Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Planeta Nibiru, ok. 1 miliarda kilometrów od Ziemi

11 lat temu

Czasem mimo zwycięstwa ma się wrażenie, że to jeszcze nie koniec. Właśnie to czuł Soeres Ces, władca Nibiru, po usłyszeniu wyroku skazującego jego największego wroga, Oloneira Herima, na być może wieczność w lochu.

Mimo młodego wieku osadzonego Soeres miał wiele powodów, by wnioskować dla niego o karę śmierci. Oloneir latami sabotował jego działania. Najpierw jako dowódca Nibiryjskiego Ruchu Oporu próbował podburzać lud, a potem zniweczył jego plan przewrotu na Cyrion. Oprócz tego wierzył, że Oloneir był kochankiem jego zmarłej żony, jednak nigdy nie znalazł na to jednoznacznych dowodów – wiedział, że ta dwójka była ze sobą bardzo blisko, i uznał to za wystarczający argument. W ten sposób próbował usprawiedliwić sam siebie, bo właśnie takie podejrzenia doprowadziły do śmierci Iris Ces. Nienawidził więc Oloneira i najchętniej zabiłby go własnymi rękami. Miał jednak dosyć istotny powód, dla którego zawnioskował o inny wyrok. Twierdził, że skazany był jedynym synem jego przyjaciela, Camilira, a to właśnie ten ogłaszał wyrok w każdej sprawie na Nibiru, włącznie z tą. Soeres sam był ojcem i dlatego nie chciał zmuszać nikogo do skazywania na śmierć własnego dziecka. Nie żeby to od razu oznaczało, że król Nibiru był miłosierny. Była to jedynie wymówka, której użył pod publikę. W rzeczywistości miał swój interes w tym, aby młody Herim przeżył.

Oloneir miał zostać skazany już dawno temu, ale wraz ze swoim współwięźniem uciekł wtedy z lochu, po czym sfabrykował własną śmierć i opuścił Nibiru. Udał się na Cyrion, gdzie – niwecząc plan Soeresa o przejęciu władzy na tej planecie i doszczętnym zniszczeniu zamieszkałej tam cywilizacji – ujawnił królowi Nibiru, że wciąż żyje.

Czy Soeres bał się, że Oloneir znowu ucieknie? Ani trochę! Poprzednim razem udało mu się zbiec, bo zgadł kod dostępu, który otworzył celę. Tym razem technologia nie mogła go uwolnić, bo cela, w której się znajdował, była skonstruowana w tradycyjny, staromodny sposób – kraty otwierały się na klucz, który był nie do zdobycia. Soeres zadbał o to, aby nikt poza nim nie miał do niego dostępu.

Według wyroku Oloneir miał przebywać w celi tak długo, aż wrócą do niego wartości, którymi kierowała się ich rasa. Soeres był świadomy, że taka sytuacja mogła się nigdy nie wydarzyć. Nie przeszkadzało mu to jednak, bo i tak zamierzał wyciągnąć od Oloneira jak najwięcej informacji, nawet gdyby miał się dopuścić tortur. Wiedział, że po dobroci niczego się od niego nie dowie – od czasu, gdy oddał się w ręce nibiryjskiej gwardii, Oloneir był strasznie arogancki. Na rozprawie negował każdy zarzut, który usłyszał. Parskał i wysyłał zarówno Soeresowi, jak i własnemu ojcu prowokujące uśmiechy. Jakby wiedział, że nic nie mogą mu zrobić. Brak chociażby minimalnej skruchy u tego młodego Nibiryjczyka niepokoił Soeresa. Miał wrażenie, że Oloneir coś ukrywał, że miał jakiś plan. Władcy Nibiru nie dawało to spokoju.

– Zachowujesz się, jakby to twojego syna skazano na wieczną izolację – zauważył Camilir, który od dłuższej chwili mu się przyglądał.

Relacje Camilira z Oloneirem skomplikowały się dawno temu, gdy chłopak oświadczył, że wyprowadza się z domu i będzie mieszkał w pałacu królewskim. Tam miał pracować jako inżynier i wynalazca. Już wcześniej ich stosunki nie były najlepsze, bo Camilir bardziej skupił się na ukrywaniu korzeni syna niż na jego wychowaniu. Myślał, że to jedyny sposób, aby ocalić jego życie. Poślubił kobietę, która nie była biologiczną matką Oloneira, i liczył, że zdoła ukryć prawdę. I udało mu się to z wszystkimi, oprócz jednej osoby – własnego syna. Gdy Oloneir odkrył, kto jest jego biologiczną matką, odsunął się od ojca, a Camilir dopiero po czasie zrozumiał, skąd wynikało jego zachowanie. Jednak gdy to do niego dotarło, było już za późno na gałązkę oliwną – to on doprowadził do pierwszego zatrzymania Oloneira, licząc, że dzięki temu jego syn przestanie ryzykować działalnością w ruchu oporu. Ich rozmowa w areszcie, gdy Oloneir zrozumiał, że to jego ojciec jest odpowiedzialny za ówczesną sytuację, raz na zawsze spaliła most, dzięki któremu mogliby jakoś się do siebie zbliżyć. Krótko po tym spotkaniu Oloneir uciekł z więzienia, wypuścił z niego towarzyszącego mu Cyrionczyka, a także sfingował własną śmierć, aby nikt z Nibiru go nie szukał. Gdy się okazało, że Oloneir jednak żyje, Camilir musiał publicznie wyrzec się syna, aby móc zachować swoje stanowisko i pracę. Jedyną osobą, przy której wciąż mógł nazywać go swoim synem, był król i jednocześnie jego jedyny przyjaciel – Soeres.

Soeres objął rządy w dosyć młodym wieku, dziś już osiągnął dojrzałość. Miał piętnaście dekahexów, co odpowiadało ponad dziewięciuset ziemskim latom, a mimo to wyglądał jak mężczyzna ledwo wchodzący w wiek średni – starzenie się na Nibiru postępowało znacznie wolniej niż chociażby na Ziemi. Początkowo słabo sobie radził jako władca. Teraz czuł się na tym stanowisku pewnie, mimo prężnie działającemu ruchowi oporu, którego szeregi jeszcze dwa dekahexy temu zasilał Oloneir. Większość mieszkańców Nibiru go popierało, a to wystarczało, aby nie musiał się obawiać o swoje rządy.

Proces starzenia się nie był jedyną kwestią, jaka różniła lud Nibiru od Ziemian. Ich charakter i poczucie moralności znacznie odbiegało od tego, co w znacznie krótszym okresie trwania cywilizacji wypracowano na Ziemi. Nibiryjczykom przede wszystkim brakowało empatii. Wygnali połowę swojego ludu ze względów ksenofobicznych – tak powstał Cyrion. Mimo tego dzisiaj Nibiryjczycy byli raczej zgodnym narodem. Brak wrażliwości odbił się jednak na ich kulturze, w której próżno było szukać elementów sztuki czy rozrywki. Zachowywali się jak żołnierze gotowi na każdy rozkaz. Właśnie to nie spodobało się Oloneirowi, który był pierwszym Nibiryjczykiem od bardzo dawna, u którego rozwinęła się jakakolwiek umiejętność empatii. A przynajmniej jedynym, o którym Soeres wiedział.

Poprzednim był Wisznu. Jak dotąd zapisał się jako jedyny nibiryjski władca, który za życia zrzekł się tronu, twierdząc, że ma wyższe cele. Chciał zjednoczyć nibiryjski lud, i to pod jego panowaniem rozpoczęto projekt Atlantaes, który dziś ziemska ludzkość nazywała Atlantydą. Wisznu liczył, że w ten sposób nie tylko zjednoczy podzielone rasy niegdyś wspólnie zamieszkujące Nibiru, ale też wspomoże rozwój Ziemian. Z czasem zrozumiał, że projekt Atlantaes powstał zbyt szybko, a jego rasa jest zdolna zniszczyć ziemską cywilizację. Dlatego rzucił czar, który uniemożliwiał Nibiryjczykom okłamywanie i fizyczne krzywdzenie ludzi. Wisznu osiągnął jednak coś, czego nie udało się dokonać żadnemu innemu Nibiryjczykowi – rozwinął się duchowo do tego stopnia, że opanował reinkarnację i przy każdym kolejnym wcieleniu zachowywał pełnię wiedzy i wspomnień ze swoich poprzednich żyć. Wielokrotnie wracał na Nibiru. Jednak niecały nibiryjski rok temu (między dwa a trzy tysiące ziemskich lat wstecz) ślad po nim zaginął.

Wisznu pozostawił jednak na Ziemi trwałe ślady, w tym wyobrażenie wyglądu jego rasy. Kolor skóry stanowił główną różnicą wizualną – u Nibiryjczyków przybierał bladoniebieski odcień (co potrafili zmienić, gdy przybywali na Ziemię). Pozostałe cechy wyglądu były mniej zróżnicowane niż u ludzi. Niemal wszyscy mieli czarne włosy, a tylko u niektórych występował ciemny brąz. Podobnie było z kolorem oczu – Nibiryjczycy rodzili się jedynie z brązowymi lub czarnymi ślepiami. Występowała też u nich tylko jedna grupa krwi – taka, której nie miał żaden Ziemianin. Krew, podobnie jak skóra, była w kolorze niebieskim, a wynikało to z braku hemoglobiny w ich organizmach – zastępowała ją substancja niemal identyczna do ziemskiej hemacyjaniny. Miało to uzasadnienie ewolucyjne i pozwalało im na oddychanie w skrajnych warunkach, włączając w to przestrzeń wodną i kosmiczną. Atmosfera na Nibiru nie była tak gęsta jak na Ziemi, a dzięki takiemu przystosowaniu mieszkańcy planety nie odczuwali żadnych niedogodności. Podobnie jak braku słońca – przez większą część roku światło grzało tu o wiele słabiej, a w najjaśniejszym punkcie dnia oświetlało tak jak na Ziemi przy zachodzie. Jednak jądro Nibiru było na tyle duże i mocne, że skutecznie rozgrzewało całą powierzchnię.

– Jeden z moich synów jest na Terrze, a drugi przez to choruje – przypomniał Soeres. Terra była określeniem, którego Nibiryjczycy używali, gdy mówili o Ziemi.

– Mówiłem ci, że popełniasz błąd, wysyłając go tam – stwierdził Camilir. – Czy historia nie nauczyła nas wystarczająco, że próbując uniknąć przepowiedni, przyczyniamy się do tego, że się spełnia?

Soeres parsknął śmiechem i pokręcił głową. Wszystko, co robił od śmierci Iris, miało na celu uniknięcie przepowiedni. Proroctwo mówiło o tym, że nibiryjski król zabije swoją żonę, zginie z ręki swojego następcy, a kolejno jego syn wraz z empatycznym nibiryjskim półksięciem (który w międzyczasie dokona żywota) oraz nieśmiertelnym Cyrionczykiem doprowadzą do zjednoczenia ich narodów, co na zawsze odwróci panujący dotąd porządek.

Zabijając własną żonę, Soeres przyczynił się do realizacji pierwszego punktu tej przepowiedni. Mogłoby się wydawać, że na tej podstawie dopowiedział sobie, że to jest o nim. Jednak inne fakty utwierdziły go w tym jeszcze dobitniej. Przecież właśnie teraz mieli empatycznego Nibiryjczyka, i był nim Oloneir. Zbiegło się to w czasie z pojawieniem się młodego, nieśmiertelnego Cyrionczyka (a nie było ich w historii zbyt wielu) – to właśnie on był współwięźniem, z którym Oloneir uciekł z aresztu. Jedyne, co wzbudzało wątpliwości Soeresa, to fakt, że buntownik nie mógł być półksięciem. Przepowiednia powstała jednak dawno temu i była kilkukrotnie przepisywana, więc brał pod uwagę, że mogła być niedokładna. Wolał być jednak ostrożny.

Śmierć Oloneira mogłaby więc doprowadzić do zrealizowania się kolejnego punktu tego proroctwa, podobnie jak jego spotkanie z Kejim. Właśnie dlatego Soeres zaapelował o łagodniejszy wyrok dla młodego buntownika – zamknięcie Oloneira w areszcie mogło zatrzymać spełnianie się proroctwa. Soeres próbował powstrzymać przepowiednię również innymi czynami. Jednym z nich było wysłanie Kejiego na inną planetę przy wcześniejszym odebraniu mu wspomnień. Na Terrze niewielu wierzyło w kosmitów, a dzięki nieświadomej amnezji Keji był przekonany, że należy do tamtejszej rasy. Gdyby więc Oloneir go odnalazł (w co Soeres bardzo wątpił) i próbował przekonać do buntu, Keji najprawdopodobniej uznałby go za wariata.

– To jedyny sposób, aby go chronić! Oloneir go tam nie znajdzie.

– Ale jeśli mu się uda, łatwiej będzie mu przekazać swoje wartości, jeśli Keji nie będzie świadomy naszych.

– Niedługo je pozna. Chcę, żeby najpierw się zasymilował – skłamał, ale Camilir nie miał jak się o tym zorientować. Dzięki swoim swoim dotychczasowym rządom Soeres stał się mistrzem hipokryzji i manipulacji. – Gdyby znał prawdę...

– Panie, mamy problem! – Podbiegł do nich wystraszony, młody Nibiryjczyk. – Oloneir Herim uciekł!

– Co?? Jakim cudem?! – warknął Soeres.

Nie mógł zrozumieć, jak to było w ogóle możliwe. Sprawdził i klucz do celi wroga wciąż znajdował się w kieszeni jego szaty. Nie wiedział, co się mogło stać. Czyżby brak technologii w zabezpieczeniach celi był bardziej zgubny, niż sądził?! Oloneir był geniuszem na skalę historii całej ich cywilizacji! I choć początkowo wydawało się to zbawieniem, ostatecznie okaże się przekleństwem.

Przez cztery dekahexy Oloneir pracował u boku Soeresa jako główny inżynier. To za jego sprawą Nibiru znowu zaczęło rozwijać się technologicznie. W czasie swojej pracy na dworze królewskim Oloneir stworzył kilkaset różnych wynalazków – między innymi komunikatory, które nie wymagały żadnego ładowania. Były tak praktyczne, że właściwie nie czuło się, że ma się je na ręce. Pozwalało to władzy na przekazywanie informacje cywilom, tak by mieć pewność, że dotrą do każdego. To Oloneir stworzył nowe cele i znalazł sposób na blokowanie mocy Cyrionczyków. Przez cały czas Soeres miał wrażenie, że Oloneir jest daleki od swojego pełnego potencjału. Gdy na niego patrzył, nie widział najmniejszego wysiłku przy jego pracy. Z raportu księcia Rinora wynikało, że Oloneir osiągnął na Cyrion taki stan, że sprzedawał swoją technologię tamtejszej cywilizacji, działając na szkodę Nibiru.

Dzisiejsza ucieczka Oloneira z celi została zarejestrowana, dlatego w odpowiedzi młodzieniec pokazał Soeresowi hologramowe nagranie z zajścia. Widać na nim, że Oloneir trzyma dłoń na przypominających szkło drzwiach celi.

– Stał tak od rozprawy przez bardzo długi czas – poinformował, po czym przewinął nagranie. – A potem stało się to.

To, co zobaczyli dalej, było zaskakujące. W którymś momencie drzwi celi otworzyły się, Oloneir bez zawahania przez nie wyszedł, po czym zniknął. Dosłownie rozpłynął się w powietrzu.

Mimo wielu różnic pomiędzy Nibiryjczykami a Ziemianami jedna rzecz, oprócz bycia istotą humanoidalną, okazała się całkowicie spójna – obie rasy nie miały nadprzyrodzonych zdolności. Posiadali je za to Cyrionczycy, do których Oloneir podczas przebywania na Cyrion próbował się upodobnić. Widocznie udało mu się to bardziej, niż początkowo wszyscy przypuszczali. A to stanowiło dla Soeresa problem. Ogromny problem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro