Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♥︎ 7 ♥︎

Lekcja minęła dosyć szybko, szczególnie jak na godzinę gadania o jakiś zasadach bezpieczeństwa i tak dalej. Cały czas chichrałam z Andreą, więc nawet nie zwróciłam uwagi na to, o czym chrzaniła nauczycielka.

- Podałabyś mi długopis? - zagadnął mnie jakiś głos z tyłu.

Odwróciłam głowę w tamtą stronę. Ujrzałam ,,tę mroczną", jak ją wcześniej nazwałam, dziewczynę. To była tą samą nastolatka, którą wcześniej widziałam przed szkołą. Ta sama, która wyglądała, jakby urwała się z pogrzebu babci.

- Podasz mi długopis? - powtórzyła dziewczyna, odgarniając turkusowe włosy za ucho. - Jest pod twoim krzesłem.

- Jasne.

Schyliłam się i podniosłam długopis. Podałam go dziewczynie.

- Fajny ten twój długopis - stwierdziłam, wskazując na plastikową czachę na jego końcu. - Gdzie kupiłaś?

Dziewczyna schowała długopis do kolorowego piórnika. Co jak co, ale byłam przekonana, że jej wszystkie rzeczy będą w jakimś ,,mrocznym" stylu, takim jak jej ubrania. Kolorowy piórnik szczerze mnie zaskoczył.

- Dostałam na urodziny - dziewczyna wychyliła się nieco w moją stronę. Czułam jej intensywne spojrzenie na sobie. - Uroczą masz twarzyczkę. Fajnie by wyglądała na plakacie gończym.

Nie wiedziałam, jak powinnam na to zareagować. To była groźba czy komplement?

- Umm... dziękuję..?

Mroczna dziewczyna spojrzała w stronę mojej nowej ławkowej koleżanki. Andrea, zapewne czując na sobie jej wzrok (bo nie dało się go raczej nie zauważyć. Był za bardzo intensywny) odwróciła się w jej stronę. Jej czarne oczy dosłownie błysnęły.

- Lisa?

- Andrea? - zaskoczona dziewczyna wytrzeszczyła oczy. - Czekaj, to ty?

Andrea zerwała się z krzesła. Okrążyła ławkę i stanęła przed Lisą, która w międzyczasie zdążyła już wstać. Andrea przytuliła ją. Dziewczyna wyglądała śmiesznie malutko przy bardzo wysokiej Lisie.

Andrea zaczęła chcichotać, na co Lisa się uśmiechnęła. Razem wyglądały naprawdę uroczo.

- Dobrze cię widzieć.

- Ciebie też - Andrea spojrzała Lisie w oczy.

Dziewczyny musiały sobie o mnie przypomnieć, bo spojrzały w moją stronę. Pomachałam im. Wróciły z powrotem na swoje miejsca i odwróciły się w moją stronę.

- Lisa była moją sąsiadką - wyjaśniła Andrea, wskazując na swoją, prawdopodobnie, przyjaciółkę. - Najlepszą przyjaciółką. Znałyśmy się całe życie, a ona tu nagle się wyprowadziła - fuknęła.

- Ea, wiesz, że to nie była moje decyzja, prawda?

- Tak, wiem - westchnęła Andrea, odgarniając za ucho jeden z uparcie wpadających jej do oczu dredów. - Nie musisz się tłumaczyć, wszystko rozumiem. Po prostu... Tęskniłam za tobą. Kontakt się nam urwał i... wiesz...

- No wiem... karzełku

Zarówno ja, jak i Lisa, równocześnie parsknęliśmy śmiechem.

- No ej! Aż tak niska nie jestem! - oburzyła się Andrea i zaczęła wymachiwać długopisem przed twarzą Lisy. Dziewczyna cofnęła głowę w obawie przed oberwaniem w twarz.

Ledwo powstrzymywałam się od zaśmiania się. Wtedy dostrzegłam kontem oka wymykającego się z klasy Thomasa. Mój dobry humor zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Idzie przecież do Charlotte, przypomniałam sobie, przewracając oczami. Oczywiście.

- Lou?

Głos Andrei przywołał mnie do rzeczywistości.

- Tak?

- Na co patrzyłaś z taką nienawiścią?

Andrea sprzedała Lisie mocnego kuksańca.

- Coś się stało? - Andrea spytała mnie z troską. Starałam się ignorować Lisę masującą się po głowie. Andrea musiała jej naprawdę mocno przywalić.

- Nic mi nie jest - mruknęłam. - Po prostu zobaczyłam kogoś, kogo nie lubię.

Lisa poruszyła sugerująco brwiami.

- Nie, naprawdę. Gościu mnie strasznie irytuje. Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego.

Lisa westchnęła, niby z zawodem.

- A już myślałam...

- Nie.

- Czyli wolisz laski?

To pytanie było dosłownie ostatnim, jakiego mogłam się spodziewać. Chociaż ,,Za ile sprzedałaś nerki swojej babci na czarnym rynku?" byłoby jeszcze trudniejsze do przewidzenia.

- Nie, wolę facetów, jeśli o to chodzi - powiedziałam ostrożnie. Nie chciałam palnąć czegoś głupiego, bo byłam do tego zdolna. Nawet jeżeli na pierwszy rzut oka na to nie wyglądało.

Lisa parsknęła śmiechem, na co Andrea zaczęła przyglądać się jej badawczo.

- Lou, tak? - spytała, by się upewnić. Nie przedstawiłyśmy się sobie, więc mogła nie zarejestrować, jak mam na imię. Kiwnęłam głową na potwierdzenie. - Spokojnie, spokojnie. Nie musisz być taka poważna!

Zrobiło mi się strasznie głupio. Durny rumieniec wstydu wktadł się na moie policzki.

- To kto to był? - dopytywała się Andrea, zapewne starając się zmienić temat. - No wiesz, ten ktoś kogo nie lubisz.

- Jakiś Thomas. Jest w naszej klasie.

- Aaaa... chyba wiem który. Ten taki brunet, który wiąże włosy w kucyka? No wiesz, ten co siedzi z tyłu klasy.

- To jest chyba Claro - skomentowała Lisa. - Bo na pewno nie Thomas.

- Taki blondyn. Ma kręcone włosy. Nosi grube okulary.

- Nie kojarzę - powiedziały jednocześnie Lisa i Andrea.

- Strasznie mnie irtuje - ciągnąłam dalej. - Zaczął bezczelnie podrywać moją przyjaciółkę.

- Co za zazdrośnica - skomentowała Lisa. - Jesteś pewna, że wolisz facetów?

Przewróciłam oczami.

- Tak, jestem. No ale nie o to mi chodzi. Coś mi się w nim nie podoba.

- Aha.

Między nami zapadła krępująca cisza. Żadna z nas nie wiedziała, co powiedzieć. Na szczęście coś mi się przypomniało.

- Chcecie poznać moją przyjaciółkę? Umówiłyśmy się, żeby razem zjeść obiad. Chciałybyście dołączyć?

Andrea zmieszała się.

- Nie, nie możemy tak po prostu...

- Jasne, że idziemy - przerwała jej Lisa. - Idziemy, idziemy.

- Lisa! - syknęła Andrea i pociągnęła ją za rękaw. - Tak nie można! - szepnęła głośno.

- Nie martw się, nie będziecie się wpraszać - zapewniłam ją. - Ona też z kimś przyjdzie - skłamałam.

Zacznijmy od tego, że umówiłam się z Charlotte tak wstępnie. Kilka dni temu. Będę musiała do niej pójść i jej o tym przypomnieć.

Złapię ją na następnej przerwie, postanowiłam.

Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy. Potem zabrzmiał dzwonek, więc musiałyśmy skupić się na lekcji. Albo raczej: rozmawiać umiejętnie w taki sposób, żeby babka od francuskiego nas nie przyłapała.

『♥︎♥︎♥︎』

Charlotte zgodziła się przyjść z jakąś swoją nową znajomą. To jest, przyjść zjeść obiad. Była strasznie zawiedziona, że nie pozwoliłam jej przyjść z Thomasem. Zresztą, podobno chłopak sam odmówił, mówiąc, że obiecał zjeść z Aaronem.

Ja tam bardzo się cieszyłam z takiego obrotu spraw. Nie lubiłam typa.

Stałam w drzwiach stołówki i podziwiałam sufit. Dosłownie nie dało się tam wejść i tego nie zrobić. Był bardzo wysoki i miał drewniane belki, co nadawało mu nieco staroświeckiego klimatu. Zastanawiało mnie jedno: czemu ta szkoła była urządzona w kilku odmiennych stylach?! Bez sensu.

Wzięłam jakąś sałatkę, która wyglądała całkiem przyjemnie. Położyłam miskę z nią na tacę i zaczęłam szukać wzrokiem Charlotte.

Po chwili znalazłam ją: machała do mnie, siedząc przy odległym stoliku, tuż przy samym oknie. Nic dziwnego, że jej nie zauważyłam. Charlotte siedziała tam razem z jakąś blondynką o lekko falujących włosach. Siedziała do mnie tyłem, więc nie widziałam jej twarzy.

Przeszłam przez całą stołówkę i usiadłam przy odpowiednim stole. Zajęłam miejsce tuż obok nieznajomej blondynki.

- Cześć - przywitałam się z Charlotte i się uśmiechnęłam.

- Hej, Lou.

Andrea nieśmiało usiadła koło Charlotte, na przeciwko mnie.

- Dzień dobry... - przywitała się cicho, nieśmiało spoglądając na Charlotte i tę nieznajomą blondynkę, po czym spuściła wzrok.

Na pierwszy rzut oka widać było, że Andrea nie czuła się pewnie w tym towarzystwie. Jakoś nie zarejestrowałam, iż jest introwertyczką, na spokojnie się do mnie odezwała... Czułam się winna zapraszając ją. Jednak bardzo chciałam, żeby poznała Charlotte. Nie wiedziałam, co mam zrobić z tą myślą.

- A witam - powiedziała Lisa, zajmując miejsce na przeciwko nieznajomej blondynki. - Jestem Lisa.

- Amelié. Miło mi.

Lisa jakby nagle się zawiesiła. Patrzyła się na blondynkę i patrzyła, zupełnie jakby zobaczyła właśnie pięknego tropikalnego motyla.

- Jaka ty jesteś śliczna... - wypaliła Lisa.

Wzrok mój i Andrei spoczął na Lisie. Dziewczyna natychmiast spaliła buraka. Chyba najpierw powiedziała co ślina jej na język przyniosła, a potem pomyślała.

- D-dziękuję... - zająknęła się Amelié, a potem się uśmiechnęła. - Naprawdę tak myślisz?

- Tak... tak. Jesteś naprawdę urocza.

- Miło mi to słyszeć.

Zapadła niezręczna cisza. Ktoś musiał ją przerwać. Jak widać musiałam być to ja.

- Poznałyście już jakieś ciekawe osoby w klasie?

Amelié i Charlotte spojrzały na siebie ze zrozumieniem, a następnie skinęły głowami. Przekierowały swój wzrok na mnie.

- No co? Powiedziałam coś nie tak?

- Jest taki jeden...

Teraz to byłam zainteresowana. Zapewne nie chodziło o osobę z ciekawym charakterem, upomniałam sobie.

- Przystojniak... uroczy...

- Ale chamski! - wtrąciła Charlotte. - Strasznie chamski.

- Oj tak. Wielka szkoda.

Aha, to nie był w takim razie mój problem. Chamski podrywacz w innej klasie. Nie moja działka.

- Na który profil chodzi?

Charlotte wzruszyła ramionami.

- Pojęcia nie mam. Wiem tylko, że ma na imię Raymond.

- Ray! - syknęła Amelié. - Nie cierpi jak się do niego mówi pełnym imieniem.

Fascynujące. Nie wiem po co w ogóle zadałam to pytanie. Chciałam mieć pewność, że go nie spotkam, ale najwyraźniej nie miałam żadnego potwierdzenia. Ale takie typy ludzi chodziły raczej na profile aktorskie, więc mogłam spać spokojnie.

『♥︎♥︎♥︎』

Przepraszam za tak długą przerwę!

Nie wiem, jakoś straciłam kompletnie motywację. Widzę tylko jedną gwiazdkującą osobę, więc nie miałam zbytnio motywacji.

Ale muszę wziąć się w garść i pisać to dalej.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro