Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~1~

***w wieku dziewięciu lat***

~Luna~

- Wstawaj, pobudka, szybko, szybko, lecimy na trening! - usłyszałam głośny głos nadpobudliwego brata natręta a chwilę później ktoś zerwał ze mnie kołdrę - Dawaj dawaj, wstawaj raz dwa!

Wstałam z łóżka i podniosłam pluszaka Smoka który spadł w nocy na podłogę.

- Wyjdź bo muszę się ubrać - powiedziałam jeszcze zaspana podchodząc do szafy

- Odwrócę się - powiedział Mitashi na co spiorunowałam go wzrokiem - Już, dobra dobra, wychodzę!

Chłopak wyszedł z pokoju, ale podeszłam jeszcze do drzwi zaglądając w dziurkę od klucza. Tak jak myślałam - zbyt ciekawski wszystkiego, włącznie z tym czego nie powinien być ciekaw podglądał mnie, więc zatkałam dziurkę kawałkiem materiału.

Wyjęłam z szafy jeden z dziesięciu identycznych kompletów ubrań treningowych, i zarazem codziennych, ubrałam się w niego i spojrzałam w lustro.

Piersi jeszcze nie zaczęły mi rosnąć, więc ubranie które sobie zaprojektowałam w zeszłym roku nadal wyglądało na mnie dziwacznie, chociaż z czasem da się przyzwyczaić.

Był to top, który zgodnie z tym co sobie wyobraziłam, w przyszłości ma "podkreślać moją kobiecość". Do tego wybrałam sobie jeszcze getry, i buty podobne do tych butów, które noszą wszystkie elfy, z tym wyjątkiem że w kolorze czarnym.

Założyłam jeszcze ulubione czarne rękawiczki bez palców, naszyjnik i spinki do włosów, które dostałam od Mamy oraz wzięłam łuk który dostałam od wujka Runaana na ósme urodziny.

Brat jak zawsze od pewnie od godziny gotowy na trening wziął mnie na ręce i szybko polecieliśmy do wyznaczonego na dzisiaj miejsca.

Zatrzymaliśmy się w niezbyt przyjaznym miejscu które było zaznaczone na mapie. Niemal fizycznie czułam, jak cierpią tutejsze rośliny, i zapragnęłam im pomóc.

Załamałam promienie słoneczne tak, żeby tylko częściowo docierały do gleby.

Mitashi od razu zrozumiał o co mi chodzi i podlał rośliny wszelką dostępną wodą która znalazła się w okolicy.

Dzięki naszym nietypowym zdolnościom do wykonania tych czynności wystarczyły nam tylko nasze szczere chęci, więc dla osób postronnych wyglądałoby to tak, jakby natura sama postanowiła że momentalnie zmieni tutejszy mikroklimat na bardziej korzystny dla fauny i flory.

Czasami to dobrze, że brat jest taki uczuciowy, i jeżeli trzeba komuś pomóc to nie trzeba mu tłumaczyć w jaki sposób to zrobić. Mimo to powinien czasami usiąść do książek coś poczytać.

***wieczorem***

~Mitashi~

- Co zrobiliście źle? - zapytała nas mama od razu po powrocie do domu

- Źle buty wypastowałem - powiedziałem, bo cały dzień chodziło mi to po głowie

- Źle zsynchronizowaliśmy atak, przez co wybiliśmy się wzajemnie z rytmu - powiedziała przemądrzała Luna

- Tak! Dokładnie! - pochwaliła ją mama - Czy coś jeszcze?

- No tak w sumie to za bardzo marnowaliśmy energię na kłótnie - dodałem

Luna zawsze musiała być tą, która mnie upominała i mówiła mi co mam robić. Rozumiem, że ona więcej czyta i więcej wie ode mnie, ale nie jestem kompletnym debilem.

Poza tym mam lepszą wyobraźnię niż ona. Mogłaby czasami wyjąć kija z dupy i pomyśleć trochę irracjonalnie.

- W takim razie teraz będziecie trenować waszą współpracę

Błagam tylko nie pompki, tylko nie pompki, wszystko ale nie pompki...

- Wasze ulubione ćwiczenie - powiedziała sarkastycznie mama - Pompki naprzeciwko siebie i macie klaskać wyliczankę

Z mamą nie ma dyskusji więc ustawiliśmy się z Luną naprzeciwko siebie.

- Możemy chociaż bez śpiewania? Au!

To Luna mnie zdzieliła otwartą ręką

- Ze śpiewaniem jest się łatwiej zgrać debilu - powiedziała

- System klaskania jest prosty Mitashi - przypomniała mama z dedykacją dla mnie - pompka, lewa ręka do Luny,
pompka, prawa ręka do Luny,
pompka, obie ręce do Luny,
pompka i klaśnięcie w swoje ręce.

~Luna~

- Możesz się skupić debilu?

Jak można co chwilę mylić ręce? Dwa razy podaje lewą, potem prawą a potem tylko szok i niedowierzanie że się nie możemy zgrać.

- Skup się Mitashi! - krzyknęła matka - Lewa, prawa, razem, swoje! I tak w kółko! Co w tym trudnego?!

- Się tylko zastanawiam, czy gdybym znalazł koniec tęczy, to czy byłyby tam raczej fizyczne bogactwa, czy coś co spełnia moje marzenia?

- Czy to czas na to?

- No nie...

Wróciliśmy do pompek i przez chwilę było jakby lepiej, bo widziałam jak rusza ustami prawdopodobnie próbując zapamiętać jak ma klaskać.

~Natikaro~

Przebrałam się w piżamę AC-DC i poszłam się położyć do łóżka. Ostatnio cały czas myślę o nowej części ff ze Smoczego Księcia, ale do tej pory nie miałam za bardzo weny, o czym napisać.

Dzisiaj jednak, kiedy szłam do mojej najlepszej przyjaciółki - Julki - to wyobraziłam samą siebie w moim własnym uniwersum, i oświeciło mnie, że mogę się przecież w nim pojawić.

Wzięłam telefon i podłączyłam go do ładowarki. Odwróciłam sie na brzuch tak żeby móc pisać i kliknęłam w ikonkę Wattpada.

Najpierw jednak poszłam jeszcze do dużego pokoju po słuchawki, żeby móc słuchać muzyki budząc przy tym pięcio miesięczną siostrzyczkę.

Mama nie była zadowolona...

Podłączyłam słuchawki, i włączyłam odtwarzanie losowe muzyki którą mam na telefonie.

Kliknęłam z powrotem ikonkę Wattpada, i zabrałam się za pisanie.

Miałam już ogólny zarys fabuły, i co ma się wydarzyć, ale nie wiedziałam w jakie słowa to ująć... Jak niby dostanę się do swojej książki?

Od tak sobie świadomie nie wejdę, więc musiałabym jakoś dostać się tam nieświadomie.

Chwilę leżałam z zamkniętymi oczami próbując sobie to zwizualizować, aż Christina Perri z moją ulubioną piosenką "Human" ukołysała mnie do snu.

***pięć lat później***

~Luna~

- Rusz się dzbanie - powiedziałam do mojego brata

- Spokojnie, dziewczyna nam nie ucieknie... - powiedział zakładając demonstracyjnie ręce za szyję

- Chyba, że się postanowi obudzić... Nie wiemy kim jest i powinniśmy to przynajmniej sprawdzić.

- Jak się obudzi to i tak ją znajdziemy. Poza tym, dlaczego po prostu nie polecimy?

- Bo jej nie zobaczymy z nad drzew idioto.

- A ty wiesz przynajmniej gdzie iść?

- Na razie tak, więc rusz dupę i chodź.

~Mitashi~

Znaleźliśmy ją po dziesięciu minutach leżącą wśród drzew.

Wyglądała ślicznie. Ubrana była bardzo podobnie do naszych assasynów, a już zwłaszcza do Luny. Miała na sobie zielone getry, top i wstążki we włosach w tym samym kolorze. Do tego buty, karwasze za łokieć i naramienniki w kolorze ciemniejszej zieleni. Wszystkie części ubrania przyozdabiała wstążka w kolorze jasnej zieleni.

Wziąłem ją na ręce i zauważyłem że na pasku ma broszkę naszej drużyny.

- Siostra?

- Tak, widzę. Sprawdzimy to w domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro