STOWARZYSZENIE DUSZ POKUTUJĄCYCH
Jestem duszą zmarłego przed wielu laty niemieckiego lekarza Johanna Struensee. Mieszkam u starego człowieka o imieniu Christian, w małym mieszkanku w Kopenhadze. Jako nieproszony gość staram się nie wadzić mojemu gospodarzowi, a nawet pomagać. Na przykład efektem ubocznym mojej obecności jest brak robactwa w mieszkaniu. One nie lubią duchów. W moim życiu po życiu nie dzieje się dużo. Jednak raz na kilka lat...
4 maja 1981
Szanowny doktorze Struensee
Jak Pan zapewne wie, że spotkania Stowarzyszenia Dusz Pokutującychodbywają się raz na kilka lat, wtedy, gdy ma się wydarzyć cos ważnego dla mieszkańców planety Ziemia.Są
wzywane duchy, których zdolności mogą przydać się w danej sytuacji. Na tę okoliczność
potrzebujemy właśnie pańskich umiejętność. Posiedzenie odbędzie się 8 maja 1981r w podziemiach Watykanu o godzinie 00;00. Oczekujemy bezwzględnego stawienia się w wyznaczonym miejscu i czasie.
Z wyrazami szacunku dyrektor i założyciel SDP Faraon Pepi II
Johan Struensee z wyrazem zaniepokojenia na twarzy schował list do kieszeni marynarki. Zeskoczył z belki pod sufitem, na której siedział i podszedł do biurka.
Szanowny Faraonie
Z radością służę pomocą i z pewnością stawię się w wyznaczonym miejscu.
Z poważaniem doktor Johann Friedrich Struensee
,, Kto jeszcze będzie? Co ma się wydarzyć tak ważnego? Po co im pomoc lekarza?,, - takie myśli kłębiły się w głowie ducha. Odbił się od podłogi i przenikając przez sufit znalazł się na strychu. Spomiędzy sterty gratów wyciągnął zakurzone, odświętne ubranie i przyłożył do siebie, by zobaczyć czy jeszcze pasują.
8 maja 1981
Piwnicznym korytarzem posuwały się zakapturzone postacie. Na ich twarzach wymalowane było skupienie i determinacja. Byli w pełni gotowi na to, co ich czeka. Z głównego korytarza skręcili, w lewo w boczną odnogę, gdzie znajdowała się ukryta komnata, w której stał stół zawalony stosami papierów. Na jednym z krzeseł siedział mężczyzna o ciemnej karnacji. Miał czarne włosy do ramion i surowy wyraz twarzy. Jego strój był niecodzienny: biała tunika, przepasana złotym paskiem na biodrach, opaska na włosy wysadzana drogimi kamieniami oraz rzemykowe sandały. Wstał widząc przybyłych:
- Cieszę się, że wszyscy przybiliście na wezwanie - cztery osoby skłoniły się nisko i jeden mężczyzna w imieniu wszystkich odpowiedział:
- Jesteśmy zaszczyceni, że Wasza Wysokość wybrał nas do wykonania tej misji. Mam nadzieję, że nie zawiedziemy Twojego zaufania.
- Oby tak było panie Okrzeja.
- Co się ma zdarzyć takiego ważnego, co wymaga naszej interwencji?- spytała kobieta o bladej cerze i wysoko spiętych włosach.
- Jeden z moich szpiegów doniósł mi, że 13 maja tego roku jest planowany zamach na głowę katolickiego kościoła – zebrani wymienili zaskoczone spojrzenia.
- Pani Curie wybrałem panią ze względu na pani wybitne osiągnięcia z fizyki. Pani zadaniem będzie zmiana trajektorii lotu kuli tak, by postrzał nie zagrażał życiu papieża. Rozumie pani?- Skłodowska kiwnęła głową.
- Panie Okrzeja pan postara się jakkolwiek zdekoncentrować zamachowca, by przeszkodzić mu w ucieczce. Natomiast doktor Mengele będzie towarzyszyć mi w opiece nad tłumem, by nikt nie zginął w wyniku popłochu. Doktorze Struensee pan będzie towarzyszył papieżowi w drodze do szpitala i podczas operacji, aby wyszedł z tego względnie cało. Czy każdy zrozumiał, co ma robić? – wszyscy pokiwali głowami
- Świetnie, więc teraz przejdźmy do planu. Na Placu Świętego Piotra już od wczesnych godzin porannych będą tłumy wiernych. My musimy być tam już około 4:00 nad ranem, by dokładnie obejrzeć trasę przejazdu papieża oraz, by roztoczyć pętlę czasu. Ustawię ją tak, by w momęcie oddania strzału, czas zatrzymał się dokładnie na 10 sekund. Czy tyle czasu pani wystarczy na wykonanie zadania?- zwrócił się do Skłodowskiej.
- W zupełności wystarczy- odpowiedziała Polka.
- Kiedy pani Skłodowska będzie ustawiać trajektorię w donośności. Ja i doktor Josef, jeżeli to będzie konieczne, usuniemy z jej drogi przypadkowych ludzi. Doktor Johan będzie pilnował bezpieczeństwa papieża. Natomiast pan Okrzeja zrobi wszystko, by złapano zamachowca. O słyszę, że mój szpieg zaraz tu będzie. Ma dostarczyć nam zdjęcie zamachowcy i jego dane osobowe – z tego samego korytarza, co przyszli inni, wyszedł nie kto inny jak Giovanni Sforza. Maria prychnęła na jego widok. Ukłonił się faraonowi, a z resztą przywiał się skinieniem głowy. Nie zwrócił uwagi na reakcję chemiczki na jego widok.
- Witaj Sforza. Masz to, o co cię prosiłem?
- Tak mój panie- z wewnętrznej kieszeni płaszcza wyciągnął lekko pomiętą teczkę i podał ją faraonowi.
- Dziękuję, możesz odejść – szpieg skłonił się nisko i nie zwracając uwagi na resztę wszedł pomiędzy półki z dokumentami.
- O to nasz przyszły zamachowiec- zebrani pochylili się nad zdjęciem.
- Młody- stwierdził Stefan.
- Jak ty. Prawda?- odpowiedział Mengele z kpiącym uśmiechem. Stefan zacisnął szczękę ,,głupi niemiecki pies".
- Dobrze, spotkanie skończone. Zobaczymy się 13 maja o 4:00 rano na placu świętego Piotra- faraon odprawił ich ruchem ręki. 4 zjawy skłoniły się i odeszły w stronę z, której przyszły, gdyż w obrębie najmniejszego państwa świata nie można przenikać ścian i tym podobnych rzeczy.
Kilka godzin później każda z dusz próbowała przetrawić wszystkie informacje
Stefan, siedząc na dachu jednego z warszawskich szpitali, nucił po cichu drugą zwrotkę Roty. Jego myśli błądziły między gwiazdami
Josef spacerował po jednej z argentyńskich plaż tej, na którą wyciągnięto jego rozdęte od zgromadzonej w płucach wody ciało. Mała rodzina podziwiała zachód słońca. Dwie identyczne dziewczynki pod czujnym okiem rodziców bawiły się przy wodzie.
Maria do wczesnych godzin porannych spacerowała po Wiedniu. Po śmierci zwiedzała różne miejsca, których za życia nie zdążyła zobaczyć, zbyt zajęta pracą. Usiadła na schodach Akademii Sztuk Pięknych i śledziła wzrokiem brudnego kundla niosącego w pysku jakieś kartki.
Johan okrył kocem swojego gospodarza. Usiadł na belce pod sufitem. Słuchał radia, którego staruszek nie zdążył wyłączyć przed zaśnięciem. Kobiecy głos z radia przypominał barwą głos jego królowej. Myśleli, że mogą mieć wszystko. Ona samotna, on żądny władzy i zmian. Westchnął. Rozwiązał chustkę, którą miał pod szyją i ściągnął swoją głowę z karku .Pies o imieniu Gurmand, śpiący przy nogach swego pana, zawarczał przez sen.
13 maja 1981 godzina 4:30
- Dobrze moi drodzy: najpierw pętla czasu. Staniemy na środku placu i wypuścimy pierwsze impulsy energii, a moi ludzie dołączą do nas z innych miejsc na Ziemi – rozkazał faraon. Stanęli plecami do siebie z podniesionymi do góry rękami. Z ich dłoni poleciały ku górze świetliste kule. Dolatywały na wysokość około 3000 m i łącząc się ze sobą tworzyły pajęczynę oplatającą kulę ziemską. Poczuli, jak inni zaczęli robić to samo i po chwili nad ziemią wisiała widoczna tylko dla nich pętla czasu. Opuścili ręce, a faraon ustawił ją na ile i kiedy ma się zatrzymać czas. Na placu powoli zbierali się wierni, a ochrona i ekipa logistyczna wytyczała trasę przejazdu ojca świętego. Stefan uważnie obserwował ludzi kręcących się po placu. Mengele i Skłodowska stali na uboczu, cicho rozmawiając. Struensee podszedł do faraona:
- Kiedy ma się to zacząć?
- Papież o 16:45 ma wyjechać do wiernych i pozdrawiać ich z papamobilu. Wcześniej ma odprawić mszę. Nie wiemy, kiedy zamachowiec zamierza zaatakować. Dlatego musimy stać na wyznaczonych pozycjach już przed wyjazdem papieża. Na razie nic tu po nas. Na powierzchni zostaną tylko pan Okrzeja i doktor Mengele. My schodzimy do piwnic i wyjdziemy zaraz przed wyjazdem Jana Pawła II – Struensee skłonił się nisko i odszedł, by powiedzieć reszcie o postanowieniu faraona. Po chwili 3 dusze schodziły do podziemi. Czas dłużył im się niemiłosiernie. Aby nie krążyć nerwowo po piwnicznych korytarzach, czytali tak zazdrośnie skrywane przez Watykan tajemnice. Pomrukując za każdym razem, gdy znaleźli jakąś niespełniona przepowiednię albo taką, która jeszcze nie wygasła.
- Posłuchajcie tego- wszystkie oczy skierowały się na Skłodowską:
"Z powodu śmierci bardzo starego papieża wybrany zostanie Rzymianin w bardzo dobrym wieku. Będzie się o nim mówiło, że osłabi Tron, jednak będzie go długo dzierżył w bólu". –
Faraon zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Struensee próbował rozładować napięcie opowiadając żarty:
- Wiecie, czemu w Watykanie nie grają w bilard? Bo papamobile – ale kiedy otrzymał zdegustowane spojrzenia współtowarzyszy, zamilkł zrezygnowany.
Natomiast na powierzchni zbierały się coraz większe tłumy. Każdy chciał z bliska zobaczyć głowę swojego kościoła. Okrzeja nie nadążał za szukaniem zamachowca. Coraz więcej ludzi, coraz to nowe twarze. Mengele widząc to starał się mu pomóc, bo wiedział, że jak Okrzeja to zawali (zresztą jak zwykle) to zawali się wszystko inne. Było koło 7:00, kiedy w końcu w trzecim rzędzie od barierek w połowie drogi do kościoła stał ten, którego szukali. Ze stoickim spokojem czekał na dogodny moment do wykonana zadania.
- Wie co robi. To fachowiec- ocenił wprawnym okiem niemiecki lekarz.
- Raczej nie wybraliby niedoświadczonego smarka do takiej misji- odpowiedział Stefan i podleciał do mężczyzny stając przy nim. Im bliżej było godziny wyjazdu papieża do wiernych i tym większy niepokój czaił się w umysłach pokutników: ,, Czy nam się uda?". Kiedy dochodziła 15:30 do Mengelego i Stefana dołączyła się reszta i ustawili się na swoich miejscach. O 15:45 papież wyjechał, pozdrawiając tłum. Wybuchła jeszcze większa wrzawa ludzie machali i śmiali się. Helikoptery ze stacji telewizyjnych i radiowych latały nad placem i relacjonowały wiernym zgromadzonym przed telewizorami i radioodbiornikami wydarzenia z Placu Świętego Piotra. Duchy zastygły w oczekiwaniu. Jednak nic się nie działo. Papież spokojnie pojechał w stronę kościoła, by odprawić mszę. Dusze poszybowały za nim a przy zamachowcu został tylko Okrzeja. Opowiadał mu o swoim nieudanym zamachu. Jego historia była opowiadana z goryczą ale i radością, że nie tylko jemu się nie powiedzie. Nie zdający sobie sprawy z jego obecności Ali Agca czekał spokojnie na dogodny moment. Msza przebiegła standardowo, bez zarzutu. Papież jechał odkrytym samochodem pozdrawiając wiernych. Okrzeja widział Mengelego i faraona krążących nad tłumem, Johana przy papieżu oraz Marię idącą zaraz przy barierkach. Wielki zegar pokazywał 17:18. Z nieba lał się żar. Jan Paweł II oddał dziewczynkę którą właśnie trzymał na rękach matce. Minęła minuta... padł strzał . Wszystko potoczyło się w szaleńczym tempie. Tłum znieruchomiał.
- Mamy 10 sekund! Ruchy! – krzyknął faraon.
17:18 i 50 sekund
Polka rzuciła się do przodu wykonując w głowie błyskawiczne obliczenia. Przesunęła kulę siłą woli celując nią w brzuch jednak tak by ominęła ważniejsze organy. 3...2...1 ludzie na placu zaczęli krzyczeć. Wśród hałasu zdekoncentrowany Okrzeja zapomniał co ma robić. Zakonnica stojąca obok zamachowcy chwyciła go i zaczęła wołać: Pomocy. Ali Agca próbował się wyrwać, ale coraz więcej ludzi uniemożliwiało mu ruch.
17:18 i 54 sekundy
W chwili wystrzału Mengele i faraon próbowali ustawić ludzi tak by nikt przypadkowo nie został postrzelony. Kardynała stojącego najbliżej następcy świętego Piotra przesunął tak by mógł złapać papieża.
17:19 i 0 sekund
Kiedy znowu czas ruszył padł kolejny strzał.
- Kurawa, Okrzeja! Ty idioto! Miałeś go pilnować!- krzyknął Struensee. Na szczęście pocisk trafił w rękę. Jan Paweł II wśród lamentów wiernych osunął się w ramiona sekretarza.
Johan pilnował, by papież nie stracił przytomności. Droga do helikopterów, a potem do szpitala dłużyła się niemiłosiernie. Gdyby nie był duchem, pot spływałby mu po czole, jak ludziom, którzy z nimi lecieli. Mówił do papieża sprawiając, by tylko on go słyszał i widział. Opowiadał mu o ich interwencji i jak reszta została z modlącymi się wiernymi i o tym, że musi przeżyć i o tym, co musi zrobić dla wiernych, Polski i świata. Ojciec Święty słuchał go przez całą drogę do szpitala. Kiedy wśród krzyków i bieganiny wieziono go na salę operacyjną pozwolił mu zasnąć, bo teraz zajmował się nim wykwalifikowany personel (któremu i tak należało patrzeć na ręce). Trzech chirurgów i asystentki pod czujnym okiem ducha w pocie czoła przez wiele godzin operowali Głowę Kościoła Katolickiego. Duch pilnował, by przez zmęczenie nie popełnili żadnego błędu. Oddawał im swoją energię, by nie stracili przytomności ze zmęczenia. Gdy założono ostatnie szwy i przewieziono papieża na salę pooperacyjną, Struensee pozwolił sobie na wytchnienie. Opadł zmęczony na krzesło w poczekalni. Obserwował relację z Placu Świętego Piotra na telewizorze wiszący na ścianie. Pokazywano moment strzału, zrobiono ciecie i na ekranie pokazała się kobieta z mikrofonem na tle modlących się ludzi. Potem pokazano zamachowca prowadzonego do radiowozu.
Johan wyszedł ze szpitala i zapalił papierosa. Patrzył spokojnie w gwieździste niebo. Po głowie plątała mu się jedna myśl:,, udało się". Zdeptał niedopałek i wzbił się w powietrze. Leciał nad wioskami i miastami nad lasami i łąkami. Obserwował śpiące domy i światła lamp. Wylądował na balkonie swojego mieszkania i przeniknął przez szybę do środka. Gurmand podniósł łeb. Ale widząc, że to tylko doktor położył się z powrotem. Była około 3:00 nad ranem, więc jego gospodarz jeszcze spal. Usiadł na belce pod sufitem i powrócił z powrotem do swojego spokojnego życia.
Na ustach całego świata były wydarzenia z dnia wczorajszego. Massmedia wygłaszały różne spekulacje na temat zleceniodawców zamachu i z niecierpliwością czekały na wyjaśnienie sprawy. Dusze zaangażowane w pomoc człowiekowi zasiadającemu na tronie Piotrowym otrzymały złagodzenie kary egzystowania i służby na ziemi o 5 lat.
Po kilku miesiącach, kiedy papież wrócił do zdrowia, mawiał: ,, Jedna ręka strzelała, a druga prowadziła kulę" i tylko 6 osób wiedziało o kogo naprawdę chodzi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro