Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5 (2/2)

Kiedy dojechali na miejsce i weszli do środka, Oloneir się zestresował, ale udawało mu się tego nie okazywać. Pod drzwiami do piwnicy spojrzał na nich niepewnie. Denerwowałby się już wtedy, gdyby był tu tylko sam Keji, a obecność uprzedzonego do niego Toma znacząco zwiększała jego wątpliwości. Wiedział jednak, że to jedyne słuszne rozwiązanie.

– Soeres mnie tu przysłał i wykonuję jego rozkazy, ale jest coś, o czym nie wie. Zdaję sobie sprawę, że proszę o dużo, szczególnie ciebie, Thomasie. Ale, błagam, nie mówcie mu o tym, co tam zobaczycie.

– Ocenię to, gdy zobaczę, o co chodzi – odparł.

– Dobra, czym ja się przejmuję. Najwyżej usunę ci pamięć...

– Ollie! – zwrócił mu uwagę Keji.

Oloneir nie odpowiedział, co nie pomogło zwiększyć i tak minimalnego poziomu zaufania, jakim darzył go Tom. Zamiast tego gestem ręki pokazał im, aby ruszyli za nim.

W piwnicy otworzył kolejne drzwi, za którymi znajdowała się niewielka konsola. Wpisał na niej kod i cała trójka w mgnieniu oka przeniosła się do tajemniczego pomieszczenia, które wyglądało jakby żywcem wyjęte z jakiegoś filmu science-fiction.

Tom i Keji rozglądali się dookoła totalnie oszołomieni. Pomieszczenie było duże i miało nierówne, skalne ściany przypominające jaskinię.

Na jednej ze ścian znajdowała się wystawa arsenału – wyglądało to na broń, ale poza kilkoma mieczami nie przypominało czegokolwiek, co można spotkać na Ziemi. Przed wystawą stała ogromna broń, długa na kilkanaście metrów, ze sporym okręgiem otaczającym coś w rodzaju lufy.

Przy ścianie naprzeciwko nich zobaczyli kilka całkowicie zabudowanych egzoszkieletów. Jedynym porównaniem, jakie przyszło Tomowi do głowy, były zbroje Iron Mana, ale to, co tu widzieli na własne oczy, było o wiele bardziej zaawansowane technologicznie i przede wszystkim smuklejsze.

Największe wrażenie robiło coś, co znajdowało się na środku pomieszczenia. Było to coś w rodzaju ogromnego, kilkupoziomowego biurka, nad którym wyświetlały się liczne hologramy. Wszystkie w kolorze.

Pierwszy hologram od lewej pokazywał aktualną pozycję Nibiru, a pod nią wyświetlała się wypisana w języku nibiryjskim prawdopodobna data, lokalizacja i skala kolejnych kataklizmów. Kolejny wyglądał na zapisy rozmów (po nibiryjsku). Cały czas się aktualizował. Podobnych hologramów znajdowało się tu kilka obok siebie. Na samym środku umiejscowiony był ogromny i niezwykle dokładny trójwymiarowy obraz Ziemi z podpisem (także po nibiryjsku) oznaczającym monitorowanie, na którym co chwila pojawiała się mniejsza lub większa czerwona kropka o milimetrowych rozmiarach. Dalej, po prawej kolejno wyskakiwały ciągle zmieniające się napisy w języku cyrionskim.

Skrajnie z prawej wyświetlało się zdjęcie jakiegoś dziecka, na oko dwu, może trzyletniego. Oloneir jednak wyłączył je w mgnieniu oka, więc ani Keji, ani Tom nie zdążyli mu się przyjrzeć.

– Co to za dziecko? – spytał Tom. Zdołał dostrzec, że na pewno nie pochodziło z Nibiru, gdyż miało jasne włosy.

– Nieważne – uciął Oloneir.

Keji wrócił do pierwszego hologramu i próbował go rozczytać, ale niczego z niego nie rozumiał. Gdy tylko wyjął z kieszeni niebieski kryształ, nagle wszystko stało się czytelne.

– Czemu masz tu listę nadchodzących trzęsień ziemi, wybuchów wulkanów, tsunami, uderzeń meteorytów...?

– Żeby zniwelować straty – przerwał mu, bo Keji mógłby jeszcze długo wymieniać.

– Kilkaset wydarzeń w ciągu kolejnych trzech lat. Skąd taki wzrost? Bo to chyba nie jest normalne.

– Jest normalne co jakieś trzy tysiące sześćset tutejszych lat – stwierdził Oloneir.

– Przecież tyle trwa pokonanie orbity Nibiru – zauważył Tom, na co Oloneir przytaknął.

– Brawo. Teraz połącz kropki.

– Powodują to Nibiryjczycy?

Oloneir przejechał dłonią po swojej twarzy i wymamrotał pod nosem coś o cierpliwości i litości.

– Nibiru, nie Nibiryjczycy! Prosta fizyka. Jeden obiekt oddziałuje na drugi tym bardziej, im bliżej siebie się znajdują. Tłumacząc na przykładzie: gdyby Księżyc był w innej odległości od Ziemi, zmieniłaby się krzywizna planety, prędkość obrotu wokół własnej osi, klimat i temperatura na powierzchni, więc życie tu wyglądałoby zupełnie inaczej albo w ogóle by nie istniało. Nibiru i Ziemia oddziałują na siebie w ten sam sposób, powodując nawzajem kataklizmy, zmianę orbity i tak dalej. Ziemi obrywa się o wiele bardziej, bo jest mniejsza. Za dwa lata Nibiru i Ziemia znajdą się najbliżej siebie na kolejne trzy tysiące sześćset lat. Liczba kataklizmów w tym czasie może nawet doprowadzić do unicestwienia lokalnych cywilizacji.

– Czemu tego nigdzie nie zgłosisz? Przywódcy państw, którym grozi niebezpieczeństwo, raczej powinni o tym wiedzieć.

– A kto uwierzy komuś, kto wygląda jak nastolatek i twierdzi, że jest kosmitą? Nibiru praktycznie nie ma dyplomacji na Ziemi. Zresztą Soeres w życiu by tego nie zautoryzował – stwierdził, kończąc temat. – Dobra, nie przyszliśmy tu rozmawiać o kataklizmach... – Sięgnął po krzesło i ustawił je dosyć blisko hologramów. – Keji, siadaj.

Ten go posłuchał, a Tom niepewnie zerkał na nich obu.

– Proto, analiza – polecił i nagle wokół Kejiego pojawiły się niebieskie strumienie światła.

Pacjent starał się zachować spokój, ale Tom poczuł silny niepokój.

– Co się dzieje?!

– Analiza medyczna. Za chwilę będziemy wszystko wiedzieć.

– Analiza gotowa – odezwał się robotyczny, zbliżony do damskiego głos Proto, a przy hologramach pojawił się kolejny, który Oloneir błyskawicznie zaczął czytać.

– Czyj to głos?

– Proto.

– Kogo?

– Proto to sztuczna inteligencja, którą stworzyłem dawno temu. Gdyby Soeres się o tym dowiedział, mogłoby się to skończyć tragicznie. Dosłownie tragicznie.

– Czemu?

– Bo Soeres nie jest taki święty, za jakiego go uważasz – stwierdził, znowu skupiając się na wynikach Kejiego. – Zaawansowana amnezja, to wiemy – zaczął tłumaczyć na głos. – Nadmierne pobudzenie, to też wiemy...

– „Nadmierne pobudzenie"? Nie stresujesz się tym? – wtrącił się Tom.

– Dałem mu coś w rodzaju nibiryjskiej adrenaliny, żeby się ocknął, więc nie, bo to normalne – odparł, po czym zamarł, czytając kolejny punkt raportu. – Niemożliwe...

Oloneir dostrzegł w raporcie, że Keji ma szczątkowe zdolności medium. Podobne zdolności posiadała Iris Ces. Teoretycznie nie powinno być to genetyczne, ale nibiryjska nauka wciąż nie wyjaśniła wielu rzeczy. Bardziej martwiło go to, co mógłby zrobić z tą wiedzą władca Nibiru, gdyby odkrył, że jego syn posiada takie zdolności. Na ich planecie było to wyklęte i groziło egzekucją lub wydaleniem z Nibiru.

Tom i Keji patrzyli na niego przerażeni.

– Jest źle? Jednak umieram? – wypytywał Keji.

– Nie – uspokoił go od razu Oloneir. Biorąc jednak pod uwagę wierność Toma względem Soeresa, postanowił na razie zachować wiedzę o zdolnościach Kejiego dla siebie. Wątpił, aby mężczyzna chciał go skrzywdzić, ale nie musiał robić tego umyślnie. Nie mógł wiedzieć, jak bardzo Soeres jest wyczulony na takie rzeczy. – Coś źle przeczytałem. Proto, zapisz raport – poprosił, zwracając się do niej po angielsku.

Zganił się wewnętrznie za to kłamstwo. Mógł skłamać, bo swoje słowa kierował do Kejiego – do swojego rodaka, a nie do Ziemianina. Fakt, że Tom tu był, niczego nie zmieniał. Chciałby powiedzieć Kejiemu prawdę o tym, co właśnie o nim odkrył, i wiedział, że wkrótce to nastąpi, ale nie tu i nie teraz.

– Co dokładnie zobaczyłeś, gdy zemdlałeś? – dopytywał Oloneir. I choć nie był pewien, czy ta wizja wiązała się z nowo odkrytymi zdolnościami, to wolał zanotować szczegóły, aby w przyszłości do nich wrócić.

Keji potrzebował chwili, aby to sobie przypomnieć.

– Jakiegoś człowieka – zaczął i pomasował skroń, jakby to miało mu pomóc w odzyskaniu pamięci. Przez to wszystko, co obecnie działo się w jego życiu, sny szybko ulatywały z jego głowy, co nigdy przedtem mu się nie zdarzało. – Chyba Hindusa. Uruchamiał portal. Wciągnęło go do środka... Ostrzegał mnie przed kimś, ale nie wiem przed kim. Nie podał imienia.

Oloneirowi niewiele to pomogło, bo opcje wciąż były dwie.

Opcja pierwsza: używając portalu na Atlantaes, Keji mógł nawiązać duchowy kontakt z kimś, kto w tym momencie też przechodził przez teleporter i teraz jego umiejętności odezwały się w taki sposób, bo energia napędzająca teleporty w jakiś sposób połączyła ze sobą ich dusze.

Opcja druga, której nie mógł jeszcze wykluczyć: Keji przebywał na Ziemi wcześniej i było to tylko kolejne wspomnienie.

Indie były częstym miejscem odwiedzin Nibiryjczyków przez to, że bardzo mocno wiązały się z kultem Wisznu i jego wizją rozwoju. Większość Nibiryjczyków, która odwiedzała Indie, po powrocie na rodzimą planetę wchodziła w szeregi Nibiryjskiego Ruchu Oporu. Co, jeśli tak się stało z Kejim i dlatego usunięto mu wspomnienia? Oloneir nie ufał wersji Soeresa.

Oczywiście nie mógł też całkowicie wykluczyć opcji, że był to zwykły sen spowodowany stresem, ale wątpił, aby Keji zemdlał bez większej przyczyny. Dlatego na razie nie brał jej pod uwagę.

Rozważania Oloneira zostały przerwane przez coś, co miał nadzieję, że nie wydarzy się w obecności tej dwójki. Nie zdarzało się to jeszcze aż tak często. Na hologramie Ziemi pojawił się migoczący, czerwony punkt. Konkretniej: znajdował się na Morzu Północnym. W tym samym czasie opaska na ręku Oloneira zaczęła świecić na czerwono i wibrować. Tom, Oloneir i Keji usłyszeli głos Proto.

– Zderzenie statków. Potencjalna liczba ofiar trzy tysiące...

– Proto, cicho! – krzyknął Oloneir.

Tom i Keji byli kompletnie zdezorientowani, ale nie na tyle, aby nie dostrzec, że w ułamku sekundy Oloneir nienaturalnie przesunął się o niemal pół metra.

– Raport... – odezwała się ponownie Proto.

– Proto! – wydarł się Oloneir, po raz drugi uciszając sztuczną inteligencję.

Keji milczał, próbując na swój sposób przeanalizować to, co właśnie się wydarzyło. Tom miał jednak swoją wizję rozgryzienia tej sytuacji.

– Co tu się dzieje? – spytał podejrzliwie.

– Nieważne – zbył go krótko Oloneir i kliknął coś na biurku. Z mebla wysunęła się szuflada, z której Nibiryjczyk wyjął szklankę i butelkę whisky, po czym spojrzał na towarzyszącą mu dwójkę i uznał, że nie wypada być niegrzecznym. – Macie ochotę?

– Posłuchaj mnie! – Mężczyzna użył ostrzejszego tonu i ruszył w jego stronę, ale Oloneir pozostał niewzruszony i jakby nigdy nic, nalewał whisky do szklanek. – Mam dość tych twoich tajemnic, intryg...

– Nie mam obowiązku mówić ci wszystkiego – przerwał Nibiryjczyk, próbując wręczyć mu szklankę. Tom oczywiście jej nie przyjął. – I przypominam, że jestem od ciebie starszy. Właściwie obaj z Kejim jesteśmy. Wiem, że wyglądam jak ziemskie dziecko, ale to nie powód, by mnie tak traktować.

– Właściwie to jak nastolatek – wtrącił się Keji.

– Nastolatek to wciąż dziecko.

– Nie obchodzi mnie, ile masz lat. Mam prawo wiedzieć, co tu się dzieje. – Mężczyzna mówił coraz ostrzejszym tonem.

– A ja mam prawo usunąć ci pamięć, więc radzę odpuścić.

Tom i Oloneir stali niecały krok od siebie i toczyli walkę na spojrzenia. Trwało to chwilę, aż w końcu Keji postanowił zainterweniować.

– Dobra, koniec tego – postanowił ich rozdzielił. – Nikt nie będzie niczego nikomu usuwał!

– Właściwie czemu nie wpadłem na to wcześniej? Gdybyś nie wiedział o tym, jaką mam przeszłość z Soeresem, nie miałbyś do mnie wiecznych problemów... – zaczął Oloneir, ignorując Kejiego. Tym razem jednak to Tom przerwał jemu.

– Dalej, zrób to. Pokaż, jakim draniem jesteś...

– Przestańcie! – krzyknął Keji, wreszcie zyskując ich uwagę. – Też wolałbym wiedzieć, co tu się dzieje, ale jeśli Ollie nie chce tego powiedzieć, ma do tego prawo. Kłócąc się, do niczego nie dojdziemy.

– Nie widzisz, że on może być niebezpieczny? – zapytał Tom.

– Jasne, dalej rób ze mnie tego najgorszego! Jeszcze będziesz mnie za to przepraszał – stwierdził Oloneir, po czym dolał do swojej szklanki z whisky zawartość niewielkiej fiolki i wypił to na raz.

– Przestań wiecznie coś ukrywać i zachowywać się jak podwójny agent, to może, podkreślam: może ci zaufam!

Oloneir parsknął.

– Czemu dla ciebie wszystko jest czarno-białe? Są odmiany szarości, wiesz o tym? Nic nigdy nie jest czarno-białe, wszystko jest szare. Ciemniejsze lub jaśniejsze, ale szare.

– Popierasz rządy Soeresa czy nie? – zapytał wprost Tom, a Oloneir aż zaśmiał się w głos. Nie potrafił zareagować inaczej na ten śmiertelnie poważny ton głosu Toma.

– Co za różnica, skoro zależy mi na jego bezpieczeństwie? – odpowiedział pytaniem, wskazując na Kejiego.

– Nadal działasz w Ruchu Oporu?

– Nie.

– O, jednak potrafisz mówić konkretnie.

Widać było, że mężczyzna się denerwował. Pewnie spodziewał się, że jeśli Oloneir mu odpowie, to przyzna się do nielegalnej działalności przeciw władcy Nibiru. Skoro jednak zaprzeczył, nieco burzyło to jego ogląd na sytuację i wywołało oczywiste emocje. Raczej każdy wolał mieć wszystko logicznie poukładane. Ludzie niezbyt przepadali za zmianami.

Oloneir zaśmiał się i dolał więcej whisky.

– Jednak trochę tęsknię za czasami, kiedy Keji nie wiedział. Był wtedy mniej irytujący.

– Ollie – zwrócił mu uwagę Keji, który jeszcze miał resztki nadziei na to, że sytuacja nie wymknie się spod kontroli. Wiedział, że balansowali na bardzo cienkiej granicy.

– Dobra, wyjaśnijmy to raz na zawsze – zaproponował Tom. – Szczera odpowiedź i raz na zawsze kończymy ten temat. Dla kogo pracujesz?

Oloneir parsknął. Tom naprawdę bywał irytujący.

– Dla nikogo.

– Więc czemu tu jesteś?

Oloneir milczał przez chwilę. Przygryzał wargę i patrzył się w podłogę, ale niczego nie mówił. Zbierał myśli.

– No słucham – naciskał ostrym tonem Tom.

– Bo obiecałem coś jego matce, gdy umierała – niemal wykrzyczał te słowa, wskazując na Kejiego. – To ci wystarczy? – spytał i wypił trzecią szklankę whisky w ciągu może minuty. Nawet jak na jego organizm, była to spora dawka. Wystarczająco duża, aby się podpić. Ten stan nie utrzyma się długo, bo Nibiryjczycy dosyć szybko się regenerowali, ale ta krótka chwila upojenia była czymś, co zaskoczyło nawet Oloneira. Okazało się, że w połączeniu z kolejnymi słowami Toma doprowadziło do czegoś, czego nikt nie mógł przewidzieć.

– Czyli to, co mówił Soeres, było prawdą? Miałeś romans z Iris Ces?

Nagle wszystko potoczyło się niezwykle szybko. Oloneir odstawił pustą szklankę i bez namysłu wycelował pięść prosto w twarz Toma.

Obaj spojrzeli po sobie równie przerażeni. To nie miało prawa się wydarzyć. Mężczyzna przejechał dłonią po swoich wargach. Z nosa aż po brodę spływała mu krew. Na jego twarzy malował się ból. Możliwe, że Oloneir właśnie złamał mu nos.

– Nie mów więcej o czymś, o czym nie masz pojęcia! – ostrzegł go Oloneir, ale w jego głosie było słychać lekką dezorientację.

Nie wiedział, jakim cudem mógł uderzyć człowieka. Czar rzucony lata temu przez Wisznu dotąd skutecznie bronił Ziemian przed jakąkolwiek fizyczną agresją ze strony Nibiryjczyków.

Gdy spojrzał na Kejiego, widział, że cała ta sytuacja go przerasta. Wyglądał tak, jakby nie chciał opowiadać się po którejkolwiek ze stron, choć do tego zmierzało. Konflikt między Tomem a Oloneirem widocznie narastał, a Keji był przekonany, że to z jego powodu.

I kiedy miał nadzieję, że po tym jednym ciosie (którego i on nie potrafił wyjaśnić, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Nibiryjczycy nie mogli bić ludzi) nastanie spokój, srogo się przeliczył. Tom, bez żadnego ostrzeżenia, rzucił się na Oloneira.

Keji bał się o to, co może się stać. Próbował ich rozdzielić, ale słabo mu to szło. Szybko dostał jednak pomoc w postaci dwóch niewielkich, ale silnych latających robotów. Każda z maszyn chwyciła jednego z bijących się i odciągnęła ich od siebie na odległość kilku metrów. Nie puszczała, dopóki się nie uspokoili.

– Dzięki, Proto – powiedział cicho Oloneir, zwracając się do sztucznej inteligencji i tym samym dając znać, że to jej sprawka.

– Co się właśnie stało?! – Keji krzyknął na tą dwójkę.

Nie chodziło mu o roboty, chociaż i to było dziwne, bo wcześniej ich nie dostrzegł, ale przede wszystkim o sam fakt, że Oloneir i Tom byli w stanie się bić. A raczej o to, że Nibiryjczyk był w stanie bić Ziemianina. Bo mimo starań Toma, walka była raczej jednostronna.

– Przepraszam, poniosło mnie – przyznał Oloneir.

Jeden z latających robotów zaczął opatrywać Tomowi nos. Mężczyzna początkowo odsunął się, ale wreszcie zrozumiał, że maszyna nie ma złych intencji. Mimo ogromnej w tym momencie niechęci do nibiryjskiego wynalazcy i wszystkiego, co z nim związane, pozwolił maszynie robić swoje.

– Jakim cudem mnie uderzyłeś?

Oloneir wzruszył ramionami.

– Sam chciałbym wiedzieć.

Miał swoje przypuszczenia, ale nie miał zamiaru się nimi dzielić. Oloneir zyskał swoje moce poprzez wszczepienie sobie kodu genetycznego Cyrionczyków. Ich rasy były zbliżone genetycznie, dlatego wykorzystał jedynie ten fragment genotypu, który różnił się od nibiryjskiego.

Do tej pory proporcje kodu były stałe, ale może coś się jednak zmieniło? Może to, że tak często używał swoich mocy na Ziemi, miało jakieś nieprzewidziane konsekwencje? Co jeśli teraz cyrionski fragment kodu genetycznego zaczął wypierać jego nibiryjskie DNA? Proto wyliczyła mu wszystkie możliwe skutki uboczne i ich efekty, zanim zdecydował się na ten eksperyment. Już wtedy zdawał sobie sprawę z tego, że istnieje takie ryzyko.

Jeśli te przypuszczenia się potwierdzą, będzie miał bardzo mało czasu na reakcję, zanim umrze w niewyobrażalnych męczarniach. Może i zasłużył na śmierć po tym, czego dokonał w swoim dotychczasowym, krótkim (albo długim, biorąc pod uwagę ziemskie standardy) życiu, ale zdecydowanie nie chciał umierać już teraz. To byłby najgorszy możliwy scenariusz, bo czuł, że wiele osób na niego liczy, że świat go potrzebuje. Wiedział, że zajmie się tym, gdy tylko zostanie sam.

– Au! – wydarł się Tom. Robot właśnie nastawił mu złamany nos i natychmiast po tym zespawał jego kości.

Oloneir wyszedł z szarpaniny bez szwanku. Dzięki swoim umiejętnościom oraz kurtce, którą cały czas miał na sobie, przeciwnik nie miał najmniejszych szans. Tom miał nie tylko złamany nos, ale był też cały poobijany. Czuł ból nawet wtedy, gdy po prostu oddychał. Oloneir naprawdę nie był dumny z takiego obrotu sprawy. Szczególnie, że już zdążył wytrzeźwieć.

– Możemy się wreszcie dogadać? – spytał, zwracając się do Toma. – Zakopać topór wojenny i tak dalej? Błagam, Tom, mamy wspólny interes.

Widać było, że mężczyzna wahał się przez moment. Wszyscy wiedzieli, że Oloneir teoretycznie nie powinien móc kłamać, a przecież wyznał, że dla nikogo nie pracuje, nie działa już w Nibiryjskim Ruchu Oporu i jest tu, by chronić Kejiego, bo obiecał to jego matce. Te powody powinny go wybielić.

Istniał jednak spory problem – Oloneir nie powinien też być w stanie uderzyć człowieka, a jednak to zrobił. Skoro więc mógł się bić z ludźmi, to może też mógł kłamać? Może i Tom był uprzedzony, ale przynajmniej nie ufał mu ślepo, jak robił to Keji.

– Nie potrafię ci uwierzyć – stwierdził, a Oloneir cofnął rękę. – Nie będę blokował twoich kontaktów z Kejim, ale jeśli popełnisz najdrobniejszy błąd, powiem o wszystkim Soeresowi. Włącznie z tym, że mnie uderzyłeś.

Starszy z Nibiryjczyków westchnął. Naprawdę chciał tego uniknąć, bo za tym nie przepadał, ale wiedział, że tu chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo nie tylko jego, ale i być może całej Ziemi.

– Szkoda, że nie dajesz mi wyboru.

Oloneir wyjął z kieszeni kurtki zielony kryształ. Zamknął oczy i wyciągnął rękę z nibiryjskim surowcem, zwanym Quer, w stronę Toma. Ten upadł nieprzytomny na podłogę, zanim zdążył chociażby mrugnąć.

– Co mu zrobiłeś?! – krzyknął Keji, nie wiedząc, czy powinien uciekać od Oloneira, czy podbiec do Toma.

– Nic mu nie będzie – powiedział spokojnie. – Za kilka minut się ocknie i nie będzie pamiętał o tym, co tu się stało. Wybacz, Keji, ale twój ojciec nie może się dowiedzieć, że złamanie czaru jest możliwe. Nie teraz.

– Czemu?

– Przeczytaj te wiadomości – polecił mu, wskazując na drugi hologram od lewej. Nie chciał tego robić, ale czuł, że los nie dawał mu teraz wybór.

W międzyczasie małe latające roboty ułożyły Toma w wygodniejszej pozycji na niewielkiej kanapie, która znajdowała się blisko wejścia.

Keji niepewnie posłuchał. Bał się, że Oloneir wykorzysta chwilę jego nieuwagi i coś mu zrobi, więc co chwila obrzucał go spojrzeniem.

Gdy tylko przeczytał wiadomości, w czym pomógł mu niebieski kryształ, przeraził się jednak o wiele bardziej. Wyglądały jak zapis rozmowy ludzi, którzy mobilizują wojska. Był niemal pewien, że to nibiryjski. Pewności nabrał, gdy dostrzegł, jak często pojawia się tam imię jego ojca. Powtarzało się tam też inne słowo – Terra.

– Sugerujesz, że mój ojciec chce zaatakować jakąś Terrę?

– Terra to Ziemia – uświadomił go Oloneir, bo albo następca nibiryjskiego tronu o tym zapomniał, albo to on z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu mu tego nie powiedział.

Keji zamarł na te słowa. Przypomniał sobie, że w jego pierwszym śnie ze wspomnieniami padła już ta nazwa.

– Nie, to nie może być prawda...

– Uwierz mi, też chciałbym, aby tak nie było. Dopóki czar Wisznu działa, Ziemia ma szansę się obronić. Jeśli po Nibiru rozniesie się, że jego złamanie jest możliwe, jeśli znajdą sposób, Ziemia nie przetrwa tygodnia. W optymistycznym scenariuszu.

Keji pokręcił głową. Nie chciał wierzyć w to, że to mogłaby być prawda. Ojciec miałby przysyłać go tutaj, aby zaatakować tę planetę? Po co? To nie miałoby sensu. Łatwiej było mu uwierzyć w to, że Oloneir sfabrykował te wiadomości, aby nim manipulować.

– Myślę, że powinniśmy zrobić sobie przerwę od tego wszystkiego – stwierdził po chwili milczenia, a Oloneir spojrzał na niego zdezorientowany.

– Co? – spytał słabo.

Keji westchnął.

– Nikomu nic nie powiem, ale muszę spojrzeć na to wszystko z dystansu. Nie wiem, czy faktycznie chcesz dobrze, czy tylko tak sobie wmawiasz. Nie zachowujesz się jak ktoś, komu mógłbym tak po prostu zaufać. Za dużo przede mną ukrywasz, za dużo kombinujesz. Znowu mam wrażenie, że ani trochę cię nie znam.

– Keji, robię to wszystko dla twojego dobra.

– Chcę jedynie prawdy, nawet jeśli będzie okrutna. Mam dość półprawd i kłamstw. Ostatnie kilkanaście lat tym właśnie było. Nie chcę być pionkiem w czyjejś rozgrywce, a mam wrażenie, że wszyscy mnie tak traktujecie.

Oloneir pokręcił głową.

– Keji, to nie tak.

– Powiedz mi prawdę. Ten jeden raz powiedz mi prawdę – poprosił go. – Czemu tu jesteś?

– Obiecałem to twojej mamie, gdy umierała – powtórzył poważnym tonem, akcentując słowo „twojej". Rozumiał, że być może od tego, co teraz powie, będzie zależało wszystko, co wydarzy się później. – A raczej poprosiła mnie o to. Nigdy nie powiedziałem, że jej to obiecuję. Próbowałem tak sobie wmówić, bo tak mniej boli – wyznał, a głos zaczynał mu się łamać. – Poprosiła mnie, żebym cię odszukał i żebyśmy o siebie dbali. Powiedziałem jej, że twój ojciec w życiu się nie zgodzi, abym chociaż się do ciebie zbliżył, ale ona wierzyła, że znajdę sposób. I miała rację. Zawsze miała rację.

– Brzmi, jakbyście byli blisko. Ale słowa Toma cię zdenerwowały...

– Też byś się wkurzył, gdybyś znał prawdę – przerwał mu od razu.

– Więc mi ją wyjaw – poprosił z naciskiem.

Keji czuł, że zagubił się w całej tej sytuacji. Miał wrażenie, że nikomu nie może ufać. Wcześniej chciał wierzyć, że jednak Oloneir będzie jakimś stałym punktem w jego życiu. Po dzisiejszych wydarzeniach nie był tego już taki pewien. Jak miał mu wierzyć, skoro przyjaciel widocznie ukrywał jakiejś informacje o jego matce?!

Oloneir wahał się przez moment, ale ostatecznie pokręcił głową.

– Nie mogę.

– Chodzi o moją mamę, mam prawo wiedzieć.

– Wiem, ale nie mogę. Przepraszam.

Keji miał w głowie dużo głupich myśli, ale jedna próbowała się przebić niezwykle mocno i wiedział, że nie dawałoby mu spokoju, gdyby o to nie zapytał:

– Ale nie dowiem się kiedyś, że jesteś moim biologicznym ojcem? – upewnił się, a Oloneir, słysząc te słowa, prawie zakrztusił się własną śliną.

– Litości... – jęknął. – Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?! Uwierz mi, że byłaby to pierwsza rzecz, którą bym ci powiedział. Niestety, ale jesteś synem Soeresa, a ja nie miałem żadnego romansu z Iris Ces – zapewnił go.

– Więc jaka relacja was łączyła?

– Kiedyś ci powiem. Obiecuję. Wiem, że możesz myśleć inaczej, ale lepiej z tym poczekać.

– Jak długo?

– Nie wiem. Ile będzie trzeba. Kiedyś nadejdzie ten odpowiedni moment.

Te słowa sprawiły, że Keji doznał olśnienia. Przypomniał sobie jedną z ich rozmów, gdy jeszcze myślał, że Oloneir to Oliver Kenten. Z ust Oloneira padły wtedy bardzo podobne słowa. Keji nie był pewien, czy Oloneir zrobił to specjalnie, czy był to przypadek, ale miał wrażenie, że to mogłaby być prawda. Miałaby zdecydowanie więcej sensu niż teoria, którą przed chwilą palnął.

– Tom zaraz się ocknie – stwierdził Oloneir. – Zabierzmy go na górę.

– Ile z tego nie będzie pamiętał?

– Niczego z tego, co działo się tu na dole.

– Co mam mu powiedzieć? Będzie wypytywał, co się stało. Na pewno zauważy taką lukę w pamięci...

Oloneir pokazał mu, aby się uspokoił.

– Zajmę się tym – zadeklarował.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro