Zero kwiatów wiśni| Miyun
Już wczesnym rankiem zostałam obudzona przez służbę. Wszyscy chcieli, abym w dniu wyjazdu do jednego z naszych zaprzyjaźnionych królestw wyglądała nienagannie. Mówili, że jadę tam dla dobra bardzo ważnej sprawy, jednak nikt nie raczył mi jej dokładnie przedstawić. Nawet moi rodzice, którzy najpewniej byli najbardziej poinformowani, ponieważ jak mogłam się domyślać to oni to zaplanowali.
Sama droga do pałacu minęła mi dosyć szybko oraz spokojnie. Grunt w tym, że dopisywała nam pogoda, o którą ostatnimi czasy było trudno, gdyż w uprzednim miesiącu mieliśmy aż nadto deszczy. Siedząc sama w powozie czasami spoglądałam przez lekko uchylone drzwi, dzięki czemu mogłam chociaż trochę przyjrzeć się miejscu, w którym aktualnie się znajdowaliśmy. W większości mijaliśmy zielone, pełne zwierząt lasy i małe wioski. Widząc tutejszą ludność nie mogłam powstrzymać się przed pomachaniem im oraz posłaniem w ich kierunku szerokiego uśmiechu. Dzieci bez najmniejszego zawahania odwzajemniały mój gest, jednakże dorośli na początku przyglądali mi się z ciekawością, jakby nie do końca wierząc, że księżniczka się z nimi wita.
Czy to dziwne, że pragnę być blisko ze swoim ludem?
Od małego powtarzano mi, żebym nie zadzierała nosa tak jak siostra mojego ojca, ponieważ wtedy stracę wszelkie szanse na zawarcie jakiejkolwiek przyjaźni. Mówiono także, że przez samolubne zachowanie nie zdobędę zaufania i poparcia wśród poddanych. Wszystko to było mi wpajane ciągle od nowa, jakbym sama nie wiedziała, co jest dobre, a co złe. Czasami, gdy popołudnia miałam wolne od zajęć wymykałam się z pałacu do wioski, w której pomagałam pewnej samotnej staruszce. Jej syn parę lat temu zginął w wojnie z najeźdźcami ze wschodu. Od tej pory kobieta mieszka samotnie w jednym z małych domków tuż przy murach.
Z zamyślenia wyrwało mnie nagłe zatrzymanie się pojazdu. Nawet nie zauważyłam, kiedy wjechaliśmy na teren zamku. Zdążyłam jedynie lekko przygładzić materiał sukienki, zanim pan Song otworzył drzwi, abym mogła wysiąść. Uśmiechnął się do mnie serdecznie, a następnie podał mi dłoń, żebym przez przypadek się nie przewróciła. Jeden najmniejszy błąd mógłby zepsuć pierwsze wrażenie na królu i królowej, a tego oczywiście nie życzył sobie nikt z mojego dworu.
Gdy poczułam już pod nogami pewny grunt rozejrzałam się dookoła. Budynek, który przez pewien czas miał stać się moim drugim domem był ogromny. Z opowiadań ojca wiem, że zamek sprawia jedynie wrażenie niezwykle wielkiego, ponieważ zbudowano go tak, aby wzbudzał lęk wśród najeźdźców. Jednakże rozmieszczenie wszelkich komnat jest tutaj podobne do tego u nas. Czymś, co na długo pozostanie w mojej pamięci będą na pewno drzewa kwitnących wiśni, które tworzyły niezwykle piękny widok. Pomimo tego, że już w drodze tutaj zaczęłam tęsknić za swoją rodziną to z pewnością ten obraz wynagrodził mi moją wyprawę chociaż w jakimś stopniu.
Jednak dopiero w chwili, gdy ciemnobrązowe, potężne drzwi otworzyły się ukazując mi tym samym piękny wystrój wnętrza zamku oraz sześć osób, które bacznie śledziły każdy mój najmniejszy ruch zrozumiałam, że teraz naprawdę nie ma już odwrotu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro