|0|
Z szerokim uśmiechem na ustach i w towarzystwie mojego najlepszego przyjaciela, opuszczam budynek, a kilka chwil później teren szkoły. Gdy przekraczamy bramę, ruszamy w stronę przystanku autobusowego, na którym co jakiś czas zatrzymuje się pojazd, którego przystanek końcowy znajduje się na naszym osiedlu.
-Antek...-szepcze Wiktor i ciągnie mnie za rękaw bluzy, a ja spoglądam na niego pytająco. -Patrz kto tam stoi- Szatyn wskazuje wzrokiem miejsce, w które i ja kieruję swój wzrok. Kilka sekund później moim oczom ukazuje się sylwetka drobnej blondynki, której włosy sięgają bioder. Jej zielone tęczówki zapatrzone są w ekran smartfona, po którym błądzą jej idealne palce, których paznokcie przyzdobione są stonowanymi kolorami lakieru.
Sam widok tej dziewczyny już od jakiegoś czasu wywołuje łaskotanie w moim brzuchu.
W pewnym momencie ten idealny widok zasłania mi jakaś dłoń, której palce po chwili pstryknęły tuż przed moim nosem.
-Ziemia do Tośka! -Wiktor macha ręką tuż przed moją twarzą.
-Hmm? Co jest? -Pytam z lekka zdezorientowany i spoglądam na niego.
-Gapisz się na nią jak zahipnotyzowany- mówi, widocznie poirytowany moim zachowaniem, a ja mimo to jeszcze raz na chwilkę zawieszam wzrok na dziewczynie.
Naprawdę ta chwilka nie trwa długo, ponieważ jak jej chłopak ją całuje, dlatego szybko odwracam wzrok. -Antek! Słuchasz ty mnie w ogóle?!-Słyszę jeszcze większe poirytowanie w głosie przyjaciela.
***
Czekamy dobre piętnaście minut, zanim spóźniony już znacznie autobus oznakowany numerem trzydzieści jeden, zatrzymuje się na przystanku. Bez zbędnego namysłu, wchodzimy do pojazdu. Jak na aktualną godzinę, pojazd wydaje się być wyjątkowo pusty, ale to dobrze, bo przynajmniej możemy sobie usiąść bez narażenia się na morderczy wzrok jakichś staruszek i ich zmęczonych toreb z zakupami.
Po zajęciu miejsc obok siebie, Wiktor wsuwa mi do ucha słuchawkę, a drugą wkłada do swojego i włącza swoje nowe znalezisko muzyczne. Robi to za każdym razem gdy znajduje piosenkę lub wykonawcę godnego swojej uwagi.
Wsłuchuję się w słowa ów piosenki, jednak nic z niej nie rozumiem. W tym samym czasie rozmyślam nad spotkaną na przystanku dziewczyną, jednak staram się zbytnio nie odpływać, by móc ocenić utwór.
-I jak? - Pyta przyjaciel, gdy w naszych uszach rozbrzmiewają ostatnie dźwięki.
-Rytm spoko, melodia też, ale nie rozumiem ani słowa. Skąd ty to wziąłeś? -Pytam, uśmiechając się pod nosem i kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Z Korei Południowej. Zajefajne, nie?
-Aż tak daleko cię wywiało? Jak ty to znalazłeś? Ty cokolwiek z tego rozumiesz? -Zadaję pytania i śmieję się cicho, za co obrywam delikatnie w tył głowy.
- Nie śmiej się, to naprawdę jest fajne. I tak, rozumiem o czym śpiewają, bo tak jakby sprawdzałem sobie tłumaczenie- uśmiecha się uroczo i wyszukuje coś w telefonie. -Poczytaj sobie.
Posłusznie czytam, przetłumaczony na język polski, tekst piosenki, którą wcześniej słuchałem. Dowiaduję się z niego, że piosenka nosi nazwę "Blood sweat and tears" i że zespół, który ją śpiewa nazywa się BTS. Niemal odrazu kojarzę fakty, że kilka dziewczyn z klasy także słucha tych koreańców, więc wnioskuję, że to one go w to wciągnęły.
-No i co sądzisz o tekście? - Pyta Wiktor z ciekawością.
-Podoba mi się, ale czemu tak o to wypytujesz? Poza tym... Ten tekst... Czy ty masz zamiar przetłumaczyć to na angielski i komuś zaśpiewać? -Pytam poruszając brwiami. Nie od dziś wiem, że mój przyjaciel ma cudowny głos i że jest romantykiem, dlatego uśmiecham się szeroko i patrzę na niego z ekscytacją.
-C-co?! Nie! Wal się!- rumieni nie i szturcha mnie w ramię. Coś jest na rzeczy. Znam go od szesnastu lat i po prostu wyczuwam to, ale skoro póki co nie jest gotowy powiedzieć mi cokolwiek o tej osobie, to nie będę naciskał.
Kilkanaście minut później autobus zatrzymuje się na przystanku końcowym, a my opuszczamy go. Razem z Wiktorem ruszamy do mojego domu, gdyż mamy wspólnie wykonać projekt na język polski. Dotyczyć ma on podstawowych zasad kultury. Nasza polonistka organizuje w szkole tak zwany tydzień dobroci i życzliwości, a poproszeni przez nią o wykonanie takiej pracy nie potrafiliśmy odmówić, z resztą tak samo jak nasze dwie koleżanki.
|Witam wszystkich w zerowym rozdziale nowego opka! W zależności od tego czy Wam się spodoba, albo zostawię je opublikowane i będę je kontynuować, albo po prostu cofnę publikację. Wszystko w waszych rękach.|
Buziaki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro