynąć się w powietrzu do cholery.
— Spokojnie Kuro. Znajdą się — Junichirou zaczął lekko machać rękami w jego stronę — Tsurugi na pewno nic jej nie zrobił. Najwyżej zawlókł do C3 i sami ją stamtąd wyciągniemy.
Mahiru nerwowo podrapał się po podbródku próbując się zastanowić, gdzie jeszcze nie byli w poszukiwaniu tej dwójki. Z jednej strony brązowowłosy ma rację, że oni dadzą radę sprawdzić C3, ale jeśli Tsurugi nie będąc sobą zrobił coś Osace. Co gorsze oni dalej nie wiedzą dlaczego ich zaatakował. Przecież trzymali się z dala od agencji.
Lizzy burczała pod nosem, że tak wpierdoli Kamyi iż spotka wszystkie konstelacje gwiezdne tego świata. Przybiegli tutaj znajdując Shirotę jak i Sleepy Asha próbujących się wydostać z więzów tego idioty. Czarnowłosy miał pecha przez to iż kiedyś jej powiedział jak tego gówna się pozbyć — i chyba dlatego jest ona jego najgorszym koszmarem. Zaraz po tym każdy usłyszał głosy z końca boiska i odwrócił w tamtą stronę głowę.
— No pewnie dalej tam leżą... ten debil mógł nas pozabijać.. — Zaraz po tym każdy zobaczył idącą trójkę wampirów przy czym Osaka była oparta o Sakuye z wyraźnie niemrawą miną. Ale cóż. Widząc jej umorusane ubranie we krwi i bladą twarz każdy by taką miał.
— Ale pierwszy raz widziałam by ktoś tak szybko zwiał.. Watanuki chujowy z ciebie wampir.
— Że co proszę!? — Zielonowłosy zakrztusił się wciągniętym powietrzem i oburzony spojrzał w stronę czarnowłosej — to ty się rozproszyłaś, bo zobaczyłaś swoją Osakę kurwa.. prawie mi odstrzelił łeb. Kogo ty wolisz cholera mnie czy Rai...?
— Wolę zakończyć ten temat zanim ledwo żyjąc dobiję się twoim nożykiem Watanuki. — Rzeczywiście nie wyglądało to dobrze z żadnej strony zwłaszcza, że Seiko uważała za dobry moment chcąc ją zmacać jak ledwo żyła. Niektóre baby są straszne.
Usłyszeli wołanie i trójka spojrzała przed siebie widząc biegnących chłopców w ich stronę. Zaraz po tym Sakuya lekko popchnął zdziwioną wampirzyce przed siebie i Raimei wylądowała w rękach Kuro, za to podklasa Tsubakiego nerwowo machała rękami — dotąd bał się, że dostanie w gębę od Sleepy Asha za niby macanie jego żony. Chyba nie wszyscy zrozumieli, iż to była głupia plota puszczona przez Yuki i Lawlessa dla jaj.
— Pamiętaj Mahiru musimy czasami chodzić na wagary... wagary ratują życie... — Nastolatek otworzył szeroko oczy widząc odstrzelone palce Osaki i jej ręka była dalej cała we krwi.
— Rai twoja prawa ręka...
— Spoko odrosną. Prawie straciłam głowę i zostałam postrzelona w brzuch. Palce to najmniejszy mój problem dzisiejszego dnia... — Wampirzyca spojrzała w lewo i pomrugała parę razy widząc wysokiego mężczyznę dalej trzymającego flaszkę w dłoni — Pres...Presciute..?
— Jak zawsze prowadzasz za sobą problemy nie Osaka? — Złotowłosy pokonał dystans dzielący go od wampirów i ignorując obolałą dziewczynę zaczął klepać ją po głowie jak starszy brat — na początku pomyliłem cię z twoim mężem i myślałem, że zdecydowałaś się zmienić płeć. Ale Hoshi wyprowadził mnie z błędu. Zawsze mu mówiłem, że jedynie z kim się dogadasz to z osobą wyglądającą jak ty.
Żeńskie Lenistwo miało ochotę zapaść się pod ziemię słysząc z jaką beztroską ten smok to mówi. Im bardziej się tego debila słucha to tym bardziej ma się chęć wysłać go na przymusowe spotkania do AA.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro