Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Cztery kwiaty wiśni| Miyun

Po zjedzeniu posiłku Jeongguk niemal od razu chciał udać się do stajni, gdzie to mieliśmy spotkać się z jego przyjacielem. Jednakże plany pokrzyżował nam jego ojciec, bowiem poprosił mnie o udanie się z nim oraz z jego żoną do komnaty, gdzie moglibyśmy pogadać na osobności. Nie sprzeciwiłam się, bo przecież to gospodarze tego pięknego zamku, jak i również jedni z najbardziej wpływowych ludzi w tej okolicy. Kiedy odchodziłam od stołu spojrzałam na najmłodszego z braci Kim, który siedział naburmuszony na swoim miejscu. Wiedziałam, że chciał jak najszybciej dotrzeć na umówione spotkanie, dlatego też nie podobał mu się ten obrót sprawy. Pomimo zapewnień ze strony jego rodziców, o tym, iż ta rozmowa nie zajmie nam dużo czasu młodszy nie dawał za wygraną i nadal rzucał wściekłymi spojrzeniami w stronę swoich rodziców.

- Nie mieliśmy zbytnio okazji do rozmowy – zaczął król Taemin, kiedy to już znaleźliśmy się w komnacie, w której para przyjmowała większość swoich gości. – Na początku chcieliśmy cię przeprosić. Wiemy, że to nie uczciwe w stosunku do ciebie, jednak nie mieliśmy pewności, czy zgodziłabyś się tutaj przyjechać wiedząc od początku, o co naprawdę chodzi. I tak nasze plany uległy drobnym modyfikacją, gdyż mimo wszystko musisz wiedzieć, że my wraz z twoimi rodzicami pragniemy twojego szczęścia. Nasi synowie już od dawna wiedzieli o tej sprawie, więc zdążyli się do tego mentalnie przygotować, a przynajmniej mam taką nadzieję.

- Kochanie – zaczęła królowa Nari, widząc moje zakłopotanie. – Chłopcy od najmłodszych lat byli przygotowywani do objęcia tronu, więc ta sytuacja naprawdę nie jest dla nich problemem – kobieta podeszła do mnie, a następnie objęła ramieniem i uśmiechnęła się delikatnie chcąc dodać mi otuchy. – Każdy z nich jest inny. Jeden jest wiecznie uśmiechnięty, drugi lekko przygaszony codziennością, jednak mimo wszystko wierzę w to, że znajdziesz w nich naprawdę oddanych przyjaciół. Nikt wam nie każe od razu się w sobie zakochiwać i przezywać historii niczym z pięknych baśni. Uczucie może przyjść z czasem, a jeśli nie, to przynajmniej bądźcie dobrymi przyjaciółmi, którzy mogą na sobie polegać.

Po słowach usłyszanych od królewskiej pary miałam ochotę rozpłakać się, a później rzucić każdemu z osobna w ramiona. Oboje byli bardzo wyrozumiali, troskliwi oraz towarzyscy, dlatego też w dużym stopniu przypominali moich rodziców, u których były to przeważające cechy. Królowa w dalszym ciągu stała obok i przytulała mnie do siebie, niczym rodzoną córkę. Natomiast król Taemin posyłał w naszym kierunku ciepły, szczery uśmiech.

- Dziękuję bardzo za zrozumienie – westchnęłam, a następnie bez krępacji wtuliłam się w szczupłą kobietę. Po chwili poczułam, jak jej ręce układają się na moich plecach, a następnie przesuwają się w górę i w dół w uspokajającym tempie. Dzięki jej dotykowi czułam się, jakbym była zamknięta w szczelnym uścisku mojej mamy, który tak uwielbiałam.

- Bez względu na to, którego z naszych synów wybierzesz zawsze będziemy traktować cię jak swoją własną córkę. Nigdy nie zaznasz w tym pałacu cierpienia, obiecuję – zapewnił starszy mężczyzna, po czym dołączył do naszego uścisku. Nawet nie wiedziałam, kiedy po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, a ja uświadomiłam sobie, że nie mogłam wymarzyć sobie spotkania lepszych ludzi w swoim życiu.

- Coś się stało? – zapytał Jeongguk, który o dziwo czekał na mnie przed drzwiami komnaty swoich rodziców. Byłam zdziwiona jego obecnością tutaj, gdyż myślałam, że po zakończeniu rozmowy z królewską parą będę musiała go szukać, bo nadal siedziałby obrażony, w którejś z komnat. Na widok mojej osoby, czym prędzej odepchnął się od przeciwległej ściany i podszedł bliżej mnie. Najwyraźniej musiał zauważyć świeże ślady łez na moich policzkach. Nie chciałam go smucić, ponieważ nie było ku temu żadnych powodów, gdyż to wszystko było skutkiem tylko i wyłącznie radości. Dlatego też uśmiechnęłam się do niego szeroko, a następnie chwyciłam za rękę. Chłopak był bardzo zdziwiony moim gestem, przez co jego źrenice powiększyły się parokrotnie. Myślałam, że za moment mu wypadną i będę musiała biegać za nimi po holu, jednak po chwili brunet cicho odchrząknął oraz odwrócił wzrok, delikatnie się przy tym rumieniąc.

- Chodźmy już, bo mamy coraz mniej czasu – powiedziałam chcą zaradzić jakoś tej dziwnej sytuacji. – Naprawdę chciałabym poznać tego twojego kochanego hyunga - zaśmiałam się zaczynając powoli ciągnąc za sobą Jeongguka.

Książę na początku nieco się opierał, lecz na wzmiankę o starszym chłopaku niemal natychmiast się rozweselił, przyśpieszając tym samym nasze kroki. W szybkim tempie zeszliśmy na parter, gdzie w progu jednego z pomieszczeń ujrzałam ciemnowłosego chłopaka, który przyglądał nam się z nie małym rozbawieniem. Był to jeden z synów królewskiej pary. Jednakże wczoraj nie przyszło mi na myśl, aby zapytać kogokolwiek o imiona pozostałych dziedziców, co mogło być naprawdę przydatne. Tak szybko, jak wyłapałam sylwetkę ciemnowłosego tak szybko straciłam ją z zasięgu wzroku, ponieważ wraz z najmłodszym z rodziny Kim przekroczyliśmy próg wielkich wrót pałacu.

Ostatnie metry dzielące nas od stajni, która umiejscowiona była na tylnich terenach, tuż za ogrodami, pokonaliśmy niemal biegiem. Jeongguk był tak podekscytowany spotkaniem ze swoim przyjacielem, że kompletnie nie zwracał uwagi na mijających nas ludzi, którzy w ostatniej chwili musieli robić nam przejście. W stronę każdego z przechodniów rzucałam ciche przepraszam, gdyż mój młodszy towarzysz nawet o tym nie pomyślał.

- Hyung, przyszedłem ci kogoś przedstawić! – krzyknął brunet stając w progu drzwi prowadzących do pomieszczenia wyglądającego, jak sypialnia oraz pokój dzienny w jednym. Byliśmy właśnie w małym budynku, który został postawiony tutaj niedawno, ponieważ Jeongguk przekonał do tego swoich rodziców. Nie chciał, aby jego hyung musiał codziennie wstawać wcześnie rano, żeby dotrzeć tutaj na czas z drugiego końca wioski mieszczącej się za murami pałacu. Dowiedziałam się tego od bruneta tuż przed płotem odgradzającym teren stadniny, kiedy to czekaliśmy aż ktoś nas wpuści.

- Zaczekaj chwilkę! – odpowiedział mu po chwili czyjś głos dobiegający zza kwiecistego materiału, który to oddzielał pokój od przypuszczam, że prowizorycznej toalety.

Całe pomieszczenie było utrzymane w porządku. Nigdzie nie walały się brudne, robocze ubrania tak, jak to można by było oczekiwać po mieszkającym samotnie mężczyźnie. Od razu widać było, że gospodarz był bardzo skromnym oraz pracowitym człowiekiem, ponieważ na półkach stały jedynie najpotrzebniejsze rzeczy. Jednakże nie zabrakło również miejsca na różnorakie rodzinne pamiątki oraz własnoręcznie robione figurki, bądź meble.

- Kookie, mówiłem, żebyś uprzedzał mnie o jakichkolwiek gościach – zza grubego materiału wyłoniła się jedynie głowa rudowłosego chłopaka. Pomimo słów, które raczej nie wyrażały zbytniego entuzjazmu, na jego twarzy gościł naprawdę szczery i szeroki uśmiech. – Jednakże bardzo mi miło was widzieć – rzekł, po czym podszedł do nas, aby się przywitać. Książę natychmiast rzucił się starszemu w ramiona, przez co tamten zaśmiał się serdecznie i poczochrał czuprynę bruneta. Od razu było widać, że byli dla siebie niemal jak bracia. Następnie odwrócił się do mnie, a kiedy już chciał się kłaniać machnęłam na nie ręką i bez zbędnych ceregieli po prostu wyciągnęłam swoją dłoń w jego kierunku. Chłopak nieco zdziwiony odwzajemnił mój gest. – Nie wypada od tak podawać sobie dłoni z przyszłą żoną, któregoś z następców tronu – zganił mnie rudowłosy.

- Jesteśmy tu sami, więc nikt ci nic nie zarzuci – zaśmiałam się cicho. – Poza tym to tylko czysta formalność. Będąc przyszłą królową lub nią nie będąc zawsze pozostanę sobą – powiedziałam, po czym zabrałam swoją dłoń z uścisku chłopaka.

- No cóż. Dobrze, że nie zamierzasz się zmieniać – ponownie zmierzwił włosy Jeongguka, który ciągle uśmiechnięty przypatrywał się mi oraz swojemu przyjacielowi. – Gdzie moje maniery! - krzyknął nagle gospodarz, łapiąc się przy tym za głowę. – Wejdźcie, wejdźcie. Przecież nie wypada tak trzymać swoich gości w progu – zaprosił nas do środka, wskazując przy tym na kanapę, na której mieliśmy usiąść.

Młodzieniec zaparzył nam herbatę oraz postawił na małym, drewnianym stoliku talerz z ciasteczkami, które sam upiekł wczoraj wieczorem. No może nie sam, bo z małą pomocą szefa kuchni, ale liczą się chęci. Powiedział nam, że chciał mieć coś, czym mógłby poczęstować Kookiego, kiedy wpadał w odwiedziny. Dowiedziałam się również, skąd wzięło się owe przezwisko. Otóż wiąże się z tym nieco zabawna historia, która miała miejsce parę lat temu. Bowiem Hoseok, bo tak nazywał się przyjaciel bruneta, wchodził wtedy do pałacu zawiadomić króla i królową o śmierci jednego z ich ulubionych koni, na których co niedzielę udawali się na przejażdżkę do wioski, aby zobaczyć jak wiedzie się ich poddanym, kiedy to najmłodszy z synów królewskiej pary wyskoczył z jednej z komnat w przebraniu ogromnego ciasteczka, które uszyła mu kobieta z jego służby. Jeongguk chciał pochwalić się rodzicom otrzymanym prezentem, no i nie spodziewając się jakichkolwiek gości po prostu wyszedł na korytarz, ponieważ było już późno, a w godzinach wieczornych mało osób kręci się po pałacu. Jednakże tego dnia było inaczej. Właśnie wtedy Hoseok wpadł na pomysł z tym słodkim przezwiskiem, które na początku księcia irytowało, lecz z biegiem czasu zdążył się do niego przyzwyczaić.

Twarz bruneta była cała czerwona, gdy rudowłosy opowiadał mi to zdarzenie. Pomimo tego, że mój dzisiejszy towarzysz uśmiechał się szeroko oraz wraz z nami śmiał się z tamtej sytuacji to zauważyłam, że był nieco zawstydzony.

- Kookie, nie bądź na mnie zły – szepnął Hoseok trącając młodszego w ramię.

- Nie jestem, ale mógłbyś oszczędzić sobie opowiadanie takich żenujących wydarzeń z mojego życia, jeśli przychodzę do ciebie z dziewczyną – Jeongguk zaśmiał się, lecz równie szybko spoważniał, po czym posłał w moją stronę pełen zażenowania uśmiech.

- Nie martw się – powiedziałam kładąc dłoń na kolanie chłopaka i nieco je ścisnęłam chcąc dodać mu tym gestem otuchy. – Wcale nie straciłeś w moich oczach przez tą historię – zaśmiałam się, a następnie przytuliłam bruneta.

- Wyglądalibyście razem słodko – ledwo, co Jung skończył zdanie, a już jęczał obok nas. Oderwałam się od młodszego, po czym spojrzałam to na jednego, to na drugiego. Kim pod wpływem mojego wzroku wzruszył ramionami, a następnie uśmiechnął się uroczo.

Kiedy na dworze zaczęło się ściemniać wraz z Jeonggukiem postanowiliśmy wracać do pałacu. Pożegnaliśmy się z Hoseokiem. Obiecałam chłopakowi, że o nim nie zapomnę i jeszcze nie raz go odwiedzę, oczywiście w towarzystwie jego ukochanego przyjaciela. Na koniec przytulił mnie tak, jakbyśmy znali się już dobre parę lat, a nie zaledwie kilka godzin. Zupełnie zapomniał o swojej małej rezerwie, którą miał jeszcze na początku naszej wizyty, co bardzo mnie ucieszyło.

Wchodząc do wnętrza zamku nie obyło się bez ciekawskich, ale również radosnych spojrzeń osób ze służby, które akurat sprzątały po kolacji. Najwyraźniej ominęła nas uczta, przez co natychmiast spojrzałam na swojego towarzysza, bowiem wiedziałam, że ten bardzo lubił domowe przysmaki. Jednakże po Kimie nie widać było złości. Chłopak był raczej zamyślony i nawet nie zwracał uwagi na ludzi, których mijaliśmy. Odprowadził mnie pod same drzwi, zajmowanej przeze mnie komnaty. Przez chwilę staliśmy tam w ciszy, która zaczynała robić się niezręczna, dlatego też postanowiłam ją przerwać.

- Świetnie się dzisiaj bawiłam – powiedziałam przechylając delikatnie głowę w prawą stronę oraz uśmiechając się przy tym szeroko. – Dziękuję.

- Było fajnie – odparł również się uśmiechając, jednak nie był to ten sam szczery uśmiech, który widziałam podczas naszej wizyty u Hoseoka. Z tamtego uśmiechu biło radością na kilometr, a ten, co najdalej mógł dotrzeć tylko do mnie. Na pierwszy rzut oka widać było, że coś go dręczy.

- Stało się coś? – zapytałam, nie chcąc, aby po dzisiejszym dniu spędzonym w tak miłej i przyjaznej atmosferze wrócił do siebie smutny. Brunet zerknął na mnie ukradkiem, po czym szybko odwrócił wzrok.

- Proszę, nie skreślaj mnie tylko, dlatego że jestem najmłodszy z tego rodzeństwa – westchnął. – Polubiłem cię. Wiem, że to głupie, bo znamy się dopiero jeden dzień, ale ja również chcę mieć u ciebie jakieś szanse. Pamiętaj, że wiek nie świadczy o inteligencji człowieka – przeczesał dłonią włosy. Widać było, że jest zdenerwowany. - Czasami potrafię być bardziej dojrzały niż mój najstarszy brat, Seokjin.

Chciałam już coś powiedzieć, jednak chłopak przybliżył się do mnie i złożył krótkiego całusa na moim policzku, po czym spłoszony szybko odbiegł w kierunku schodów. Przez chwilę stałam w bezruchu. Czułam się jakbym została dosłownie wmurowana w podłogę, ponieważ moje ciało odmawiało mi jakiegokolwiek posłuszeństwa. Ciągle wpatrywałam się w punkt, w którym z widoku zniknął mi Jeongguk.

- Co to właśnie było? – zapytałam szeptem sama siebie dotykając trzęsącą się dłonią policzka, którego jeszcze przed chwilą dotykały usta brązowowłosego chłopaka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro