Rozdział 11 Kim naprawdę jest Jenks?
Hoshi siedział z Tsurugim na lotnisku czekając na resztę osób. Kamyia oparł podbródek wpatrując się w jakąś wystawę, gdzie babeczka około pięćdziesięciu lat sprzedawała gazety i hot dogi. Tak myślał, że będzie tutaj pierwszy, ale cholera nie spodziewał się, iż pierwszą osobę jaką tutaj zastanie będzie ten czarnowłosy dureń. Popatrzył kątem oka na wampira. Servamp przez swój wzrost nie sięgał do ziemi, więc nucił sobie pod nosem jakąś melodię machając stopami w powietrzu.
— Tak właściwie... co łaczy ciebie i tego smoka? — Zazdrość zdziwiony spojrzał w jego stronę przerywając swoją zabawę i uśmiechnął się perfidnie.
— Coś czego nie mogę ci powiedzieć inaczej twoja niewinna powłoka zostanie z ciebie zadarta.
Oczy Tsurugiego otworzyły się szeroko by zaraz zrobił się czerwony. Dobry Boże toż to potwór jest! Servamp widząc minę chłopaka wybuchł głośnym smiechem czym ściągnął na nich uwagę wielu ludzi na lotnisku.
— Prawiczki są urocze.
— Przymknij się Yoda! — Czarnowłosy złapał wampira za przód koszulki przyciągając w swoją stronę. Zaraz po tym zdał sobie sprawę jak blisko Servampa jest i momentalnie go puścił przez co wampir znalazł się na ziemi, a czerwony coraz bardziej chłopak aż wciągnął nogi na krzesło czując jak serce mu bije niczym szalone.
— Boże.. Tak brutalnego chłopaka jeszcze nie miałem...
— Nie jestem twoim chłopakiem! — Ten wampir jest bezczelny! Jeszcze przez niego dolepią mu łatkę gejowską. Swoją drogą tamten obrzydliwy smoczul już to zrobił. Nienawidzi dziada z całego serca. Hoshi Podniosł się z ziemi otrzepując cylinder przez co Kamyia mógł mu się lepiej przyjrzeć znowu widząc bliznę ukrytą za grzywką.
— Nie chciałeś się tego pozbyć? W końcu jakbyś chciał zregenerował byś to.
— To jedyna pamiątka jaka została po mojej siostrze — Zazdrość spojrzał na niego poprawiając kapelusz by zaraz założyć go na głowę znów ukrywając twarz — chce o tym pamiętać, dlatego to mam. Jeśli cię to obrzydza to wybacz już chowam twarz..
— Co..? Nie czekaj nie o to mi chodziło. Znaczy.. -— Brew wampira uniosła się do góry widząc miotanie chłopaka. On jest chyba bardziej pierdolnięty od niego. Naprawdę -— zastanawiałem się po prostu. Ja.. Ja też mam sporo blizn i zawsze chciałem się ich pozbyć dlatego się o to zapytałem.
Servamp uśmiechnął się szeroko, co jeszcze bardziej zawstydziło Tsurugiego. Ten wampir coraz bardziej go krępował, co ani trochę mu się nie podobało.
— Blizny tworzą naszą historię, więc nie powinieneś się ich wstydzić — Kamyia pomrugał parę razy. Im bardziej znał Yodę wydawał mu się o wiele mniej głupszy. Może Raimei miała rację, że wampir nie jest aż tak głupi na jakiego wygląda. Nagle Zazdrość zrobił iście zboczoną minę — a teraz Tsurugisiu bądź grzecznym chłopcem i się rozbierz pokazując blizienki.
Poprawka. Jednak ten wampir jest głupi.. Miał się już odezwać na temat popierdolonych tekstów Hoshiego, gdy ten się odwrócił zadowolony ruszając przed siebie. Czarnowłosy podążył tam wzrokiem widząc idacą Raimei w towarzystwie chłopców. No cóż, co by nie powiedzieć dziewczyna wyglądała lepiej niż trzy dni temu, więc napój Akiry musiał zacząć działać.
— Jak tam się czuje mój przyszły siostrzeniec.... ? — Osaka pokręciła zrezygnowana głową. Yoda tak samo jak Yoru uważa, że to będzie chłopak, ale na litość Boską mogliby przestać gadać do jej brzucha, bo i tak ich nie usłyszy, a ona się czuje jak ostatnia idiotka.
— Hoshi... Ile razy mam wam powtarzać, że w drugim miesiącu dziecko i tak was nie usłyszy — Servamp zachichotał na uwagę siostry niezbyt się tym przejmując.
— Jesteś pewna Rai, że chcesz tam lecieć? Tam jest słońce i może wam.. A zresztą boisz się samolotów..
— Kuro zlituj się. Ciąża to nie choroba.. — Pierwszy raz musiała to przyznać. Zazdrosny Sleepy Ash jest upierdliwy, ale nadtroskliwy jest chyba jeszcze gorszy. Obaj z Shirotą zachowywali się odkąd wstała jakby coś ich pierdolnęło w głowę. — i jak zobaczę w domu jeszcze jedną taką gazetę o ciąży spalę ją w piecu. I nie Mahiru. Nie grozi mi cukrzyca.
Od wczoraj niebieskowłosy uparł się namawiając ją na zostanie w Tokio i z przerażeniem mogła stwierdzić, że pierwszy raz naprawdę nie miał w tym swojego interesu by poleżeć w łóżku. O zgrozo przejął się tym, że zostanie z ojcem i wszędzie aktualnie widział zagrożenie. Mimo kurwa tego, iż Akira dosadnie mu powiedziała, że musiała by zginąć by dziecku coś się stało. Męskie Lenistwo otwieralo już usta by kolejny raz coś zaproponować.
— Nie Kuro i przestań się mnie o to wkoło pytać. Skoro tylko zrzut z wieżowca ma mi zaszkodzić to se dziecko trochę pozwiedza. Nie Mahiru nie jest mi niedobrze — Shuhei przyszedł do nich z dobrą wiadomością na temat namierzenia miasta, gdzie leży Willmon. Niestety nie mógł ustalić głównego miejsca pochówku, ale Osaka się uparła, iż go znajdzie. Brązowowłosy jak i Junichirou także namawiali ją na zostanie dopóki się nie wściekła przyprowadzając Faustus. Kobieta dzięki Bogu uratowała jej tyłek tak samo jak Layla. Mimo, że blondynka nie była przekonana, co do tej wycieczki. By uspokoić ich wszystkich poprosiła Yodę by wraz ze swoimi partnerami polecieli z nimi, a Tsurugi? Chłopak przyszedł o nieodpowiedniej porze i sam Shuhei go do tego zwerbował. Nie wierzył, że połaczenie grup Lenistw jak i Zazdrości skończy się bez zniszczeń, więc Kamyia miał pilnować porządku. Ach ta naiwność Tsuyukiego powala.
— Mikuni z Jeje niedługo powinni być — Hoshi spojrzał na zegarek, gdzie było już dziesięć po dwunastej — o trzynastej mamy lot, prawda?
— Tak — Shirota popatrzył na siedzącego czarnowłosego dalej na krześle. Kamyia nadal niezbyt się z nimi dogrywał siedząc w cieniu z Elżbietą cały czas w domu. Pewnie prawdziwym powodem dlaczego z nimi leci właśnie było to.
Niebieskowłosa ruszyła w stronę plastikowego siedzenia zaraz na niego siadając. Tsurugi odsunął się kawałek jakby dziewczyna miała go zaraz złapać za gardło i roztrzaskać o ziemię.
— Możesz wreszcie kurwa przestać Kamyia..?
— N.. Nie wiem.. Co masz na myśli..
Wpatrywał się w twarz kobiety, której usta coraz bardziej zweżały się w wąską linijkę. Była wściekła. Widział to.
— Doskonale wiesz. Nie jestem z cukru. Nie rozsypie się.. - Kamyia słysząc dziewczynę jeszcze bardziej wciskał się w ścianę.
— Rai.. Nie chce się wtrącać, ale bardziej go do siebie zniechęcasz..
— Nie widzisz Kuro jak on sie zachowuje!? Toż to tchórzliwa pizda jest! — Zdenerwowana pokazała palcem w stronę skulonego chłopaka w rogu — jakby kurwa był pierwszym, co mnie tak sponiewierał!
— Oboje wiemy w jakim jesteś teraz stanie! A jakby mi coś znowu odbiło?!
— Skup się to Touma nie będzie robił z ciebie mięsa armatniego! Spierdolił przede mną i Mutsuko to powinno ci wystarczyć, a do tego swojego tchórzostwa nie zasłaniaj moja ciążą do cholery!
Głowy Servampów jak i Shiroty chodziły od wampirzycy to Tsurugiego. Cóż.. Chociaż chłopak zaczął się jakoś bronić niż ukrywał po ścianach. Lecz w momencie, gdy przy awanturze zaczęło sie robic małe zbiegowisko brązowowłosy postanowił spróbować uspokoić towarzystwo, co ciężko szło.
— Proszę was. Zwracacie na siebie uwagę całego lotniska i..
— ZAMKNIJ MORDE SHIROTA! — Tym razem cała trójka podskoczyła słysząc warkot w stronę nastolatka od kłócących się osób. Przerażająca synchronizacja. Osakę jeszcze rozumiał, bo ostatnio naprawdę ciężko jej było się przyzwyczaić do nowej sytuacji i o nerwach nie wspominając. Zresztą on i Kuro byli temu po części winni zachowując się jakby w domu mieli jajko, a Shiro zabawnie stwierdziła, iż prędzej by porównała teraz niebieskowłosą do bomby zegarowej.
— No tak Osaka! Bo ty wiesz wszystko jak Mutsuko! Obie niczym pierdolone medium!
— No pewnie! Ryzykowaliśmy dla twojego zakutego łba życie i tajemnice - Mina Tsurugiego od razu zrzedła zdając sobie sprawę, że kobieta miała rację. Mogli go zostawić, ale nie zrobili tego — zachowujesz się jak egoistyczny dupek Tsurugi i nie bez powodu Shuhei cię z nami wysłał. Wyobraź sobie jak musisz żałośnie wugladać skoro nawet ten pieprzony Harry Potter się tobą przejął.
__________
Yoru wpadła do domu niczym burza zadowolona z siebie niosąc dwie wielkie torby rzeczy oraz olbrzymi karton. Czarnowłosy siedział w kuchni widząc jak białowłosa nucąc sobie pod nosem tylko jej znaną melodię jebnęła rzeczami o stolik stojący w salonie, który niepewne się zachwiał i mało brakowało by zakup Faustusów skończył marnie. Shihoin nie zwracając dalej uwagi na obserwującego ją chłopaka zaczęła wypakowywać gadżety, których o zgrozo więcej było dziecinnych niż jej własnych.
— Co ty robisz dziewko..? — Drgnęła słysząc głos i odwróciła głowę w stronę siedzącego Watariego i pokręciła zniesmaczona głową widząc, że chłopak dalej był ubrany jak jakiś emos. I te jego przezwiska rodem z jakiegoś średniowiecza. Dziewka. Też coś.
— Szykuje wyprawkę dla naszego braciszka. Też powinieneś się na tym skupić Watari.
— Jestem Jenks. Zapamiętaj to sobie dziewko.
Żeńska podklasa Osaki pokręciła zniesmaczona głową. Wolała starego Oshimę i miała nadzieję, że Akira z Johannesem jak najszybciej znajdą jakiś sposób by nastolatek wrócił do siebie, bo cholera wie ile wytrzyma z Jenksem.
— Zamiast robić z siebie idiotę zacznij czegoś szukać dla naszego małego braciszka, który niedługo się pojawi.
Wampir postał jeszcze chwilę wpatrując się w dziewczynę po czym odwrócił się znikając w pokoju z zamiarem rzeczywiście znalezienia coś dla małego. Nigdy nie rozumiał bab. Sam przecież słyszał od innych, że ten dzieciak pojawi się dopiero za parę miesięcy, a oni panikując jakby miał się tutaj pojawić za dziesięć minut. Zadrżał przypominając sobie Hoshi'ego, który wiele razy w ciągu tych paru dni potrafił przyjebać mu patelnią. Ataki chęci mordu miał już rzadsze i raczej miało to coś wspólnego z tym, że chciał zachować jeszcze głowę. Ci idioci dotąd nie rozumieją, że on się urodził po to by zabijać...
~~*~~
Akira wraz z bratem siedziała w laboratorium wpatrując się w serum, które gotowali już od dobrych dwóch dób. Obiecali Mikuniemu, że będą mieć oko na Oshimę i postarają się jak mogą by chłopak wrócił do swojego dawnego ja.
— Te wampirzątka są naprawdę ciekawym eksperymentem — Johannes złapał się podekscytowany za policzki powoli rumieniąc przy tym, zaś jego siostra pokręciła tylko głową wpatrując się w sufi t. — mamy takie pole do popisu by odkryć nowe zakamarki nauki!
Białowłosa zacmokała dalej wpatrując się w brata. Czasami jego zachowanie zniesmaczało także ją. Usiadła do komputera włączając przeglądarkę. Stukając ołówkiem o podbródek przypomniała sobie imię i nazwisko jakim Oshima zawsze siebie nazywa od dziwnej przemiany duchowej i tknięta kobieta wpisała imię oraz nazwisko ich nowego członka w tym domu. Wyświetliło jej się wiele przypisów, ale kliknęła w pierwszy artykuł.
Fury Jenks urodzony w latach osiemdziesiątych został zapisany w historii jako jeden z najbardziej brutalnych dowódców grupy motocyklowej podejrzanych o rytualne mordy oraz zjadaniu później ciał ofiar.
Zielone oczy otwierały się coraz szerzej czytając o coraz brutalniejszych mordach opisanych w artykule i w pewnej chwili, aż ściągnęła okulary przysuwając się do ekranu tak blisko iż prawie stykała się z nim nosem.
— Co ciekawego tam zobaczyłaś siostro? — Mimir popatrzył w stronę swojej siostry widząc jak prawie całuje się z ekranem komputera — jakieś nowinki ze świata?
— Gorzej.. mamy w domu mordercę z prawdziwego zdarzenia.
~~*~~
Czarnowłosy kręcił się po pokoju zastanawiając się jakim sposobem ugrzązł w tym bagnie. Nie pamiętał zbyt wiele z dawnego życia oprócz tego, iż bardzo szybko zostało zakończone przez krzesło elektryczne. No i właśnie krzesło. Zawsze myślał, że po tym zostanie potępiony jak to mówili, a on co? Wylądował w ciele jakiegoś dziwacznego nastolatka i jeszcze bardziej popierdolonej rodziny. Wampiry? Orki? Wróżki? Kto im nagadał takich głupot! Zacmokał zniesmaczony na samą myśl, gdy przypomniał sobie iż ta dziwna niebieskowłosa dziewka o której Yoru wspominała, że jest ich stworzycielką pojechała gdzieś z o dziwo identycznym prawie, że chłopakiem na szukanie ciała w Aleksandrii. Na początku dałby sobie głowę uciąć iż to są bliźniacy, a nie małżeństwo. Ale z tego, co wspomniała białowłosa to w sumie dzięki dziwnemu osłabieniu tamtej dziewki się tutaj znalazł. Ile on takich pozabijał to na palcach mógłby zliczyć! A teraz chcą sobie z niego niańkę urządzić?
— To jest tak popierdolone.. może to pewnego rodzaju piekło..? — Popatrzył na prawo widząc w kącie piłę mechaniczną, którą po cichu sobie tutaj przywlekł. Musiał naprawdę uważać by umknąć z tym sprzętem do pokoju przed czujnym spojrzeniem tego psychicznego kolesia z patelnią. Swoją drogą jego kompan z workami na ryju nie był lepszy i mógł spokojnie twierdzić, iż oni by się idealnie nadawali do jego trupy motocyklowej.
Złapał za przedmiot kierując się w stronę wyjścia z pokoju. Tak temu dzieciakowi piła na pewno się przyda, bo co innego można chcieć jak nie posłuchać jak piła się wbija komuś w ciało..? Jak tylko znalazł się za pokojem uniósł zdziwiony brew widząc prawie całe złożone łóżeczko w którym leżało już multum maskotek i innego bzdectwa, którego w życiu na oczy nie widział. Istna burżuazja. Zaraz po tym przybrał obojętną minę by nie wyszedł na osobę zachwycającą się dziewkami. To nie jego w jego stylu. Czerwone oczy kobiet z przedmiotu na którym się skupiała spojrzała na niego by zaraz zjechać wzrokiem na piłę mechaniczną.
— Co to ma być..?
— No mówiłaś bym coś przyniósł małemu to zobacz jakie mam dla cacko dziewko i jak ładnie warczy — Włączył piłę, której warkot rozniósł się po całym domu, a oczy Yoru otworzyły się szeroko.
— POJEBAŁO CIĘ!? PIŁA DLA NIEMOWLAKA?!
W tej samej chwili do mieszkania wpadło rodzeństwo Faustus. Widząc stojącego z piłą Jenksa Akira szybko złapała za pistolet, który miała naładowany wodą. Chłopak dopiero po paru chwilach zrozumiał jak to musiało wyglądać z ich strony i szykował się do już szybkiego wyłączenia oraz wytłumaczenia całej sytuacji, lecz palec Faustus był szybszy. Jego twarz zaatakowała fala wody, która utopiła by przeciętnego człowieka i zaraz zesztywniały padł na ziemię wypuszczając piłę.
— Wiecie.. też mi się nie podobał jego pomysł z piłą dla dziecka, ale nie musieliście tak brutalnie. Będę bała się wam w czym sprzeciwić w takiej sytuacji..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro