~13~
~Mitashi~
Złapałem Toki za rękę i podeszliśmy do reszty drużyny.
- Od dzisiaj jesteśmy parą - oznajmiłem
- Nie musiałeś tego tak wszystkim mówić - powiedziała Toki i zobaczyłem jak się czerwieni jak burak
- Ale przecież jesteśmy parą
- Zażenowanie... - szepnęła mi Luna do ucha przechodząc obok z wypranymi ubraniami.
Położyła je na śpiworze, wzięła do rąk tylko getry i wystawiła je przed siebie.
- Dmuchnij no - powiedziała siostra i wysłałem w stronę wystawionych spodni strumień powietrza.
To samo powtórzyliśmy jeszcze z topem i butami aż wszystko co Luna wyprała było suche.
Nie musiałem przy tym ani na chwilę puszczać ręki Toki, bo do magii wystarczały moje myśli.
- Mogę coś zjeść? - zapytała (moja) dziewczyna
- Tak, jeszcze zostało mięso z obiadu. Powinno być jeszcze ciepłe.
~Toki~
Usiadłam przy ognisku i szybko zjadłam pierwszy posiłek od czasu wyruszenia z Silvergrove. Nie mam pojęcia kto przygotowywał to mięso, ale było przepyszne. I naprawdę sycące.
- Ile czasu minęło od opuszczenia Silvergrove?
- Wieczorem minie dokładnie tydzień. - powiedział najbliżej siedzący Lorten - Jak spałaś, to Mitashi wysłał raport do wioski.
- A kiedy wyruszamy?
- Jutro - powiedziała Luna - w nocy wszyscy śpimy na zmianę wartując, a rano wypoczęci wyruszamy.
- Którędy idziemy? - dopytywałam ciekawa szczegółów
- Brzegiem morza aż do Elarion, później lasem do Splotu Oceanu, a następnie brzegiem morza w kierunku Dalekiego Zasięgu. Więcej naprzód nie planujemy, bo plany lubią się w trakcie zmieniać.
- Okey
- Co znaczy 'Okey'? - zapytał mnie Mitashi
- Zgodę, coś w stylu 'Tak'. Nie wiem jak to wytłumaczyć
- Okey - powiedział Mitashi w tego słowa znaczeniu.
Chłopak usiadł obok mnie i oparłam głowę na jego ramieniu, a on mnie objął skrzydłem.
- Miałeś już kiedyś dziewczynę? - zapytałam ciekawa
- Nie, bo nigdy mi się żadna nie podobała
- Czyli jestem pierwsza?
- Tak, jesteś pierwsza
~Luna~
Dziwnie jest patrzeć na parę zakochanych. Zakładam że same czułości są miłe ale patrzenie na nie już niekoniecznie. Wyglądają tak...
Jakby były tylko na pokaz.
- Polecam spakować to co nie będzie wam już dzisiaj potrzebne - powiedziałam na głos do wszystkich
Toki wstała i podeszła tylko po swoje ubrania, żeby schować je do swojego plecaka. Nikt inny nie miał rozłożonych nigdzie rzeczy. Narzędzi obozowych takich jak siedzenia czy półka na plecaki nie będzie trzeba rano pakować, a jedynie odwołać bo są stworzone przez rodzeństwo magią ziemii.
- Uwaga! Ogłaszam warty! - krzyknęłam kiedy zaczęło zachodzić słońce, tak żeby usłyszało mnie też rodzeństwo trenujące razem oddalone kawałek od obozu - Pierwsza warta Lorten! Druga warta Eleisa! Trzecia warta Mitashi! Ostatnia warta ja!
Zaskoczył mnie brak sprzeciwu Mitashiego na przedostatnią, czyli najgorszą wartę. Podeszłam do przytulonej parki od przodu i zauważyłam że oboje śpią.
Obudziłam brata tak, żeby nie obudzić Toki. Zresztą niepotrzebnie się o to martwiłam, bo dziewczyna ma strasznie mocny sen.
~Mitashi~
- Co jest - zapytałem obudzony przez siostrę
- Masz trzecią, przedostatnią wartę - powiedziała Luna - po Eleisie i przede mną
- Dlaczego ja? Wiesz że jej nie znoszę. Warty w sensie, nie Eleisy. - sprostowałem, bo miałem wrażenie że mogę zostać źle zrozumiany
- Dlatego że rodzeństwo będzie chciało trenować do późna, a ja nie znoszę tej warty tak samo jak Ty.
Trzecia warta była najgorsza względem innych pod wieloma względami.
Najlepsze były pierwsza i ostatnia, bo były albo jak późniejsze pójście spać, albo jak po prostu wcześniejsza pobudka. Druga warta też nie była zła, bo można było ją jeszcze później odespać. Najgorsza była właśnie trzecia, bo budzą Cię w środku zimnej nocy, niewyspanego, a później ledwo się położysz to znowu pobudka, i cały dzień jest się potem jak żywy trup.
- Toki jeszcze nie ma warty, bo jest jeszcze osłabiona. - powiedziała Luna - Szczerze to mam nadzieję że nie wróci jej w nocy gorączka, bo nie byłam w stanie prawie wcale usunąć zakażenia.
- Nie ma dla niej śpiwora. - wspomniałem - Mój jest jeszcze brudny z krwi, bo zapomnieliśmy go wyprać, więc mamy tylko trzy śpiwory.
- Musisz spać w brudnym od krwi, albo razem z Toki w śpiworze któregoś z rodzeństwa.
- Wybieram opcję numer dwa. Nie chce nawet sobie wyobrażać reakcji Toki, gdybym potem był przypadkiem brudny z krwi.
- Jak wolisz. Pójdę do rodzeństwa zapytać które udostępni Ci na dzisiaj swój śpiwór.
***
Po chwili Luna wróciła z informacją, że mogę pożyczyć śpiwór Lortena, więc wziąłem śpiącą Toki, położyłem się w śpiworze i jeszcze owinąłem nas skrzydłami. Wąchałem przez chwilę jej świeżo pachnące lasem włosy, i po chwili usnąłem.
~Toki~
Obudziłam się sama z siebie rano, kiedy zaczynało już świtać. Byłam otulona przez skrzydła Mitashiego w jednym śpiworze razem z nim. Właściwie to tylko tyle zauważyłam, bo wtuliłam się wygodniej i poszłam dalej spać.
***
Jak się już całkiem obudziłam, to słońce było dosyć wysoko na niebie, a drużyna pakowała ostatnie rzeczy. Wyszłam ze śpiwora, zwinęłam go ładnie, równiutko i podeszłam do Mitashiego.
- Czyi to jest śpiwór? - zapytałam
- Lortena. Daj oddam mu.
Oddałam śpiwór chłopakowi i jeszcze zaspana usiadłam na siedzeniu, które jeszcze wieczorem stało obok ogniska którego teraz już nie ma. Luna podała mi na talerzu coś do jedenia, co zjadłam nawet na to nie patrząc.
- Jak się czujesz? - zapytała Luna siadając obok mnie
- Śpiąca...
- Musimy już ruszać, więc się już raczej nie prześpisz.
- Wiem...
- Ale nie boli Cię głowa, brzuch ani nic innego?
- Tylko śpiąca jseeeem - odpowiedziałam ziewając
- Właśnie widzę. Kończ jeść i ruszamy.
Zjadłam do końca to co dostałam od Luny, i oddałam jej pusty talerz. Ona położyła go na ziemi i zniknął.
- Bierzemy plecaki i ruszamy, raz dwa! - powiedziała Luna, więc zrobiłam jak mówi i chwilę później byliśmy w drodze.
***
~Luna~
Ledwie po trzech wartach wiedzieliśmy już, że nie da się obudzić Toki na wartę, więc zawsze dostawała tą pierwszą. Po czterech dniach natomiast doszliśmy w końcu do ruin Elarion.
Obawiam się cumującego na rzece przy nim statku.
_________________
Wesołego dnia dziecka czy coś XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro