Rozdział 14 Gra ducha
Niebieskowłosa biegła za czarnowłosym wampirem, co jakiś czas rzucając spojrzeniami niepewnie do tyłu. Nie była przyzwyczajona do takiego obrotu sytuacji, a tym bardziej prędkości. Jeszcze przed urodzinami cieszyła się dała radę dobiec do przystanku na czas, a teraz? Teraz to by tysiąc razy przegoniła autobus! Co bardziej przerażało? Mimo rozglądania się na boki potrafiła omijać przeszkody zupełnie jakby jej ciało samo wiedziało, co robić. Kompletny idiotyzm. Może tak naprawdę ona dalej śpi?
— Siostrzyczko jesteś tutaj jeszcze? — Prawie wrzasnęła, gdy przed jej twarzą pojawił się Hoshi i rozejrzała się po polance. Park łączycy miasto z lasem dawno minęli i mogli się cieszyć przyjemnym zachodzącym słoneczkiem, które mimo drzew potrafiło odrobinę przez nie przechodzić. Nawet nie zauważyła , kiedy tak naprawdę się zatrzymała. To było coraz bardziej przerażające. — nie rób takiej miny! Na początku też mi było dziwnie, a teraz popatrz!
Brew Osaki uniosła się do góry widząc wygłupy niskiego wampira, który z tego co zrozumiała jest najstarszy z nich wszystkich. Może ktoś ją wkręca? Ten bezmózg najstarszy? Czarnowłosy nagle się potknał i wylądował twarzą w błocie.
— Nic ci nie jest? — Wampirzyca niepewnie nachyliła się nad Servampem, który momentalnie się poderwał odwracając zabłoconą twarz w jej stronę.
— Nie. Nigdy nie mogło być lepiej! — Szeroki uśmiech zabłoconego wampira spowodował, że kobieta także się uśmiechnęła. Hoshi mimo swojego debilizmu miał w sobie coś przez czym nie dało się obok niego przejść obojętnie.
— Jasne... — Zaraz po tym poczuła jak Servamp złapał ją za dłoń ciągnąc za sobą w jakieś krzaczory, co jej sie wcale nie podobało — gdzie ty mnie ciągniesz?
— Mówiłem, że pomogę ci opanować odrobinę sytuację zanim zaczniesz pracować z Laylą, nie?
No właściwie to jej się nie dał nawet nad tym zastanowić. Można wręcz powiedzieć, że siłą woli zmusił ją do ubrania i wyjścia z domu. Tak w sumie postępuje bardzo głupio. Chłopaka zna od parenastu godzin i wyszła z nim sama do zapiziałego lasu, a mało tego Yoda ciągnie ją w jakieś krzaki.
— Nie musisz się niczym przejmować siostrzyczko! Nad wszystkim panuje.
Jego entuzjazm był coraz bardziej przerażający. Normalna osoba pewnie już dawno siedziałaby w samolocie albo innym środku lokomocji jak najdalej od tego dziwaka, ale... ona jakoś nie potrafiła mu odmówić. Zwłaszcza jak wczoraj zauważyła, że tylko Layla patrzyła na wampira przychylnym okiem z reszty wampirzego rodzeństwa jakie poznała.
— Tak właściwie Hoshi.. W agencji nie jesteśmy rozdzieleni na partnerów? — Czarnowłosy odwrócił wzrok w jej stronę robiąc przy tym uroczą pytającą minę jaką najczęściej raczą ludzi szczenięta — nie masz na przykład żadnego zadania z Ichitą? Z tego co pamiętam to z nim pracujesz prawda?
— O.. Nie muszę Takuda mnie niecierpi i niezbyt ma ochotę ze mną pracować — Co kurwa? Jak to nie ma ochoty? To tak po prostu można sobie pizdnąć wszystko w cholerę? — twierdzi, że jestem tak głupi "że nie warto na mnie tracić czasu".
Brew Osaki uniosła się coraz wyżej słysząc wypowiedz wampira, który akcentował swoje wypowiedzi wolną dłonią. Owszem wyglądał na takiego idiotę, ale przecież to nie powód by kogoś tak traktować.
— A znajomi z pracy?
— Agenci niezbyt chcą z nami utrzymywać kontakt. Uważają nas za dzikie potwory bez serca, które ich zeżrą przy najbliższej okazji — Oczy dziewczyny otworzyły się szeroko. Nikt jej nie uprzedzał o czymś takim! Hoshi widząc przerażoną minę kobiety zachichotał — nie przejmuj się! Kto by się martwił czymś takim. Nie warto żebrać o uwagę.
— Ty w ogóle z kimkolwiek rozmawiasz?
— No tak. Z siostrzyczką Laylą — W tej samej chwili przytulił się do zdziwionej Raimei, która momentalnie zesztywniała nie spodziewając się czegoś takiego — a teraz przyszłaś ty i będę się przyjaznił z tobą i Yuki. Kolejnymi siostrzyczkami!
I kto tutaj dopiero mówił o nie żebraniu o uwagę. Swoją drogą to było całkiem urocze jak wampir jest tak otwarty.
— O.. Oczywiście. — Czuła, że może tego żałować, ale nie umiała by odmówić mu przyjazni. Ludzie proszą o większe rzeczy, a to było szczere. Z całego serca
________
Elise szła w milczeniu przez centrum handlowe niosąc w siatce trzy opasłe książki o Egipcie. Raimei jak i reszta dalej nie wrócili, ale chociaż wysłali im wiadomość, że znalezli Chareda. No cóż plus taki, że pacan chociaż chce z nimi pracować. Od początku nie była zadowolona z faktu ponownego ożywienia Willmonów, ale nie mieli innego wyboru. Gdy ten debil zginął muszą go kimś zastąpić.
Westchnęła zdenerwowana pocierając wolną dłonią skroń. Niecierpiała Ichity. Chłopak działał na nią niczym płachta na byka. Był chamski, niesympatyczny i Bóg jeden raczy wiedzieć, co Osaka w nim widziała, że się z nim spotykała. Może nie był to długi związek, ale zawsze był. Lecz nigdy nie życzyła mu śmierci — zwłaszcza w tak brutalny sposób.
W pewnej chwili jej rozmyślalnia zatrzymało coś chłodnego na plecach.
— No cześć Stevens — Niska wampirzyca stanęła czując jak broń coraz bardziej wbijała się w jej mały nieszczęsny kark — chyba nie obrazisz się jak porwę cię na słówko..?
Kobieta niepewnie rzuciła wzrokiem za siebie próbując rozpoznać twarz oprawcy, ale ciężko jej to szło zważywszy na tłum ludzi oraz pistolet dalej robiący jej dziurę. Nie mając zbytniego wyboru kiwnęła powoli głową by zaraz poczuć jak nieznany osobnik ciągnie ją w stronę uliczki za sklepem z obuwiem. Mogłaby się teraz wyrwać i zwiać, ale czy to by miało sens? Próbując ją złapać ostrzelał by ludzi, a ona i tak się zastanawiała skąd ją zna, bo ten głosu coś przypominał, ale za cholerę nie mogła sobie przypomnieć kogo.
Gdy tylko znaleźli się w wolnym od ludzi przedsionku mężczyzna popchnął ją przed siebie dalej celując do dziewczyny z broni oraz nie spuszczając jej z oczu. Czarnowłosa zatrzymała się kawałek dalej poniesiona przez wagę książek, które wysypały się zaraz z siatki. Osobnik w masce nachylił się podnosząc jedną z nich i oglądac z każdej strony.
— Czyżbyście z siostrzyczkami planowały wycieczki Stevens?
Niska wampirzyca prychnęła nie mając zamiaru udzielać postaci odpowiedzi. Zamaskowany osobnik widząc, że nic nie wskóra przewrócił tylko oczami wzdychając. Nienawidził tej wampirzej rodziny odkąd tylko postawili stopę w agencji. Od początku czuł, że zniszczą wszystko, co było budowane od lat.
— Posłuchaj gówniaro. Ta broń ma w sobie srebne kule, które wystarczą by wysłać cię na tamten świat, więc grzecznie radzę ci wyśpiewać wszystko, co wiesz!
— Śmiało strzelaj — Oczy pod maską otworzyły się szeroko widząc zniesmaczone spojrzenie kobiety. W korytarzu było ciemno przez co oczy Stevens jarzyły się niczym dwa rubiny dodając dziewczynie bardziej krwiożerczego wyglądu. — zobaczymy, które z nas pierwsze zginie.
Mężczyzna zawahał się. Znał Elise nie od dziś i mimo, że ona go nie pamięta to on nie zapomniał. Niska kobieta była jedną z silniejszych strażniczek osiągając zatrważające wyniki. Czasami w agencji nawet smieli uważać, że czarnowłosa nie pokazała wszystkich swoich możliwości. Przełknął nerwowo ślinę przeładowując magazynek. Dostał rozkaz — albo wyciągnie wszystko z wampirów albo ich zabije. Cóż drugi strażnik musi zostać zlikwidowany.
Gdy miał już wcielić swój plan w życie poczuł tym razem za sobą lufę, która idealnie wciskała się w jego szyję.
— Chyba pomyliłeś uliczki kolego.
Brew mężczyzny uniosła się do góry tak samo jak Stevens. Wszystkiego się spodziewała, ale nie tego faceta. Zwłaszcza po przykrym wypadku jakiego doświadczył przez Hosha. Granatowowłosy leżał przez jeszcze dobre dwa miesiące w szpitalu. Niestety, kiedy się obudził czekała go bardzo nie miła niespodzianka — jego najlepszy przyjaciel został zwerbowany do wampirzej ferajny i chcąc nie chcąc go też to czekało. Jedynym plusem było to, że Shuhei chcąc być w porządku przydzielił ich z dala od Servampów oraz ich podklas. A potem co sie z nimi stało wiedziała chyba tylko grupa Lenistw, która znała syna jednego z nich.
Zamaskowana postać rzuciła ostatnie spojrzenie za siebie próbując wypatrzeć Takade, ale agent stał w takim miejscu, że kąt oka nie mógł go namierzyć. Miał wybór. Grzecznie się poddać, albo odwrócić jego uwagę i uciec. Wolał drugą wersję. Nie włączając się już w dyskusje okręcił się na butach łapiąc za broń zdezorientowanego detektywa. Senda jak tylko poczuł, że broń jest mu zabierana oderwał prawą nogę od ziemi kopiąc postać w brzuch.
Zamaskowany napastnik cofnął się kawałek chwiejąc, zaś czarnowłosa widząc w tym szanse złapania tajemniczej postaci przyzwała łańcuch i w tym momencie wydarzyło się parę dziwnych rzeczy. Przedmiot Stevens obwiązał się wokół napastnika przyciągając w swoją stronę, a mężczyzna jakby planował to od początku złapał wolną dłonią za mały okragły sprzęcik celując nim prosto w zdziwioną wampirzycę.
Różowe światło oświetliło uliczkę i każdy idący chociaż odrobinę bliżej korytarza mógł usłyszeć strzały.
_________________
Raimei usiadła w fotelu na lotnisku przegladając broszurę. Chared idąc jej sposobem zajął miejsce obok obserwując ludzi w budynku.
— Ile byłem martwy?
— Dobre dwa i pół roku — Słysząc odpowiedź wampir skrzywił się. Nie odczuwał by tyle czasu go ominęło, ale mimo wszystko lekko go to przeraziło. Tak naprawdę był w pewnym sensie martwy.
— Dużo się wydarzyło przez ten czas?
— Och tak. Na przykład Foster. Myśleliśmy, że zginął i wyobraź sobie, iż jednak przeżył — Wampirzyca przerzuciła kolejną ze stron zapatrując się na zdjęcie jakiejś karaibskiego kurortu — myśleliśmy już nawet, że chłop jest nieśmiertelny w każdym możliwym calu, ale duch kuli rozwiał nasze wątpliwości. Zabił Fostera i... Ichite.
Fioletowowłosy zamilkł słysząc wahanie w ostatnich słowach kobiety. No tak. W sumie nie zapytał czemu potrzebuja ich pomocy. Brak jednego ze strażników dużo zmienia i tylko oni jako stworzenja także dzielące moc kuli mogą zapełnić luke po nim.
— Przykro mi Osaka, ale musisz przyznać i tak był dupkiem — Niebieskowłosa słysząc odpowiedź Willmona zaśmiała się cicho. Całkiem zapomniała, że on też znał całą historię włącznie z tym jak wampir ją wcześniej potraktował. To w sumie było zabawne. Ona nie znała Chareda, a on wiedział o nich wszystko — swoją drogą wcześniej o to nie zapytałem, ale co miał na myśli Jeje mówiąc o twoim stanie? Z tego co wiem wampiry nie mogą być chore.
— Czy ja wiem? Raz złapałam grypę.
— Bardzo zabawne Osaka. — Żeńskie Lenistwo lekko się uśmiechnęła widząc zniecierpliwoną minę chłopaka. W sumie dalej przypominał tego aroganckiego dupka z przeszłości i raczej się to szybko nie zmieni — więc... O co tu chodzi?
— Jestem w ciąży.
Zapadła cisza i fioletowowłosy parę razy pomrugał. Owszem zauważył na palcach obu Lenistw obrączki i nie musiał być Bóg sie jak spostrzegawczy by wiedzieć, że tych dwoje jest małżeństwem. Zaraz po tym wybuchł wymuszonym śmiechem.
— A tak na poważnie...? Duch kuli coś ci zrobił?
— Mówię jak najbardziej poważnie.
— Oj no weź nie pierdol! Widziałaś, kiedyś wampira w ciąży?
— Rai Akira przysłała paczkę z twoimi napojami na te mdłości — Kuro podszedł do nich patrząc kątem oka na Hoshiego. Niski wampir z zazdowoleniem podrzucał paczkę do góry zaraz ją łapiąc i powtarzając proceder — Hoshi nie podrzucaj tym tak, bo pobijesz. A wątpie by Rai wytrzymała kolejne godziny bez tego.
— Oj tam — Servamp widziąc, że Raimei posyła mu mordercze spojrzenie od razu przestał bawić sie paczką i uśmiechnął się przepraszająco — przepraszam siostrzyczko już nie będę. A jak tam mój ulubiony siostrzeniec?
— A skąd wiesz, że to dziewczyna nie będzie?
— Kuro, Kuro, Kuro! Braciszku to jasne, że to facet będzie, nikt inny nie przetrwał by strzelaniny, osaczenia C3 i ganiania przez armie truposzy — Brew dwójki Lenistw uniosła sie do góry na wypowiedz Hoshiego — tak w sumie na drugie moglibyśmy mu dać Sylwester. To był by prawie jak Sylwester Stalone.
— Jebnij sie w łeb Yoda. Na pewno nie nazwe swojego dziecka Sylwester. A tym bardziej Stalone.
— Zaraz.. Ty nie żartowałaś! — Palec Willmona od razu pofrunał oskarżająco w stronę Osaki — ty naprawdę jesteś w ciąży?! Jak to możliwe by wampir był w ciąży?! Kto jest ojcem?!
— Akurat to ostatnie pytanie naprawdę było glupie, nie? — Ubawiony czarnowłosy spoglądał na oba Lenistwa. Coś czuć, że zanim wrócą do Tokio to fioletowowłosy będzie miał prawdziwą sieczkę z mózgu.
— Hej słuchajcie! — Wampir obejrzały się do tyłu widząc biegnącego Tsurugiego. Chłopak zatrzymał się przy nich opierając zmęczony dłoń o kolumne chcąc złapać oddech — Mikuni znalazł kolesia, co podrzuci nas do prawdziwych ruin, gdzie powinna być biblioteka.
— To świetnie — Raimei podniosła się z fotela — przy dobrym szczęściu będziemy tam za dwie godziny.
Usłyszeli dzwoniący telefon dziewczyny i wampirzyca zdziwiona wyciągnęła apart z kieszeni. Pomrugała parę razy widząc nadawcę numeru, którego na pewno się nie spodziewała. Wszak rozmawiali ostatni raz zanim Shuhei przeniósł ich do innego działu. A podczas całej sytuacji z Toumą.. Cóż skorzystali z okazji by wymixować się z powrotem do FBI. Cwane bestie trzeba było przyznać.
— Co jest Yuka? Z tego, co słyszałam mieliście zamiar nie mieszać się w nasze sprawy — Chłopcy spojrzeli na Osakę wyraźnie zdziwieni. Hotohori? To możliwe by ten agent jeszcze jakkolwiek miał coś z nimi wspólnego. W pewnej chwili oczy dziewczyny otworzyły się szeroko — co?! Jak to sie stalo?!
Wampirzyca nie mogła dużo zrozumieć, bo zasięg urywał się jakby stała na wypizdowie, lecz wyłapała z jego wypowiedzii sporo. Na tyle dużo by poczuć jak przez jej plecy przechodzi mimo wolny dreszcz.
— Czy wszystko z nimi dobrze? — Dalej czuła na sobie wiercący wzrok całej stojącej grupki chłopców. Odetchnęła z ulgą, gdy mężczyzna potwierdził jej pytanie — Hotohori wiem, że masz wejścia na lotnisku. Załatw mi jak możesz trzy bilety do Tokio na dzisiaj.
Słysząc odpowiedź twierdzącą uśmiechnęła się lekko pod nosem. Jednak można jeszcze liczyć na te trójkę. Mimo, że nie mają z sobą już zbytnio nic wspólnego.
— Co się stało? — Słysząc głos Kuro uniosła wzrok z ekranu na wampira.
— Elise została zaatkowana przez kogoś — Yoda od razu się poruszył słysząc imię drugiej siostry — był z nią Senda i też oberwał. Zresztą nie tylko oni. Yuki z Lawlessem też wylądowali w szpitalu. Nie wiem o co chodzi, ale trzeba znaleźć to coś.
— Zaatakowali siostrzyczka?!
— Wrócimy we trójkę do Tokio. Może do tego czasu się obudzą i coś powiedzą — Zaraz po tym spojrzała na Yodę, którego mina momentalnie zmarkotniała. Jak to tylko we troje?! A co z nimi?! — Hoshi wy pójdziecie z Charedem znaleźć ślady do następnego Willmona.
— Zaraz! Chcesz nas tutaj zostawić?!
— Właśnie chcesz mnie zostawić z nimi?! — Willmon pokazał palcem na czarnowłosych z tak samo wymalowanym szokiem na twarzy jak reszta — z tą chodzącą gejozą?! Bóg cię opuścił Osaka?!
— Możecie dać sobie spokój? Musimy się podzielić — Sleepy Ash westchnął przeczesując swoje włosy palcami. Raimei miała rację. Nie mogą wszyscy wrócić inaczej ich cała praca pójdzie na marne — Osobiście wolał bym grzebać w bibliotece i zostać z gejozą cokolwiek to znaczy niż latać za tym czymś, więc jesteście w lepszym położeniu.
— Dzięki za poparcie Kuro.. — Wampir wzruszył tylko ramionami słysząc cichy syk z ust kobiety. No co? On już doskonale wiedział, kto będzie robił dochodzenie, bo nie bez powodu chce ich cofnąć z powrotem do Tokio. Zaraz po tym znowu spojrzała na resztę chłopców i zaczęła siostrzanie rozczochrywać grzywkę wampira — więc Hoshi grzecznie cię proszę byś nie robił problemów i słuchał chłopców dobrze? A zwłaszcza Jeje.
To było jasne, że najbardziej poszkodowanym ze wszystkich będzie właśnie on, bo będzie musiał ogarnąć cały bałagan. Yoda pewnie będzie dalej niepocieszonym, że musiał tutaj zostać. Tsurugi ostatnio jest przy nim dziwnie spięty i widziała jego minę jak wspominała o zostaniu niskiego wampira. Alicein pewnie dalej będzie wredny, a Chared dopiero co się obudził. To będzie wycieczka życia wysokiej Zazdrości. Jak nic.
— Ty nic nie rozumiesz Osaka! Wy wszystko robicie jak on wam zagra — Servampy jak i Tsurugi tym razem spojrzeli na fioletowowłosego — nasze ożywienie i atakowanie strażników. Nawet ten pieprzony Touma jest jego zagraniem! Nie zastanawiło was do cholery czemu nagle się pojawił?!
Mahiru, który długo czekał na wampiry przed wejściem także wszedł do środka trafiając na scene wydzierającego sie Willmona. Pomrugał parę razy przypominając sobie zaraz o popiele, a jego wzrok machinalnie zjechał na ziemię, gdzie zobaczył swoje odbicie, które do niego pomachało ze złośliwm uśmieszkiem.
— To widzę wiesz więcej niż my wszyscy razem wzięci — Sytuacja nie wyglądała za dobrze, a wychodziło na to, że Chared mógł im udzielić więcej odpowiedzi — masz jeszcze jakieś propozycje?
— Byśmy kontynuowali wyzwanie rzucone do ducha albo pizdnęli wszystko i uciekli w Bieszczady — Męskie Lenistwo słysząc drugą propozycje wampira chciał się już odezwać, ale dziewczyna go uprzedziła mając minę niczym bazyliszek.
— To świetnie. Zasuwaj do biblioteki zanim to przedemną będziesz się musiał ukrywać w Bieszczadach, a nie przed duchem.
Wbrew pozorom Osaka rzeczywiście w tym momencie zabrzmiała tak upiornie, że nikt nie miał zamiaru się jej przeciwstawiać w obawie o własne życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro