Jeden kwiat wiśni| Miyun
Komnata, którą mi przydzielono była nieco większa od tej, którą użytkowałam, na co dzień u siebie. Po prawej stronie ustawiona była przestronna szafa, w której sama zawiesiłam wszystkie zabrane ze sobą sukienki. Niestety nie było to zbyt łatwe, ponieważ nie jedna służąca upierała się, że zrobi to za mnie, przez co zajęło to więcej czasu niż powinno. Tuż obok niej wisiały dwa małe obrazy ukazujące zapewne wybrane miejsca z królestwa. Na jednym z nich ukazany był przepiękny sad. Natomiast na drugim prezentowała się cała uśmiechnięta rodzina Kim. Król Taemin obejmował swoją małżonkę, a dookoła nich znajdowali się, jak mniemam ich synowie. Wszyscy wyglądali tu na szczęśliwych, co sprawiło, że na mojej twarzy momentalnie zagościł szeroki uśmiech.
- Przepraszam panienko – nagle jakiś delikatny głosik odciągnął moją uwagę od dzieł. Po odwróceniu się w progu ujrzałam niską brunetkę ze wzrokiem utkwionym w podłogę. – Królowa Nari prosiła, aby przyprowadzić panienkę do ogrodu.
- Tak, oczywiście – odparłam, po czym ruszyłam za kobietą.
Wolnym krokiem szłam szerokimi korytarzami ciągle rozglądając się dookoła. Na drugim piętrze wisiało mnóstwo obrazów w większości przedstawiających królewską rodzinę. Natomiast na samym dole w równych odstępach od siebie znajdowały się portrety chłopaków, których przyszło mi ujrzeć zaraz po przybyciu tutaj. Mogłam śmiało stwierdzić, że każdy z nich był niezwykle przystojny. Jednakże bałam się, że mogą okazać się osobami, które widzą tylko czubek własnego nosa. Nie przepadałam za takimi ludźmi, lecz niestety musiałam zachowywać się przy nich uprzejmie, pomimo tego, że bardzo mnie irytowali. Byłam otoczona nimi prawie z każdej strony, co sprawiało, iż chwilami czułam się jak w klatce.
Zatrzymałam się zaraz po tym, kiedy uczyniła to moja chwilowa przewodniczka. Stałam teraz przed wielkimi drzwiami, za którymi z pewnością prowadziły na zewnątrz, ponieważ przebijały się przez nie promienie słoneczne. Brunetka poinstruowała mnie, żebym w razie jakichkolwiek pytań kierowała się do niej, gdyż została przydzielona do mojej świty. Skinęłam jedynie głową posyłając jej szeroki uśmiech, po czym kobieta otworzyła przede mną wyjście, jak się później okazało na ogromny taras.
Przy stoliku zasiadała królowa Nari, która po chwili przywołała mnie do siebie. Niepewnie podeszłam do kobiety i zajęłam miejsce obok niej. Przyjrzałam się dokładnie otoczeniu. Balustrady porastały piękne, kolorowe kwiaty, do których już zdążyłam się przyzwyczaić. Od momentu przekroczenia progu pałacu nie dało się nie zauważyć tutaj kobiecej ręki, które dbała o liczne dodatki, które sprawiały, iż wnętrze w równym stopniu zapierało dech w piersiach, co powierzchowny obraz budynku.
Sama królowa była niezwykle urodziwa. Nic dziwnego, że wszyscy, którzy odwiedzali to miejsce zawsze o niej wspominali i komplementowali jej osobę samymi pozytywnymi epitetami. Z opowieści swojej mamy wiem, że kobieta siedząca teraz naprzeciwko mnie była naprawdę sympatyczna i potrafiła słusznie doradzić w każdej kwestii. Z jednej strony bardzo cieszyłam się na możliwość poznania jej osobiście, lecz na dnie mojego umysłu zamieszkał również niepokój spowodowany jej wysoką pozycją w kraju. Nie chciałam się przed nią skompromitować, a co gorsza w jakiś nieudolny sposób nagiąć dobre stosunki między naszymi królestwami.
- Dziecko, ja nie gryzę – zaśmiała się kobieta nalewając do postawionej przede mną filiżanki świeżo parzonej herbaty. – Rozchmurz się. Nie przyjechałaś tu przecież za karę.
- Przepraszam, proszę pani – skinęłam głową, po czym upiłam łyk napoju. Najwyraźniej za długo się w nią wpatrywałam.
- Czemu tak formalnie? Możesz mówić mi Nari – zaskoczona jej podejściem do naszej rozmowy niemal wyplułam z powrotem do naczynia ciecz, której nie zdążyłam przełknąć. Idąc tutaj myślałam, że nasze spotkanie będzie ściśle zaplanowane od A do Z, a tymczasem królowa wydawała się być bardzo wyluzowana podczas tej, jak na razie krótkiej wymianie zdań. – Nie patrz tak na mnie, bo czuję się dziwnie.
- Przepraszam, Nari... - dodałam niepewnie zerkając na moją rozmówczynię.
- Nie przepraszaj. Może opowiesz mi coś o sobie – klasnęła w dłonie uśmiechnięta. – Obiecuję ci, że cokolwiek tutaj powiesz pozostanie tylko i wyłącznie między nami.
Nie powiem, nieco się zestresowałam. Nie wiedziałam, czego kobieta pragnęła się o mnie dowiedzieć, a zarzucanie ją bezsensownymi informacjami na mój temat było niestosowne. Osobą, która wiedziała o mnie najwięcej była moja siostra, Inhye. Jej, jako jedynej mówiłam o tym, co mnie trapi oraz o tym, co mnie cieszy. Nigdy nie potrafiłam rozmawiać z nikim innym o czymkolwiek, co nie ograniczało się do rozmów politycznych bądź gospodarczych królestwa.
- Co lubisz robić? – zapytała w końcu, najwyraźniej odczytując z mojej zamyślonej miny, że nie potrafię znaleźć odpowiedniego tematu.
- Malować obrazy – odpowiedziałam cicho. – Czasami lubię wyjść, gdzieś do ogrodu i po prostu dać ponieść się fantazji.
- Musisz mi je kiedyś pokazać – oświadczyła ucieszona łapiąc mnie za dłoń. – A jak jest u ciebie z muzyką? Potrafisz na czymś grać?
- Em... Kiedyś, jak byłam młodsza przez jakiś czas uczyłam się gry na pianinie, jednak potem stwierdziłam, że to nie jest dla mnie i zajęłam się malowaniem – na twarzy królowej momentalnie zagościł jeszcze szerszy uśmiech niż przed chwilą, a ona sama niemal natychmiast podniosła się ze swojego miejsca. – Coś się stało? – zapytałam. Byłam nieco zdezorientowana. W końcu przed chwilą pragnęła się czegoś o mnie dowiedzieć, a teraz niemal po dwóch pytaniach najwyraźniej zaczęła zbierać się do odejścia.
- Nic, nic. Po prostu muszę już iść, ale spokojnie – pogłaskała mnie dłonią po głowie. – Jutro spotkamy się na kolacji. Będą też twoi rodzice oraz moi synowie, żebyście mogli się lepiej poznać – puściła do mnie oczko. Ja chyba czegoś tu nie rozumiałam. – Teraz możesz pooglądać trochę nasz ogród. Do zobaczenia jutro – na pożegnanie kobieta ucałowała mnie w policzek, po czym, czym prędzej wróciła do środka budynku.
Dziwne.
Jednakże zgodnie z propozycją królowej Nari postanowiłam nieco bardziej przyjrzeć się otoczeniu pałacu. Ciekawiło mnie bardzo to, jak udaje im się utrzymywać w tak dobrym stanie całą zieleń oraz liczne kwiaty rosnące tuż przy podjeździe pod główne wejście. Muszą mieć naprawdę dobrych ogrodników.
Idąc wytyczonymi ścieżkami kilkakrotnie zatrzymywałam się, aby powąchać lub dokładnie obejrzeć te cudowne rośliny. Były one prawdziwą uciechą dla oczu. Widać było, że osoba, która o nie dbała wkładała w tą pracę całe swoje serce. Zawsze ceniłam sobie osoby, które robiły coś dokładnie oraz nie umywały rąk, gdy potrzebna była ich pomoc. Tacy ludzie zawsze później mogli liczyć na moją pomoc.
- Proszę nie deptać mojej marchewki! – usłyszałam nagle czyjś krzyk. Nawet nie zauważyłam, kiedy to weszłam na teren upraw. – Dopiero, co przyjechała, a już mi wszystko psuje. Księżniczka, pfu. Nikt w tych czasach nie docenia czyjejś ciężkiej pracy. Ciekaw jestem, co będzie za kilka stuleci – chłopak w kapeluszu i za dużych spodniach mruknął kilka niemiłych epitetów pod moim adresem.
- Przepraszam. Naprawdę nie chciałam – powiedziałam szybko zakrywając usta dłonią. – Ja ci pomogę – zaoferowałam klękając obok niego, nie zważając na to, że moja jasna sukienka może zostać ubrudzona.
- Nie! – wrzasnął odtrącając moje ręce, kiedy to zauważył jak przypadkowo wyrwałam warzywo. – Już przysporzyłaś mi dosyć roboty. Idź najlepiej być księżniczką gdzieś indziej – prychnął.
Co za niewychowany typ!
- Mógłbyś odzywać się do mnie mniej opryskliwie? – zapytałam przyglądając się dokładnie mężczyźnie. Mogłam śmiało stwierdzić, że być może był w moim wieku, ewentualnie nieco starszy.
- Nie – odparł nie zaszczycając mnie nawet swoim spojrzeniem.
- Przecież przeprosiłam.
- Ale to nie zwróci życia tej biednej marchewce! Czym ona ci zawiniła, żebyś tak ją potraktowała?
Przechyliłam głowę na bok, a następnie zmrużyłam oczy. Chłopak pomimo tego, że chciał być poważny podśmiewał się pod nosem.
- Jeśli mogę to przyjdę tutaj jutro z samego rana, aby pomóc ci w ratowaniu tych paru żyć – posłałam mu szczery uśmiech, po czym wstałam i skierowałam się z powrotem do pałacu.
Chyba jednak nie będzie tu tak źle, jak myślałam.
~~
Publikuję opowiadanie na nowo, ponieważ zatęskniłam za nim;; Jest to tak naprawde pierwsze opowiadanie przy którym zamierzałam się naprawdę postarać i teraz zamierzam kontynuować tę historię. Mam nadzieję, że spodoba wam się rozwój wydarzeń! Obiecuję, że nie będziecie się nudzić^^
Dziękuję już za wszystkie komentarze i gwiazdki, które tu pozostawiliście. Witam serdecznie nowych oraz starszych czytelników! x2
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro